3.1 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Tajemnicze imperium Dillardów

Rodzinny klan, który właśnie dołączył do miliarderów Ameryki.

Ich biznes porównuje się do słynnych Wal-martów, w przeciwieństwie jednak do nich są bardzo mało znani. Dillards to sieć ekskluzyw[1]nych domów towarowych. Ma ok. 282 placówki w 29 stanach. Najwięcej ma ich w Teksasie – 57 i na Florydzie – 42. Została założona w 1938 r. przez Williama T. Dil[1]larda (1914-2002) i do dziś pozostaje pod kontrolą rodzinnego klanu. Rodzina słynie wręcz z ochrony własnej prywatności. Unikają reporterów, a nawet odpowiedzi na pytania inwestorów. Pogardliwie nazywani bywają „ciemniakami” (wyrazem, który w języku angielskim brzmi bardzo podobnie do wymowy ich nazwiska). W czasie pandemii wartość akcji rodzinnego imperium Dillardów wzrosła 600 proc. i okazała się jedną z najlepszych inwestycji na rynku.

Od wielkiego kryzysu do wielkiego kryzysu

Rodzina Dillardów pochodzi ze stolicy stanu Arkansas – Little Rock (miasto liczy ponad 700 tys. i jest największą aglomeracją w stanie). Kontroluje 39 proc. akcji w firmie. Ich wartość wzrosła w trakcie pandemii z 400 mln dolarów do aż 3 mld dolarów. Po drobnej korekcie 3 mld dolarów zmieniły się w dwa (ponad 8 mld zł), ale to i tak aż nadto, aby zaliczać się do najbogatszych rodzin Ameryki. Zniżka miała związek z odkryciem nowego wariantu koronawirusa – omikronu. Nie okazuje się on jednak tak groźny, jak przypuszczono, więc kurs akcji może szybko odbić.

Tak szybki wzrost cen akcji sprawił, że ludzie zaczęli traktować firmę jako „ukryty klejnot”. Spółkę, której wartość przez lata była niedoceniana. Specjaliści z Wall Street ignorowali Dillards, bo firma nie ma sklepów w czymś, co oni uznają za cywilizacyjne centrum Ameryki. Traktowali więc tę spółkę bez należytej uwagi.

Ciekawym zbiegiem okoliczności jest fakt, że dom handlowy Dillard’s został założony wczasach Wielkiego Kryzysu. Wspomniany już William T. Dillard tajniki handlu zgłębiał od 12 roku życia, pracując w sklepie ojca. To on pożyczył mu 8 tys. dolarów, aby w 1938 r. mógł otworzyć swój sklep w Nashville wstanie Arkansas. Wkrótce William otwierał sklepy na całym Południu, często w centrach handlowych, które w tamtym czasie stawały się centrum aktywności społecznej, przede wszystkim w małych miejscowości. Sieć weszła na giełdę w 1969 r. Od początku założono, że będą dwa rodzaje akcji. Wszystko po to, aby rodzina mogła zachować kontrolę nad spółką. Akcje klasy B należą w 98 proc. do rodziny Dillardów. To dzięki nim wybiera się dwie trzecie władz spółki. To czyni firmę praktycznie odporną na wrogie przejęcia. – Myślę, że nasze dwie klasy akcji zapewniły nam bezpieczną pozycję – komentował założyciel firmy. – Tak naprawdę nie musieliśmy się martwić o to, jakie wyniki pokażemy w raportach kwartalnych. I tak nie można było nas wyrzucić z roboty – żartował w jednym z nielicznych wywiadów.

William T. Dillard przez całe życie był konserwatystą, zaprzysięgłym zwolennikiem partii republikańskiej. Był skromnym pracowitym człowiekiem. Unikał rozgłosu, a bycie celebrytą medialnym uznałby za patologię. Podobne wartości respektują jego dzieci i wnuki.

Ponad pół wieku później Dillard’s pozostaje wciąż rodzinną firmą. Prowadzi ją pięcioro dzieci Williama w wieku 60 i 70 lat. Syn William Dillard II pełni funkcję dyrektora generalnego od czasu przejścia ojca na emeryturę w 1998 r. i jest właścicielem 10 proc. firmy. Jego bracia Alex i Mike są odpowiednio prezesem i wiceprezesem wykonawczym. Dwie córki – Drue Matheny i Denise Mahaffy – oraz wnuk William Dillard III są również wiceprezesami. Ten ostatni należy do trzeciego pokolenia rodziny, która pomaga w prowadzeniu rodzinnego imperium. Nadzoruje sprzedaż kosmetyków i odzieży męskiej. 9 z 15 członków zarządu nie jest członkami rodziny Dillardów. Przez lata rodzina sprzedawała niewiele akcji, co pozwoliło jej zachować znaczny udział własnościowy i kontrolę. A także regularnie wypłaca sobie miliony dolarów dywidendy z zysków. W listopadzie firma ogłosiła specjalną dywidendę. Na rodzinny pakiet akcji, po odliczeniu podatków przypadło, bagatela 86 mln dolarów.

Czas zysków

Biznes Dillardów w tym roku odbił sobie mocno to, co stracił w czasie pandemii w 2019 r. Sprzedaż wzrosła aż o 64 proc. do 4,4 mld dolarów wciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2021 r. Było to znacznie większe odbicie niż w konkurencyjnych sieciach handlowych.

Dillard’s miały spore zapasy z okresu pandemii. Jednak także oszczędnie gospodarowano ra[1]batami i zniżkami. Dlatego zyski były wyjątkowo wysokie. Dillard’s, który osiągnął dochód netto aż 540 mln dolarów w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku. Oszałamiający wzrost o 1100 proc. w porównaniu z tym samym okresem w 2019 r. (czyli przed pandemią). Zyski konkurencyjnych sieci Macy’s wzrosły w tym okresie „zaledwie” o 200 proc., podczas gdy Kohl’s o 50 proc.

Od 1 stycznia cena akcji Dil[1]lardów wzrosła z 58 dolarów do 410 dolarów w listopadzie, co daje wzrost aż o 600 proc. 40 proc. akcji firmy mają pracownicy sieci, jako część ich planów emerytalnych. Aby uzyskać możliwość takiego na[1]bywania jej akcji, trzeba przepracować w firmie minimum jeden rok. Ted Weschler, jeden z zastępców najlepszego inwestora na świecie Warrena Buffetta w jego funduszu Berkshire Hathaway, ma pokaźny pakiet akcji Dillard’s. To bardzo mocna rekomendacja. W październiku zeszłego roku miał 6 proc. firmy warte 58 mln dolarów. Dziś ten sam pakiet akcji wyceniany jest już na 300 mln dolarów.

O dobrej kondycji firmy i jej perspektywach świadczy fakt, że rodzina Dillardów systematycznie skupuje akcje, a nie je sprzedaje. Analitycy uważają, że koronawirus nie tyle odkrył jakąś wielką wartość firmy Dillardów, ile zwyczajnie sprawił, iż zwrócono na nią uwagę. A spółka była zwyczajnie niedowartościowana. Nie miała długów i posiada wielkie zasoby nieruchomości i to w doskonałych lokalizacjach. To właśnie założyciel firmy miał być autorem najważniejszej biznesowej zasady działania Dillard’s przyswojonej sobie przez kolejne pokolenia rodziny. Brzmiała ona: lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja. Na dłuższą metę to one bowiem decydują o sukcesie lub plajcie domu towarowego.

Nie należy oczekiwać żadnych większych zmian w biznesie Dillardsów w najbliższym czasie. Członkowie rodziny często odwiedzają swoje centra handlowe prywatnymi odrzutowcami. W myśl starej zasady „pańskie oko konia tuczy” w październiku William Dillard II zatrzymał się w niektórych sklepach w Teksasie, spacerując po centrach handlowych i rozmawiając z właścicielami o stawkach za wynajem i liczbie odwiedzających.

Analitycy żartują, że Dillardsowie mają status „ocalałych”. W branży domów towarowych doszło bowiem do konsolidacji. Dillardsowie prowadzą niezmiennie swój biznes od dekad. Jako pierwsi używali skomputeryzowanych kas do monitorowania poziomu zapasów. Na przełomie wieków Domy Towarowe Dillarda były trzecią co do wielkości siecią domów towarowych w Stanach Zjednoczonych. Nie poddali się trendowi do konsolidacji i przetrwali na swoich warunkach.

FMC27news