Zamieszanie, jakie spowoduje wprowadzenie w życie Polskiego Ładu, można było przewidzieć. Niezrażony tym rząd przepchnął późną jesienią pakiet ustaw, które przynieść mu mogą co najwyżej dalszy spadek poparcia w sondażach.
Polski Ład, znany wcześniej jako Nowy Ład, miał zapewnić Polakom ogromne korzyści. Jarosław Kaczyński zapewniał, że do 2030 r. będziemy zarabiać tak jak Hiszpanie i zaczniemy wreszcie doganiać najbogatszych członków Unii Europejskiej. O tym, czy tak się faktycznie stanie, będziemy się mogli w pełni przekonać dopiero za osiem lat, niemniej jednak niewiele na to wskazuje. Zamiast bowiem dynamicznie gonić bogatych, od pierwszych dni stycznia 2022 r. miliony Polaków weszło w Nowy Rok, zadając sobie pytanie o sens zmian, które wyraźnie skomplikowały im życie, a w wielu przypadkach również zmniejszyły ich dochody.
Czy leci z nami pilot?
Najlepszym tego przykładem są chociażby nauczyciele, wykładowcy i policjanci, których Polski Ład przywitał informacją o redukcji uposażenia. I choć Ministerstwo Finansów natychmiastowo przyznało się do błędu, obiecując wypłatę wyrównania, to sam fakt, że przedstawiciele fiskusa oraz Ministerstwa Edukacji zarzekali się wcześniej, że o żadnych błędach nie może być mowy, pokazuje, jak wielkim bublem okazał się Polski Ład. Skoro na zawartości sztandarowego programu ekipy rządzącej nie zna się nawet ona sama, to jak liczyć na pozytywne przyjęcie ze strony obywateli?
Najlepszym słowem opisują[1]cym najnowszy pakiet zmian podatkowych Prawa i Sprawiedliwości jest po prostu bałagan. Pojawił się on już w chwili prezentacji podstawowych założeń Polskiego Ładu wiosną 2021 r., gdyż już na samym początku ciężko było tak naprawdę streścić, co tak naprawdę władza oferuje obywatelom. Na każdym kroku mówiono o 18 mln Polaków, którzy zyskają na zmianach, a prezes Kaczyński przekonywał, że zagrożeni czuć się mogą tylko „cwaniacy”. W efekcie okazało się jednak, że to właśnie Polski Ład stworzył największą w ostatnich latach zachętę do tego, aby zagrożeni horrendalną podwyżką podatków mali i średni przedsiębiorcy szukali dla swoich działalności nowych form prawnych, które w efekcie pomogą im dzielić się z państwem zdecydowanie mniejszą częścią dochodów.
Podstawowy problem Polskiego Ładu polega na tym, że wprowadzenie tak całościowych i gruntownych zmian, z jakimi mamy do czynienia w jego przypadku powinno zostać poprzedzone kilkuletnią debatą i konsultacjami. Zamiast tego rząd wyraźnie uparł się, aby wszystko przepchnąć do końca 2021 r., nie oglądając się na koszty. Całkowicie niezrozumiałe jest również to, że Polski Ład wprowadzono w życie w następstwie szoku, jaki w gospodarce wywołała pandemia. Dla tysięcy polskich firm minione miesiące były krytyczne i wprowadzanie tak dużych zmian w kontekście niemalejącej wciąż przecież niepewności wydaje się kompletnie niezrozumiałe. Jeszcze większym absurdem jest jednak to, że najbardziej poszkodowaną grupą, na którą przerzucono koszt podatkowych zmian, uczyniono prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą.
Gmatwanie zagmatwanego
Polski Ład to bezprecedensowy przykład tego, jak państwo celowo gmatwa przepisy podatkowe tak, aby uczynić obywatela jeszcze bardziej bezradnym i zagubionym względem władzy. Egzemplifikacji dostarcza choćby tzw. ulga dla klasy średniej, która przekłada się ostatecznie na niewielkie zmiany, jeśli chodzi o wysokość zarobków, lecz której wprowadzeniu towarzyszyło wprowadzenie do przepisów prawa podatkowego skomplikowanych algorytmów oraz pogmatwanie przepisów związanych z odprowadzaniem składki zdrowotnej. PiS włożył naprawdę wielki wysiłek w to, aby efekt finasowy pozostał w gruncie rzeczy ten sam, lecz sytuacja prawna skomplikowało się na korzyść urzędników – i oczywiście doradców podatkowych.
Procedowanie prac nad Polskim Ładem przyjęło formę zbiorowego wysiłku legislacyjnego pracowników Ministerstwa Finansów, który nie posiadał żadnej idei przewodniej. Puchnący wraz z każdą kolejną wersją projekt stał się ostatecznie wielkim zbiorem reguł, który spotkał się wreszcie z buntem samych pracowników skarbówki. Międzyzakładowy Związek Zawodowy Związkowa Alternatywa w Krajowej Administracji Skarbowej wystosował nawet apel do premiera i ministra finansów, aby dostarczyli wreszcie jednoznacznej interpretacji nowych przepisów. Pisane w pośpiechu i w tak dużych ilościach nastręczają bowiem trudności nawet osobom, które od lat zajmują się prawem podatkowym.
Bunt na pokładzie oraz obniżone uposażenia nauczycieli i policjantów to tylko zapowiedź tego, co będzie działo się w najbliższych miesiącach. Wspomniana już wielka migracja przedsiębiorców ku nowym formom prawnym odsłoni niebawem kolejne niedomagania w postaci m.in. zmniejszonych wpływów podatkowych. Jednocześnie należy się spodziewać tego, że znaczna część właścicieli biznesów zwyczajnie nie podoła dłużej trudnościom, gdyż dodatkowo uderzy w nich wielka fala inflacji. Być może w słupkach arkuszy kalkulacyjnych Ministerstwa Zdrowia obliczono, że wprowadzenie Polskiego Ładu przyczyni się do zwiększenia przychodów kilkunastu milionom Polaków, ale w przyjętych założeniach nie uwzględniono faktu, że tworząc tak wielki chaos prawny w warunkach narastającego wzrostu cen, cała polska gospodarka dozna znacznego wstrząsu, który przełoży się na pogorszenie sytuacji wszystkich grup społecznych.
Duzi mają spokój
Na Polski Ład nie narzekają jedynie wielkie międzynarodowe podmioty, nad którymi roztoczono tradycyjnie rozłożysty parasol ochronny. Odprowadzające symboliczne kwoty w ramach CIT podmioty nie drżą tak jak polscy emeryci i policjanci o to, czy rząd faktycznie żąda od nich większych obciążeń, nie poszukują rozpaczliwie nowych form prowadzenia działalności ani ominięcia narzuconych nowych danin. Wedle zapewnień Ministerstwa Finansów już w 2024 roku w życie mają wejść nowe przepisy wprowadzające minimalną stawkę opodatkowania od osób prawnych obowiązującą w praktycznie wszystkich krajach świata, ale nim to się stanie, tysiące polskich firm będzie musiało zakończyć swoją działalność.
Wielkim „osiągnięciem” Polskiego Ładu jest to, że zdołał od pierwszych dni obecnego roku zantagonizować wszystkie grupy społeczne. Powody do narzekania mają przedsiębiorcy, pracownicy budżetowi, a nawet pogubieni w nowych przepisach pracownicy skarbówki. Z nieco większych dochodów ucieszą się zapewne emeryci i renciści, ale stanie się to wszystko kosztem osób w wieku produkcyjnym. W kontekście katastrofalnych warunków demograficznych jest to wręcz kompletnie niezrozumiałe.
Klucza do zrozumienia całego Polskiego Ładu należy szukać nie tyle w chęci dogodzenia grupom społecznym najbardziej wiernym partii rządzącej, ile w pewnych trendach, które dają się zaobserwować w perspektywie całego globu. Etykieta „polskości” skrzętnie skrywa to, iż Prawo i Sprawiedliwość wraz z wielką reformą systemu podatkowego pilnie wdraża pomysły na urządzenie świata w duchu zrównoważonego rozwoju i nowej umowy społecznej. Podążanie za światowymi modami przez który posiada własną specyfikę wynikająca z wieloletniej implementacji zasad gospodarki nakazowo-rozdzielczej może przynieść ze sobą spore komplikacje. Autentyczny „polski” Ład polegałby przede wszystkim na stworzeniu dla polskich przedsiębiorców swego rodzaju podatkowego „raju” i zachęceniu ich tym samym, aby wzięli na siebie ciężar rozwoju rodzimej gospodarki. Zamiast tego mamy pogłębiający się wraz z każdym dniem chaos, gdyż aby naprawić wszystkie błędy Polskiego Ładu, trzeba będzie uchwalić jeszcze wiele aktów prawnych. Pośpiech po raz kolejny okazał się najgorszym z doradców.