-1.7 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Inwigilacja plus

Rząd Mateusza Morawieckiego zlikwidował tajemnicę bankową.

Przy okazji uchwalania Polskiego Ładu rząd Mateusza Morawieckiego przemycił drastyczne zwiększenie uprawnień urzędów skarbowych. Do tej pory banki przekazywały informacje na temat kont swoich klientów, jeżeli byli oni o coś podejrzewani. Inaczej mówiąc, prokuratura musiała najpierw postawić komuś zarzuty, aby dostać prawo analizowania jego przepływów fi nansowych. Od lipca br. urzędnicy skarbowi będą mogli domagać się skutecznie wglądu w rachunki bankowe każdej osoby, bez względu na to, czy jest o coś podejrzana, czy nie. – Nawet prokurator w postępowaniu karnym nie ma dostępu do informacji objętych tajemnicą bankową na etapie wcześniejszym (czyli do momentu, gdy nikomu nie są postawione konkretne zarzuty – red.) – komentuje Tadeusz Białek, prezes Związku Banków Polskich.

Oburzający jest także tryb wprowadzenia tej zmiany. Aby uniknąć protestów opinii publicznej, „schowano” w tysiącach poprawek do Polskiego Ładu. Zmiana, którą wprowadzono, jest bowiem bardzo drobna. Słowo „podejrzany” (czyli taka osoba, której prokurator przedstawił zarzuty) zastąpiono słowem „osoba fizyczna”, czyli każdy.

Koniec prywatności

Nowy przepis pozwala urzędnikom skarbowym dość dowolnie „polować” na podatników. Aby obecnie uzyskać dostęp do tajemnicy bankowej, musiały istnieć już poważne przesłanki. Teraz będzie można po prostu „chodzić i pytać”. Amerykanie takie możliwości organów państwowych nazywają „wyprawami na ryby”, czyli po prostu szukaniem na kogoś „haka”. Biorąc pod uwagę, jak wrażliwe dane znajdują się na prywatnych kontach, to tryb wprowadzania ustawy musi szokować.

– Już nie tylko szef Krajowej Administracji Skarbowej, czy naczelnicy urzędów celno-skarbowych, ale każdy naczelnik urzędu skarbowego właściwego dla danego podatnika, będzie mógł żądać od banków informacji w sytuacji tylko prowadzenia czynności sprawdzających związanych z podejrzeniem popełnienia przestępstwa, a zatem na etapie postępowania przygotowawczego (postępowanie w sprawie), nie zaś, jak było to możliwe dotychczas, na etapie późniejszym, czyli już po postawieniu zarzutów – wyjaśnia na portalu money.pl ekspert prawa bankowego, dr Remigiusz Stanek, radca prawny, partner w Stanek Legal. – Dotychczasowe przepisy ordynacji podatkowej umożliwiały również gromadzenie danych, ale dopiero na etapie postępowania podatkowego, co w przypadku urzędów skarbowych (z wyjątkiem urzędów celno-skarbowych) mogło stanowić pewnego rodzaju ograniczenie na etapie kontroli podatkowej – podsumowuje dr Stanek.

Tym samym skarbówka dostanie od 1 lipca informacje o liczbie rachunków, które posiadamy, kto ma do nich pełnomocnictwa irejestry wszystkich transakcji, które na nich przeprowadzono, także tych historycznych. Informacja dotyczyć będzie również posiadanych papierów wartościowych, umów kredytowych, pożyczek (łącznie z celami, na które zostały udzielone, i sposobami zabezpieczenia ich spłaty), a także umów dotyczących depozytów i sejfów bankowych, w tym informacji o tym, co w nich przechowywaliśmy.

Od 1 lipca banki będą takie dane przekazywać na każde żądanie urzędu skarbowego. Co więcej, nie mają nawet obowiązku informować swojego klienta, że takie dane przekazują. Dochodzi więc do sytuacji, w której podatnik, który nie jest o nic podejrzewany, może być poddany drobiazgowej inwigilacji. Ministerstwo finansów tłumaczy zmiany koniecznością „usprawnienia pracy” urzędów skarbowych. Faktycznie jest to odebranie prawa do prywatności podatników. Wygoda urzędników została potraktowana jako dobro dużo ważniejsze niż ochrona prywatności. A przecież wiadomo, że każde tego typu prawo bywa nadużywane, więc przyznawanie władzy wglądu w prywatność ludzi musi być ściśle reglamentowane i kontrolowane. O tym, że resort zdawał sobie sprawę z kontrowersyjności zapisów, które forsował, świadczy właśnie tryb uchwalania nowego prawa – schowano je w gąszczu setek przepisów Nowego Ładu.

Bat na przedsiębiorców

Po co rząd Mateusza Morawieckiego podejmuje takie radykalne kroki? Budżet państwa ma coraz większe kłopoty fi nansowe. W rosnących uprawnieniach urzędników upatruje się recepty na zwiększanie wpływu. Krótko mówiąc, przedsiębiorca ma się bać, to będzie płacił. Nowe super uprawnia urzędników skarbowych mają być groźbą wiszącą nad przedsiębiorcami.

W internecie krąży od kilku tygodni kopia instrukcji dla podległych urzędników jednego z dyrektorów izb skarbowych. Sprowadza się ona do zalecenia, aby ścigać nie tyleż winnych, co tych, co mają pieniądze. I tak w pkt. 1 tej instrukcji zalecenia czytamy: „przed wytypowaniem podmiotu do kontroli należy przeprowadzić analizę sytuacji majątkowej, aby ocenić, czy kontrola może przynieść wymierny efekt fi nansowy (unikanie podmiotów, niewypłacalnych, w upadłości, w likwidacji itp.)”.

Przypomina to nie tyleż instrukcję urzędnika, co raczej podręcznik złodzieja okradającego domy, któremu radzi się, aby sprawdził, czy jest opłacalne ładować się komuś „na kwadrat”. W pkt. 3 tej instrukcji radzi się dokonywać zabezpieczeń już na etapie kontroli. Osobiście najbardziej podoba mi się pkt. 6 b, który zaleca takie „prowadzenie kontroli, aby uświadomić kontrolowanemu korzyści płynące z dobrowolnego uregulowania należności oraz aby kontrolowany miał przekonanie, że ustalenia organu są dokonane na mocnych podstawach faktycznych i prawnych”. Przypomina mi się historia, która spotkała mojego kolegę kilka lat temu (jeszcze za rządu PO-PSL). Urzędnicy wpadli do niego do firmy i po dwóch tygodniach szukania „czegoś” kontrolerka ze skruszoną miną przyszła do prezesa (i właściciela) z propozycją, że jak do czegoś drobnego się przyzna, to dostanie mandat i ona znika. A jak się nie przyzna, to będą szukali do skutku, bo nie może być tak, że przez 2 tygodnie kontroli nic nie znaleźli.

Gdy kontrolerka sprecyzowała, że satysfakcjonuje ją wypisanie mandatu na 150 zł, to prezes pokazał jej obrazy wiszące w gabinecie, które były prywatne, a z których korzystała spółka. To bezumowne korzystanie zostało ukarane. To niestety nie wyjątek, ale reguła działania skarbówki w Polsce. Jak urzędnicy wejdą gdzieś z kontrolą, to muszą mieć efekt.

Pomysł, aby walczyć z kryzysem przy pomocy zwiększania uprawnień urzędów skarbowych nie będzie efektywny. Znacznie lepszą i sprawdzoną metodą są niskie, jasne i proste podatki.

– Polska na tle innych państw Unii Europejskiej charakteryzuje się niskim stopniem zaufania społecznego. Z badań wynika, że aż 3/4 Polaków opowiada się za zachowaniem ostrożności w stosunkach z innymi ludźmi. Szczególnie nieufnie odnosimy się do instytucji politycznych, wymiaru sprawiedliwości, a coraz częściej także do organizacji gospodarczych i religijnych. W ostatnich latach znacznie spadło też zaufanie do policji. Państwo przyzwyczaiło nas, że musimy się ze wszystkiego tłumaczyć. Urzędnicy często wymagają zaświadczeń i pieczątek. A służby skarbowe każdego traktują jak potencjalnego złodzieja. Polski ład nie tylko odzwierciedla to zjawisko, ale stawia je na nowe, ekspresowe tory. Obywatele dotknięci obecnym chaosem, brakiem stabilizacji i zaskakiwani nowymi pomysłami administracji publicznej, zapewne staną się jeszcze bardziej nieufni także wobec siebie – skomentował nowe prawo Piotr Dziubak, redaktor portalu cashless.pl.

FMC27news