17.8 C
Warszawa
wtorek, 8 października 2024

Ulubiony zbrodniarz Zachodu

Przynajmniej od 2001 r. szefowie zachodnich państw mieli dowody na to, że Władimir Putin jest zbrodniarzem. Nie przeszkadzało im to w honorowaniu go i zawieraniu kolejnych umów.

Gdy w 1999 r. 49-letni (oficjalnie 47-letni) Władimir Putin został namaszczony na następcę dobiegającego 70 lat Borysa Jelcyna (schorowanego i zniszczonego przez nadużywanie alkoholu), Zachód widział w nim szansę dla Rosji, aby zaprowadzić w niej porządek. Od 1991 r. w Rosji panowała demokracja, ale połączona z nędzą i korupcją. Ludzie tęsknili za Związkiem Sowieckim i poczuciem bezpieczeństwa. Putin był kandydatem wpływowego kremlowskiego oligarchy Borysa Bierezowskiego i jego pomocnika, wówczas pomniejszego oligarchy, Romana Abramowicza. Putin miał być ich marionetką, parawanem, który pozwoli im rządzić Rosją. Srodze się pomylili. W 1999 r. rosyjskie służby cywilne – FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa – część dawnego KGB zajmująca się kontrwywiadem i przestępczością zorganizowaną) zorganizowała zamachy na bloki mieszkalne w Rosji, aby oskarżyć o nie czeczeńskich terrorystów. Dało to pretekst do drugiej wojny z Czeczenią, zbuntowaną rosyjską republiką, która faktycznie była od kilku lat niezależna od Rosji. Na kanwie tych zamachów Rosjanie wybrali Putina na prezydenta przytłaczającą większością głosów. Stał się obrońcą imperium, a jego słowa o dopadnięciu czeczeńskich terrorystów nawet w wychodku wprawiały Rosjan w dumę i dawały poczucie bezpieczeństwa. Rosja odegrała się za porażkę w pierwszej wojnie z Czeczenią w latach 1994-96. Aby umożliwić tę wojnę, Putin zgodził się na śmierć ponad 311 zwyczajnych ludzi, których poświęcono, aby mieć pretekst do konfliktu zbrojnego. Przynajmniej od 2001 r., gdy pułkownik FSB Aleksander Litwinienko uciekł do Wielkiej Brytanii i otrzymał azyl polityczny, świat Zachodu wiedział, że Putin jest zbrodniarzem i mordercą. Mimo to poklepywali go po plecach i zawierali z nim kolejne umowy.

Wysadzić Rosję

W 2002 r. książka „Wysadzić Rosję” (współautorem był historyk Jurij Felsztiński) i film dokumentalny o tym samym tytule dostarczyły przekonujących dowodów na to, że wysadzanie bloków mieszkalnych przed wyborami prezydenckimi w Rosji w 1999 r. było operacją FSB.

Plan przygotowano w kwietniu 1999 r., gdy Putin był szefem Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Chodziło w nim o wywołanie „małej zwycięskiej wojny”, która zbuduje nowej ekipie rządzącej bazę społecznego zaufania. Operację nadzorował jeden z najbliższych współpracowników Putina, późniejszy szef FSB Nikołaj Patruszew. Rosjanie zwerbowali do „pracy” Czeczeńców. Jednym płacono, innych zastraszano lub szantażowano losem najbliższych. Część brudnej roboty wykonywali jednak bezpośrednio funkcjonariusze FSB i to oni wpadli.

Po pierwszych zamachach w Moskwie, w Razaniu jeden z obywateli wezwał policję (wówczas milicję), aby sprawdziła piwnice domu, bo podejrzani ludzi umieścili tam pakunki. Zauważył też, że ci, którzy przynieśli ładunki, mieli „lewe” tablice rejestracyjne, ale fatalnie zmienione – przebijał spod nich stary moskiewski numer.

Ewakuowano mieszkańców. W workach znaleziono materiały wybuchowe. Rozpoczęto polowanie na terrorystów. W jednej z podsłuchanych i nagranych rozmów okazało się, że z zamachowcami kontaktowano się z siedziby FSB w Moskwie. Ostrzegano ich: „Jedźcie pojedynczo. Przy drogach są wszędzie patrole”.

Terroryści, będący tak naprawdę oficerami FSB, schowali się, ale namierzono ich siedzibę. Poinformowano centralę, że są oni otoczeni i zaraz nastąpi ich zatrzymanie. Władza nie miała już wyjścia i ogłosiła, że w Riazaniu miały miejsce ćwiczenia koordynowane przez centralę, której celem było sprawdzenie gotowości lokalnego oddziału. Obecność materiałów wybuchowych w pierwszym badaniu zwalono na zanieczyszczenia sprzętu i FSB ogłosiła, że był to… cukier. Następnie zaś podano, że próbowano wysadzić ów cukier no i nie wybuchł. Pytanie, czemu FSB wysadzała cukier, który sama kazała podłożyć w ramach ćwiczeń, pozostało bez odpowiedzi. Prokuratura wszczęła śledztwo, ale zaraz je umorzyła, bo FSB nie dostarczyła śledczym żadnych informacji. „Podłożenie 22 września 1999 r. atrapy ładunku wybuchowego w Riazaniu było elementem ćwiczeń międzyregionalnych. Wiadomość ta zaskoczyła nas, bo opublikowano ją akurat wtedy, gdy funkcjonariusze lokalnego oddziału FSB ustalili miejsce pobytu podejrzanych i chcieli ich zatrzymać” – głosił komunikat miejscowego FSB, dobitnie pokazujący prawdziwe oblicze „ćwiczeń”.

Szczegółów i dowodów w sprawie zorganizowania zamachów przez Putina i jego ekipę na własnych obywateli jest znacznie więcej. Zachód postanowił je zignorować. Nie zmieniło tego stanowiska na[1]wet to, że były pułkownik FSB Aleksander Litwinienko skonał w listopadzie 2006 r. w męczarniach, po tym, jak oficerowie rosyjskich służb otruli go polonem. Była to cholernie droga i głośna egzekucja. Brytyjska policja ustaliła odpowiedzialnych, zażądała wydania ich z Rosji, ale oczywiście została zignorowana. Skończyło się na wydaleniu rosyjskich dyplomantów z Wielkiej Brytanii. Zachód nadal robił interesy z Putinem, mimo że ten najzwyczajniej świecie mordował sobie niewygodnych mu ludzi pod okiem zachodnich mediów.

W 2013 r. ze światem rozstał się dawny promotor Putina, a później jego zaciekły wróg Borys Bierezowski. Oficjalnie było to samobójstwo, ale faktycznie zgon ów pozostawił bardzo wiele pytań. Drugi współautor książki i filmu o Putinie Jurij Felsztiński pozostaje od lat pod ochroną amerykańskich służb, ponieważ rosyjskie służby niemal otwarcie zapowiedziały jego likwidację.

Krytycy Putina ginęli w tajemniczych okolicznościach. Kilka tygodni przed Litwinienką 7 października, w urodziny Putina (symbolika w jego Rosji ma znaczenie) została zastrzelona dziennikarka Anna Politkowska, wielki demaskator zbrodni rosyjskich popełnionych w Czeczenii. Także badająca i nagłaśniająca rolę FSB w zamachach na Rosjan w 1999 r. 27 lutego 2015 r. zastrzelono Borysa Nemcowa, byłego wicepremiera, który był popularny i mógł sprawiać realne problemy władzy przy fałszowaniu kolejnych wyborów. Oskarżał również Putina o to, że sponsoruje wojnę w Ukrainie, konkretnie separatystyczne republiki. – Obawiam się, że Putin mnie zabije. Wierzę, że to on rozpętał wojnę na Ukrainie – mówił tuż przed śmiercią. Był zagrożony (dostawał pogróżki), wiedział o planach zabicia go, ale nie chciał dodatkowej ochrony. Tłumaczył, że jak Putin zdecyduje się go za[1]bić, to i tak to zrobi. Zginął z rąk płatnego zabójcy, który strzelił mu cztery razy w plecy, niedaleko od słynnego Placu Czerwonego.

Ginęli seryjnie ludzie grzebiący w przeszłości rosyjskiego dyktatora. Co ciekawe, nie jest ona jakaś szokująca. Chodzi o to, że jego oficjalni rodzice byli spokrewnieni z jego matką, a ta oddała go na wychowanie, bo założyła nową rodzinę. Putin błąkał się po krewnych do 9 roku życia, gdy w końcu przyjechał do krewnych (nosili to samo nazwisko – Putin) był tak opóźniony w nauce, że zapisano go do pierwszej klasy, mimo że miał 9 lat. To sprawiło zaś, iż „odmłodzono” go w papierach o 2 lata (naprawdę urodził się w 1950, a nie 52 r.). Jego rodzona matka urodzona w 1926 r. w ubiegłym roku jeszcze żyła. Syn nie przyznaje się do niej i do przyrodniego rodzeństwa. Odebrano im wszystkie pamiątki z dzieciństwa. Zabijanie ludzi, którzy grzebali w tej sprawie, pokazuje, iż rosyjski dyktator nie toleruje niczego, na co nie wyrazi zgody. Historia trudnego dzieciństwa w żaden sposób mu nie zagrażała, a mimo to padło w niej kilka tajemniczych zgonów. Lista dziennikarzy i działaczy społecznych, którzy stracili w Rosji życie lub zdrowie, gnijąc w więzieniach (a czasem w psychiatrykach), liczona jest w tysiącach w ciągu ostatnich 23 lat. Mimo to Zachód robił „interesy jak zwykle” z Putinem. Traktowano go jako normalnego szefa państwa. A teraz ze zdziwieniem Zachód odkrywa, że to psychopatyczny zbrodniarz. Ta mieszanka hipokryzji i naiwności politycznej byłaby śmieszna, gdyby nie płaciły za nią życiem teraz tysiące ludzi. A to dopiero początek rachunku.

FMC27news