4.9 C
Warszawa
niedziela, 22 grudnia 2024

Wszystkie grzechy Angeli Merkel

Była kanclerz Niemiec udzieliła mediom skandalicznego wywiadu. Oświadczyła, że nie czuje się winna niczemu. Gdy Ukraińcy giną tysiącami, chwali się szczęściem emerytki! Merkel jest najzwyczajniej bezczelna. Zamiast napawać się bezkarnością, powinna stanąć przed Trybunałem w Hadze wraz z Putinem oskarżona o najcięższe zbrodnie.

Nie mam sobie nic do zarzucenia

– Nie muszę sobie zarzucać, że zbyt mało robiłam, aby zapobiec temu, do czego teraz doszło – powiedziała Angela Merkel w pierwszym publicznym wywiadzie na emeryturze, w którym odpowiadała na pytania magazynu „Der Spiegel”. Kwalifikacje intelektualne do przywództwa i cynizm to jedno. Natomiast kłamstwo, oszustwo i zdrada to zupełnie inne kwestie, także w świetle prawa. Tymczasem osoba zajmująca fotel kanclerski przez 16 lat z całym przekonaniem broni swojej polityki wobec Rosji. Nie chce przyznać się do popełnienia czynu przestępczego, którym jest spisek z kremlowskim zbrodniarzem.

– Nie uważam, żebym teraz musiała powiedzieć: to było złe, i dlatego nie będę przepraszać – dodała Merkel. Trudno się dziwić, bo motywem przewodnim rozmowy był osobista odpowiedzialność Merkel za tragedię Ukrainy i szokujące rezultaty dialogu z Putinem. Jeśli jednak nie czuje się winna niczemu i nikogo za nic nie będzie przepraszała, skąd biorą się sprzeczne zeznania?

Z jednej strony polityczna emerytka potępia rosyjską agresję, jako akt brutalnego złamania prawa międzynarodowego. Leje krokodyle łzy, jaką to porażką jest brak europejskiej architektury bezpieczeństwa, lecz w tej kwestii całą winę składa na Putina. Jednocześnie przyznaje, że mogła ostrzej zareagować na aneksję Krymu w 2014 roku. Zapomina dodać, że w ten sposób zapobiegłaby wybuchowi wojny. Zarówno 8 lat temu, jak i obecnie.

Na tym tle jawną kpiną wydaje się lista osiągnięć Merkel. Do głównych zalicza wykluczenie Rosji z grupy G-8 i decyzję NATO o przeznaczaniu 2 proc. PKB każdego kraju członkowskiego na obronność. Po trzykroć kłamie, ponieważ to Niemcy nie realizują wspólnego postanowienia Sojuszu. Merkel jest zatem odpowiedzialna za to, że Polska musi wydawać na armię grubo ponad ustalony limit.

Co takiego jest w niemieckich elitach, że łżą bez zająknięcia? Merkel twierdzi, że w relacjach z Putinem nie była „naiwna”. Jest tak samo prawdomówna, jak Olaf Scholz, który chwali się, ile ciężkiej broni „dostarcza” Ukrainie. Zarazem była kanclerz broni własnej decyzji, którą w 2008 roku zablokowała akces Ukrainy i Gruzji do NATO. Przecież doskonale zdaje sobie sprawę, że członkostwo obu państw w Sojuszu pozwoliłoby zapobiec trzem wojnom, a prawdopodobnie także czwartej – krwawej interwencji Rosji w Syrii. Tymczasem Merkel argumentuje, że przystąpienie do NATO mogło przysporzyć Ukrainie większych strat. Jakich? Rzezi Mariupola, Buczy i Siewierodoniecka? Najwyraźniej Merkel myśli, że wzorem Putina, notorycznie kłamiąc, zrobi głupców z Polaków i Ukraińców. A nawet Niemców, zważywszy na falę krytyki i gniewu, jaką wywołuje wśród rodaków.

Zdecydowanie tak, o czym świadczy samozadowolenie: – Na szczęście wystarczająco dużo starałam się z ówczesnym prezydentem Francji, co dziś mnie uspokaja – twierdzi Merkel. Jakieś przepraszam? Absolutnie nie. Wystarczy stwierdzenie: To bardzo smutne, że mi się nie udało.

Z uporem godnym lepszej sprawy była kanclerz broni tylko Putina. Twardo podtrzymuje zdanie, że w interesie Niemiec leży i będzie leżało znalezienie „modus vivendi” z Rosją. Jest konieczne, aby oba kraje mogły współistnieć. Na tym tle brzmi nieprzekonująco bajeczka, jak to od 2014 roku ostrzegała europejskich liderów, że Moskwa chce zniszczyć Unię Europejską. W takim razie, dlaczego za jej długoletnich rządów Bundeswehra podupadła tak, że dziś jest kompletnie niezdolna do działania?

Zamiast odpowiedzi, Merkel brnie, twierdząc, że nigdy nie łudziła się nadzieją skuteczności polityki Wandla durch Haendla (zmiana poprzez handel) z Rosją. Nie odpowiada również na pytanie, dlaczego do ostatniego dnia na stanowisku szefa rządu broniła gazociągu Nord Stream-2 i uzależniła Europę od rosyjskiego gazu. Zamiast tego wdaje się w mętny wywód o konieczności utrzymania z Moskwą przynajmniej niektórych stosunków handlowych, zgodnie z zasadą „Nie można się całkowicie ignorować”, którą zresztą poleciła Olafowi Scholzowi.

O jednym tylko mówi długo – o szczęściu odnalezionym na emeryturze. Jak to cieszą ją długie spacery nad Morzem Bałtyckim i słuchanie audiobooków. Nawet nie pomyśli, że na podobny relaks nie mogą pozwolić sobie Ukraińcy z miast i wsi niszczonych przez Rosjan. Niewykluczone, że „dzięki” jej polityce, w identycznej sytuacji znajdą się niebawem Polacy, Litwini, ale także Niemcy i Francuzi. Lista grzechów Merkel jest naprawdę długa.

Akt oskarżenia

„Niemcy od ponad 30 lat prowadzą politykę, która jest oparta o zasadę »Po pierwsze Rosja«, i tak naprawdę w Berlinie nic się nie zmienia” – powiedziało portalowi euobserver.com. źródło dyplomatyczne w Komisji Europejskiej.

Od dwóch lat przed Niemcami ostrzegał Wołodymyr Zełenski. Gdy w ubiegłym roku Merkel podpisała z Joe Bidenem pakt znoszący sankcje nałożone na Nord Stream-2 przez Donalda Trumpa, ukraiński prezydent wskazał, że problemem jest zajmowanie przez niemiecką kanclerz dwóch stołków naraz, co oznacza balansowanie między napastnikiem i ofiarą.

– Niestety odległość między stołkami rośnie z dnia na dzień – dodał Zełenski. Jednak mimo narastającej agresji Kremla wobec Ukrainy, a zarazem całej Europy, przez 16 lat sprawowania urzędu Merkel ani na jotę nie zmieniła podejścia do Putina.

– Systemy polityczne Rosji i Niemiec całkowicie się rozeszły i właśnie dlatego jestem przekonana, że milczenie UE, czyli izolacja Rosji, są opcjami niedopuszczalnymi – powiedziała kanclerz na osiem miesięcy przed napaścią na Ukrainę. Za sprawą Merkel Berlin był i niestety nadal jest przekonany, że kluczem bezpieczeństwa europejskiego jest ciągły dialog z Rosją. Podczas licznych wizyt w Moskwie, niemiecka szefowa rządu była upokarzana i osobiście obrażana.

– Skończyły się czasy, kiedy Rosja próbowała przypodobać się Zachodowi – tak rzecznik Kremla skomentował rezultaty jej pożegnalnego spotkania z Putinem. A przecież miało być pięknie. Merkel deklarowała, że zapewniła Ukrainie bezpieczeństwo, bo Putin obiecał przesyłanie gazu tamtejszymi rurociągami, aż do 2024 roku. Kto przy zdrowych zmysłach zaatakuje drogi własnego eksportu? Tak kanclerz uspakajała Kijów, twierdząc, że to żelazna gwarancja pokoju. Z braku innych możliwości Zełenski wierzył Merkel. To ona personalnie ponosi winę za zbyt późną mobilizację ukraińskiej armii. Jest winna oszukania władz w Kijowie, które do końca czepiały się papierowych obietnic Berlina. Zupełnie z takim samym skutkiem jak w 1939 roku Polska wierzyła Francji.

Zdaniem opiniotwórczego tytułu biznesowego „Handelsblatt”, za główny wynik wasalnego pielgrzymowania kanclerz do Moskwy jest pułapka, w jaką wprowadziła Niemcy, wyznaczając sztywny, rosyjski kurs dla swojego następcy. Ciągłość była i pozostaje kamieniem węgielnym niemieckiej polityki zagranicznej, a w jej ramach zasada podtrzymywania otwartego dialogu z Rosją. Berlin kieruje się interesem własnym, a nie sojuszników i Europy, tak brzmi kolejny zarzut wobec Merkel, która zawsze lekceważyła bezpieczeństwo innych. Choć sama miała pełne usta frazesów o wspólnych wartościach i solidarności.

Sygnał alarmowy rozległ się już 10 lat wcześniej, gdy Merkel kosztem przetrwania strefy euro odmówiła kryzysowej pomocy Grecji. Następnie skierowała do Europy milionowe strumienie nielegalnej imigracji ekonomicznej. W 2015 roku tłumaczyła się humanitaryzmem i racjami moralnymi. Eksperci udowodnili jednak szybko, że prawdziwą przyczyną był brak rąk do pracy w niemieckiej gospodarce. Równocześnie była kanclerz niezwykle konsekwentnie wpychała Europę w uzależnienie energetyczne od Rosji. Chodzi oczywiście o cele klimatyczne, zgodnie z którymi wyeliminowała elektrownie jądrowe i węglowe. Stawka na odnawialne źródła energii powaliły niemiecką gospodarkę na kolana.

Były redaktor naczelny liberalnej gazety „Die Zeit” Theo Sommer jest przekonany, że rezygnacja Niemiec z energetyki jądrowej i węglowej była fatalnym błędem. Do 2030 roku zapotrzebowanie na energię elektryczną wzrośnie o 15 proc., natomiast źródła jej pozyskiwania wysychają. Tymczasem deklarowany cel 65 proc. bilansu z energii słońca, wiatru, wody i biopaliw jest utopijny. Stąd bezwzględna obrona gazociągu Nord Stream-2, ponieważ rosyjskie paliwo stało się fundamentem przetrwania gospodarki, a zatem politycznej dominacji Niemiec w UE.

W sensie politycznym zależność Europy od rosyjskiego gazu otworzyła przed Kremlem drzwi agresji na Ukrainę. Merkel jest zatem winna nieskutecznej polityce sankcji ekonomicznych wobec Rosji. Przecież to Niemcy blokują wprowadzenie pełnego embarga na rosyjską ropę naftową i gaz, kierując się ochroną własnego dobrobytu. Bez odcięcia surowcowych dochodów eksportowych Putin może prowadzić wojnę latami. Wystarczy zarówno na odrobienie strat, jak i przygotowanie kolejnej fazy najazdu. Tym razem na Polskę i Europę Środkową. Powinien wiec postawić Merkel pomnik na Kremlu.

„Angela Merkel jest przereklamowanym liderem. To bardzo niefortunne, że Unia Europejska, która opiera się na idei równości krajów i ich obywateli, trafiła w jej ręce na tak długo” – skomentował wątpliwy bilans duński tytuł Jyllands-Posten. Dziś, gdy Kreml bombarduje ukraińskie miasta, a rosyjskie rakiety eksplodują tuż za polską granicą, miliony Europejczyków zadają sobie pytanie: jak do tego doszło?

Agenturalna przeszłość

Najbardziej widocznym rezultatem „ery” Merkel jest wewnętrzne pęknięcie Unii. Tymczasem destrukcja Zjednoczonej Europy i NATO jest fundamentalnym celem agresywnej polityki Moskwy. Dlatego w ubiegłym roku Polska i Państwa Bałtyckie sprzeciwiły się propozycji budowy architektury bezpieczeństwa z udziałem Rosji autorstwa duetu Merkel-Macron.

W odwecie na Warszawę ruszyła pacyfikacja w wykonaniu koalicji zmontowanej przez Niemcy i Francję. Przykrywa bodaj najciemniejszą kartę w politycznej karierze Merkel. Kluczowe pytanie brzmi: dlaczego Niemcy narzuciły Europie rosyjską dominację energetyczną, blokując dywersyfikację źródeł oraz szlaków tranzytu paliwa? Przecież UE ma ogromne zasoby własne gazu (Cypr, Grecja) lub w swoim bezpośrednim sąsiedztwie (Izrael, Maghreb, Kaukaz). Tłumaczenie, że gaz z Rosji jest tani, stanowi półprawdę lub wprost zasłonę dymną. W rzeczywistości kryje na wskroś polityczny zamysł Berlina, którym jest budowa niemieckiej Unii Europejskiej. Bez energetycznego wsparcia Moskwy strategia ekonomicznej i politycznej dominacji Niemiec w Europie nie ma szans realizacji. Nabiera praktycznego wymiaru tylko pod warunkiem przekształcenia UE w niemiecko-rosyjską kolonię energetyczną. Kto powierzył rolę głównego architekta Merkel?

Była kanclerz pochodzi z miejscowości Templin pod Lipskiem, a więc w byłym NRD. Ojciec zapewnił jej politechniczne wykształcenie na miarę posady w komunistycznej Akademii Nauk. Nic dziwnego, gdyż funkcję pastora Kościoła Luterańskiego łączył z dorabianiem w policji politycznej Stasi.

Ten fakt tłumaczy, że ukończyła prestiżowe studia. Podróżowała także bez przeszkód do ZSRS, jak i wrogiego RFN. Była wówczas przewodniczącą komunistycznej organizacji młodzieżowej na własnej uczelni. Wykazywała się wzorcową lojalnością, skoro kontroler ze Stasi zaliczył ją do elit komunistycznych. Kiedy jednak w 1989 roku w NRD rozpoczęły się antytotalitarne protesty, Merkel odnalazła się wśród działaczy opozycji. Jeśli losami agentki-karierowiczki sterowała Stasi, to więcej niż pewne, że po upadku muru berlińskiego jej teczka personalna znalazła się w Moskwie. Być może w ewakuacji danych uczestniczył osobiście funkcjonariusz KGB o nazwisku Putin.

W każdym razie po zjednoczeniu Niemiec Merkel została politykiem kanapowej partii demokratycznej założonej uprzednio przez komunistyczną policję polityczną. Tylko po to, aby ugrupowanie weszło w skład CDU, któremu przewodniczył Helmut Kohl. W miarę upływu czasu kanclerz dostrzegł w niej młodą, lojalną i perspektywiczną współpracownicę. Merkel odwdzięczyła się zdradą. Gdy sama stanęła do wyścigu o przewodniczenie niemieckiej chadecji, napisała artykuł, w którym wylała kubeł pomyj na protektora, czym walnie przyczyniła się do zakończenia jego kariery.

Za to obejmując urząd kanclerski, postarała się o zatuszowanie wszelkich śladów łączących ją z komunistami, Stasi i Moskwą. Nie wahała się cenzurować mediów. Choć przeszłość byłej kanclerz jest znana Niemcom, tabu nadal pozostają jej związki z KGB. Główną poszlaką w sprawie wydaje się niemiecka polityka wobec Ukrainy. Oczywiście Merkel jest tylko emerytką, jednak Scholz to wierny uczeń, a przede wszystkim wieloletni minister jej kolejnych gabinetów. W skandalicznym wywiadzie nie omieszkała podkreślić, że następca cieszy się pełnym zaufaniem. Mówiąc wprost, to nie sukcesor, tylko depozytariusz i posłuszny wykonawca rosyjskiej polityki Merkel.

Niemiecko-rosyjski spisek jest faktem, podobnie jak to, że jego architektami są Angela Merkel i Władimir Putin. Pytanie, kto kogo naprawdę wykorzystuje? W napaści Rosji na Ukrainę Berlin stoi otwarcie po stronie Moskwy. Celem Niemiec jest głęboka modernizacja historycznej polityki ekspansji. Główną rolę odgrywają nowe technologie, znane jako Zielony Ład UE, możliwy do osiągnięcia jedynie w energetycznym sojuszu z Rosją.

Jedyna różnica polega na tym, że przeciwieństwie do Francji, Chin i USA, które stawiają na elektryczność, Niemcy od lat pracują nad napędem wodorowym. Produkcja nowego paliwa zgodna z normami ekologicznymi jest skomplikowana i droga. To pieśń przyszłości dlatego jedyną nadzieją Berlina na dokonanie skoku technologicznego jest brudna metoda wytwarzania wodoru z metanu. A to rosyjski gaz, tylko w przetworzonej postaci. Niemcy i Rosja mają również gotową sieć rurociągów do przesyłania nowego paliwa. To Nord Stream-1 i 2.

Rosyjskim warunkiem dalszej owocnej wymiany: wodór za technologie i towary konsumpcyjne, jest Ukraina. Na razie, ponieważ uzależnienie Berlina od Moskwy tylko się powiększy. Taka jest stawka obecnej wojny, którą Putin wywołał z pełnego przyzwolenia Niemiec. Być może nawet ustalił z Merkel nowy podział stref wpływów, tylko kanclerz okazała się zbyt słaba, aby do końca rozbić europejską jedność. Z pewnością Niemcy i Rosję zaskoczyła stanowcza reakcja Stanów Zjednoczonych. Choć późno, to jednak Waszyngton zorientował się, że niemiecką i rosyjską stawką wojny jest wypchnięcie USA z Europy.

A co zyskują następcy Merkel? Rosnące ceny energii, przerwane łańcuchy dostaw oraz inflacja powodują ograniczenia w produkcji. Są zabójcze dla eksportowego profilu niemieckiej gospodarki. Wbrew kryzysowej logice plany Zielonego Ładu UE w ogóle nie tracą na aktualności. Wręcz przeciwnie, nabierają tempa.

Transformacja energetyczna Europy to projekt niezwykle kosztowny. Obejmuje nie tylko przemysł, ale biznes, handel, usługi i każdy aspekt życia ponad 500 mln europejskich konsumentów. Otwiera za to przed niemieckim przemysłem ogromną niszę produkcyjną i eksportową, która pozwoli wreszcie zdominować rynek UE. 26 narodowych gospodarek albo podporządkuje się Berlinowi, albo przestanie istnieć. Powstanie nowy porządek ekonomiczny Europy, ponieważ Niemcy narzucą własne standardy. To z kolei wstęp do politycznej oraz instytucjonalnej federalizacji Europy ze stolicą w Berlinie. Tyle że nad bezpieczeństwem militarnym w miejsce sił zbrojnych USA będą czuwały dwie armie. Zmodernizowana i powiększona Bundeswehra, wzmocniona francuskim komponentem jądrowym oraz rosyjska, która okupuje Europę Środkową i Wschodnią. W ten sposób dla niemieckiego eksportu powstanie wymarzony rynek zbytu, od Lizbony do Władywostoku. Kolejne reżimy na Kremlu będą stabilne dzięki niemieckim zastrzykom finansowym
i technologicznym.

Taki pakt uzgodniony z Kremlem to największa zbrodnia Merkel. Ambicje współczesnych Niemiec są zatem porównywalne z ekspansją militarną II i III Rzeszy. Zmianie ulegają jedynie metody podboju. Kto więc jest prawdziwym geniuszem zła? Czyżby tylko Putin?

FMC27news