Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe o kolejne 50 punktów bazowych. Czy to ostatnia podwyżka stóp w tym cyklu, czy też musimy się w Polsce przygotować na dalsze zaostrzenia polityki monetarnej?
Rada Polityki Pieniężnej znowu zaskoczyła rynek, podnosząc stopy procentowe o 50 punktów bazowych. Główna stopa, czyli referencyjna, będzie zatem na poziomie 6,5 proc. Oczekiwano, że wzrost wyniesie 75 punktów bazowych. Jednak byli również i tacy, i to grono wcale nie było małe, którzy zakładali, że ruch może być nawet większy. Prognozy te były przede wszystkim konsekwencją wypowiedzi kilku członków Rady, szczególnie jednego, z których wynikało, że gotowi są oni do zdecydowanych działań. Sam Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego i przewodniczący Rady nieco stonował ostatnio swoje wcześniejsze oceny. Miesiąc temu sugerował on, że cykl podwyżek jest już bliżej końca, niż dalej. A pamiętamy wszyscy jego słowa sprzed kilku miesięcy o tym, że jest „jastrzębiem wśród jastrzębi”, czyli że jest gotów na ostre zacieśnianie polityki monetarnej. Jednak w nowej Radzie (w tym roku większość składu została zmieniona), są osoby o zdecydowanie bardziej radykalnych poglądach. I są one dość aktywne medialnie. Wciąż uczymy się, jak interpretować słowa poszczególnych członków Rady i jakie poglądy w niej przeważają.
W tym miejscu pokuszę się o krótką uwagę. Jedną z najważniejszych rzeczy w działalności banku centralnego są relacje z otoczeniem. I przewidywalność. Bardzo jednoznacznie mówił o tym choćby Ben Bernanke, jeden z byłych szefów amerykańskiego banku centralnego. W Polsce wciąż mamy z tym problem. Zaczęło się to wszystko mniej więcej rok temu i trwa do dzisiaj. Głównym powodem tego stanu rzeczy jest prezes NBP. Miesiącami nie widział on problemu inflacji, zaklinał rzeczywistość, decydował się na radykalne tezy, które niestety nie miały potwierdzenia w rzeczywistości. Zabrakło ostrożności. W dodatku otwarcie atakował i obrażał tych, którzy mieli inne zdanie. To akurat nie ma nic wspólnego z przewidywalnością działań banku centralnego, ale z pewnością nie pomaga w budowaniu autorytetu tej instytucji. W ostatnich miesiącach doszedł jeszcze jeden element. A mianowicie dość chętne korzystanie z mediów przez część nowych członków RPP. Niestety przekaz nie jest spójny. Ja rozumiem, że skoro Rada liczy dziesięciu członków to trudno o jednomyślność. Jednak jest to ciało kolegialne i ci, którzy mają inne zapatrywanie na to, co się dzieje, powinni być, moim zdaniem przynajmniej, nieco bardziej powściągliwi. Choćby po to, żebyśmy byli w stanie przybliżyć kierunek, w jakim Rada zmierza.
Wracając jednak do meritum, na konferencji Glapińskiego dowiedzieliśmy się, że nieco niższa podwyżka wynika przede wszystkim z obaw związanych z hamowaniem światowych gospodarek. Pogorszenie musi, co jasne, odbić się także na sytuacji w Polsce. Obawę przed recesją i sygnały o większej wstrzemięźliwości, jeśli chodzi o podwyżki stóp procentowych, widzimy obecnie w większości banków centralnych na świecie. Im wyższe stopy procentowe, tym droższy pieniądz. Im droższy pieniądz, tym większe zbijanie popytu, co oczywiście ogranicza inflację. Jednak oznacza również hamowanie gospodarki.
Glapiński powtórzył również to, co powiedział miesiąc temu. Czyli, że jeśli chodzi o koniec cyklu podwyżek, to jesteśmy bliżej, niż dalej. Oczywiście zaznaczył, żeby to dobrze rozumieć. To scenariusz na dzisiaj, ale różnie może być i do nowych realiów będzie się trzeba na bieżąco dostosowywać.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu moje bazowe prognozy są mniej więcej takie, o jakich mówi w tej chwili Glapiński. Czyli co wynika z analiz w NBP? Cały czas uważam, że szczyt inflacji może pojawić się w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Potem powinno być lepiej, wciąż mamy szansę na jednocyfrową inflację na przełomie 2022 i 2023 r. No może bardziej na początku 2023 r. Mamy słaby sygnał hamowania wzrostu wynagrodzeń i nieco silniejszy konsumpcji. Jeśli kolejne miesiące nie przyniosą jakichś złych informacji w tym zakresie, to jest szansa na to, aby stopy procentowe w Polsce już nie wzrosły, albo wzrosły nieznacznie. Tym bardziej że, moim zdaniem, widmo recesji jest już naprawdę wyraźne. Oczywiście jest jeszcze kwestii ewentualnego zakręcenia kurka z gazem przez Rosję Europie Zachodniej, szczególnie Niemcom, co tylko jeszcze bardziej skomplikuje sytuację. Jednak o tym innym razem.
Marek Zuber
Akademia WSB