19 C
Warszawa
czwartek, 10 października 2024

Black Lives don’t Matter? Klimatyczna dyskryminacja Afryki

Afryce nie wystarcza równościowa ideologia BLM na sztandarach zachodnich progresistów. Afryka ginie z powodu ekologicznej dyskryminacji stosowanej przez najbogatsze państwa świata. Kontynent domaga się miliardowych odszkodowań klimatycznych, które przeznaczy na walkę z ociepleniem. W kontekście wojny na Ukrainie brak empatii Zachodu wpycha Afrykę w łapy Rosji i Chin.

Życie Czarnych nie jest Ważne

Afrykańscy ekolodzy oskarżają najbogatsze państwa świata o hipokryzję. Zarzucają UE, monarchiom Zatoki Perskiej i USA manipulowanie Organizacją Narodów Zjednoczonych. Czarny Kontynent wyraża głośny sprzeciw przeciwko zmowie. W jej efekcie najwięksi producenci oraz importerzy paliw kopalnych przejęli ster corocznej Konferencji Klimatycznej ONZ. Aktywiści wskazują na obecność wpływowych reprezentantów korporacji wydobywczych, którzy wyznaczają cele emisyjne kosztem rozwoju gospodarczego, dobrobytu i zdrowia Afryki. Zapominają jednak o pieniądzach niezbędnych do ekologicznej rekonstrukcji.

Kielich goryczy przelała informacja o tym, że kolejną rundę negocjacji klimatycznych, która odbędzie się jesienią w Zjednoczonych Emiratach Arabskich pokieruje minister przemysłu tego kraju Sultan al-Jaber. To czołowy lobbysta interesów przemysłu naftowego ZEA. Panafrykański Sojusz na rzecz Sprawiedliwości Klimatycznej – PACJA – nazwał nominację kompromitacją ONZ. Ta w odpowiedzi „umyła ręce”, twierdząc, że nie widzi w osobie ministra żadnego zagrożenia.

Inaczej widzi problem dyrektor wykonawczy Panafrykańskiego Sojuszu Mithika Mwenda, według którego nominacja reprezentanta jednego z największych producentów ropy naftowej i gazu to podręcznikowa definicja bezkarności i konfliktu interesów. Mwenda wezwał Sułtana Al-Jabera do natychmiastowej rezygnacji.

PACJA trudno uwierzyć w to, że Al-Jaber poprowadzi listopadowy szczyt klimatyczny obiektywnie i w interesie najbardziej poszkodowanych państw afrykańskich. Organizacja apeluje o to, aby narody wrażliwe na kwestię zmian klimatycznych odrzuciły wszelkie postulaty prezydencji Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które oddają korporacjom wydobywczym kontrolę nad globalną dyskusją w sprawie ekologii.

Komentująca protest agencja Assiociated Press ocenia, że reakcja społeczeństwa obywatelskiego Afryki jest wyrazem ogromnego zaniepokojenia zmową producentów i głównie europejskich importerów ropy i gazu. Jej celem jest takie uzgodnienie ograniczeń emisji CO2, które przyniosą korzyści UE, blokując rozwój Czarnego Kontynentu. Analiza PACJA wykazała, że wśród uczestników ubiegłorocznej konferencji w Egipcie 636 delegatów miało powiązania z firmami zajmującymi się wydobyciem lub handlem paliwami kopalnymi. Traktują Afrykę nie jak ofiarę stuleciami okradaną z bogactw naturalnych, tylko jako rezerwuar paliw kopalnych. Stąd obawy przed pustym deklaracjami w sprawie czystej energii, które maskują rzeczywiste cele rabunkowej eksploatacji afrykańskich zasobów oraz wzrostu eksportu paliw. Co gorsza, państwa afrykańskie obawiają się obciążenia kosztami wykolejonej, zielonej transformacji energetycznej. Obecnie nie otrzymują należnych dywidend eksportowych, a po wyczerpaniu bogactw naturalnych zostaną pozostawione same sobie, a więc bez technologii odnawialnych. Niestety oliwy do ognia dolał amerykański wysłannik ds. rozmów klimatycznych. John Kerry ocenił, że Al-Jaber jest wspaniałym wyborem, ponieważ rozumie konieczność przejścia na czystą energię.

Rabunkowa eksploatacja

Tyle aktywiści klimatyczni. Natomiast przywódców afrykańskich oburza brak funduszy na źródła odnawialne, co uniemożliwia dokonanie transformacji energetycznej. Wręcz przeciwnie, jedynymi propozycjami kapitałowymi są inwestycje w ropę i gaz, które ciągle rosną. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, do 2020 r. globalne inwestycje w brudne paliwa osiągnęły poziom 5,9 bln dolarów. W tym samym czasie nakłady na kopalne surowce Afryki skoczyły z 3,4 mld do 5,1 mld dolarów, znacząco przewyższając środki na odnawialne źródła.

Z kolei niedawne badania Banku Światowego wskazały, że dwa rozbieżne procesy doprowadzą do ubóstwa 132 mln Afrykańczyków, a w 2050 r. kontynent straci od 10 do nawet 15 proc. sumarycznego PKB. Tymczasem Afryka jest szczególnie narażona na zmiany klimatyczne. Choć sama wytwarza tylko 4 proc. emisji gazów wywołujących planetarny efekt cieplarniany, to zamieszkuje ją 17 proc. globalnej populacji. Ze względu na boom demograficzny katastrofa ekologiczna nie tylko zbliża się milowymi krokami, ale będzie miała apokaliptyczną skalę. Obecnie Afrykę zamieszkuje ok. 1,3 mld osób. Zgodnie z szacunkami ONZ, za 25 lat populacje 54 krajów położonych na kontynencie ulegną podwojeniu. Poprawa wskaźników śmiertelności sprawi, że do 2050 r. kontynent będzie domem dla 25 proc. ludności świata (2 mld). Z tego powodu Afryka doznaje syndromu tzw. przewlekłej młodości. 40 proc. wszystkich mieszkańców stanowią dzieci poniżej 14 roku życia, a w większości krajów średnia wieku nie przekracza 20 lat. Jeśli Afrykanie nie otrzymają szans edukacji, pracy i rozwoju we własnych ojczyznach, ok. 200 mln osób ruszy w świat w poszukiwaniu lepszego życia. Ich celem stanie się bogata Europa.

Oczywiście zagrożeniem jest nie tylko wzrost populacji. Kontynent walczy z klęskami żywiołowymi, wynikającymi także z globalnego ocieplenia. Susze, burze piaskowe, powodzie, pożary, erozja gruntów rolnych, to afrykańska codzienność. Aby pokonać ich skutki i przystosować się do zmian kontynent potrzebuje astronomicznych pieniędzy, których nie ma. Afrykański Bank Rozwoju szacuje, że sprawiedliwa transformacja energetyczna i zwiększenie wykorzystanie energii odnawialnej wymaga nakładów w wysokości 340 mld dolarów do 2030 r. Niestety mimo upływu dwóch lat od szumnej deklaracji, najbogatsze państwa świata nie mogą się porozumieć w sprawie zebrania odpowiednich funduszy. Wprawdzie na egipskim szczycie klimatycznym podjęły decyzję o przekazaniu Afryce 100 mld dolarów, jednak prace nad zasadami tworzenia zasobów oraz ich podziału nadal trwają. Co więcej, Unia Europejska i USA odmiennie widzą ich przeznaczenie, dodatkowo kłócąc się z Chinami o wysokość wkładów. Niestety czas płynie, bijąc nie tylko w gospodarcze, ale także geopolityczne interesy Zachodu.

Prorosyjska Afryka

Problemu energetycznej dyskryminacji Afryki nie pominęli autorzy raportu „Globalne Bezpieczeństwo” przygotowanego na tegoroczną konferencję w Monachium. Zwracają uwagę, że pokój na świecie, a szczególnie w Europie jest nierozerwalnie połączony z koniunkturą gospodarczą i energetyczną transformacją Czarnego Kontynentu.

„Jeśli nie zajmiemy się niechęcią krajów Afryki do porządku międzynarodowego, który nie zawsze służył ich interesom, będzie nam trudno pozyskać sojuszników w obronie naszych reguł i zasad” – oceniają autorzy, zdając kluczowe pytanie: dlaczego wiele państw poza bogatą i eurocentryczną społecznością niechętnie wspiera Ukrainę i nie potępia Rosji?

Według brytyjskiego tygodnika „The Economist” większość rozwiniętych krajów świata nałożyła sankcje na Moskwę. Z drugiej strony większa część światowej populacji żyje w państwach neutralnych lub prorosyjskich. Rozbieżność wynika z koncentracji dobrobytu, wpływając na skrajnie różne opinie społeczne i decyzje polityczne. Wśród szeregu problemów, które do tego doprowadziły, znalazły się niekorzystne dla Afryki, a szerzej Południa świata przepisy dotyczące rolnictwa, energetyki i handlu oraz niespełnione obietnice inwestycyjne i niesprawiedliwie rozłożony ciężar skutków zmian klimatycznych.

Także raport konferencji monachijskiej nie napawa optymizmem. Zamiast nieść pomoc państwom, które nie radzą sobie z rosnącymi cenami żywności i energii, Zachód obwinił Afrykę o brak wystarczającej solidarności z Kijowem. Polityczny atak UE i dyplomatyczne podróże to stanowczo zbyt mało, aby przywrócić równowagę w stosunkach gospodarczych i społecznych.

Europa, a przede wszystkim Stany Zjednoczone będą potrzebowały sojuszników nie tylko w wojnie z Rosją, ale w długotrwałej konfrontacji z Pekinem. Chodzi o państwa afrykańskie od dawna zaniedbane, a dziś wręcz kluczowe dla stabilności Unii Europejskiej. Nie wystarczy zatem machać sztandarami rasowej i etnicznej równości oraz werbalnie popierać BLM. Aby Życie Czarnych stało się Ważne potrzeba dużo więcej. Na początek wymaga zmiany podejścia Zachodu na partnerskie, a więc uczciwe.

FMC27news