2.5 C
Warszawa
czwartek, 12 grudnia 2024

Zamieszanie z Mołdawią

W ostatnich dniach pojawiło się zawirowanie wokół Mołdawii. Szef rumuńskiego Sztabu Generalnego Giorgitsa Vlad oświadczył, że w przypadku zwycięstwa na Ukrainie Federacja Rosyjska „nie ustanie i najprawdopodobniej zaatakuje Mołdawię, powodując eskalację na Bałkanach Zachodnich”. 

Andrzej Derlatka twórca Agencji Wywiadu i ambasador RP w Seulu

Premier Rumunii Ion-Marcel Ciolacu zdystansował się do słów generała i zaprzeczył, by jego państwu groziła wojna z Rosją. – Zachowajmy spokój. Rumunia nie przystąpi do żadnej wojny – powiedział. Stwierdził też, że klasa polityczna powinna ustalić czerwoną linię w pewnych kwestiach, które nie powinny być wykorzystywane w kampaniach wyborczych, przed jakimi stanie rumuńskie społeczeństwo w 2024 roku. Rozpoczynający się rok faktycznie jest rokiem wyborczym w Rumunii. Obywatele udadzą się do urn czterokrotnie: dwukrotnie w czerwcu, w wyborach europejskich oraz prezydenckich, następnie we wrześniu w wyborach samorządowych i w listopadzie bądź grudniu w wyborach parlamentarnych.

Powstaje więc pytanie: jak jest naprawdę?

Rumunia i Mołdawia są częścią historycznego węzła bałkańskiego. Od dwóch stuleci jest nierozwiązywalny przede wszystkim z uwagi na imperialną politykę Rosji, która we wszystkich państwach Bałkanów buduje swoje wpływy (dotyczy to zwłaszcza państw prawosławnych, do których należą także Rumunia i Mołdawia). Zdobywała je i traciła ze zmiennym szczęściem. Nigdy jednak nie poprzestawała, pomimo porażek. Teraz jest w zdecydowanym odwrocie. Państwa Bałkanów zwróciły się ku Zachodowi, dążą do integracji z Unią Europejską, w tym nawet Serbia, bliski do niedawna sojusznik Rosji. Niektóre stały się członkami NATO (np. prawosławne: Macedonia Północna, Bułgaria i Rumunia). Dla zwaśnionych od wieków narodów Bałkanów NATO i Unia Europejska to nie tylko dostarczyciele dobrobytu i pomyślności na przyszłość, ale zwłaszcza stabilizacji i trwałego pokoju. 

Historia Mołdawii zaczęła się u zarania długiego procesu upadku Imperium Osmańskiego. Jego początkiem na Bałkanach była wojna rosyjsko-turecka w latach 1806-1812 zakończona traktatem w Bukareszcie, podpisanym przez później słynnego z wojny przeciwko napoleońskiej Francji gen. Kutuzowa. Imperium Osmańskie przekazało Rosji wschodnią część Księstwa Mołdawskiego – Besarabię. Zgodziło się też na autonomię Serbii, co było impulsem odrodzenia narodowego i innych narodów Bałkanów. Ale przede wszystkim wtedy pokój z Turcją uwolnił główne siły rosyjskie, które niebawem pokonały wojska Napoleona pod Moskwą. Pomogło też jednoczesne zerwanie sojuszu Turcji z Francją. Do 1940 r. Besarabia była częścią Rumunii. Na terenie sąsiadującego z nią Naddniestrza władze sowieckie utworzyły Mołdawską Autonomiczną Socjalistyczną Republikę Radziecką, wówczas część sowieckiej Ukrainy. Całą Mołdawię Rosja Sowiecka otrzymała na mocy Paktu Ribbentrop-Mołotow i po 1945 r. zatrzymała ją do jej rozpadu. 

Rosja nie szczędzi pieniędzy i wysiłków, by wchłonąć Mołdawię do swojej strefy wpływów. Okupuje część jej terytorium (Republika Naddniestrzańska), prowadzi przeciw niej wojnę hybrydową uwzględniającą nawet ataki dywersyjne, często „pod obcą flagą”. Wspiera siły prorosyjskie i separatystyczne w autonomicznym republice Gagauzji (ok. 200 tys. turkijski naród gagauski, prawosławny i rosyjskojęzyczny), wspiera prorosyjskie odłamy społeczeństwa Mołdawii oraz finansuje skrycie prorosyjskie organizacje i partie polityczne, które próbowały wiosną 2022 r. nieudanego prorosyjskiego zamachu stanu. 

Językiem rosyjskim posługuje się większość starszego pokolenia Mołdawian, wychowanych w Związku Sowieckim, a w północno-wschodniej Mołdawii, Naddniestrzu i Gagauzji jest on językiem dominującym  Do tego, zwłaszcza w początkach niepodległości, w społeczeństwie przeważały egalitarystyczne resentymenty prosowieckie, utożsamiane też z językiem i kulturą  rosyjską. W miarę upływu lat otwarcie granic, kontakty ze społeczeństwami zachodnimi, masowa emigracja „za pracą” na Zachód (głównie do Rumunii) spowodowały zwłaszcza u młodego pokolenia gwałtowny wzrost aspiracji i utożsamiania się z językiem i kulturą rumuńską. Około 40 proc. Mołdawian ma jako drugi paszport rumuński. Nastroje prorumuńskie i proeuropejskie stały się motorem przejęcia władzy przez partie prozachodnie i promołdawskie w 2021 r. Zmiany nabrały tempa po agresji Rosji na Ukrainę. Już w czerwcu 2023 r. Mołdawia uzyskała status kandydata do Unii Europejskiej, a w grudniu rozpoczęła negocjacje akcesyjne, razem z Ukrainą. 

Język to tożsamość

Walka o język rumuński stała się głównym frontem walki z wpływami rosyjskimi. W czasach sowieckich, w latach dwudziestych XX w. język mołdawski ogłoszono odrębnym językiem, a nie dialektem rumuńskiego. Opracowano oparty na cyrylicy alfabet mołdawski. Rzekoma odrębność językowa Mołdawian od Rumunów była jednym z narzędzi utrzymywania w Mołdawii sowieckich i rosyjskich wpływów. Decyzją parlamentu z dnia 31 sierpnia 1989 r. język ponownie powrócił do alfabetu łacińskiego. Ten dzień w Mołdawii jest świętem państwowym i dniem ustawowo wolnym od pracy. W „Republice Naddniestrzańskiej” nadal obowiązuje cyrylica. O „ogłoszeniu języka rumuńskiego językiem państwowym” mówiła Deklaracja Niepodległości Mołdawii z 27 sierpnia 1991 r. Pomimo tego, kwestia językowa nie została ostatecznie rozwiązana. Stała się na długie lata narzędziem wewnętrznej walki politycznej. Dopiero 2 marca 2023 r. zmieniono konstytucję i ogłoszono język rumuński językiem urzędowym. Po to, by przywrócić język rumuński, zamiast „mołdawskiego”, musiano uciec się do kruczków prawnych. Najpierw do orzeczenia Sądu Najwyższego uznającego Deklarację Niepodległości, w której uznano język rumuński za państwowy, za ważniejszy akt od konstytucji. A następnie parlament na tej podstawie dokonał „zmiany technicznej” odpowiedniego zapisu konstytucji, której nowelizacja jest przez układ polityczny w parlamencie zablokowana. Oczywiście ostro zaprotestowała Rosja.

Rosja po ogłoszeniu przez Mołdawię niepodległości, wywołała krwawą wojnę po secesji Naddniestrza w dniu 2 września 1990 r. W lipcu 1992 r. podpisano rozejm w Stambule na rosyjskich warunkach. Naddniestrze to część historycznej Transnistry, o powierzchni ponad 4 tys. km2 i ok. 450 tys. ludności, obecnie ok. 300 tys. (po 30 proc. Rosjan, Ukraińców i Mołdawian), rozciągnięte na ok. 200 km. wzdłuż Dniestru, o szerokości 6-38 km. Jest uznawane wyłącznie przez nieistniejące formalnie Abchazję i Osetię. Nie jest nawet uznawane przez Rosję. Od ponad trzech dekad rządzą nim siły lojalne wobec Moskwy. Stacjonuje tam około 2 tys. rosyjskich żołnierzy. W pobliżu naddniestrzańskiej wsi Cobasna znajduje się największy w Europie skład broni z około 20 tys. ton amunicji i sprzętu wojskowego. W 1999 r. Moskwa na piśmie zagwarantowała wycofanie swoich wojsk z Naddniestrza i likwidację tych magazynów. Nie zrealizowała tej obietnicy.

Wokół Naddniestrza ukraińskie, rosyjskie i mołdawskie elity gospodarcze i oligarchowie stworzyli przestępczy łańcuch powiązań, który uniemożliwił mołdawskim władzom gospodarczą kontrolę. Gospodarka Naddniestrza była zależna od nielegalnego przepływu towarów poprzez ukraińskie porty Morza Czarnego. System ten powstał już w latach dziewięćdziesiątych przy wsparciu ówczesnego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy. Przez lata on i inni politycy w Kijowie robili lewe interesy z separatystami. Władze ukraińskie obecnie postrzegają Naddniestrze jako zagrożenie i regularnie sygnalizują Kiszyniowowi gotowość pomocy militarnej  w jego likwidacji. W marcu 2023 r. sekretarz Rady Bezpieczeństwa Ukrainy Ołeksij Daniłow oświadczył, że „problem separatystów powinien zostać rozwiązany szybko, za pomocą jednego zdecydowanego ruchu”. Podobnie Szef Wywiadu gen. Budanow. Były dowódca NATO gen. Frederick Hedges uznał takie działanie za w pełni legalne i potrzebne. Prezydent Zelenski ponowił ofertę: „Ukraina może pomóc w kwestii Naddniestrza za zgodą Mołdawii” podczas szczytu Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Mołdawii, 1 czerwca 2023 r. Dla Ukrainy, poza aspektami politycznymi, ważne byłoby przejęcie w Naddniestrzu ogromnych magazynów broni i amunicji, której dramatycznie brakuje na froncie. Mołdawski minister spraw zagranicznych Nicu Popescu oświadczył, że Mołdawia będzie szukać pokojowych środków, by ewakuować rosyjskie wojska z Naddniestrza: „Jedyny mechanizm, za pomocą którego chcemy osiągnąć wycofanie tych żołnierzy z terytorium naszego państwa, to dyplomacja, rokowania i dialog ze stroną rosyjską i naddniestrzańską”. Jednak wiadomo, że Mołdawia skorzysta z militarnej oferty Ukrainy w razie ataku zbrojnego z Naddniestrza. 

Taktyka „gotowania żaby”

Po wrzuceniu żaby do ukropu natychmiast wyskoczy, ale jeśli wodę powoli podgrzejemy, da się ugotować. Tak można opisać politykę Mołdawii wobec jej głównego wroga – Rosji. Przedmiotem sporu jest nie tylko kwestia Naddniestrza, ale powrót Mołdawii do rosyjskiej sfery wpływów. Mołdawia musi uwzględniać głęboką polaryzację społeczeństwa, którego znaczna część prezentuje postawy prorosyjskie, jak i działania dywersyjno-sabotażowe prorosyjskich partii politycznych (głównie socjaliści i komuniści) oraz niektórych oligarchów.

Wybiegiem taktycznym jest projekt ogólnonarodowego referendum w sprawie przystąpienia Mołdawii do Unii Europejskiej połączonego z planowanymi na przełom października i listopada 2024 r. wyborami prezydenckimi. Jest on krytykowany z uwagi np. na niedawne nieudane referendum w Polsce. Proeuropejski i pronatowski rząd prezydent Mai Sandu chce poprzez referendum rozegrać siły prorosyjskie, nie wdając się z nimi w żadne „targi”. Ustępstwa negocjacyjne pozostawiłyby uprawnienia Rosji do mieszania się i prowokacji, a te się nasilają. Już 12 stycznia br. separatyści ostrzegli, że na terytorium Mołdawii rzekomo  „przygotowywane są grupy dywersantów”, którzy mają „prowadzić działania terrorystyczne w Naddniestrzu”. Sygnalizuje to ryzyko powtórzenia w najbliższych miesiącach „ataków dywersyjnych pod fałszywą flagą”, podobnych do tych z kwietnia 2022 r., gdy w Naddniestrzu wysadzono m.in. maszt radiowy w miejscowości Maiac i ostrzelano z granatnika gmach KGB. Chodzi nie tylko o wywarcie nacisku na Kiszyniów, ale także o zastraszenie opinii publicznej i zniechęcenie do obecnych władz.

Sytuacja powstała po wybuchu 24 lutego 2022 r. wojny Ukrainy z Rosją dała Mołdawii dobrą okazję do stopniowego wchłonięcia Naddniestrza bez rozlewu krwi i bez międzynarodowej wrzawy wywołanej przez propagandę rosyjską. Najpierw Ukraińcy zablokowali wojskiem wszystkie przejścia graniczne już w czwartym dniu od inwazji. Nawet wysadzono most kolejowy łączący Naddniestrze z Odessą i innymi portami. Teraz więc jedyny kontakt ze światem wiedzie przez Mołdawię, która stopniowo likwiduje przywileje Naddniestrza, np. niepłacenia mołdawskich ceł i podatków. Od początku br. włączono Naddniestrze w mołdawski system celny i podatkowy. Do tego podstawowe narzędzie szantażu Rosji w postaci dostaw gazu przestało istnieć. Mołdawia uniezależniła się całkowicie od rosyjskiego gazu, w tym też dla ważnej elektrowni gazowej Cuciurgan w Naddniestrzu. Była ona źródłem dochodów separatystów, bo Mołdawia kupowała od nich prąd elektryczny, a separatyści dostawali gaz rosyjski po dumpingowych cenach. Ukraińcy zamykają właśnie gazociąg dostarczający gaz poprzez Ukrainę na Mołdawię i Bałkany. Mołdawia zdołała też zsynchronizować swój system energetyczny z Unią Europejską i nie musi kupować prądu od separatystów. O nowej pozycji negocjacyjnej Kiszyniowa świadczy wymuszenie ich zgody (w praktyce zgody Moskwy) na uruchomienie od października 2023 r. nowego korytarza zbożowego, biegnącego przez Naddniestrze do mołdawskiego portu Giurgiulești nad Dunajem i portów rumuńskich.

Władze mołdawskie deklarują integrację nie tylko z Unią Europejską, ale i z NATO. Na przeszkodzie stoi  zapis w konstytucji o neutralności z 1994 r. Obecnie praktycznie nie do zmienienia. Wprowadzono go trzy lata po uzyskaniu niepodległości, z nadzieją na wycofanie się z Naddniestrza oddziałów rosyjskich (30 lat później w Naddniestrzu wciąż są  oddziały rosyjskie po byłej 14 Armii sowieckiej). Moskwa sprzeciwia się ich wycofaniu i opróżnieniu magazynów amunicji. Problemem neutralności jest też prorosyjska Gagauzja, która ma podpisaną z Mołdawią umowę, że jeśli neutralny status państwa zostanie zmieniony, to będzie miała prawo do samostanowienia. Można oczekiwać referendum w sprawie przyłączenia do Rosji.

Prezydent Maia Sandu liczy, że znaczna część prorosyjskiej ludności opowie się za członkostwem w Unii Europejskiej, licząc na dobrodziejstwa integracji europejskiej. W przypadku braku poparcia w Naddniestrzu zgłosiła, że Mołdawia mogłaby przystąpić do Unii Europejskiej bez Naddniestrza, które mogłoby dołączyć później. Jest to pewna analogia do planu integracji Ukrainy bez okupowanych przez Rosję terytoriów oraz do przyjęcia Cypru bez tureckiej części. Natomiast lata zohydzania NATO przez propagandę rosyjską, na którą szczególnie podatna jest rosyjskojęzyczna część społeczeństwa, nie dają raczej nadziei na jej poparcie przyłączenia się do NATO. W 2023 r. podjęto decyzję, aby odciąć w kraju rosyjskie propagandowe kanały informacyjne oraz wydalić część zarządzających nimi osób, które uznano za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i rosyjskich agentów wpływu. Szkody są jednak bezpowrotne. Rosja oczywiście zaciekle oprotestowała ten ruch.

Sprawa obrony Mołdawii ma jednak obecnie mniej pilne znaczenie. Ukraina skutecznie zablokowała ekspansję Rosji i prawdziwie broni Mołdawii. Jakkolwiek na początku lutego 2023 r. prezydent Putin odwołał dekret z 2012 r., w którym Kreml zagwarantował suwerenność i integralność Republiki Mołdawii. Po wybuchu wojny na Ukrainie gen. Rustam Minnekajew z-ca Dowódcy Centralnego Okręgu Wojskowego zapowiedział butnie drugą fazę „specjalnej operacji wojskowej”, polegającą na przejęciu kontroli nad ukraińskim wybrzeżem Morza Czarnego oraz utworzeniu korytarza lądowego do Naddniestrza, gdzie rzekomo „występują przypadki naruszania praw etnicznych Rosjan”. Pretekst obrony praw rzekomo „prześladowanych Rosjan” jest znaną ideologiczną podbudową obecnej imperialnej ekspansji Rosji na Ukrainę, a potem na państwa bałtyckie i Mołdawię. 

Czynnik rumuński

Zjednoczenie obu państw rumuńskich (unirea) nie jest formalnie stawiane na agendzie ani w Bukareszcie, ani w Kiszyniowie. Dla Mołdawii byłoby lewarem niemal natychmiastowego przyłączenia się do NATO i Unii Europejskiej. Zjednoczenie popiera coraz więcej obywateli Mołdawii, ale nadal ponad połowa (57,5 proc. jest przeciwko. Podobnie jest z członkostwem w NATO – 54,5 proc. jest przeciwko. Znaczna część tamtejszych elit politycznych (też proeuropejskich) nie jest zainteresowana likwidacją mołdawskiej państwowości. Na przeszkodzie stać będą nierozwiązany problem Naddniestrza, stanowisko Rosji (skrajnie przeciwne wchłonięciu Mołdawii przez Rumunię) oraz bardzo negatywny stosunek prorosyjskiej części ludności. Odrębnym problemem są kwestie finansowe. Szacuje się, że w razie przyłączenia Mołdawii, Rumunia tylko w ciągu pierwszych pięciu lat musiałaby wydać ok. 35 mld euro na szeroko rozumianą adaptację (m.in. infrastruktura i administracja) terenów obecnej Mołdawii. Prezydent Maia Sandu w wywiadach podkreśla, że zjednoczenie wymagałoby nie tylko poparcia większości, ale powszechnego konsensusu obywateli Mołdawii, na co się nie zanosi.

Podobnie jest w Rumunii. Według niedawnego  ogólnokrajowego badania przeprowadzonego przez firmę „Avangard”, 54 proc. obywateli Rumunii nie popiera idei zjednoczenia z Mołdawią, a tylko jedna trzecia (33 proc.) jest za takim pomysłem. Tamtejsi politycy zazwyczaj na poziomie retorycznym popierają go, ale nie przedstawiają konkretnego planu umożliwiającego jego realizację. Na pytanie, czy w przypadku ataku na Mołdawię Rumunia powinna udzielić jej pomocy wojskowej, większość (56 proc.) badanych odpowiedziała negatywnie, a 29 proc. opowiedziała się za (wg „Ukraińska Prawda”). 

Poza symbolicznymi gestami, jak zaproszenie przez prezydenta USA prezydent Mołdawii Maię Sandu na spotkanie państw NATO  21 lutego 2023 r. w Warszawie, Mołdawia potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. Jej były minister obrony Viorel Cibotaru, wskazał na co najmniej ewentualny układ o wspólnej obronie między Republiką Mołdawii i Rumunią na wzór porozumienia między Turcją, będącą członkiem NATO, a Azerbejdżanem. Problem w tym, że Rumunia nie dysponuje potencjałem nawet porównywalnym z Turcją. A poza tym i tak taki układ wciągałby NATO w wojnę z Rosją w ew. obronie Rumunii, czego NATO konsekwentnie unika.

FMC27news