17.8 C
Warszawa
niedziela, 1 września 2024

Internetowy pucz laburzystów

Brytyjska Partia Pracy, wprowadzając skandaliczne przepisy godzące w wolność słowa oraz występując w obronie niekontrolowanej imigracji, szuka sposobu na przykrycie swojej indolencji w kwestiach gospodarczych.

Niemal całe Wyspy Brytyjskie żyją w ostatnim czasie tematem zamieszek, które wystąpiły w reakcji na szokujący dla całego kraju atak muzułmańskiego imigranta w Southport. Dokonane z zimną krwią morderstwo trzech dziewczynek przyczyniło się do przelania czary goryczy w brytyjskim społeczeństwie, które tresowane od lat w duchu poprawności politycznej być może po raz pierwszy tak masowo wyraziło swoje niezadowolenie.

Propaganda a la PRL

Mając na uwadze to, że niekontrolowana i masowa imigracja już dawno temu przyczyniła się do powstania wielu „no-go zones” oraz do ogromnego wzrostu przestępczości cierpliwość Brytyjczyków i tak zasługuje na uznanie. Przedmiotem ataku stały się m.in. ośrodki dla imigrantów oraz hotele, w których zakwaterowywały ich władze. W wielu miejscach doszło też do starć z muzułmanami i przedstawicielami innych mniejszości religijnych oraz etnicznych.

Dając przykład krańcowego zakłamania, media głównego nurtu informowały o ostatnich wydarzeniach w sposób przypominający język stosowany w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej wobec podziemia antykomunistycznego czy też opozycji demokratycznej. Wiodące tytuły prasowe, najbardziej poczytne portale internetowe oraz najchętniej oglądane stacje mówiły jednogłośnie o „grasujących bandach”, „awanturnikach” i „podżegaczach”, określając wszystkich uczestników zajść jako „skrajną prawicę”. Szczytem hipokryzji było zaś opatrywanie wszystkich relacji z ulicznych zajść jedynie zdjęciami przedstawiającymi białą ludność, choć przecież protesty gromadziły także wielotysięczne tłumy imigrantów z wielu innych krajów.

Choć prawdą jest, że protesty przeciwko niekontrolowanej imigracji przyciągnęły pewną grupę osób świetnie odnajdujących się w ulicznych awanturach, sprowadzanie całego zjawiska do chuligańskich burd jest jednym wielkim nieporozumieniem. Brytyjczycy wyszli na ulicę, ponieważ zauważyli, że życie w ich kraju stało się koszmarem. Znaczny wzrost liczby gwałtów, rabunków czy napaści, to tylko policzalna część zjawiska, które wszędzie daje o sobie znać spadkiem poczucia bezpieczeństwa.

Woke’istowscy laburzyści

Wielkim pechem Wielkiej Brytanii jest niestety to, że w momencie wielkiego przesilenia związanego z masową imigracją u sterów władzy znalazła się Partia Pracy. Ugrupowanie, któremu przewodzi Keir Starmer, przeszło w ostatnich latach silne przeobrażenie ideologiczne. Podobnie jak amerykańska Partia Demokratyczna, która skutecznie „wypluła” ze swoich szeregów bardziej umiarkowanych działaczy, brytyjscy laburzyści przyjęli niemal w całości radykalny program polityczny naznaczony neomarksizmem. Partia Pracy, która skupiała się niegdyś na budownictwie socjalnym czy zasiłkach w swoim politycznym portfolio ma dzisiaj przede wszystkim krytyczną teorię rasy, radykalny i antycywilizacyjny klimatyzm czy też szeroko pojęty woke’izm.

Warto przy tym zauważyć, że radykalizacja nie była główną przyczyną jej politycznego zwycięstwa. Labourzyści zdobyli największą liczbę głosów przy jednej z najniższej frekwencji wyborczej w ciągu ostatnich dekad co oznacza, że mają bardzo słabą legitymację społeczną dla swoich działań. W rzeczywistości ich triumf wynikał bardziej z nieudolności rządzącej od lata Partii Konserwatywnej, która nie potrafiła zadbać o swoją tożsamość i popełniała błąd za błędem.

Mając przeciwko sobie większość społeczeństwa, które ewidentnie nie chce więcej przemocy i chaosu ze strony nielegalnych imigrantów, gabinet Keira Starmera zareagował w najbardziej skandaliczny z możliwych sposób. Od dłuższego czasu policji w Wielkiej Brytanii (także za rządów nominalnych konserwatystów) zarzucano, że stosuje podwójne standardy (tzw. two-tier policing): rodowici Brytyjczycy są traktowani brutalniej, natomiast imigranci bardzo pobłażliwie. Działanie tej zasady potwierdziły zapowiedzi rządu, że już samo krytykowanie polityki migracyjnej i migrantów w Internecie może spowodować postawienie kryminalnych zarzutów. Od zapowiedzi bardzo szybko doszło do czynów i w ostatnich dniach brytyjska policja dokonała serii absurdalnych aresztowań. W mediach społecznościowych oficjalne profile rządowe wystosowały nawet przypominające sowieckie czasy ostrzeżenia, z których jeden głosił: „Pomyśl, zanim coś opublikujesz”.

Patrzący na życie społeczne przez neomarksistowskie okulary, Keir Starmer próbuje przedstawić całą sytuację tak, jakby problemem była spontaniczna reakcja społeczeństwa na masową imigrację i związaną z nią implozję poczucia bezpieczeństwa. Pragnąc narzucić cenzurę, labourzystowski premier jednocześnie ostro zaatakował właściciela portalu X Elona Muska za to, że ośmielił się rozszczelnić blokadę informacyjną. W przeciwieństwie do innych mediów społecznościowych, na portalu należącym do właściciela Tesli można było znaleźć dużo więcej informacji na temat zamieszek zamieszczanych spontanicznie przez tłamszone przez władzę społeczeństwo.

Wielkie plany

Wejście w ostry spór z Muskiem oraz kierowane pod jego adresem groźby to niestety dość symptomatyczne zjawisko, ponieważ Partia Pracy prezentowała zawsze wrogość wobec prywatnej inicjatywy. Wśród najważniejszych zapowiedzi Keira Starmera znaleźć można m.in. postulat budowy miliona nowych domów (w znacznej mierze przez państwo), stworzenia wielkiej państwowej spółki energetycznej GB Energy oraz uruchomienia wielkiego narodowego funduszu inwestycyjnego w celu zwiększenia poziomu zielonych inwestycji.

Plany Starmera spotkały się jak na razie z dość chłodnym przyjęciem ze strony rynków. Rządy labourzystów przynoszą ze sobą niezmiennie niską dyscyplinę budżetową i słaby wzrost gospodarczy. Tymczasem w Wielkiej Brytanii zarobki pozostają już od niemal 17 lat na niezmienionym poziomie (uwzględniając inflację), a w ubiegłym roku cały kraj dyskutował o tym, że Polacy pod względem wynagrodzeń prześcigną wkrótce Brytyjczyków. Starmer przekonuje, że za jego rządów inwestycje dynamicznie wzrosną i przełożą się na problem produktywności, płac i imigracji.

W pierwszych tygodniach rządów na pierwszy plan wysunęła się jednak kwestia imigracji, która może poważnie zagrozić dalszym rządom Partii Pracy. Starmer obejmując rządy obiecywał, że ustabilizuje Wielką Brytanię lecz okazało się, że swoimi totalitarnymi metodami łamania protestów i wolności słowa jeszcze bardziej rozjątrzył spór. Prowadząc kampanię przeciwko rzekomej dezinformacji i wyimaginowanej „mowie nienawiści” doprowadził do jeszcze głębszych niż do tej pory podziałów. Pierwsze sondaże opublikowane po wybuchu zamieszek wskazują zaś, że niezadowolenie z jego rządów narasta w błyskawicznym tempie.

Narzucając Wielkiej Brytanii nawiązujący do czasów sowieckich system ograniczania wolności wypowiedzi Partia Pracy chce tak naprawdę uciszyć swoich krytyków. Keir Starmer uwierzył, że będzie mu łatwiej rządzić, gdy nikt nie będzie w stanie systematycznie wytykać mu błędów. Władza, której nie można krytykować dość szybko traci kontakt z rzeczywistością – w przypadku brytyjskiej Partii Pracy ów kontakt został zerwany w rekordowo szybkim tempie.

Najnowsze