4.4 C
Warszawa
środa, 4 grudnia 2024

EUROPA TRUMPA A EUROPA PUTINA

Odpowiedź Trumpa na wojnę w Ukrainie i ultimatum Rosji będzie determinowała przyszłą pozycję w świecie nie tylko USA, ale też całego Zachodu. Dotychczas większość państw globalnego Południa zachowywała postawę neutralną. Porażka Trumpa na Ukrainie może to zmienić.

Kondycja Europy – rozumianej jako Unia Europejska – jest kiepska. Mówi o niej konkretnie, dobitnie i niezwykle krytycznie raport Mario Draghiego, byłego premiera Włoch i szefa Europejskiego Banku Centralnego, zlecony mu przez Unię Europejską w celu zbadania przyczyn słabnącej konkurencyjności Europy wobec USA i Chin. Pisałem o tym niedawno w „Gazecie Finansowej” (nr 41/2024) w artykule „Rewolucja Europy?”, zniecierpliwiony brakiem dyskusji na ten kluczowy także dla przyszłości Polski temat. Draghi, którego wnioski zostały przyjęte, postuluje radykalną zmianę kierunków polityki Brukseli zwłaszcza w celu poprawy innowacyjności, produktywności (w tym zwiększenia wydatków na przemysły obronne) i radykalnego obniżenia cen energii. Oznacza to też radykalną przebudowę budżetu unijnego, być może zmniejszenia funduszy strukturalnych, których głównym beneficjentem była Polska. Draghi proponuje m.in. szybkie zwiększenie unijnych wydatków na innowacyjność i wspólną obronę. Jego zdaniem sprawa jest tak ważna i pilna, że doradza natychmiastowe zaciągnięcie kolejnego ogromnego długu na wzór pokowidowego wspólnego zadłużenia się na KPO. Zalecenia te będzie realizowała nowa Komisja Europejska, która właśnie jest tworzona. Szczególna rola przypadnie polskiemu komisarzowi ds. budżetu, ale trzeba pamiętać, że musi on dbać o całą Unię, a niekoniecznie o Polskę. To będą nowe obciążenia, ale też nowe, naprawdę wielkie pieniądze, które mogą podźwignąć nasz kraj. Kluczem są dobrze przygotowane projekty i programy, z czym bywa różnie, jeśli przypomnimy sobie niedawną wielką kompromitację Polski z programami amunicyjnymi. Mamy do tego nowych konkurentów w regionie. Niemiecki – formalnie prywatny, acz kontrolowany przez państwo – wielki koncern Rheimetal właśnie tworzy przemysły obronne na Litwie (inwestując m.in. w fabrykę amunicji), na Węgrzech (inwestując w fabrykę amunicji i kompleks produkcyjny sprzętu pancernego i zmechanizowanego) oraz w Rumunii. Ciekawe, dlaczego nie inwestuje w Polsce, chociaż współpraca w przemyśle obronnym była proklamowana uroczyście na szczeblu rządowym. Po piętach depcze nam ambitna Rumunia, która, widząc nieudolność i mitrężenie się Polski z wdrażaniem nowoczesnych militarnych technologii koreańskich (np. czołgi K2 i samoloty FA50), zaproponowała Republice Korei faktyczne przejęcie dotychczas polsko-koreańskich projektów.

Dystans Unii do USA stale się powiększa, głównie na życzenie samej Unii, która forsuje ideologicznie słuszne, ale niszczące gospodarki i konkurencyjność programy, jak Zielony Ład czy Fit for 55. Sama Unia tworzy obciążenia niszczące własny przemysł, np. podatki od emisji CO2. Konkurenci z USA i Chin tego nie robią. W rezultacie przy większej liczbie ludności PKB całej Unii brutto (2023 r.) jest wyraźnie niższy niż w USA i wynosi ok. 350 mld dol., podczas gdy w USA wyniósł ok. 361 mld dol. Różnica rośnie na korzyść USA z roku na rok. W przeliczeniu na mieszkańca jest jeszcze gorzej. W Unii jest ok. 34,2 tys. dol., w USA – ponad 65 tys. dol.

Unia cierpi na brak synergii, agregacji i jednolitego przywództwa, którego Komisja Europejska nie jest w stanie zastąpić. Europa ojczyzn bez jednego rządu europejskiego nigdy nie stanie się światowym graczem. Takimi światowymi graczami nie są już najpotężniejsze państwa europejskie. Rosja o pokoju w Ukrainie chce rozmawiać tylko z USA. Tylko USA realnie wpływają na konflikt na Bliskim Wschodzie. Tylko USA mają wystarczającą siłę militarną, by móc interweniować w interesie Izraela czy sojuszników na Dalekim Wschodzie. Znany amerykański thinktank The Marathon Initiative pokusił się o porównanie sił zbrojnych Rosji i Unii Europejskiej razem z Wielką Brytanią. Potencjał rosyjski (750 tys. wojsk operacyjnych i 3 750 mln rezerwy) jest dwukrotnie większy niż zsumowane siły wszystkich państw europejskich (bez USA). Do tego przewaga rosyjska stale się powiększa od czasu inwazji na Ukrainę. Szczególnie zła sytuacja występuje w przypadku rezerw. Tylko Finlandia, Norwegia i Grecja mają rezerwy przekraczające (niewiele) liczebność ich sił zbrojnych. To oznacza, że obrona Europy nadal zależy od silnego wsparcia wojskowego USA. W przypadku konieczności udziału wojsk USA w działaniach na kilku frontach (Daleki i Bliski Wschód) sił USA nie wystarczy, by wesprzeć Europę. Jest to niestety bardzo prawdopodobne, ponieważ Rosja po podpisaniu układu sojuszniczego z Koreą Północną właśnie zakomunikowała bliskie podpisanie analogicznego układu sojuszniczego z Iranem, który ma już układ o współpracy militarnej z Chinami i niejawny z Koreą Północną.

Nadrabianie straconego czasu

Wizja Trumpa o NATO i wspólnej obronie zakłada, że Europa sama będzie dbała o swoje bezpieczeństwo. Oznacza to co najmniej dwukrotne powiększenie liczbowe europejskich sił zbrojnych oraz zapewnienie im odpowiedniego wyposażenia. Problem w tym, że przemysł europejski nie jest obecnie w stanie tego zrobić, a przemysł amerykański też ma ograniczone możliwości. Rok temu zastępca sekretarza obrony ujawnił, że wojsko USA ma zapasów amunicji na dwa, trzy tygodnie ewentualnego pełnoskalowego konfliktu na Dalekim Wschodzie. Stąd ogromne przyspieszenie (trzy-, czterokrotne) w produkcji amunicji w USA. Szkoda, że nie w Europie. Do tego Trump oczekuje, że wojska europejskie będą równorzędnym partnerem dla armii USA, a państwa europejskie będą ponosić takie same obciążenia jak USA. W sytuacji konfliktu będą w stanie udzielić wsparcia wojskom USA, o ile zajdzie taka potrzeba. To clou oraz istota brutalnego i zdecydowanego stosunku Trumpa do europejskich partnerów, tym bardziej że europejskie PKB jest 16 razy większe od PKB Rosji! Trump jest więc zwolennikiem zawarcia rozejmu pomiędzy Ukrainą a Rosją na obecnej linii frontu. Podobnego do rozejmu pomiędzy państwami koreańskimi i też ze strefą zdemilitaryzowaną, którą kontrolowałyby wojska państw europejskich dysponujące odpowiednim potencjałem (Niemcy, Francja, Polska, Włochy i Wielka Brytania).

Rosja chce traktatu pokojowego również na obecnej linii frontu, ale obejmującego też punkty ultimatum Rosji z 17 grudnia 2021 r. w sprawie „gwarancji bezpieczeństwa dla Rosji” (m.in. cofnięcie się NATO na rubieże sprzed rozszerzenia oraz utworzenie na terenie państw obecnej wschodniej flanki NATO częściowo zdemilitaryzowanej strefy bezpieczeństwa).

Wygląda na to, że doszło już do pierwszego starcia Trumpa z Putinem. Według „The Washington Post” z 7 listopada Trump miał rozmawiać z Putinem, oferując mu rozejm. Używał jakoby argumentów o silnym potencjale militarnym USA w Europie i miał „doradzić prezydentowi Rosji, aby nie eskalował wojny w Ukrainie”. Prywatnie dawał do zrozumienia, że poparłby porozumienie, w ramach którego Rosja zachowałaby część zdobytych terenów, a w trakcie rozmowy krótko poruszył kwestię terytorium – podały osoby zaznajomione ze sprawą. Obaj przywódcy rozmawiali o dążeniu do pokoju na kontynencie europejskim, co oznacza chęć Putina do poruszenia kwestii ultimatum, a Trump wyraził zainteresowanie kontynuowaniem rozmów dotyczących szybkiego rozwiązania wojny w Ukrainie.

Po publikacji gazety rzecznik Kremla Pieskow zaprzeczył, aby w ogóle doszło do takiej rozmowy. Zgodnie z zasadą Gorczakowa – „nie wierzę w informacje niezdementowane” – do rozmowy mogło dojść, ale ponowienie „ultimatum” zamknęło drogę do porozumienia. Na fakt rozmowy o zakończeniu wojny z Putinem wskazują wiarygodne informacje, że Trump odbył już ponad 70 rozmów telefonicznych z przywódcami światowymi, a niektórzy europejscy rozmówcy ujawnili, że konsultował się z nimi dodatkowo w sprawie zatrzymania walk w Ukrainie. Z punktu widzenia USA i NATO rozejm w Ukrainie byłby korzystny szczególnie dla Ukrainy. Ukraina obroniłaby suwerenność, ale na skutek wojny na wyczerpanie jest obecnie w krytycznym położeniu. Rozejm daje jej czas na odbudowę sił, uporządkowanie sytuacji w kraju i wzmocnienie armii. Dla Rosji nie wydaje się atrakcyjny. Rosja widzi bowiem perspektywę rychłego pokonania słabnącej armii ukraińskiej i podyktowania warunków pokojowych po zwycięstwie. Wielkie, obecne straty rosyjskie na froncie (do 1,7 tys. zabitych i rannych) wskazują na realizację szerokiej ofensywy bez liczenia się ze stratami, by rozbić armię ukraińską, która traci morale (masowe dezercje z frontu). Państwom europejskim rozejm pozwoliłby na skoncentrowanie się na szybkim wzmocnieniu obrony i bezpieczeństwa.

Oferta rosyjska dla Europy

Poza wspomnianym ultimatum, które można potraktować na zasadzie kija, Putin zaoferował też marchewkę. Wziął udział w kolejnym spotkaniu Klubu Wałdajskiego 4-7 listopada bieżącego roku w Soczi. Oskarżył tam Zachód o politykę neokolonialną i niszczenie tradycyjnych wartości. Uznał, że Rosja gwarantuje przetrwanie różnorodności i złożoności, co jest kluczem do pomyślnego rozwoju rodzącego się nowego wielobiegunowego świata. Przedstawił swój sześciopunktowy plan nowego porządku świata. W jego wizji dotyczy: otwartości państw na interakcje ze sobą, braku uniwersalnych dogmatów, uwzględnienia perspektyw wszystkich krajów przy podejmowaniu globalnych decyzji, odrzucenia bloków bezpieczeństwa, które jednoczą grupy państw, sprawiedliwości dla wszystkich, w tym wykorzenienie ksenofobii i nietolerancji oraz suwerenną równość wszystkich państw. Każdy z punktów tego rosyjskiego „nowego porządku świata” jest przez Rosję łamany. Nie tylko wobec Ukrainy, ale i wobec państw Europy, gdzie trwają operacje sabotażowe, dywersyjne oraz ataki cyfrowe. Wizja Putina służy rozbiciu spoistości NATO, co – obserwując posunięcia Węgier, Turcji czy Słowacji – po części mu się udaje.

Ponadto Turcja już zgłosiła swój akces do BRICS i została na ostatnim szczycie w Kazaniu „państwem partnerskim”. Jest to jakiś przejaw schizofrenii, bo Turcja jest w sojuszu z USA w NATO i wiążą ją z USA liczne porozumienia, w tym o bazach wojskowych USA. Turcja jest też beneficjentem programu NATO Nuclear Sharing i dysponuje amerykańską bronią jądrową. BRICS, obok Szanghajskiej Organizacji Współpracy, to główne spoiwa chińsko-rosyjskiego „nowego wielobiegunowego świata”. Organizacja BRICS ma w programie obalenie porządku światowej gospodarki opartej na dominacji gospodarki amerykańskiej i dolara USA. Jest narzędziem pozyskiwania państw globalnego Południa przez Chiny i Rosję kosztem Zachodu. „Wielobiegunowy chińsko-rosyjski świat” jest w istocie światem dwubiegunowym z centrami w Chinach i USA w obecnym czasie powrotu do zimnej wojny. To także jedno z podstawowych wyzwań utraty wpływów w świecie na rzecz Chin i Rosji dla prezydentury Trumpa. Odpowiedź Trumpa na wojnę w Ukrainie i ultimatum Rosji będzie determinowała przyszłą pozycję w świecie nie tylko USA, ale też całego Zachodu. Dotychczas większość państw globalnego Południa zachowywała postawę neutralną. Porażka Trumpa na Ukrainie może to zmienić.

FMC27news