2.2 C
Warszawa
piątek, 7 lutego 2025

Unia jako klimatyczna twierdza

W kwestii unijnej polityki klimatycznej padło w ostatnim czasie ze strony najważniejszych polityków wiele sprzecznych deklaracji. Wypowiedzenie przez Stany Zjednoczone paryskiego porozumienia klimatycznego stało się faktem. To, że tak się stanie, było oczywiste co najmniej od momentu ogłoszenia wyników wyborów w listopadzie, lecz mimo wszystko decyzja Trumpa wywołała w Europie spore poruszenie.

Zły sen stał się faktem

Być może wielu europejskich przywódców do ostatniej chwili zakładało, że wszystkie doniesienia zza Oceanu były tylko złym snem, który nie może okazać się prawdziwy. Fakty są jednak takie, że światowej polityce klimatycznej zadano właśnie największy w dotychczasowej historii cios, który finalnie może się dla niej okazać śmiertelny.

To, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, ma ogromny wpływ na cały świat nie tylko na poziomie instytucjonalnym czy politycznym, ale także pod względem nastrojów społecznych. Te zaś sprzyjają w ostatnim czasie wielkiej fali „rewizjonizmu” klimatycznego poddającego w wątpliwość same fundamenty polityki klimatycznej. Po wielu latach skutecznej medialnej tresury pękła tama i na całym świecie wyborcy odwracają się od partii szczególnie akcentujących zieloną politykę. Pokazały to choćby zeszłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego, które przyniosły wszystkim „klimatycznym” partiom znaczne ubytki.

Wyjątkiem są oczywiście Niemcy, w których poparcie dla Zielonych wydaje się wciąż stabilnie wysokie. Jest to o tyle zaskakujące, że współtworząc rządzącą koalicję, powinni oni teoretycznie przyjąć na siebie część niezadowolenia społecznego, które tak bardzo odbiło się na notowaniach pozostałych partnerów. Życie polityczne u naszego zachodniego sąsiada od lat rządzi się zupełnie innymi prawami, które nie do końca znajdują zastosowanie w innych krajach.

Wiarygodny jak Donald Tusk

Klimat wokół polityki klimatycznej na świecie ewidentnie się pogorszył i dlatego wielu polityków, na czele z Donaldem Tuskiem i jego ministrami, postanowiło w ostatnich dniach zamarkować, że im również polityka klimatyczna w dotychczasowym kształcie nie odpowiada. Szef polskiego rządu stwierdził wręcz, że „Europa nie może przegrać konkurencji globalnej, stać się kontynentem ludzi i idei naiwnych, jeśli zbankrutujemy, to nikt już nie będzie dbał o środowisko naturalne na świecie”.

W tyradę Tuska uwierzyć mogli tylko najbardziej naiwni wyborcy. Obecny premier w zakresie mówienia nieprawdy bije bowiem na głowę nawet swojego poprzednika. Mateusz Morawiecki do dziś kłamliwie przekonuje, że nie zgadzał się nigdy na europejski Zielony Ład, natomiast słowa Tuska o konieczności głębokiej rewizji polityki klimatycznej należy uznać za równie wiarygodne, co obietnice wprowadzenia w życie 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządzenia.

Słowa przewodniczącego Koalicji Obywatelskiej stanowią element trwającej właśnie kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi, a podstawowym celem ich wypowiedzenia było nadanie coraz bardziej prawicowej retoryce Rafała Trzaskowskiego pewnej dozy wiarygodności. Wyborcy mają uwierzyć w to, że obóz „uśmiechniętej Polski” rzeczywiście wkrótce przyczyni się do spowolnienia tempa marszu ku zeroemisyjnej przyszłości. W rzeczywistości Tusk podpisał niedawno tajny dokument przyspieszający wprowadzanie Zielonego Ładu oraz nalegający na Komisję Europejską, aby emisja dwutlenku węgla została zredukowana aż o 90 proc. już do 2024 r.

Całkowicie niewiarygodnego Tuska zdążono już nawet obwołać rzekomym liderem europejskiego buntu wobec destrukcyjnego Zielonego Ładu. Dyskusyjne jest jednak nie tylko przywództwo Tuska, ale i sam bunt wśród czołowych polityków mających dziś decydujący wpływ na kształt unijnej polityki.

W ostatnim czasie dziennikarze „Die Welt” oraz „Politico” przedstawili sensacyjne doniesienia, jakoby na samych szczytach Komisji Europejskiej miał dojrzewać misternie skrywany plan poluzowania zielonej śruby. Decydenci mieli rzekomo dostrzegać potrzebę złagodzenia niektórych wymogów, uproszczenia przepisów i odroczenia najbardziej kosztownych dla zwykłych obywateli rozwiązań. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa eurokraci chcieli w ten sposób sprytnie zasygnalizować opinii publicznej wolę dokonania ważnych zmian w momencie, gdy tego typu deklaracje popłacają w sondażach. Realnie w klimatycznej „twierdzy Berlin” wciąż nikt nie dopuszcza konieczności dokonywania żadnych zmian.

Von der Leyen ucina dyskusję

Wszelkie wątpliwości w tym względzie rozwiała ostatecznie rządząca Komisją Europejską niczym monarcha absolutny Ursula von der Leyen, która przedstawiła właśnie tzw. Kompas konkurencyjności. Ma on trzy główne filary: dekarbonizacja i konkurencyjność, zniwelowanie luki innowacyjnej między Unią a USA i Chinami, oraz wzrost bezpieczeństwa i redukcja zewnętrznych zależności Unii Europejskiej. Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości odnośnie do tego, w jaki sposób przyjęcie Kompasu wpłynie na politykę klimatyczną, von der Leyen już na samym wstępie swojej prezentacji stwierdziła, że Zielony Ład będzie wprowadzany bez żadnych zmian i nie ma w tym względzie miejsca na żadną debatę („To bezdyskusyjne”).

Pakiet rozwiązań określanych mianem Kompasu konkurencyjności oparty jest w zdecydowanej większości na postulatach, które w ubiegłym roku zaprezentował Mario Draghi w swoim raporcie na temat konkurencyjności. Użycie słowa „konkurencyjność” jest jednak jednym wielkim nadużyciem, ponieważ tak jak dokument przedstawiony przez byłego szefa Europejskiego Banku Centralnego strategia KE oparta jest zasadniczo na centralizacji władzy. Von der Leyen nie jest wciąż w stanie dostrzec tego, jak bardzo destrukcyjny wpływ na europejską gospodarkę ma dotychczasowa polityka oparta na nadmiarze regulacji, ograniczaniu niezależności krajów członkowskich czy umyślnej destrukcji w imię ratowania planety, i dlatego proponuje wręcz intensyfikację dotychczasowego kursu. Sensem raportu Draghiego było wszak stwierdzenie, że Unia nadal nie została w pełni zintegrowana (czytaj: scentralizowana) i dopiero domknięcie budowy superpaństwa federalnego może zapewnić spodziewany rozwój i dobrobyt.

W Kompasie von der Leyen pominięto najbardziej drażliwą kwestię finansowania inwestycji, o których marzą eurokraci. Ogólnikowo wspomina się tylko o konieczności „przeformułowania celów unijnego budżetu”, przez co rozumie się zapewne postulat utworzenia jednego wielkiego unijnego funduszu podporządkowanego bezpośrednio Komisji Europejskiej. Stosowna propozycja w tym względzie została już przedstawiona, lecz czeka jeszcze na ostateczną akceptację.

Zamknięci w twierdzy

W czasie gdy za Oceanem kierowana przez Elona Muska i Viveka Ramaswany’ego jednostka o nazwie DOGE podejmuje już pierwsze działania zmierzające w kierunku redukcji biurokracji i likwidacji zbędnych wydatków państwowej administracji, w Unii Europejskiej pod pozorami działań sprzyjających zwiększaniu konkurencyjności planuje się jeszcze dalej idące zaciśnięcie biurokratycznego gorsetu.

Unia Europejska staje się niestety prawdziwą twierdzą klimatyzmu i zamierza bronić uprzednio przyjętych założeń aż do swojej ekonomicznej klęski. Mówienie o klęsce nie jest niestety przesadą, ponieważ uwalniające się właśnie od zbędnych ograniczeń Stany Zjednoczone wkraczają na ścieżkę dynamicznego rozwoju gospodarczego i będą w najbliższych latach jeszcze bardziej dystansowały pod każdym względem kraje Starego Kontynentu. Ursula von der Leyen i jej wierni klimatyczni sojusznicy spodziewają się wciąż, że na odsiecz ruszą im sojusznicy i za cztery lata amerykańscy wyborcy przywrócą do władzy środowiska wierne Zielonemu Ładowi.

Zamknięci w klimatystycznej twierdzy politycy coraz szybciej tracą jednak kontakt z rzeczywistością oraz nastrojami społecznymi. Zmiana władzy w USA natchnęła cały świat i coraz mniej osób godzi się na wyrzeczenia, do których zmusza ich zielona polityka. Kompas, którym posługuje się von der Leyen, nie pomaga niestety obrać właściwego kursu.

Poprzedni artykuł

FMC27news