8.5 C
Warszawa
poniedziałek, 31 marca 2025

Budować prestiż wywiadu

O tajności polskiego wywiadu, jego zadaniach i sukcesach, o których nikt nie wie, z dr. Wojciechem Staniukiem rozmawia Andrzej Derlatka.

Prestiż w każdej firmie jest tworzony przez lata. W służbach specjalnych odpowiednią pozycję zdobywa się pracą wielu pokoleń oficerów, funkcjonariuszy i aktywów. Pan był zarówno niższego szczebla oficerem, jak i szefem pionu, szefem agencji, a także dyplomatą. Z Pańskiego doświadczenia – z której pozycji najłatwiej buduje się prestiż wywiadu? Z której najtrudniej?

To jest niezwykle złożone, ponieważ doświadczenia służby w wywiadzie są różnorodne. Wywiad nie funkcjonuje w próżni. Jest narzędziem w rękach polityków i służy interesom państwa poprzez zadania, które wykonuje. Są oczywiście stałe elementy zawarte w ustawie, zadania, które są długofalowe, wynikające z naszej sytuacji geopolitycznej, z wydarzeń, które mają miejsce wokół naszego kraju, jak zagrożenie rosyjskie na przykład. To jest temat, który jest brany pod uwagę przez wywiad przez dziesięciolecia. Natomiast oprócz tego są też zadania, nazwijmy to, ad hoc, które formułują politycy. Tutaj też trzeba wyjaśnić, że osobami uprawnionymi do stawiania żądań wywiadowi są przede wszystkim premier i prezydent. Oczywiście jeżeli chodzi o premiera, robi to przez koordynatora służb specjalnych, bo trudno sobie wyobrazić, żeby trafił się premier pasjonat, który by był zainteresowany wywiadem na co dzień. Ostrogą uderzał w bok szefa wywiadu, żeby dostarczał mu jakichś informacji, które są potrzebne do podejmowania decyzji politycznych. Niemniej premier powinien mieć kontakt bieżący z szefem wywiadu, dlatego że czym innym jest dokument pisany, który prezentuje się premierowi, a czym innym rozmowa, z której szef wywiadu musi sformułować notatkę i przekazać swoim podwładnym.

To jest świat idealny. 

Oczywiście w czasach, kiedy Agencja Wywiadu była tworzona na podstawie doświadczeń zdobywanych przez dziesięciolecia, kiedy mieliśmy jeszcze w wywiadzie ludzi wybitnych, oficerów, którzy wyrośli w dawnych służbach, a trzeba powiedzieć wyraźnie, że nasz wywiad cywilny to był jeden z najpotężniejszych wywiadów w Europie i być może w świecie, poza Związkiem Sowieckim, mogliśmy w bloku wschodnim konkurować wyłącznie z wywiadem czechosłowackim, który był uznawany za niezwykle skuteczny. Wracając do sprawy tworzenia Agencji Wywiadu – styk ze światem polityki był podstawą. To była najważniejsza rzecz, żeby wywiad funkcjonował w oparciu o konkretne zadania. Do tego celu wykorzystaliśmy ideę wywodzącą się ze świata anglosaskiego, tzw. Intelligence Communities. Wielu ludzi interpretuje to w ten sposób, że Intelligence Community jest to instytucja, która skupia szefów służb specjalnych. To jest nieporozumienie. Intelligence Community służy do tego, żeby kontaktować się ze światem polityki, z osobami, które korzystają z informacji wywiadu. U nas się to nazywało wspólnota informacyjna rządu.

Dokładnie tak.

Ona funkcjonowała bardzo dobrze do czasu. Nie chcę wskazywać konkretnych osób, które doprowadziły do zniszczenia tej instytucji, ze szkodą dla Polski i dla funkcjonowania wywiadu również. Nie ma dzisiaj takiej instytucji w Polsce, jak Intelligence Community. I to jest poważny błąd, bo wydajemy mnóstwo pieniędzy na funkcjonowanie wywiadu. Oczywiście pieniędzy zawsze jest za mało, ale to i tak są duże kwoty i chcielibyśmy, żeby były sensownie wydatkowane. Tak się stanie, tylko jeśli będzie switch między światem wywiadu a światem polityki. Natomiast jeśli chodzi o prestiż wywiadu, trudno o nim mówić, ponieważ wywiad jest instytucją tajną. Są służby specjalne i służby tajne. Wywiad w jakimś stopniu jest służbą specjalną, ale tak naprawdę tajną. Krwawi mi serce, kiedy obserwuję na Facebooku, w różnych miejscach, nawet na banerach reklamowych, informacje o tym, że poszukuje pracowników. To nie powinno mieć miejsca. To jest naprawdę tajna instytucja i wywiad powinien pozyskiwać nowych pracowników w inny sposób. Na przykład metodą talent spotters stosowaną m.in. przez wywiad brytyjski. Gdy byłem na początku lat 90. z wizytą w Londynie i rozmawialiśmy o funkcjonowaniu wywiadu brytyjskiego, okazało się, że talent spotters u nas też funkcjonował. To była sieć ludzi rozsianych po uczelniach cywilnych. Oczywiście wywiad wojskowy to jest osobny świat.

Ale łowią też w instytucjach cywilnych.

Potrzebują ludzi o specjalnościach cywilnych. Rozumiem to. Nie wchodzimy sobie w drogę, tak to nazwijmy. Natomiast ci pracownicy naukowi, którzy mieli bezpośredni kontakt ze studentami, widzieli, kto i do czego się nadaje. To byli w jakimś sensie konsultanci, agenci, którzy donosili na studentów czy na innych pracowników naukowych. Współpracowali z wywiadem, który się koncentruje na zagranicy, a nie na kraju i wyłapywali ludzi, którzy ich zdaniem nadają się do wywiadu. Trzeba powiedzieć, że w owych latach jeden na 10 wskazany trafiał do wywiadu. To jest ryzykowna praca. Często ryzykuje się własnym życiem. Lista oficerów polskiego wywiadu, którzy stracili życie od momentu, kiedy powstał polski wywiad suwerennej Rzeczpospolitej, jest długa. W związku z tym nie każdy do tego jest skory i nie każdy chce tutaj pracować. Natomiast prestiż budowany jest przede wszystkim wtedy, kiedy informacje o pracy wywiadu docierają do społeczeństwa.

Kiedy to się dzieje?

Szerzej opinia publiczna w Polsce dowiedziała się o polskim wywiadzie, kiedy próbowano go zlikwidować. Pan Macierewicz, który był szefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a cywilny wywiad podlegał pod ministra spraw wewnętrznych, miał pomysł, żeby go zlikwidować. Już były przygotowane listy oficerów, którzy mieli zostać zwolnieni, a akta operacyjne spraw miały być przekazane do wojskowego wywiadu. To jest przypadek, kiedy wywiad został ujawniony szerszej publiczności. Kolejnym nieszczęściem była lustracja. Ludzie dowiedzieli się przy jej okazji, jak potężne i ważne operacje wywiadowcze realizował polski wywiad i jak wielkie szkody czyniła ona polskiemu wywiadowi. Co prawda próbowano zrobić jakiś wentyl bezpieczeństwa, pojawił się zbiór zastrzeżony w IPN, który chronił nazwiska oficerów operacyjnych wywiadu, chronił operacje, które były w toku. Niestety do czasu. W pewnym momencie akta zastrzeżone otwarto nie tylko dla historyków. Trudno się w obliczu tego dziwić, że ludzie boją się współpracować z polskim wywiadem. Mieliśmy też takie sytuacje, gdzie ujawniono agenturę zagraniczną. Być może dochodziło nawet do śmierci. Może nie w takiej skali, co w przypadku rozjechania wywiadu czechosłowackiego. Ale przy okazji społeczeństwo polskie dowiedziało się o tym, co robił polski wywiad i za PRL i za suwerennej Polski. Do tego dochodzą również operacje, które ujawnili sojusznicy. Gdyby nie Amerykanie, którzy uhonorowali generała Czempińskiego i innych oficerów polskiego wywiadu, nikt by nie wiedział, że dokonaliśmy tak potężnej operacji jak wyprowadzenie oficerów CIA z Iraku. W takich sytuacjach ludzie dowiadują się o tym, jak działa wywiad.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news