Niemcy będą czuwać nad transakcjami Europejczyków
UE zaostrza kurs wobec prania pieniędzy i finansowania terroryzmu. Od połowy roku pełną parą ruszyć ma nowa unijna instytucja AMLA z siedzibą we Frankfurcie nad Menem. Reakcje w sektorze finansowym i prawnym są jednak podzielone. Eksperci zauważają, że te przepisy to przede wszystkim nowy bat na przedsiębiorców.

Magda Groń
Przypomnijmy, że Urząd ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy i Finansowaniu Terroryzmu (AMLA) został ustanowiony w czerwcu 2024 r. jako nowy organ Unii Europejskiej „w celu ochrony systemu finansowego Unii Europejskiej i jej obywateli przed praniem pieniędzy i finansowaniem terroryzmu”. Do końca 2027 r. instytucja planuje zatrudnić ponad 400 pracowników. AMLA ma mieć bezpośredni nadzór nad wybranymi podmiotami sektora finansowego, które prowadzą działalność transgraniczną i stwarzają wysokie ryzyko prania pieniędzy oraz finansowania terroryzmu. Nadzorem ma także objąć inne podmioty z sektora finansowego i niefinansowego. Pod szczególną lupę trafi m.in. sektor kryptowalut.
Unijny urząd rozpocznie działalność operacyjną w połowie 2025 r., a jego pełna funkcjonalność przewidywana jest na lata 2026-2027. Będzie mieć szerokie kompetencje nadzorcze, regulacyjne i koordynacyjne. Do jego głównych zadań, oprócz nadzoru nad instytucjami finansowymi, będzie również należeć tworzenie wytycznych, zaleceń i standardów technicznych dla wszystkich instytucji obowiązanych, koordynacja działań krajowych jednostek analityki finansowej oraz wspieranie wymiany informacji między państwami członkowskimi, a także możliwość nakładania kar za poważne i systematyczne naruszenia – do 10 proc. rocznego obrotu.
AMLA, jako nadzorca europejski, nie będzie jedynie koordynować działań krajowych organów – zyska również realne kompetencje do prowadzenia bezpośredniego nadzoru nad najbardziej ryzykownymi instytucjami finansowymi w UE. Pierwsza lista 40 takich podmiotów, które zostaną objęte nadzorem, ma zostać ogłoszona pod koniec 2025 r. Choć na razie nie jest ona znana, eksperci przewidują, że trafią na nią największe banki prowadzące działalność transgraniczną oraz podmioty, wobec których już wcześniej toczono postępowania w sprawach naruszeń związanych z praniem pieniędzy. Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się m.in. instytucje z Luksemburga, Holandii, Francji i Włoch.
Opinie ekspertów
Reakcje w sektorze finansowym i prawnym na utworzenie AMLA są mieszane. Z jednej strony panuje szerokie przekonanie, że centralny organ AMLA to „game changer” w walce z brudnymi pieniędzmi. Ujednolicone, standardowe regulacje i nadzór na poziomie UE mają zlikwidować dotychczasową fragmentację, zapewniając spójność i skuteczność w całej Unii. Jak podkreślili sprawozdawcy Parlamentu Europejskiego, AMLA będzie nadzorować najbardziej ryzykowne podmioty finansowe, koordynować nadzór sektora niefinansowego oraz „odegra kluczową rolę w powstrzymywaniu omijania sankcji finansowych”. Również zdaniem regulatorów utworzenie AMLA to krok milowy i wydarzenie wręcz historyczne.
Z drugiej strony praktycy rynku finansowego i doradcy prawni zwracają uwagę na wyzwania, jakie niesie nowy „reżim”. W badaniu EY ankietowani przedstawiciele branży finansowej pochwalili harmonizację przepisów przez AMLA, ale jednocześnie wyrazili obawy o skalę dostosowań potrzebnych do spełnienia nowych wymogów. Niepewność dotyczy m.in. procedur operacyjnych AMLA, wymogów co do raportowania danych oraz polityki kar, co utrudnia instytucjom przygotowania na czas. Firmy obawiają się również, czy ujednolicenie interpretacji przepisów związanych z przeciwdziałaniem praniu pieniędzy w całej UE nie napotka przeszkód, bo „różnice w prawie krajowym mogą rodzić konfuzję i nieskuteczność”. Dodatkowo „ostrzejsze środki AMLA mogą oznaczać większe wymogi raportowe i wyższe koszty compliance”. Eksperci wskazują na potrzebę szybkiego doprecyzowania zakresu działania AMLA, zatrudnienia doświadczonych kadr i ścisłej współpracy z sektorem, aby firmy miały czas na dostosowanie swoich systemów.
Jak zauważa dr Paweł Kuch, radca prawny, ekspert ds. regulacji europejskich, nowe pomysły związane z przeciwdziałaniem praniu pieniędzy wpisują się w szerszy, problematyczny trend polityki UE, który zagraża prywatności, przedsiębiorczości i innowacyjności.
– Nowe unijne regulacje zwiększają ryzyko inwigilacji. Rozszerzenie dostępu do rejestrów beneficjentów rzeczywistych narusza wolność gospodarczą i prywatność, fundament każdego zdrowego systemu prawnego. Masowe monitorowanie transakcji, w tym najdrobniejszych, może ograniczyć wolności osobiste i sprawia wrażenie przygotowania do wprowadzenia cyfrowych walut, które zgodnie z opiniami ekspertów, ograniczą wolności osobiste mieszkańców Unii Europejskiej – uważa dr Paweł Kuch. – Centralizacja uprawnień AMLA podważa suwerenność krajowych organów nadzoru. AMLA, przejmując kontrolę nad kluczowymi instytucjami finansowymi, marginalizuje lokalne jednostki analityki finansowej, co grozi konfliktami kompetencyjnymi. Dodatkowo, przewidywane zatrudnienie kilkuset pracowników AMLA rodzi pytanie o nadmierną kontrolę i rosnący fiskalizm Unii. Regulacje drastycznie zwiększają obciążenia biurokratyczne dla przedsiębiorców. Rozszerzony katalog podmiotów zobowiązanych, obejmujący kluby piłkarskie, dostawców usług crowdfundingowych czy agentów piłkarskich, generuje kosztowne obowiązki w zakresie weryfikacji klientów i raportowania. Dla małych i średnich przedsiębiorstw, gdzie koszty operacyjne są wysokie, oznacza to barierę nie do przeskoczenia. Ta polityka wpisuje się w szerszy trend UE, która zamiast deregulacji, mnoży obciążenia. Przykładem są RODO, które nałożyło na firmy kosztowne wymogi ochrony danych, oraz Rozporządzenie o AI, które wprowadza rygorystyczne regulacje dla innowacyjnych technologii i wysokie kary administracyjne za rzekome naruszenia wspomnianych rozporządzeń, zniechęcając start-upy do działania w UE – podkreśla dr Paweł Kuch. – AMLA może zdusić innowacje finansowe, szczególnie w sektorze kryptoaktywów, takich jak bitcoiny. Rygorystyczne wymogi nadzoru grożą odpływem innowacyjnych firm do jurysdykcji o łagodniejszych regulacjach, takich jak Singapur czy Dubaj, a za chwilę prawdopodobnie Stany Zjednoczone. To kolejny przykład unijnej polityki, która zamiast wspierać konkurencyjność, czyni z Europy skansen technologiczny. Raport Mario Draghiego z 2024 r. jasno wskazywał na potrzebę deregulacji i inwestycji w innowacje, by UE mogła konkurować z USA i Chinami, ale jego rekomendacje po raz kolejny zostały zignorowane. Ponadto agresywna polityka uniwersalnej jurysdykcji UE narzuca unijne standardy krajom trzecim bez uwzględnienia ich specyfiki. To zmusza globalne firmy do omijania UE, co osłabia jej pozycję gospodarczą. Duży biznes coraz częściej wybiera rynki poza Europą, gdzie regulacje sprzyjają rozwojowi, a Unijny „power grabbing” pozbawia kraje członkowskie istotnego wpływu na rozwój swoich rynków, pozatraktatowo ograniczając ich suwerenność – zauważa ekspert. I dodaje, że skandale, takie jak Qatargate, gdzie ujawniono łapówki w formie „wygranych na loterii”, czy afera SMS-owa szefowej Komisji Europejskiej dotycząca zakupu szczepionek covidowych, podważają wiarygodność UE w przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy.
Jak zauważa ekspert, wybór Frankfurtu na siedzibę AMLA również budzi wątpliwości – Niemcy, w związku z licznymi skandalami typu Wirecard, Deutsche Bank czy Nord Stream nie są liderem w przeciwdziałaniu praniu pieniędzy, a decyzja o siedzibie we Frankfurcie wydaje się polityczna – wzmacniająca dominację Niemiec w UE. Dodajmy, że Polska nie wzięła udziału w konkursie na siedzibę AMLA.
– Zamiast wspierać przedsiębiorczość, UE odstrasza biznes, szczególnie w sektorze finansów i technologii, spychając Europę na margines globalnej gospodarki. Po raz kolejny zamiast zastanowić się nad przyczynami kryzysu w Unii, Komisja Europejska powiela błędy ostatnich dwóch dekad, narażając wolność gospodarczą i konkurencyjność, dotychczasowe źródła sukcesów Unii Europejskiej – zaznacza dr Paweł Kuch.