Zmiany w służbach specjalnych Stanów Zjednoczonych
Jeszcze przed rozpoczęciem prezydentury Donald Trump zapowiedział gruntowne zmiany w instytucjach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wewnętrzne i wywiad. Pod lupę nowej administracji trafiły FBI, CIA, NSA i DEA. Sprawdzamy, kto objął kluczowe stanowiska i co będzie priorytetem tych instytucji.

Magda Groń
Administracja Donalda Trumpa wymieniła kierownictwo w czterech kluczowych agencjach: FBI, CIA, NSA i DEA, argumentując to potrzebą realizacji nowej wizji i naprawy zaniedbań poprzedników. W każdej z tych instytucji nominowano osoby o poglądach zbieżnych z programem politycznym nowego prezydenta. Równocześnie zainicjowano zmiany strukturalne i personalne, mające – w zamierzeniu Białego Domu – dostosować cele agencji do nowych priorytetów USA.
FBI
Jeszcze przed inauguracją Donald Trump zapowiedział odwołanie dotychczasowego dyrektora FBI Christophera Wraya, mimo że ten miał ustawową 10-letnią kadencję (kończącą się w 2027 r.). Właśnie w obliczu tej zapowiedzi Wray ogłosił rezygnację ze stanowiska ze skutkiem na dzień zaprzysiężenia nowego prezydenta.
Już w grudniu 2024 r. Trump ogłosił nominację na stanowisko dyrektora FBI swojego bliskiego współpracownika Kasha Patela. To 44-letni prawnik z doświadczeniem m.in. w Departamencie Sprawiedliwości i na Kapitolu, znany jako zagorzały zwolennik Trumpa i krytyk dotychczasowego kierownictwa FBI. W przeszłości pracował jako tzw. obrońca z urzędu, prokurator federalny i doradca komisji Kongresu ds. wywiadu, gdzie zasłynął kwestionowaniem śledztwa FBI w sprawie ingerencji Rosji w wybory w 2016 r. (był współautorem tzw. memo Nunesa podważającego podstawy śledztwa). W administracji Trumpa pełnił różne funkcje – m.in. w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i jako szef sztabu p.o. sekretarza obrony. Patel oficjalnie objął stanowisko 20 lutego 2025 r. po burzliwym procesie zatwierdzania przez Senat stosunkiem głosów 51-49 (wszyscy Republikanie za, wszyscy demokraci przeciw). Równocześnie, w ramach szerszej wymiany kierownictwa, zastępcą dyrektora FBI mianowano Dana Bongino, byłego agenta Secret Service i komentatora politycznego znanego z prawicowych mediów.
Nowy dyrektor zaraz po objęciu urzędu zapowiedział „kompleksową restrukturyzację” biura, twierdząc, że FBI stało się „skompromitowane” politycznie i wymaga głębokich zmian. Patel publicznie zapowiedział rozliczenie osób odpowiedzialnych za – jego zdaniem – nadużywanie władzy przeciw Trumpowi i konserwatystom, sugerując m.in. „oczyszczenie” najwyższych szczebli FBI z ludzi zaangażowanych w śledztwa Russiagate i tych dotyczących „szturmu na Kapitol” z 6 stycznia 2021 r. Według materiałów przedstawionych przez senatora Dicka Durbina (Illinois) już w pierwszych dniach po zmianie kierownictwa doszło do masowych dymisji i zwolnień w centrali FBI – grupa wysokich rangą agentów (Executive Assistant Directors i inni szefowie wydziałów) została poinformowana wprost, że mają odejść lub zostaną zwolnieni. Wewnętrzna Grupa Doradcza Dyrektora (Director’s Advisory Team) – wg relacji sygnalistów z FBI – sporządziła listę nazwisk osób „na celowniku” Patela. Senator Durbin oskarżył go o personalne kierowanie „czystką polityczną w FBI” i zażądał śledztwa w tej sprawie, uznając takie działania za bezprecedensowe zagrożenie dla niezależności biura.
Nowe priorytety FBI pod kierownictwem Patela koncentrują się na egzekwowaniu prawa zgodnie z agendą Trumpa. W praktyce oznacza to przesunięcie zasobów w stronę walki z przestępczością uliczną, gangami i handlem narkotykami oraz nielegalną imigracją, co Patel określa jako „zakończenie epidemii przestępczości, rozbicie gangów imigranckich i powstrzymanie handlu ludźmi oraz narkotykami na granicy”. Są to znaczące zmiany, ponieważ w czasie poprzedniej administracji większy nacisk kładziono na zwalczanie krajowego ekstremizmu (np. skrajnej prawicy) i przestępstw ekonomicznych, czyli tzw. białych kołnierzyków.
Reakcje na zmiany w FBI są silnie podzielone wzdłuż linii partyjnych. Republikańscy politycy bronią Patela – np. senator Tom Cotton argumentował w mediach, że FBI musi „wrócić do korzeni” i przezwyciężyć biurokrację oraz upolitycznienie, jakie miały się wkraść do agencji za prezydentury Joe Bidena. Jego zdaniem „naród potrzebuje silnego, sprawnego i agresywnego FBI”, a Patel jako twardy prokurator i urzędnik „ma kwalifikacje, by tę wizję zrealizować”.
W kontrze czołowi demokraci wyrażają głęboki niepokój o stan tej służby. Wspomniany wcześniej senator Dick Durbin, wiceszef komisji sądownictwa, w wystąpieniu na forum Senatu nazwał Patela niebezpiecznym kandydatem, wskazując na jego instynkt odwetu politycznego i groźby pod adresem przeciwników Trumpa. Durbin ujawnił relacje z FBI sugerujące, że Patel jeszcze przed zaprzysiężeniem ingerował w sprawy kadrowe Biura, co określił jako absolutnie niedopuszczalne i być może „będące podstawą do zarzutu krzywoprzysięstwa, jeśli Patel zataił to przed senatem”.
Z kolei Patel, pytany przez senatorów o wprowadzane zmiany, powiedział: „Chcę skoncentrować FBI na misji i usunąć z politycznych sporów”.
CIA
Mianowany przez Joe Bidena dyrektor CIA William J. Burns również sam złożył dymisję w związku ze zmianą administracji. Jego następcą został John Ratcliffe, były kongresmen z Teksasu, który w końcówce poprzedniej kadencji Donalda Trumpa był dyrektorem wywiadu narodowego (Director of National Intelligence, DNI). Ratcliffe uchodzi za bliskiego stronnika prawicy – w Kongresie zasłynął jako jeden z najbardziej konserwatywnych członków Izby Reprezentantów i zawzięty obrońca prezydenta podczas jego pierwszego procesu impeachmentu oraz śledztw dotyczących Russiagate. W 2019 r. Trump próbował powołać go na stanowisko szefa wywiadu (DNI), jednak wówczas nominacja upadła z powodu obaw o brak doświadczenia Ratcliffe’a. Ostatecznie w 2020 r., gdy republikanie kontrolowali Senat, Ratcliffe został zatwierdzony jako DNI, mimo braku poparcia demokratów. Jako dyrektor wywiadu narodowego wielokrotnie wypowiadał się na temat zagrożeń związanych z działalnością Chińskiej Republiki Ludowej.
Ratcliffe jest pierwszą osobą w historii, która kierowała zarówno całością społeczności wywiadowczej (jako DNI), jak i samą CIA. Jego biogram wskazuje, że ma wykształcenie prawnicze i doświadczenie jako federalny prokurator, jednak nigdy wcześniej nie służył w CIA ani nie pracował bezpośrednio w operacjach wywiadowczych. Podczas przesłuchania przed senatem Ratcliffe przedstawiał siebie przede wszystkim jako kompetentnego menedżera i obiecał trzymać politykę z dala od CIA.
Powiedział: „Nigdy nie pozwolimy, by polityczne czy osobiste uprzedzenia zamgliły nasze osądy analityczne”.
Podkreślał też, że zamierza skupić się na misji agencji: „Będziemy zbierać wywiad – zwłaszcza wywiad osobowy – w każdym zakątku świata, bez względu na trudności”.
Jednocześnie zwrócił się do pracowników CIA z nietypowym przesłaniem: „Jeśli to brzmi jak to, do czego się zgłosiliście – zapnijcie pasy i bądźcie gotowi czynić różnicę. Jeśli nie – to czas poszukać innej pracy”.
Według krajowych mediów ta wypowiedź została odebrana jako ultimatum dla kadry CIA – wywołała bowiem mieszane reakcje: część oficerów poczuła się zmotywowana jasnym wezwaniem do działania, ale innych zaniepokoiła konfrontacyjnym tonem sugerującym brak tolerancji dla odmiennych opinii w ramach agencji.
Pod kierownictwem Johna Ratcliffe’a CIA ma skoncentrować się na kilku kluczowych obszarach zgodnych z priorytetami prezydenta Trumpa. Pierwszym z nich jest rywalizacja mocarstw ze szczególnym uwzględnieniem Chin. Już poprzednik Ratcliffe’a, dyrektor Burns, przekierował znaczące zasoby agencji na zbieranie wywiadu nt. działalności Chin. Ratcliffe zapowiedział dalsze wzmocnienie tego kierunku – zarówno w wymiarze wywiadu human intelligence, jak i cyberrozpoznania oraz analizy ekonomicznej. Zadeklarował też bardziej konkretne podejście do operacji tajnych. Jak podaje portal Washingtonpost.com, miał w tym kontekście powiedzieć o „wchodzeniu tam, gdzie nikt inny nie może wejść, i robieniu tego, czego nikt inny nie może zrobić”, co interpretuje się jako gotowość do odważnych, niekonwencjonalnych misji wywiadowczych.
Drugim kluczowym priorytetem CIA stała się walka z międzynarodowym handlem narkotykami (zwłaszcza syntetycznymi opioidami jak choćby fentanyl), powiązana z działalnością zagranicznych karteli i organizacji przestępczych. W stosunku do kryzysu opioidowego Trump ogłosił podejście „wszystkie ręce na pokład”, włączając agencje wywiadowcze do wsparcia działań organów ścigania. Ratcliffe potwierdził, że CIA skieruje więcej zasobów analitycznych i operacyjnych przeciw kartelom narkotykowym (m.in. meksykańskim), współdziałając z DEA i DHS. Pociągnęło to za sobą niecodzienne inicjatywy – CIA w większym stopniu niż dotąd zbiera informacje o powiązaniach polityków i urzędników zagranicznych z mafiami narkotykowymi. Co istotne, już w 2020 r. Terrence Cole (obecnie nominowany szef DEA) brał udział w operacji, która doprowadziła do oskarżenia gen. Garcii Luny, byłego ministra bezpieczeństwa Meksyku, za korupcję narkotykową. W Meksyku zostało to jednak odebrane jako naruszanie suwerenności tego kraju i „mieszanie się w sprawy wewnętrzne”.
Warto dodać, że politycy Partii Republikańskiej są szczególnie zadowoleni z nominacji Ratcliffe’a na stanowisko szefa agencji. Senator Tom Cotton (Arkansas), obecnie przewodniczący Senackiej Komisji Wywiadu, stwierdził na przesłuchaniu, że „CIA musi przezwyciężyć szereg wyzwań i wrócić do korzeni”, sugerując, iż pod rządami demokratów agencja popadła w stagnację biurokratyczną i źle ustaliła priorytety. Cotton ocenił, że „kraj potrzebuje silnej, sprawnej i agresywnej CIA”. Co ciekawe, demokraci w większości również głosowali za Ratcliffe’em. Senator Mark Warner z Wirginii, lider demokratów w komisji, przyznał, że CIA stoi wobec niespotykanej liczby wyzwań – wymienił m.in. wojnę w Ukrainie, konflikt w Gazie, rywalizację z Chinami i ciągłe zagrożenie terroryzmem.
Jak informowały media w USA, w środowisku byłych oficerów CIA i ekspertów panują mieszane emocje.
Część docenia, że Ratcliffe – choć polityk – szybko uczy się mechanizmów działania wspólnoty wywiadowczej. Jako były szef DNI zna procedury koordynacji służb i współpracował już wcześniej z kadrą CIA, co może pomagać w zarządzaniu agencją.
NSA
Przetasowania miały już miejsce także w NSA – agencji odpowiedzialnej za wywiad elektroniczny i cyberbezpieczeństwo.
Jeszcze przed inauguracją spekulowano, że Trump zamierza odwołać nominata poprzedniej administracji, gen. Timothy’ego Haugha, który latem 2024 r. przejął dowództwo NSA i Cyber Command po wieloletnim szefie, gen. Paulu Nakasone. Haugh był postrzegany jako kontynuator strategii Nakasone (skupionej m.in. na obronie przed zagrożeniami cybernetycznymi ze strony Rosji i Chin oraz współpracy z sojusznikami). W kwietniu 2025 r. prezydent Trump faktycznie dokonał bezprecedensowej zmiany – zwolnił jednocześnie gen. Haugha oraz jego zastępczynię Wendy Noble. Ta nagła decyzja wstrząsnęła środowiskiem bezpieczeństwa narodowego. Były szef NSA gen. Paul Nakasone publicznie wyraził zaniepokojenie, mówiąc, że „każde usunięcie lidera numer 1 i 2 jednocześnie musi powodować zakłócenia [w pracy agencji]”.
Podkreślił, że Haugh i Noble to właśnie „wyjątkowi liderzy” i że naturalnie to prawo prezydenta decydować o obsadzie, ale konsekwencją będzie dezorganizacja ważnych operacji. Na czas wakatu minister obrony (w administracji Trumpa tę funkcję objął były komentator Fox News Pete Hegseth) powierzył tymczasowe kierownictwo NSA gen. Williamowi Hartmanowi. Hartman, trzygwiazdkowy generał armii, został p.o. dyrektora NSA oraz jednocześnie p.o. dowódcy Cyber Command. Zdaniem Nakasone Hartman to „kompetentny oficer w szczytowej formie” więc doraźnie zapewni ciągłość działania.
„Jeśli Donald Trump zdecyduje się oficjalnie rozdzielić funkcje dyrektora NSA i dowódcy Cybercom, nastąpi potężna reorganizacja: trzeba będzie ustanowić nowy łańcuch dowodzenia, doprecyzować podział zasobów i kompetencji, a być może powołać cywilnego dyrektora NSA (niekoniecznie wojskowego), co mogłoby być okazją do nominacji kolejnej lojalnej osoby” – zauważają w krajowych mediach amerykańscy analitycy. Według prognoz generał Hartman może zostać awansowany i nominowany jako pełnoprawny szef (być może Cyber Command), a równolegle poszukiwany byłby kandydat na dyrektora samej NSA, gdyby doszło do separacji. Przewiduje się, że finalnie administracja obsadzi te stanowiska ludźmi o podobnym profilu co Patel czy Ratcliffe, czyli skłonnych do bezpośredniej realizacji wytycznych Białego Domu.
W tle tych roszad toczy się debata o przyszłości struktury NSA i Cyber Command. Od 2010 r. obie instytucje mają wspólnego szefa (tzw. dual-hat arrangement), co miało zapewniać spójność działań w cyberprzestrzeni. Już pod koniec 2020 r. Donald Trump rozważał rozdzielenie tych funkcji, jednak zablokował to ówczesny szef kolegium szefów sztabów gen. Mark Milley. Teraz, w 2025 r., temat powrócił. Doradcy w otoczeniu Trumpa opracowali plan formalnego oddzielenia NSA od Cyber Command.
Wymiana dowództwa na szczycie NSA nastąpiła dość gwałtownie, więc strategia agencji dopiero się klaruje. Priorytetem ma się jednak stać intensyfikacja wywiadu elektronicznego przeciw głównym rywalom USA: Chinom, Rosji, a także Iranowi i Korei.
DEA
Administracja prezydenta Donalda Trumpa wymieniła także kierownictwo DEA – federalnej agencji odpowiedzialnej za egzekwowanie przepisów o narkotykach. Dotychczasowa szefowa DEA Anne Milgram (nominatka Joe Bidena) ustąpiła ze stanowiska. W lutym 2025 r. Trump wskazał na to stanowisko Terrance’a „Terry’ego” Cole’a, który musi zostać jeszcze oficjalnie zatwierdzony przez senat. Cole to postać mniej znana opinii publicznej, jednak o bogatym doświadczeniu w strukturach DEA. Spędził ponad 22 lata jako agent DEA, pnąc się po szczeblach – od pracy w terenie (Oklahoma, Nowy Jork, Teksas) po stanowiska kierownicze w centrali, był m.in. reprezentantem DEA przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i p.o. dyrektora regionalnego DEA na Meksyk, Kanadę i Amerykę Centralną. Zakończył służbę w 2020 r., po czym przeszedł do sektora prywatnego. Z kolei w 2023 r. objął stanowisko stanowe – został Sekretarzem Bezpieczeństwa Publicznego i Homeland Security stanu Wirginia. Cole, będąc wysokim urzędnikiem administracji gubernatora Glenna Youngkina, zwrócił uwagę ludzi Donalda Trumpa. Gubernator Youngkin zresztą publicznie pochwalił nominację, stwierdzając: „To świetny wybór – Terry zapewni bezpieczeństwo Ameryce, tak jak czynił to dla Wirginii”.
30 kwietnia został już przesłuchany przed Komisją Senacką ds. Sądownictwa. Senatorowie – zarówno republikanie, jak i demokraci – skupili się na wypytaniu go o kluczowe kwestie polityki narkotykowej. Priorytetem okazał się oczywiście kryzys fentanylowy. Cole potwierdził, że również i w jego opinii „największym wyzwaniem DEA jest zalew fentanylu i syntetycznych opioidów przez granicę”. Przyznał również, że zamierza blisko współpracować z władzami Meksyku, ale jednocześnie jest zwolennikiem twardej linii wobec urzędników meksykańskich powiązanych z kartelami. Ta postawa budzi kontrowersje, bo może pogłębić napięcia dyplomatyczne. Senat potwierdził nominację Cole’a większością głosów (tu również część demokratów poparła kandydata ze względu na jego profesjonalne doświadczenie pomimo zastrzeżeń co do polityki) – do objęcia stanowiska doszło w maju 2025 r.
DEA pod wodzą Terry’ego Cole’a będzie realizować strategię antynarkotykową ściśle skorelowaną z priorytetami prezydenta Donalda Trumpa. Głównym celem jest ograniczenie napływu fentanylu i innych syntetyków do USA, co jest odpowiedzią na dramatyczny wzrost zgonów z przedawkowania w ostatnich latach. Trump wielokrotnie obarczał winą Chiny (źródło prekursorów chemicznych) oraz Meksyk (gdzie produkuje się masowo fentanyl) za tę sytuację. Cole zapowiedział intensyfikację działań międzynarodowych DEA: wywiera presję na Kanadę, Chiny i Meksyk, by zrobiły więcej w celu zatrzymania przemytu tych substancji.