||

Indie, Chiny, Rosja – sojusz, którego Ameryka się obawia

Amerykanie są obecnie zbyt słabi, aby narzucić całemu światu takie reguły. Nie są już głównym producentem dóbr, a ich oczekiwana reakcja ze strony innych państw nie nadejdzie. Zbliżenie chińsko-indyjsko-rosyjskie jest tego przejawem, nawet jeśli ostatecznie nie dojdzie do ścisłego połączenia ich potencjałów gospodarczych i rynków.

Jacek Bartosiak,
założyciel i właściciel Strategy&Future

Po tym, gdy prezydent Donald Trump zaczął nakładać sankcje na kolejne państwa, na celowniku znalazły się także Indie – kraj o największej populacji na świecie, położony w Eurazji. To największa demokracja, państwo często wskazywane jako mające ogromny potencjał rozwojowy. To kwestia oczywiście do dyskusji, jednak nie ulega wątpliwości, że Indie są niezwykle ważne w amerykańskiej strategii powstrzymywania Chin oraz w ogólnej redefinicji i modelowaniu światowych powiązań gospodarczych.

Prezydent Trump próbował wymusić podporządkowanie, grożąc sankcjami, jeśli Indie nie zaprzestaną określonych działań. Kluczowa była sprawa zakupu surowców, zwłaszcza ropy naftowej od Rosji, jej rafinacji oraz odsprzedaży na rynki zachodnie. Indie, podobnie jak Chiny, nie podporządkowały się tym żądaniom. W konsekwencji Trump nałożył wysokie cła, przede wszystkim na przemysł tekstylny, co dotknęło miliony indyjskich producentów, pośredników i przedsiębiorców.

Amerykanie działali w przekonaniu – moim zdaniem błędnym – że handel międzynarodowy funkcjonuje według zasad, w których to oni są centrum konsumenckim i decydują o regułach. Tymczasem obecnie Stany Zjednoczone nie są już głównym producentem dóbr i usług na świecie, w tym dóbr kapitałowych, od których zależy rozwój innych państw. Nie są także największym rynkiem konsumenckim – tę rolę pełnią Chiny – ani największym obszarem gospodarczym. Mimo to Amerykanie, a wraz z nimi część ekspertów na świecie, pozostają w złudzeniu, że nadal zajmują centralną pozycję.

Jak zareagował premier Modi? Doszło do zbliżenia indyj­sko-chińskiego na gruncie gospodarczym. Podczas spotkań obecny był również Władimir Putin. W Polsce często pomija się ten aspekt, a warto podkreślić, że państwa globalnego Południa – szczególnie Indie, Rosja i Chiny – dysponują ogromnymi synergiami gospodarczymi.

Rosja jest największym producentem żywności na świecie oraz kluczowym dostawcą surowców. Chiny to największy producent dóbr materialnych, w tym maszyn i precyzyjnych dóbr kapitałowych, niezbędnych do dalszej produkcji. Indie natomiast mają największą populację, a co za tym idzie – ogromną, tanią siłę roboczą. Innymi słowy, między tymi trzema państwami istnieje potężna asymetria, która w praktyce tworzy gigantyczną synergię. Wzajemnie się uzupełniają i potrzebują. Jeżeli Amerykanom nie uda się rozbić tego powstającego bloku, okaże się to fiaskiem ich strategii na skalę globalną.




Warto spojrzeć na to z szerszej perspektywy. Hegemon morski – najpierw Wielka Brytania, a następnie Stany Zjednoczone – aby utrzymywać swoją hegemonię, musiał zapewniać wolność przepływów strategicznych. Takie podejście zostało określone w memorandum Crowe’a z początku XX w., które stało się fundamentem polityki brytyjskiej, a później amerykańskiej przez cały XX w. i część XXI w. Crowe pisał do króla i premiera Wielkiej Brytanii, że hegemon morski nie może blokować swobody przepływu dóbr strategicznych, ponieważ państwa w ten sposób ograniczane będą tworzyć koalicję antyhegemoniczną. Blokowanie jest bowiem niczym innym jak „duszeniem za szyję”.

Tymczasem polityka Donalda Trumpa od kwietnia tego roku przypomina właśnie takie działanie – sprzeczne z logiką memorandum Crowe’a. Moim zdaniem Amerykanie są obecnie zbyt słabi, aby narzucić całemu światu takie reguły. Nie są już głównym producentem dóbr, a ich oczekiwana reakcja ze strony innych państw nie nadejdzie. Zbliżenie chińsko-indyjsko-rosyjskie jest tego przejawem, nawet jeśli ostatecznie nie dojdzie do ścisłego połączenia ich potencjałów gospodarczych i rynków.

W praktyce to Amerykanie potrzebują świata – globalnych rynków, by ich kapitał i usługi mogły funkcjonować. Choć werbalnie twierdzą inaczej, rzeczywistość temu przeczy. Dlatego przed nami rozgrywka o ogromnej wadze. Zobaczymy, jak się potoczy. Nasi przywódcy w Polsce powinni zachować czujność, ponieważ wciąż nie wiadomo, kto ostatecznie zwycięży w tej konfrontacji.

W praktyce to Amerykanie potrzebują świata – globalnych rynków, by ich kapitał i usługi mogły funkcjonować. Choć werbalnie twierdzą inaczej, rzeczywistość temu przeczy. Dlatego przed nami rozgrywka o ogromnej wadze. Zobaczymy, jak się potoczy. Nasi przywódcy w Polsce powinni zachować czujność, ponieważ wciąż nie wiadomo, kto ostatecznie zwycięży w tej konfrontacji.

Podobne wpisy