Wyrok na europejskie rolnictwo
Rząd Donalda Tuska zaledwie pozoruje obronę polskiego rolnictwa przed narzuconą przez Niemców umową z grupą Mercosur. W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska podjęła niezwykle ważny krok zmierzający w kierunku finalizacji umowy handlowej z grupą południowoamerykańskich państw, ratyfikując porozumienie osiągnięte w grudniu ubiegłego roku.

Jakub Wozinski
W dalszej kolejności umowa musi zostać przyjęta przez Radę Unii Europejskiej przy akceptacji minimum 55 proc. państw członkowskich reprezentujących minimum 65 proc. całkowitej liczby ludności. Cała procedura wymaga także zgody udzielonej przez Parlament Europejski, w którym z kolei wymagana jest zwykła większość głosów.
Niemiecki gwałt na Europie
Wiele wskazuje niestety na to, że po trwających aż ćwierć wieku negocjacjach wielka umowa tworzącego się na naszych oczach europejskiego państwa z grupą południowoamerykańskich krajów wreszcie się materializuje. Znaczny wpływ na taki obrót wydarzeń miał niewątpliwie wybór Donalda Trumpa na urząd prezydenta USA, który skłonił europejskich liderów do pospiesznego zrekompensowania sobie pogorszonych relacji gospodarczych z amerykańskim partnerem. W oczywisty sposób to nie Donald Trump jest odpowiedzialny za umowę UE-Mercosur, ale być może gdyby nie został nigdy wybrany na urząd, negocjacje w sprawie handlowego porozumienia nadal nie byłyby rozstrzygnięte.
Gwoli przypomnienia, sednem umowy UE-Mercosur jest otwarcie rynku europejskiego na produkty rolne z Brazylii i Argentyny w zamian za analogiczne otwarcie południowoamerykańskich rynków dla europejskiego przemysłu motoryzacyjnego i chemicznego. Zwolennicy umowy mówią o największej umowie handlowej w dziejach, ułatwiającej wymianę dla łącznie 780 mln osób. Wiele mówi się także o tym, jakoby porozumienie miało charakter „wolnorynkowy”, co w oczywisty sposób kłóci się z podstawowymi faktami. Treść porozumienia tworzy skomplikowany, liczący setki stron dokument, dokonujący co najwyżej określonych przetasowań w mechanizmach prawnych zakrojonych pod głównych beneficjentów umowy, czyli Niemców.
Umowa UE-Mercosur stanowi w istocie wielki gwałt zadany przez Niemców i ich najbliższych sojuszników całej reszcie wspólnoty. Berlin już dawno przestał się czuć zobowiązany do tego, aby tworzyć pozory kierowania się dobrem całej wspólnoty. Kanclerz Niemiec Friedrich Merz już na samym początku swoich rządów stwierdził jasno, że zawarcie umowy z grupą Mercosur „nie wchodzi w ramy narodowych kompetencji, lecz europejskich”. W oczywisty sposób jej obecny kształt może zadowalać głównie Niemców, którzy w następstwie systemowego kryzysu swojej branży motoryzacyjnej pilnie poszukują nowych rynków zbytu.
Pozorny sprzeciw Tuska
Jeszcze do niedawna mogło się wydawać, że ratyfikację umowy zablokuje Francja. Emmanuel Macron nie tylko odbywał podróże do Ameryki Południowej w celu zakomunikowania swoich racji, ale nadto stwierdzał otwarcie, że w razie potrzeby zawetuje porozumienie. Spektakularna porażka Unii Europejskiej w sporze handlowym ze Stanami Zjednoczonymi sprawiła jednak, że stanowisko Francji uległo zmiękczeniu. Licząc straty związane z utratą łatwego dostępu do amerykańskiego rynku, Francuzi są skłonni zrekompensować sobie całą sytuację ekspansją w Ameryce Południowej. W szczególności Komisja Europejska zaplanowała z myślą o francuskich producentach z branży rolnej specjalny fundusz kryzysowy o wartości 6,3 mld euro.
TRUMP UDERZA W INDIE?! Sojusz Azjatycki zagrożeniem dla USA? I Jacek Bartosiak
Gdyby jednak nawet francuskie władze ostatecznie zdecydowały się usztywnić swoje stanowisko i odrzucić umowę na ostatniej prostej, kluczowe może okazać się stanowisko Polski. Donald Tusk od samego początku swoich rządów pozoruje sprzeciw wobec handlowego porozumienia, choć jego postawa i liczne wypowiedzi zdradzają, że absolutnie nie zamierza sprzeciwiać się Niemcom. Lider obozu rządzącego wygłasza wprawdzie zapewnienia, że zagłosuje przeciw umowie z grupą Mercosur, ale niemal natychmiast podkreśla, że nie jest w stanie przekonać do swojego stanowiska wymaganej większości państw.
Słowa Tuska byłyby bardziej wiarygodne, gdyby w minionych dniach i tygodniach trwała jakakolwiek zauważalna próba dyplomatycznej ofensywy. Cała sprawa nie jest przecież wciąż ostatecznie rozstrzygnięta i wiele może się zmienić w ostatnich dniach. Tusk wybrał jednak zadowalającą Niemców rozbrajającą bezczynność.
Bezczynność premiera może się niestety przełożyć na wielki dramat polskich rolników i producentów rolnych. Zalanie europejskiego rynku produktami niskiej jakości, a na dodatek wytwarzanymi przy poważnym naruszeniu reguł sanitarnych i zdrowotnych, może się przyczynić do upadku całych branż. W oczy rzuca się przede wszystkim skrajna hipokryzja eurokratów, którzy niedawno ogłosili inaugurację Zielonego Ładu, zakładającego m.in. strategię „Od pola do stołu”. Okazało się, że gdy tylko wymaga tego niemiecki interes, cała ekologia oraz idea oparcia rolnictwa na małoskalowej produkcji zostają wzięte w bardzo głęboki nawias, a stosujący pestycydy latyfundyści z Ameryki Południowej mogą swobodnie sprzedawać swoje produkty na Starym Kontynencie.
Fundusz na otarcie łez
Podporządkowana Niemcom Komisja Europejska stara się za wszelką cenę udowodnić, że podjęte przez nią kroki znacząco załagodzą wszelkie niedogodności. Obiecano, że w kolejnym wieloletnim budżecie na wypłatę rekompensat dla branży rolniczej zarezerwowano dodatkowo aż 300 mld euro. W porozumieniu zawarto także zobowiązanie ze strony grupy Mercosur, że będzie przestrzegała reguł polityki klimatycznej zgodnie z porozumieniem paryskim z 2016 r.
Więzienie czy wolność? Psycholog ujawnia prawdę o Mieszku R.
W praktyce żaden ze środków „zmiękczających” podstawowe punkty umowy handlowej nie jest w stanie zmienić faktu, że umowa UE-Mercosur stanowi wielki cios zarówno dla polskiego, jak i europejskiego rolnictwa. Żaden fundusz kryzysowy ani tym bardziej mglista deklaracja wdrażania polityki klimatycznej nie są w stanie zrekompensować rodzimej branży rolnej tego, że już wkrótce rynek zostanie dosłownie zalany tanimi i niskiej jakości towarami z Ameryki Południowej.
Cała sprawa ma też drugie, rzadko wspominane tło. Głównymi producentami żywności w krajach grupy Mercosur, podobnie jak na Ukrainie, są wielkie, międzynarodowe podmioty, które, jak widać, potrafią prowadzić bardzo skuteczny lobbing. Bruksela nie od dziś uchodzi za raj dla wszelkiej maści grup nacisku, które dyktują prawo średnim i małym podmiotom. Szerokie otwarcie Europy na żywność z państw grupy Mercosur oznaczałoby więc nierówne starcie rodzimych producentów z gigantami w sytuacji, gdy i tak Polska mierzy się już z nieuczciwą, bezcłową konkurencją ze strony ukraińskiej.
Ranking konkurencyjności gospodarek 2025. Znaczne awanse i dramatyczny spadek Polski
Ostatnia fala protestów związanych z ratyfikacją umowy UE-Mercosur miała miejsce późną jesienią ubiegłego roku. W ostatnich dniach rolnicy pojawili się jednak ponownie w Brukseli i zapewne szybko jej nie opuszczą. Sporych protestów można się spodziewać także w Polsce, gdyż dla wszystkich zainteresowanych postawa rządu Donalda Tuska okazała się jednym wielkim rozczarowaniem. Polscy rolnicy dawali wyraz swojej frustracji już wcześniej, lecz tym razem znaleźli się właściwie pod ścianą. Kolejne fundusze unijne uruchamiane na otarcie łez nie są w stanie zmienić faktu, że wraz z umową UE-Mercosur zagrożone zostały same podstawy polskiego rolnictwa.