Koniec z papierologią. Wystarczy jeden stempel.

Biurokracja w Polsce ma długą i niesławną tradycję. Im więcej pieczątek, tym lepiej dla państwa. Dlatego pomysł, że jeden certyfikat może zastąpić ocean dokumentów, brzmi jak rewolucja. A jeżeli coś wreszcie upraszcza życie w zamówieniach publicznych i przetargach, to wypada się z tego cieszyć – choćby po to, by pokazać politykom, że im prościej, tym lepiej.

Juliusz Bolek – Przewodniczący Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu

Prezydent Karol Nawrocki 27 sierpnia 2025 roku podpisał ustawę o certyfikacji wykonawców zamówień publicznych. Celem tego dokumentu jest uproszczenie udziału przedsiębiorstw w przetargach oraz ograniczenie biurokracji. Negocjacje trwały latami. Przedsiębiorcy długo wyczekiwali zmian. Certyfikacja to dokument, który zastępuje cały zestaw papierów, które przedsiębiorcy dotąd musieli składać w przetargach. Pierwszy rodzaj certyfikatów potwierdza, że przedsiębiorstwo nie jest karana i nie ma zaległości finansowych, a drugi – że ma zasoby i kompetencje do wykonania danego zamówienia. Choć certyfikat jest dobrowolny, to w praktyce bez niego trudno będzie konkurować na rynku.


Inflacja, dług, chaos. Dr Grabowski: „Ludzie nie wiedzą, co ich czeka”


Zbędna papierologia, bez której nie trzeba dźwigać segregatorów pełnych dokumentów, to oszczędność czasu i pieniędzy. Małe i średnie przedsiębiorstwa będą miały dzięki temu większą swobodę, bo dotychczas często przegrywały na starcie z gigantami, których stać było na prawników do obsługi tych „formalności” oraz tragarzy do noszenia ciężkiej dokumentacji. Certyfikacja chroni też przed przedsiębiorstwami z państw pozaeuropejskich, które dawały nierealnie niskie albo dumpingowe ceny, mimo braku wiarygodnych referencji czy odpowiedniego doświadczenia i zasobów. Wcześniej bardziej liczyła się umiejętność obcowania z papierami niż faktyczna jakość pracy i kompetencje płynące z doświadczenia.

Nie wszyscy jednak są przekonani, że ustawa o certyfikacji podmiotów coś zmieni. Meritum sprzeciwu oponentów sprowadza się do 3. podstawowych punktów. Pierwszy opiera się na założeniu, że certyfikacja nie jest prowadzona przez urząd, tylko prywatne podmioty, co powoduje ryzyko nadużyć. Drugi zakłada, że małe przedsiębiorstwa będą musiały płacić za certyfikację. Trzeci nawiązuje do scenariusza, w którym przetargi mogą zdominować wielkie korporacje. Obawy te są uzasadnione, niemniej w praktyce – i przy dobrowolności wyboru – jest to wciąż dobry krok w stronę większej przejrzystości.


Czy WIBOR zniknie z twojego kredytu?


Podpisana Ustawa nie rozwiązuje wszystkich problemów, ale wprowadza rozwiązania, dające przedsiębiorcom więcej możliwości. Zdecydowanie lepszym posunięciem jest wdrożyć certyfikację i – w razie czego – poprawiać ją, niż dalej tonąć w papierach, kosztach i bezsilności. Prostota to w polskiej polityce rzadkość, ponieważ nie występuje naturalnie. A jednak – można.

Podobne wpisy