Wątpliwe jest, czy zwolennicy niskiego wieku emerytalnego zastanawiają się nad finansowymi skutkami manipulacji tym aspektem polityki społecznej. Logika podpowiada, że krótszy okres uiszczania składek, a dłuższy ich pobierania musi przełożyć się na niższe świadczenia.
Wbrew wygłaszanym publicznie deklaracjom, większość z nas woli odpoczywać niż pracować, szczególnie jeżeli nie możemy liczyć na odpowiadającą naszym aspiracjom zapłatę. Dlatego temat wysokości wieku emerytalnego budzi duże emocje społeczne. Obecnie prezydenckim projektem jego obniżenia zajmuje się sejmowa podkomisja. Od jego przyjęcia zależy wiarygodność PiS w oczach wyborców tej partii, jednak nie ma co liczyć na pośpiech. Politycy są bowiem świadomi, że jeżeli nie dojdzie do eksplozji demograficznej, już niedługo świadczenia dla seniorów będą minimalne.
Rywalizujące wizje
Patrząc na sejmową arytmetykę, rewizja zmian wprowadzonych przez PO w 2013 r. jest kwestią czasu, choć nie okazała się tak priorytetowa, jak zapowiadano w czasie kampanii wyborczej. Być może wynika to z nieobjęcia fotela ministra finansów przez lansującego kolejną reformę Henryka Kowalczyka. To on w listopadzie ub. r. zapowiadał przeforsowanie obniżki wieku emerytalnego w ciągu symbolicznych „stu dni” rządu Beaty Szydło. Miała być to realizacja jednego z elementów programu Andrzeja Dudy. Ubiegając się o urząd Prezydenta RP, obiecywał on możliwość (choć nie konieczność) odchodzenia z pracy przez kobiety w wieku 60 lat, a mężczyzn – 65. Dla przypomnienia, obecnie Polacy obydwu płci, jeżeli nie chcą otrzymywać cząstkowych świadczeń związanych ze stażem pracy, muszą czekać na emeryturę do 67. roku życia. Konkurencyjny projekt przygotowali prezentujący swój punkt widzenia w ramach Rady Dialogu Społecznego związkowcy z NSZZ „Solidarność”. Uważają oni, że do otrzymania emerytury powinno wystarczyć 35 (kobiety) lub 40 (mężczyźni) lat opłacania składek ZUS. Jeszcze inny punkt widzenia reprezentuje OPZZ, którego przedstawiciele opowiadają się za granicą 40 lat składkowych, do których miałby zaliczać się także urlop wychowawczy oraz okresy czasowej niezdolności do pracy spowodowanej chorobą lub wypadkiem. Prezydent Duda twierdzi, że jest gotowy na dyskusje także o takich pomysłach. Muszą do niego docierać jednak także głosy sceptyków, np. Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan twierdzi, że wiek emerytalny można obniżyć jedynie symbolicznie – do 66. roku życia z ewentualną zamianą na 40 lat stażu.
Do licytacji włączyło się też PSL z inicjatywą o chwytliwej nazwie „Dobra emerytura, 40 lat stażu pracy”. Ludowcy obiecują w przypadku jego przyjęcia świadczenia dla osób, które pracowały przez cztery dekady na etacie, umowie zleceniu lub prowadzą własną działalność gospodarczą. Jak zwykle w przypadku tej partii, jedną z motywacji jest dbałość o interesy rolników. Trudno powiedzieć, na ile pikująca w sondażach partiach traktuje swoje zamierzenia poważnie, a na ile jako zagrywka PR-owa. W gronie sympatyków „koniczynek” firmowany przez posła Piotra Zgorzelskiego projekt cieszy się sporym do zainteresowania. Do 21 kwietnia przy udziale m.in. Władysława Kosiniaka-Kamysza zebrano 80 tys. podpisów.
————————————————
Więcej w najnowszej „Gazecie Finansowej”