-0.6 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Gra Muska

Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych bada, czy właściciel Tesli manipulował, by podnieść notowania giełdowe spółki.

Akcje producenta samochodów elektrycznych Tesla zyskały prawie 7,4 proc. po tym, jak jej twórca Elon Musk napisał na Twitterze, że rozważa wycofanie Tesli z giełdy i ma już na ten cel zabezpieczone środki. Akcje rosły w tak zawrotnym tempie, że notowania spółki zostały zawieszone, a Komisja Papierów Wartościowych wszczęła w tej sprawie śledztwo. Czy miliarder mógł blefować, grając na podniesienie notowań? Kim jest tajemniczy fundusz, który może zainwestować w najcenniejszego producenta samochodów elektrycznych?

Gorący wtorek

We wtorek 7 sierpnia Elon Musk zakomunikował za pośrednictwem portalu społecznościowego Twitter, że rozważa wycofanie Tesli z giełdy, a na cel ten posiada już zabezpieczone środki. Reakcja na słowa miliardera była błyskawiczna – akcje firmy produkującej elektryczne samochody wzrosły o 7,39 proc. Zamieszanie było na tyle poważne, że ok. godziny 20:08 notowania spółki zostały zawieszone. Do akcji wkroczyła SEC – komisja ds. papierów wartościowych.

Obrońcy miliardera przekonywali, że wzrosty na giełdzie zaczęły się jeszcze przed jego wpisem, a powodem miała być publikacja „Financial Times”. Dziennik podał bowiem informację, że ok. 3–5 proc. akcji Tesli zostało w 2018 roku zakupione przez saudyjski fundusz majątkowy. W praktyce Saudyjczycy posiadają pakiet akcji spółki o szacowanej wartości od 1,7 mld do 2,9 mld dolarów. To właśnie po publikacji „Financial Times” pojawił się wpis prezesa Tesli, w którym informował, że rozważa wycofanie z giełdy, płacąc 420 dolarów za akcję. W szczytowym momencie 7 sierpnia cena akcji przekroczyła 370 dolarów (w momencie zawieszenia wynosiła 367,25 dolarów – o 7,39 proc. więcej niż na poniedziałkowym zamknięciu). Sytuacja była o tyle ciekawa, że miliarder zdawał się coraz bardziej „podgrzewać” atmosferę, ponieważ w kolejnym wpisie na Twitterze oświadczył, iż ma nadzieję, że wszyscy inwestorzy Tesli pozostaną jej udziałowcami – nawet gdy przestanie być ona spółką publiczną. On sam – według swoich deklaracji – nie posiada pakietu kontrolnego w spółce i jak stwierdził, nie spodziewa się, by którykolwiek z akcjonariuszy taki posiadał w momencie zejścia z giełdy.

Tesla w chaosie

Mimo deklaracji prezesa, że zapewni akcjonariuszom „dobrobyt w każdym scenariuszu”, spółka po kilku godzinach wydała oficjalny komunikat (podpisany przez Muska), w którym stwierdzono, że ostateczna decyzja o wycofaniu z giełdy jeszcze nie zapadła.

– Propozycja, by stać się firmą prywatną, zostanie ostatecznie sfinalizowana poprzez głosowanie naszych akcjonariuszy. Jeśli proces zakończy się tak, jak się spodziewam, Tesla jako firma prywatna będzie ostatecznie ogromną szansą dla nas wszystkich. Tak czy inaczej, przyszłość jest bardzo jasna i będziemy kontynuować walkę, aby zrealizować naszą misję – stwierdził w komunikacie prezes Tesli. Musk stwierdził również, że działalność spółki publicznej nakłada na Teslę zbyt dużo ograniczeń oraz obowiązków, które spowalniają jej rozwój. Tesla notowana jest na giełdzie od 2010 roku, a jej przychodu w II kwartale 2018 roku wynosiły 4 mld dolarów (strata na akcji w wysokości 3,06 dolara). Pod koniec 2017 roku, w wywiadzie dla magazynu „Rolling Stone”, Musk twierdził, że chciałby, aby Tesla stała się firmą prywatną, jednak nagła deklaracja zaskoczyła akcjonariuszy.

Komisja na tropie

Na słowo prezesowi wierzyć jednak nie zamierza Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), która podjęła śledztwo w celu ustalenia, czy miliarder miał podstawy, by składać publicznie deklaracje na Twitterze, które wywindowały kurs spółki. Jak informował „Bloomberg”, dwa dni od wydarzeń z 7 sierpnia, prawnicy Komisji z San Francisco zaczęli gromadzić informacje dotyczące celów produkcji i sprzedaży Tesli. Według informacji agencji Associated Press kilka dni od zawieszenia na giełdzie Tesli SEC wezwała Muska i wszystkich dyrektorów spółki do składania wyjaśnień ws. potencjalnego wykupu pakietu akcji kontrolnych przez założyciela koncernu.

– Bloomberg zastrzega, że dochodzenie SEC niekoniecznie oznacza rozpoczęcie formalnego postępowania wobec spółki. Prawnicy specjalizujący się w prawie papierów wartościowych przekonują, że wpis Muska na Twitterze sugerujący możliwość wykupu spółki nie spowoduje dla niego skutków prawnych, o ile nie okaże się, że był nieprawdziwy lub nierzetelny – przekonywał red. Marek Druś z „Pulsu Biznesu”. Problemy Muska zaczęły jednak rosnąć lawinowo. Jak informował „Reuters”, co najmniej jeden z udziałowców Tesli złożył przeciwko spółce pozew. Z kolei zarząd spółki powołał komisję, której celem jest ustalenie, czy wykupienie akcji przez Muska jest realne. Ponadto amerykańskie media zarzuciły Muskowi, że nagły wzrost cen akcji koncernu – spowodowany jego wpisem – negatywnie odbił się na inwestorach grających na spadki. A z nimi Musk miał na pieńku.

Tłumaczenia Muska

Pod presją mediów i akcjonariuszy południowoafrykański miliarder wyjawił, skąd mają pochodzić pieniądze na wykup akcji. Jak wyjaśnił Musk – pojawiające się w mediach szacunki o 70 mld dolarów – nie są dokładne, bo cena, jaką podał (tj. 420 dolarów za sztukę), dotyczyć ma tylko udziałowców, którzy będą chcieli się wycofać – a jak przewiduje – tych będzie zaledwie ok. 30 proc. Niecały tydzień od wpisu Muska na Twitterze stało się też jasne, kto ma mu pomóc w prywatyzacji. Według nieoficjalnych informacji „Bloomberga” chrapkę na producenta ma Fundusz Inwestycji Publicznych Arabii Saudyjskiej, o ile Tesla przestanie być spółką giełdową. To właśnie Saudyjczycy mieliby zostać znaczącym inwestorem Tesli.

Proces prywatyzacji producenta aut elektrycznych mają nadzorować banki Goldman Sachs i Silver Lake. Kontrolowany przez rząd fundusz inwestycyjny zwrócić się miał do Muska kilka miesięcy wcześniej, w celu przedyskutowania zakupu mniejszościowego pakietu akcji Tesli. Ponieważ spółka nie planowała emisji nowych akcji, fundusz, z pomocą banku inwestycyjnego, zakupił na rynku akcje Tesli za niemal 2 mld dolarów. Tym samym jego udział w kapitale firmy wyniósł ok. 5 proc. Niemniej według „Bloomberga” w chwili składania deklaracji Muska Saudyjczycy nie podjęli jeszcze żadnych konkretnych decyzji dotyczących zwiększenia zaangażowania kapitałowego w spółce Muska.

Co ciekawe – udziałowcem producenta elektrycznych samochodów starał się zostać w 2017 roku japoński SoftBank (posiada m.in. japoński portal Yahoo!), ale ponieważ ostatecznie zakupił udziały w innych spółkach motoryzacyjnych, obecnie nie planuje inwestować w firmę Muska. Dla Saudyjczyków inwestycja w Teslę wydaje się logiczną drogą. Już dwa lata temu fundusz zainwestował 3,5 mld dolarów w Ubera, a rok temu razem z Japończykami aż 93 mld dolarów w fundusz technologiczny. Ponadto Saudyjczycy mieli zobowiązać się do zainwestowania ok. miliarda dolarów w spółki kosmiczne Virgin Group.

FMC27news