-0.5 C
Warszawa
niedziela, 24 listopada 2024

“Wyborcza” wrzuciła Birgfellnera na minę

Austriacki biznesmen wpadł w ręce fiskusa.

Austriacki biznesmen, który zarzuca Jarosławowi Kaczyńskiemu wielomilionowe oszustwo, wpadł w ręce fiskusa. Wszystko z powodu faktury ujawnionej przez „Gazetę Wyborczą.

Na początku lutego br. „Gazeta Wyborcza” opublikowała fakturę, wystawioną przez firmę Austriaka Gerarda Birgfellnera na rzecz Spółki Srebrna Sp. z o.o. Miała ona dowodzić, że prezes PiS Jarosław Kaczyński nie zapłacił za usługi wykonane przez austriackiego biznesmena dotyczące planów budowy dwóch wież „K-Towers” w centrum Warszawy. Publikując dokument na swoich łamach, „GW” zrobiła Birgfellnerowi sporą krzywdę. Faktura przykuła bowiem uwagę fiskusa. Niewykluczone, że taki właśnie cel przyświecał premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który celowo prowokował do opublikowania kwitów. Jak donoszą prorządowe media, organy podatkowe wykryły, że Spółka Nuneaton nie zapłaciła od wspomnianej faktury VAT-u. A ponoć to tylko jedna z faktur, pozostałe są przechowywane w aktach warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Jeżeli prasowe doniesienia się potwierdzą, wówczas Austriak może poważnie dostać po kieszeni. Bo w prawie podatkowym nie ma znaczenia, czy usługa została faktycznie wykonana. „Wystawiłeś fakturę? Zapłać VAT!”. W ten sposób można streścić słynny art. 108 ustawy o podatku od towarów i usług. Do tego dochodzi jeszcze odpowiedzialność z kodeksu karnego skarbowego, który przewiduje wysokie kary grzywny dla tych, którzy nie płacą podatków.

Prokuratorska zasadzka
W czwartek (14. marca) w budynku warszawskiej Prokuratury Okręgowej na Austriaka czekali kontrolerzy Mazowieckiego Urzędu Celno-Skarbowego. Według Radia ZET, mieli mu wręczyć informację o wszczęciu kontroli w firmie powiązanej z realizacją budowy „K-Towers”. Chodzi najprawdopodobniej o jedną z dwóch spółek: Nuneaton Sp. z o.o. lub Nuneaton Sp. z o.o. Sp. k. Faktura opublikowana przez „GW” została wystawiona przez tę pierwszą, która jest jednocześnie komplementariuszem w drugiej ze spółek, a więc de facto odpowiada za jej zobowiązania, w tym podatkowe. Jak wynika z prasowych doniesień, już wcześniej fiskus wszczął kontrolę wobec spółki powiązanej z Birgfellnerem, zatem należy zakładać, że i jedna i druga firma znalazły się pod lupą skarbówki. Urzędnicy spotkali się z Austriakiem w prokuraturze, ponieważ nie mogli zlokalizować spółki pod adresem jej siedziby. „Podmiot, którego dotyczyła korespondencja, nie istniał pod adresem zgłoszonym do KRS”– poinformowała PAP Izba Administracji Skarbowej w Warszawie, zaznaczając, że „tego typu działania podejmowane są standardowo w sytuacji, gdy nie jest możliwe doręczenie dokumentów w siedzibie podmiotu”. Inne zdanie na ten temat miał pełnomocnik biznesmena Roman Giertych, który sposób działania fiskusa nazwał „zastraszaniem” jego klienta. Nie wiadomo, jaki jest dokładny zakres kontroli podatkowych. Radio ZET informuje, że dotyczą one podatku VAT. A skoro tak, to mogą one mieć związek z fakturami wystawionymi przez jedną ze spółek Nuneaton (z o.o. lub komandytową) na rzecz Srebrnej, stanowiącej zaplecze finansowe PiS. Jedną z nich ujawniła w lutym „GW”. Opiewała ona na kwotę ok. 1,3 mln zł (netto) plus prawie 300 tys. VAT-u. Jednak austriacki biznesmen domaga się od Jarosława Kaczyńskiego znacznie większej sumy niż wynika to z tej jednej faktury. Birgfellner twierdzi, że za 14 miesięcy pracy nad projektem „K-Towers” należy mu się 1,3 mln euro wynagrodzenia. Zakładając, że właśnie na taką kwotę brutto opiewają wszystkie faktury (ta opublikowana przez „GW” oraz pozostałe znajdujące się w prokuraturze) wówczas łatwo obliczyć, że podatek VAT (przy 23-proc. stawce) wyniósł łącznie ok. 230 tys. euro (przy obecnym kursie EUR/ PLN prawie 1 mln zł).

Prowokacja premiera?
Do ujawnienia faktury „Wyborcza” została sprowokowana przez samego premiera Mateusza Morawieckiego. Na początku lutego szef rządu dworował sobie z austriackiego biznesmena, jakoby ten nie miał żadnych dowodów na to, że należy mu się kasa od Jarosława Kaczyńskiego. „Przecież każdy z nas, jak płaci za remont łazienki, budowę płotu, to chce paragon fiskalny albo fakturę, tymczasem po drugiej stronie nie było faktury” – stwierdził wówczas szef rządu. „Człowieku, daj fakturę!” – prowokował Morawiecki. Zdaniem niektórych komentatorów, nie była to zwykła, wiecowa wypowiedź. Przeciwnie, było to celowe zagranie premiera, który już wcześniej mógł wiedzieć, że żadna ze spółek powiązanych z Birgfellnerem nie zapłaciła podatku VAT w kwocie znajdującej pokrycie w żądaniach Austriaka. Jako szef rządu Morawiecki mógł błyskawicznie sprawdzić („bez żadnego trybu”), czy skarbówka otrzymała stosowną deklarację VAT oraz czy spółka odprowadziła podatek na konto fiskusa. Jeżeli rzeczywiście tak było, to „GW” złapała przynętę i została rozegrana jak dziecko. Kalendarz wydarzeń zdaje się potwierdzać tę wersję: 5 lutego premier wzywa Birgfellnera do pokazania faktury, a już dwa dni później „Wyborcza” publikuje dokument. Natomiast kilka dni po tym pojawia się pierwsza informacja o kontroli fiskusa w jednej ze spółek powiązanych z Austriakiem.

Co grozi Birgfellnerowi?
W całej sprawie istotne jest to, czy spółka Srebrna otrzymała fakturę od Birgfellnera, zaksięgowała ją, a następnie odliczyła VAT. Jeżeli tak, wówczas Austriak ma poważny problem (zakładając, że nie złożył odpowiedniej deklaracji i nie uiścił daniny). Zgodnie ze słynnym art. 108 ustawy o podatku od towarów i usług: każdy, kto wystawi fakturę, w której wykaże kwotę podatku, jest zobowiązany do jego zapłaty. Obowiązek uiszczenia daniny nie jest w tym wypadku uzależniony od wykonania usługi bądź dokonania zapłaty zobowiązania. Przywołany przepis dotyczy tzw. pustych faktur i jest stosowany przez fiskusa głównie w sprawach dotyczących wyłudzeń przez tzw. karuzele podatkowe. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by pod „sto-ósemkę” podciągnąć każdego, kto wystawia fakturę. Może się zatem okazać, że Austriak nie tylko nie dostanie pieniędzy od Jarosława Kaczyńskiego, ale będzie musiał zapłacić zaległy VAT wraz z odsetkami. Do tego dochodzi odpowiedzialność karna skarbowa w postaci grzywny do 720 stawek dziennych, albo nawet kara pozbawienia wolności. W 2016 roku maksymalna stawka dzienna wynosiła prawie 25 tys. zł, co oznacza, że górna granica grzywny mogła wówczas wynieść ok. 17,5 mln zł. Adwokat biznesmena Roman Giertych twierdzi, że Srebrna otrzymała dokument. Z kolei firma powiązana z Jarosławem Kaczyńskim poinformowała PAP, że taka faktura nigdy do niej nie dotarła. I jedna i druga wersja jest korzystna dla Jarosława Kaczyńskiego i spółki. Bo jeżeli Srebrna otrzymała dokument i go zaksięgowała (co fiskus może sprawdzić w ciągu jednego dnia), to Austriak będzie się musiał liczyć z poważnymi konsekwencjami (art. 108 i KKS). Natomiast jeżeli faktury nigdy nie trafi ły do odbiorcy, to powstaje pytanie: na jakiej podstawie Birgfellner domaga się od prezesa PiS ponad 1 mln euro?

Dziwna sprawa
Dlaczego skarbówka poluje akurat na Gerarda Birgfellnera? Wbrew pozorom jest to jak najbardziej uzasadnione pytanie. W mediach Austriak przedstawiany jest jako właściciel bądź reprezentant spółek, powołanych do pracy nad projektem „K-Towers”. Zakładając, że właśnie taką rolę pełnił w tych podmiotach, wówczas sprawa jest jasna, odpowiada on za rozliczenia podatkowe i musi spowiadać się przed fiskusem. Problem jednak w tym, że w Krajowym Rejestrze Sądowym biznesmen nigdy nie figurował ani jako wspólnik, ani jako członek zarządu żadnej z dwóch spółek działających pod nazwą Nuneaton. Zgodnie ze zmianą w KRS z 11 kwietnia 2018 r. spółka komandytowa jest reprezentowana przez komplementariusza, czyli Nuneaton Sp. z o.o., w której funkcję członka zarządu ma rzekomo sprawować Gerald Birgfellner. Ale w KRS-ie tej ostatniej firmy nie znajdziemy już informacji o Austriaku. Innymi słowy, biznesmen nie ma żadnych powiązań z tym podmiotem. Powstaje zatem pytanie, na jakiej podstawie prawnej urzędnicy dobrali się właśnie do niego? Zgodnie z przepisami podatkowymi fiskus najpierw powinien kierować pisma do jednego z członków zarządu, w drugiej kolejności do wspólników. Do tej pory w mediach nikt nie poruszał tego problemu. Niewykluczone, że Birgfellner został powołany na członka zarządu w drodze uchwały spółki, jednak nie została ona zgłoszona do KRS- -u. W takiej sytuacji fiskus powinien kierować się uchwałą, a nie zapisami w rejestrze. Możliwe, że tak właśnie było w tym wypadku.

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news