0.4 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Afera Pfizera

Amerykański gigant farmaceutyczny znalazł się w sporych tarapatach po tym, jak niezależnym dziennikarzom udało się nagrać wypowiedzi jego pracowników sugerujące, że firma dopuszcza się pewnych manipulacji.

Mający swoją siedzibę w Nowym Jorku Pfizer na czasy pandemii z pewnością nie narzeka. Od czasu zawarcia współpracy z niemieckim BioNtechem firma notuje historycznie najlepszy okres w swojej karierze. W samym tylko drugim kwartale 2021 r. farmaceutyczny gigant sprzedał szczepionki przeciwko koronawirusowi warte 7,8 mld dolarów, a w całym roku wartość sprzedaży ma sięgnąć 33,5 mld. Na tym oczywiście nie koniec, ponieważ firma złożyła właśnie do amerykańskiej rządowej agencji FDA wniosek o zgodę na szczepienie dzieci nawet w wieku 5-11 lat (wcześniej podobny dokument przedłożono Europejskiej Agencji Leków). Biorąc pod uwagę niezwykle przychylny stosunek obecnej administracji do Pfizera, uzyskanie jej wydaje się jedynie kwestią czasu, co przełoży się oczywiście na jeszcze większą liczbę zamówień nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, ale też całego świata. Choć badania naukowe nie potwierdzają w żaden sposób tego, że dzieci miałyby być w jakikolwiek szczególny sposób narażone na ciężki przebieg infekcji koronawirusem, czynniki polityczne decydują o tym, że szczepienia mają obowiązywać nawet najmłodszych.

Biznes na szczepionkowym segregacjonizmie

Wielkim zyskom Pfizera sprzyja również fakt, że jak pokazują badania odporność uzyskiwana po przyjęciu szczepionki, ma się utrzymywać przez ok. 6 miesięcy. To wręcz idealny pretekst do tego, aby przeprowadzanie cyklicznych szczepień uzupełniających stało się czymś regularnym, wymuszanym poprzez upowszechnienie tzw. zielonych paszportów. Nieoczekiwanie więc niespecjalnie dotąd dochodowa branża szczepionkowa staje się na naszych oczach prawdziwą awangardą, jeśli chodzi o profity Big Pharmy, a rolę prymusa pełni Pfizer, który zdecydowanie zdystansował zarówno AstraZenecę i Modernę, jak i Johnson&Johnson.

Na tej historii oszałamiającego komercyjnego sukcesu cieniem kładzie się jednak niedawna afera, która nie przebiła się niestety do mediów głównego nurtu (podobnie jak nieustanne, masowe protesty przeciwko wprowadzaniu szczepionkowego apartheidu w wielu państwach świata). Grupa dziennikarzy śledczych działająca w ramach grupy „Project Veritas” opublikowała niedawno nagranie rozmów z ukrytej kamery przeprowadzonych z kilkoma naukowcami pracującymi dla Pfizera. Jak można się dowiedzieć m.in. od Nicholas Karla, Christophera Croce i Rahula Khandake’a w amerykańskiej firmie wiedza o tym, że osoby, które przeszły Covid mają wyższą odporność niż osoby, które przyjęły szczepionkę, jest powszechna, lecz z racji ogromnych zysków czerpanych ze sprzedaży nowego preparatu nie informuje się o tym opinii publicznej. Zdaniem nagranych pracowników Pfizera bardzo niepokojące są także niepożądane skutki szczepień występujące o młodych osób, a cała sprawa jest przedmiotem osobnego badania, które przecież powinno zostać przeprowadzone przed dopuszczeniem preparatu do użytku.

Uderzające w wypowiedziach naukowców zatrudnionych w amerykańskim gigancie farmaceutycznych jest także to, iż mają pełną świadomość tego, jak bardzo środki politycznego przymusu wobec osób sceptycznie nastawionych wobec szczepień są podporządkowane chęci sprzedania możliwie jak największej liczby szczepionek. Jeden z naukowców stwierdza ostatecznie wprost, iż ma świadomość tego, że pracuje dla „złej organizacji”.

Uciszanie tematu

Pomimo tego, że afera związana z nagraniami „Project Veritas” wywołała niemałą burzę w Stanach Zjednoczonych, Pfizer jak dotąd nie odniósł się oficjalnie do całego zajścia. Zamiast tego miała miejsce zmasowana akcja cenzury przeprowadzona przy pomocy mediów społecznościowych. Rozpowszechniane nagrania stały się przedmiotem ataków m.in. ze strony oficjalnych proszczepiennych profilów rządowych, a Pfizer na Twitterze zablokował kilka znanych osób publicznych, które głośno informowały o zaistniałym skandalu. Tego typu zachowanie nie jest oczywiście dowodem na cokolwiek, lecz zdradza coraz bardziej nerwową atmosferę panującą u największego na świecie producenta szczepionek.

Skrajne upolitycznienie kwestii szczepień sprawia, że na razie „afera Pfizer” nie nabrała wielkiego rozmachu. W normalnej sytuacji ujawnienie tak znacznych nadużyć w tak istotnej dla całej opinii publicznej sprawie przyczyniłoby się do niezwłocznego wezwania farmaceutycznego giganta na dywanik. W amerykańskim Kongresie regularną praktyką praktycznie od XIX w. są publiczne przesłuchania, na które wzywani byli najwięksi luminarze biznesu: począwszy od Johna Pierponta Morgana, a skończywszy na Marku Zuckerbergu. Nie ma więc żadnych istotnych przeszkód, aby i tym razem w polu publicznej uwagi znalazł się również Pfizer.

Czy tak się stanie, można jednak wątpić, ponieważ zaledwie kilka tygodni temu amerykański prezydent Joe Biden przyjął w Białym Domu trzecią dawkę preparatu Pfizera, manifestując tym samym pełne poparcie dla nowojorskiej firmy. Przy okazji zaszczepienia polityk Partii Demokratycznej ogłosił, że jego administracja zakupi kolejne pół miliarda szczepionek Pfizera dla swojego kraju, a także drugie tyle dla krajów Trzeciego Świata.

Eksperyment w Brazylii

Pfizer stara się zagarnąć dla siebie możliwie jak największą część światowego rynku szczepień, a w dziele tym pomóc ma mu wielka akcja zaszczepienia całego brazylijskiego miasta Toledo. Firma ogłosiła niedawno, że porozumiała się z lokalnymi władzami, uniwersytetem oraz szpitalem w zakresie pilotażowego programu zaszczepienia całej populacji w wieku powyżej 12 lat. Trwający rok program ma zademonstrować całemu światu, że szczepionki są bezpieczne, a ich działanie długie.

Przeprowadzenie badania w Brazylii ma swój polityczny kontekst, ponieważ prezydent tego kraju Jair Bolsonaro to obecnie w zasadzie ostatni przywódca dużego i liczącego się w światowej polityce państwa, który wyraża głośno swój sceptycyzm wobec masowych szczepień i przymuszania społeczeństw do ich stosowania pod groźbą ograniczania dostępu do różnego rodzaju usług. Włodarze Pfizera zakładają zapewne, że pomyślne skutki eksperymentu zamkną usta wszystkim sceptykom – czy tak będzie, okaże się dopiero za rok.

Analitycy rynkowi zastanawiają się od dłuższego czasu, jak długo może potrwać okres, w którym firmy produkujące szczepionki przeciwko koronawirusowi będą notowały tak ogromne zyski. Istnieją głosy, że do 2024 roku cały biznes zostanie zredukowany do rozmiarów, które przez wiele lat był typowy dla zwykłej branży produkcji szczepień. Na razie władze Pfizera kują żelazo, póki gorące, gdyż wartość sprzedaży szczepionki jest wyższa niż czterech kolejnych najbardziej popularnych preparatów tej firmy razem wziętych. Dodatkowo nie jest wcale wykluczone to, iż za jakiś czas większy udział na rynku będą miały inne podmioty, jak choćby Novavax czy też Sanofi.

Afera Pfizera, która tak naprawdę wciąż czeka na swój prawdziwy wybuch, uzmysławia, jak wiele okazji do nadużyć stworzyła pandemia koronawirusa. Roztaczając nad wielkimi firmami farmaceutycznymi parasol bezkarności prawnej, rządy na całym świecie stworzyły ogromną zachętę do tego, aby maksymalizować zyski z pominięciem normalnie obowiązujących zasad. Warty dziesiątki miliardów dolarów rynek eksperymentalnych preparatów jeszcze bardziej pogłębił patologie sektora, który jeszcze przed wybuchem pandemii wręcz szokował swoimi niemoralnymi praktykami.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news