12.6 C
Warszawa
środa, 9 października 2024

Kup Pan prywatność

Czy ponad dwa miliardy użytkownikow najpopularniejszego portalu społecznościowego będzie płacić za ochronę swoich danych?

Aż 77 proc. ankietowanych Amerykanów nie jest skłonna płacić za korzystanie z Facebooka – wynika z badania przeprowadzonego przez Recode, jeden z najpopularniejszych portali technologicznych. Sondaż ten był pokłosiem wypowiedzi Marka Zuckerberga w trakcie przesłuchania przez amerykańskich senatorów. – Zawsze będzie taka wersja Facebooka, która jest darmowa – stwierdził twórca, prezes i większościowy udziałowiec największego portalu społecznościowego na świecie (ponad 2 mld użytkowników). Wypowiedź Zuckerberga branża odebrała jako jasny sygnał, że wprowadzona zostanie nowa, płatna wersja Facebooka. Wypowiedzi innych przedstawicieli Facebooka również zwiastują taką przyszłość. Jaki los czekać będzie tych użytkowników, którzy nie zechcą korzystać z płatnej wersji portalu? I czy miliarder ustąpi ze stanowiska, jak chcą tego udziałowcy mniejszościowi?

Przekuwanie kryzysu

W ubiegłym tygodniu prezes Facebooka został przesłuchany przez amerykańskich senatorów. Sprawa dotyczyła afery Cambridge Analytica – firmy, która miała pozyskać dane 87 mln użytkowników portalu (w tym 2,7 mln Europejczyków), a następnie wykorzystać je w kampaniach wyborczych i referendalnych. W wyniku afery kapitalizacja Facebooka zaczęła spadać (w krytycznym momencie o ponad 87 mld dolarów) i wciąż nie może wrócić do stanu sprzed jej wybuchu. W trakcie przesłuchania Zuckerberg unikał odpowiedzi na niewygodne pytania senatorów, a jego wypowiedzi były dość ogólnikowe.

Największe kontrowersje pojawiły się, gdy szef Facebooka zasugerował, że może powstać inna niż darmowa wersja portalu. Dopytywany przez senatora Billa Nelsona o to, czy Facebook rozpatruje rozwiązanie, w którym użytkownicy będą mogli zapłacić, by ich dane nie zostały wykorzystane w celach reklamowych, Zuckerberg odpowiedział: „w tej chwili Facebook nie oferuje takiej opcji”. Założyciel portalu podkreślał jednak, że model biznesowy oparty o przychody z reklam jest najlepszym, by mogły korzystać z niego „miliardy użytkowników”.

Wypowiedź Zuckerberga zbiegła się ze stwierdzeniem szefowej operacyjnej Facebooka, Sheryl Sandberg, która wprost powiedziała, że użytkownicy portalu powinni płacić za prywatność swoich danych. W wywiadzie dla CNBC Sandberg była pytana, czy Facebook wprowadzi rozwiązanie uniemożliwiające zbieranie danych nt. użytkowników – informacji z ich kont (wcześniej kierownictwo firmy zapowiedziało wprowadzenie ograniczeń w pozyskiwaniu informacji dla firm trzecich). Sandberg odpowiedziała, że Facebook już oferuje różne funkcje blokujące firmom zewnętrznym (i ich aplikacjom) dostęp do danych użytkowników. Wprowadzenie kompleksowego rozwiązania, całkowicie uniemożliwiającego wykorzystywanie informacji o użytkownikach, nie jest przewidziane.

– Nie mamy tego typu opcji na najwyższym poziomie. Gdyby istniał taki produkt, to powinien być płatny dla użytkowników – stwierdziła w wywiadzie Sandberg (co ciekawe – w wywiadzie dla „Financial Times” dyrektor stwierdziła, że Facebook był niedoinwestowany w kwestii zabezpieczeń i procedur uniemożliwiających „nieodpowiednie” wykorzystanie danych użytkowników).

Gra w otwarte karty

Wypowiedzi kierownictwa portalu wzbudziły zaniepokojenie jego użytkowników, ale został pozytywnie odebrane przez inwestorów. Dość powiedzieć, że tuż po przesłuchaniu akcje Facebooka wyhamowały spadek. – Mimo że akcje Facebooka spadały w czwartek rano, to i tak były o 3 proc. wyżej niż w momencie przybycia miliardera na Kapitol we wtorek. W sumie giełdowe notowania Facebooka zyskały w tym czasie ok. 4,5 proc. A to oznacza, że Zuckerberg, który posiada więcej niż 401,4 mln akcji Facebooka, wzbogacił się w ostatnich dniach o prawie 3 mld dolarów. Dzięki temu jego udziały w firmie są warte ok. 66 mld dolarów. Taki majątek plasuje go na 7. pozycji w rankingu najbogatszych ludzi świata wg magazynu „Forbes” – informował „Business Insider Polska”.

– Facebook z biznesowego punktu widzenia nie może sobie pozwolić na całkowite odcięcie swoich partnerów od dostępu do informacji o zachowaniach użytkowników i targetowania reklam, segment reklamowy bowiem jest głównym źródłem jego przychodów – w IV kwartale ub.r. pochodziło z niego 12,78 mld dol., więcej o 48 proc. rok do roku – wyjaśniał branżowy portal WirtualneMedia.pl.

$ocial Media

Tim Cook, prezes Apple, niejednokrotnie krytykował dotychczasowy model biznesowy Facebooka, twierdząc, że jeżeli użytkownik nie płaci za produkt, to sam staje się produktem. Ile jednak byliby gotów zapłacić użytkownicy Facebooka za ochronę swoich danych? Według badania portalu technologicznego Recode spośród tych Amerykanów, którzy zgodziliby się płacić za ochronę danych 40 proc., jest gotowa zapłacić maksymalnie 5 dolarów (tj. ok. 18 złotych). Natomiast tylko 11,6 proc. byłaby gotowa zapłacić więcej, jak 15 dolarów (tj. ok. 50 złotych).

Z kolei analityk firmy doradców inwestycyjnych Aegis Capital – Victor Anthony oszacował poziom opłat akceptowalny przez użytkowników Facebooka na od 3 do 5 dolarów miesięcznie. Anthony zauważa jednak, że płatna wersja Facebooka oprócz braku reklam czy wykorzystywania danych powinna zawierać dodatkowe treści, by przyciągnąć użytkowników.

– Obecne kontrowersje wokół Facebooka spowodowały raczej odwracanie się od serwisu, niż od oczekiwań, by pojawiły się wersje bez reklam. Jednak serwisy społecznościowe od dawna próbują rozszerzać swoją ofertę o płatne wersje. Tak zrobił YotuTube, który ma wersję YotuTube Red […]. Za 10 dolarów miesięcznie można nie tylko oglądać filmy bez reklam, ale też odtwarzać je w trybie offline i mieć dostęp do streamingów muzycznych. Czy jednak YouTube Red okazał się sukcesem? To, że wciąż jest dostępny zaledwie w kilku krajach – np. USA, Meksyku, Australii czy Korei Płd. – może sugerować, że na razie nie cieszy się wielką popularnością.

W Polsce jak dotąd YouTube Red nie jest dostępny, a żaden płatny serwis społecznościowy nie zdobył u nas popularności – wyjaśnia Mateusz Madejski z „Wirtualnej Polski”. – Potrafimy godzinami rozprawiać o prywatności w sieci, ale gdyby przyszło co do czego, niechętnie płacilibyśmy Facebookowi. Dlaczego? Bo traktujemy dane przez niego zebrane z przymrużeniem oka lub – zapewne jeszcze częściej – nie mamy świadomości, że serwis je gromadzi. W ostatecznym rozrachunku chętniej zgodzimy się na bycie celem reklam niż sięgnięcie do kieszeni po pieniądze za… korzystanie z Facebooka. W istocie byłyby to środki za bycie częścią największego serwisu społecznościowego świata.

Trzeba pamiętać tylko, że Facebook nie jest jedyny. Podobną usługę wyłączenia widoczności dla reklamodawców, musieliby oferować również inni – przede wszystkim Google. Inaczej, takie połowiczne działania nie miałyby sensu z punktu widzenia użytkownika – ocenia wizję płatnego Facebooka Rafał Gdak z portalu SpidersWeb.pl, zaznaczając, że programy firm trzecich blokujące reklamy nie są przystępne dla wszystkich użytkowników. Dotychczas najpopularniejszym portalem społecznościowym z płatnymi funkcjami jest należący do Microsoft LinkedIn. Za 50 euro miesięcznie użytkownicy mają dostęp m.in. do listy osób, które przeglądały ich profile.

Zuckerberg musi odejść?

Według badania Techpinions akcja społeczna, zainicjowana po wybuchu afery z Cambridge Analytica, nawołująca do kasowania kont na Facebooku (#DeleteFacebook) przyniosła niewielki efekt. Na skasowanie konta zdecydowało się bowiem raptem 9 proc. respondentów. Jednak część mniejszościowych udziałowców Facebooka domaga się ustąpienia Zuckerberga ze stanowiska dyrektora generalnego. Chce tego m.in. Scott Stringer, rewident Nowego Jorku, który odpowiada za kontrolę wydatków metropolii i jej inwestycje (zarządzany przez miasto fundusz emerytalny zainwestował w Facebooka aż miliard dolarów).

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news