W każdej branży są inni gracze, ale obok nich oczywiście najważniejszy jest zagraniczny biznes zajmujący się zawodowo ucieczką od opodatkowania, który od lat deleguje do władzy swoją agenturę.
Odpowiedź na pytanie zadane w tytule jest dobrze znana, lecz z zasady nie pojawia się w liberalnej (czyli fasadowej) przestrzeni medialnej. Oczywiście informacji na ten temat dostarcza w miarę obiektywne piśmiennictwo w periodykach lub wydawnictwach, które nie publikują reklam tzw. międzynarodowego biznesu podatkowego oraz „koncernów międzynarodowych”, które nie muszą płacić w Polsce podatków. Jedno jest pewne: dzienniki, które mają w swojej nazwie słowo „gazeta”, nie podejmowały jak dotąd próby głębokiego ustosunkowania się do tego problemu.
Postaram się to zrobić: na początku jednak trzeba spróbować odpowiedzieć na to pytanie w sposób negatywny. Na pewno nie rządzą podatkami i prawem podatkowym w Polsce:
• politycy posiadający demokratyczną legitymację sprawowania władzy (większość parlamentarną); chcąc być obiektywnym, trzeba przyznać, że czasami usiłują wnieść istotne zmiany w tych przepisach z własnej inicjatywy, czego najlepszym przykładem jest podwyższenie do 30 tysięcy złotych kwoty wolnej od podatku dochodowego od osób fizycznych, ale są to tylko dobre wyjątki;
• urzędnicy ministerstwa finansów: oczywiście oni formalnie „kleją” przedkładane w Sejmie przepisy, ale bardzo często (z reguły?) nie mają wpływu na ich rzeczywisty kształt. Najważniejsze jest to, że bardzo często nie znają ich treści. Do dziś nie wiadomo, kto napisał np. przepisy o tzw. raportowaniu schematów podatkowych, a referujący je publicznie ówczesny wiceminister finansów (formalny autor) nie znał ich treści;
• niezależni eksperci: w tym światku wszyscy się dość dobrze znają i można dość łatwo ustalić, kto napisał lub uczestniczył w napisaniu przepisów. Jeśli nawet władza powołuje jakieś gremium, które ma coś napisać, to tylko po to, aby wyrzucić do kosza owoce ich prac. Przez ostatnie dwadzieścia lat uczestniczyłem w kilkudziesięciu „niezależnych zespołach”, które na zlecenie władzy napisały wiele projektów, których nigdy nikt nie uchwalił. Podobny los spotkał projekt ordynacji podatkowej autorstwa komisji kierowanej przez profesora L.Etela.
Moja wiedza na temat rzeczywistych ośrodków decyzyjnych rządzących polskim prawem podatkowym jest bardzo bogata. Dam tylko dwa przykłady z dwóch różnych epok. Swego czasu premier D. Tusk zapowiedział wprowadzenie podatku dochodowego w rolnictwie. Ówczesne ministerstwo finansów nie bardzo chciało podjąć się tego zadania, więc pałeczkę przejął resort rolnictwa. Powstał projekt autorstwa kilku niezależnych, działających w dobrej wierze ekspertów. I co? Oczywiście projekt trafił do kosza, czyli premier może sobie gadać, co chce, a faktyczne ośrodki decyzyjne mają w nosie jego zapowiedzi, chyba że byłyby one składane w złej wierze. Drugim przykładem była moja korespondencja z jednym z „pisowskich” wiceministrów finansów na temat realizacji programu podatkowego zwycięskiej koalicji, która wygrała wybory w 2015 r. Był gotowy nie tylko program, ale też konkretne ustawy. Oczywiście „nowa ekipa”, która znalazła się na ulicy Świętokrzyskiej 11, nie miała najmniejszego zamiaru doprowadzić do realizacji tego programu (np. likwidacji tzw. odwrotnego obciążenia w VAT), a na mój list ów wiceminister odpowiedział iście w stylu Jana (Jacka) Rostowskiego, że podatki mają uszczelnić jakieś „instrumenty informatyczne” (kompletne bzdury).
Niedawno pewien dziennikarz ujawnił, że jeden z koncernów zgłosił w 2020 roku uwagi do projektu przepisów, których jeszcze nie opublikowano (jasnowidz?).
Kto więc rządzi przepisami podatkowymi? W każdej branży są inni gracze, ale obok nich oczywiście najważniejszy jest zagraniczny biznes zajmujący się zawodowo ucieczką od opodatkowania, który od lat deleguje do władzy swoją agenturę. Tu zmiany polityczne nie mają najmniejszego znaczenia: z tej samej firmy była „społeczna doradczyni” ministra Rostowskiego i wiceminister od podatków z czasu rządów pisowskich – wyrzucił go w czasie swoich krótkich, ale owocnych rządów obecny szef NIK i odtąd zaczęły się (może przez przypadek) jego kłopoty.
Opodatkowaniem akcyzy papierosów i ich substytutów rządzi jeden z „międzynarodowych koncernów”, który zresztą nie kryje swoich wpływów. Akcyzę od używek alkoholowych kontrolują dwa koncerny produkujące coś, co nazywają piwem i od lat skutecznie bronią podatkowego uprzywilejowania tych wyrobów. Oczywiście nadrzędnym graczem jest biznes informatyczny, którego językiem mówi cała (bez wyjątku) klasa polityczna, a podatnicy muszą wydawać krocie na kolejne fale „cyfryzacji podatków”.