Ciężki dla naszych portfeli przełom roku uświadomił wszystkim, że epoka taniej energii nieodwołalnie minęła. Niestety, alternatywa: środowisko albo tanie, lecz szkodliwe technologie, tak naprawdę nie pozostawia nam wyboru. Chyba, że jest nam zupełnie obojętne, w jakich warunkach i w jakim zdrowiu będą dorastać nasi potomni. Wszelkiego rodzaju tarcze i dopłaty, owszem, są potrzebne, ale z definicji stanowią działanie doraźne. I nie zastąpią działania u podstaw na dwóch płaszczyznach: edukacji oraz nowego spojrzenia na sytuację przedsiębiorców.
Pisząc o edukacji, nie mam na myśli oczywistej oczywistości, którą –jak wynika z badań – przyswoiła znakomita większość Polaków. Tak, warunki, które nie zagrażają naszemu zdrowiu i życiu, które gwarantują, że Ziemia potrwa dłużej, niż kilka stuleci, są absolutnym priorytetem. Niemniej nadal wielu z nas sądzi, że wystarczy elektrownie węglowe zastąpić gazem, atomem, wiatrakami i panelami słonecznymi – i w ostatecznym rozrachunku nic się nie zmieni. Nic bardziej mylnego. Energia ze źródeł nisko- i zero- emisyjnych w większości państw będzie zawsze bardziej kosztowna od „brudnej” energii z węgla kamiennego. Gra toczy się o to, by te ceny był y na takim poziomie, by nie zagroziły domowym budżetom i nie rujnowały gospodarek. W przypadku Polski taka idea – zielonej energii w akceptowalnych cenach – stanowi czołowe uzasadnienie dla budowy koncernu multienergetycznego Orlen-Lotos-PGNiG. W przypadku całej Europy – propozycje ujęte w pakiecie „Fit for 55”.
Dziecko zapytane, skąd się biorą pieniądze, odpowie bez wahania: z bankomatu. Możemy się dobrodusznie uśmiechać, jednak przeciętny dorosły niewiele się od dziecka różni, uważając, że energia bierze się z kontaktu w ścianie. Dziecko możenie wiedzieć, że w pewnym momencie bankomat wyświetli napis: brak środków na koncie. Dorosły powinien mieć świadomość, że energia nie jest wytwarzana przez cudowne perpetuum mobile. Groźba blackoutu, związana z górniczymi protestami, wyraźnie nam to w pierwszych dniach nowego roku uzmysłowiła.
Wracając do edukacji – tak, bezwzględnie potrzebna jest edukacja całego społeczeństwa w zakresie racjonalnego gospodarowania energią. Do zużycia prądu powinniśmy podchodzić jak do bieżących wydatków: racjonalnie, bez rozrzutności, z pełną świadomością, że ani pieniądze, ani kilowaty nie spadają z nieba. Paradoksalnie ogromne i odczuwalne podwyżki cen prądu znacznie ułatwiają taką edukację. Bo wyłączony telewizor czy skromniejsze świąteczne ozdoby przełożą się na konkretne sumy. Aż dziw, że taki przekaz znikagdzieś w cieniu górnolotnych i mało konkretnych haseł o odpowiedzialności za planetę.
Drugi element nowego podejścia do energetyki, o którym wspomniałem na wstępie, to pochylenie się przez decydentów nad przedsiębiorcami. W tym przypadku oni są przysłowiową alfą i omegą, początkiem i końcem. Kwoty, które płacą za energię, przekładają się na ceny towarów i usług, z kolei te ceny i to, czy będą do udźwignięcia dla konsumentów, mają wpływ na stabilność biznesu. Warto z troską pochylić się nie tylko nad losem gospodarstw domowych, ale i nad perspektywami tysięcy firm. Oczywiście, to zadanie znacznie trudniejsze, bowiem nie wystarczy wypłacić raz czy drugi wsparcia osłonowego. Trzeba przemyśleć politykę fiskalną i relacje państwo-przedsiębiorca. Powtórzę: mamy do czynienia z całkiem nową sytuacją, nie z przejściowymi problemami. Środki, które okazywały się skuteczne przy przejściowych wahaniach cen ropy, w przypadku stałego trendu drogiej energii nie będą działać.
Polska gospodarka wyszła z pandemii obronną ręką i nie straciła na konkurencyjności. Do zmagań z drogą energią startuje więc z solidnym zapasem sił . Trzeba jak najszybciej przedsięwziąć takie kroki, by te siły nie stopniał y. Gra bowiem idzie o wysoką stawkę, a raz utraconą pozycję będziemy nadrabiali całymi
dekadami.
Krzysztof Przybył
Prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego, organizator konkursu Teraz Polska
Źródło: naTemat.p