2.1 C
Warszawa
piątek, 17 stycznia 2025

Wierzchołek góry lodowej

Nie milkną echa niedawnej wypowiedzi Donalda Trumpa o planach „zaopiekowania się” Kanałem Panamskim i chęci zakupu Grenlandii, przez wielu traktowanych z początku z przymrużeniem oka.

Już w połowie ubiegłego roku pochylałem się nad tym zagadnieniem w jednym ze swoich felietonów. Wyrażałem wówczas spostrzeżenia na temat dokonującego się na naszych oczach przebiegunowania świata w odniesieniu do postępującej zmiany kierunków przepływu węglowodorów i transportu wszelkich dóbr w ogóle. Oczywiście, wszystko to ma ścisły związek z konfliktami zbrojnymi, a w dużej mierze wręcz wojnami toczonymi w kilku regionach naszego globu. W ciągu półrocza nie tylko nie ustały, ale rozlewają się na coraz większe obszary. W związku z tymi roszadami na geopolitycznej mapie świata południowe trasy stają się coraz mniej opłacalne dla takich państw, jak Rosja czy Chiny. Z tego powodu od dłuższego już czasu Rosja inwestuje w tzw. Północną Drogę Morską wzdłuż rosyjskiego wybrzeża Arktyki. Rosjanie zapowiedzieli, że już w 2030 r. droga, która obecnie dostępna jest tylko przez dziewięć miesięcy w roku, będzie czynna dla ruchu między Atlantykiem i Pacyfikiem przez cały rok. Bardzo poważnie rozbudowują flotę lodołamaczy o napędzie atomowym, budują porty przeładunkowe i magazyny gazu. Taki szlak skróciłby transport między Azją i Europą o 30 proc., a liczba korzystających z niego statków byłaby wielokrotnie wyższa niż pływających dziś przez Kanał Sueski. Projekt ten ma też ogromne znaczenie militarno-strategiczne. Arktyka to obszar wokół Bieguna Północnego, który obejmuje zarówno Ocean Arktyczny, jak i najdalej na północ wysunięte tereny tzw. Arktycznej Piątki, czyli Rosji, Kanady, USA, Danii i Norwegii. Jak wskazuje analiza waszyngtońskiego Instytutu Arktyki1, „podczas gdy Arktyka tradycyjnie charakteryzowała się dobrą współpracą i niewielkimi napięciami, sytuacja ta ulega zmianie. Raport amerykańskiego Congressional Research Service (CRS)2 na temat Arktyki dowodzi, że jest ona coraz częściej postrzegana jako obszar geopolitycznej rywalizacji między USA, Chinami i Rosją”.

W ostatnich dniach grudnia 2023 r. amerykański Departament Stanu poinformował3, że Stany Zjednoczone zamierzają rozszerzyć zewnętrzne granice swojego szelfu kontynentalnego. Według Wikipedii „szelf stanowi podwodne przedłużenie kontynentów i wyznacza granicę ich powierzchni, jak również przybliżoną granicę wpływu morza na kontynent”. Do sporu w tej sprawie doszło podczas sesji Międzynarodowej Organizacji Dna Morskiego – agendy ONZ zajmującej się zasobami w rejonie oceanów będących poza jurysdykcją państwową, która odbyła się w marcu 2024 r. w Kingston na Jamajce. Rosyjski minister spraw zagranicznych wydał wtedy oświadczenie, według którego Rosja nie będzie uznawała powiększonych jednostronnie przez USA granic szelfu kontynentalnego, wbrew zasadom i procedurom ustalonym w 1982 r. przez Konwencję ONZ o prawie morza4. Zmiany te nie tylko redukują znaczenie i wpływ Międzynarodowej Organizacji Dna Morskiego, ale też zwiększają obszar amerykańskiego stanu posiadania o 1 mln km2. Co zrozumiałe, decyzja taka nie pozostaje bez związku z północnym szlakiem oceanicznym. Powstało tym samym kolejne, bardzo niebezpieczne zarzewie konfliktu, i to w zupełnie niezauważanej przez media Arktyce. Należy też dodać, że od pewnego czasu Rosja i Chiny prowadzą zaawansowane rozmowy dotyczące perspektywy współpracy z krajami niearktycznymi z rozszerzonego składu BRICS dla określenia wspólnych interesów państw tego układu w zakresie logistyki w tym regionie, a co dla wielu osób może wydać się zaskakujące, programy polarne mają w swoim portfolio Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabię Saudyjską i Iran.

Naturalnie zarówno w przypadku Kanału Panamskiego, którego nazwę Donald Trump zamierza przemianować na Kanał Amerykański, jak i Grenlandii, nie chodzi tylko o kwestie czysto handlowe, choć są one niezwykle istotne, zwłaszcza dla administracji nawołującej do przywrócenia dawnej świetności Stanom Zjednoczonym. Kanał Panamski przez całe dekady ułatwiał przepływ towarów, a także zasobów wojskowych pomiędzy Oceanem Atlantyckim i Spokojnym. Niedawno zmarły Jimmy Carter podpisał w 1999 r. traktat wieńczący kilka umów wstępnych jeszcze z 1977 r., w którym USA zrzekały się kontroli nad kanałem na rzecz Panamy, jednak Donald Trump uważa to za historyczny błąd. W czasach, w których coraz częściej mówi się o potencjalnym zrywaniu łańcuchów dostaw, a przepustowość kanału i tak poważnie zmalała, jest to niewątpliwie sprawa bezpieczeństwa surowcowego, a jeśli wziąć pod uwagę znaczny wzrost opłat za jego użytkowanie, jaki ma miejsce w ostatnich latach, jest to także element bezpieczeństwa ekonomicznego. Niezależnie od wszelkich innych towarów, w związku z najnowszą doktryną amerykańskiego pomysłu na budowanie monopolu gazowego, kanałem mają pływać amerykańskie tankowce LNG. Jest to jednak przede wszystkim kwestia oddziaływania na tę drogę wodną przez Chiny, będące po Stanach Zjednoczonych drugim co do wielkości użytkownikiem kanału. Trump nie chce dopuścić do tego, by kanał pozostał pod chińską kontrolą, tym bardziej że zbudowany i opłacony został na początku XX w. przez Amerykanów. Coraz bardziej widoczna jest zatem u prezydenta chęć wykorzystania przynajmniej części fundamentu amerykańskiej polityki izolacjonizmu, jaką dokładnie 200 lat temu zaprezentował Kongresowi prezydent James Monroe5.

Podobnie ma się sprawa z pomysłem zakupu terenów Grenlandii, który Trump formułował już podczas swojej poprzedniej kadencji, a co nie trafiło wówczas na podatny, nomen omen, grunt. Obecnie sytuacja się zmienia, ponieważ grunt z wolna mięknie. Oczywiście w znaczeniu ściśle politycznym, bo w sensie geologicznym ponad 80 proc. jego powierzchni nadal pokrywa lód, a pod nim kryją się niezliczone bogactwa naturalne. Amerykańskie media sugerują co prawda, że właśnie o te pokłady mineralne toczy się gra, choć jest to przecież w tym wszystkim, by użyć adekwatnego określenia, zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Grenlandia do 1953 r. była duńską kolonią, jednak od tego czasu wiele się tam zmieniło. W 1979 r. duński parlament przyznał jej autonomię, a trzy lata później mieszkańcy tej największej na świecie wyspy opowiedzieli się w referendum za wystąpieniem z Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, co stało się w 1985 r. Dzięki temu Grenlandia, w przeciwieństwie do Danii, nie jest dziś członkiem Unii Europejskiej, a choć historycznie i politycznie związana jest z Europą, to geograficznie znajduje się w Ameryce Północnej. W 2008 r., w wyniku kolejnego referendum, jej autonomia została poszerzona.
Rządowi Grenlandii przekazano ponad 30 obszarów, w tym kwestie polityki morskiej czy zasobów naturalnych. Zgodnie z projektem konstytucji, który opublikowano w kwietniu 2023 r., Grenlandia zyskuje możliwość zawierania korzystnych dla siebie umów, np. o wolnym stowarzyszeniu, a jej elity, mając świadomość rosnącego znaczenia na arenie międzynarodowej, pomimo braku spektakularnych sukcesów gospodarczych, próbują zwiększać swe wpływy polityczne w dyskusjach z Kopenhagą. Dodać warto, że rdzenna ludność, czyli Inuici, stanowiący blisko 90 proc. populacji, mają ścisłe więzi ze swymi pobratymcami z Kanady, co dodatkowo ogranicza potencjalne aspiracje strategiczne Unii Europejskiej wobec Grenlandii. Ponadto Stany Zjednoczone od dawna mają już tam swoją bazę wojsk powietrznych z systemem wczesnego ostrzegania przed pociskami balistycznymi, z której korzysta również dowództwo amerykańskich sił kosmicznych.

W pierwszym tygodniu stycznia tego roku w tej właśnie bazie w Thule wizytę złożył najstarszy syn Donalda Trumpa i choć oficjalnie poleciał w ten rejon świata turystycznie, by nagrać przy okazji materiał filmowy do swego podcastu, to przecież moment, w którym miało to miejsce, nie był dziełem przypadku. Donald Trump Jr. jest już od dłuższego czasu prominentnym graczem w ruchu politycznym swego ojca. Prezydent elekt nie krył zresztą tego, umieszczając na swoim koncie społecznościowym nagranie samolotu z napisem TRUMP, lądującego pośród ośnieżonych gór w stolicy kraju, Nuuk, z podpisem: „Don Jr. i moi przedstawiciele lądują na Grenlandii”. Później dodał, że „przyjęcie było świetne. Oni i Wolny Świat potrzebują bezpieczeństwa, ochrony, siły i POKOJU! To umowa, która musi dojść do skutku. MAGA. SPRAW, BY GRENLANDIA ZNÓW BYŁA WIELKA!”. Dla wzmocnienia efektu Trump przeprowadził jeszcze rozmowę telefoniczną z mieszkańcami wyspy.

Najistotniejszym w mojej opinii jest aspekt militarny tej rozgrywki. I nie jest to nagły „wyskok” Trumpa, jak chcieliby to postrzegać niektórzy, a konsekwentna realizacja amerykańskiej strategii, którą prezydent elekt wykorzystuje umiejętnie dla celów politycznych. Już 1 października 2023 r. zarządzanie wojskową bazą Thule, obecnie przemianowaną na Pituffik, przejęła grenlandzka firma Inuksuk. Jej nazwa w języku Inuitów to rodzaj znaku lub rzeźby zbudowanej z kamieni, która nie tylko ma znaczenie duchowe i jest wpisana w inuicką mitologię, ale służy przede wszystkim jako punkt orientacyjny czy drogowskaz kierujący do terenu łowieckiego. W największym skrócie oznacza „tu byłem”. Firma zaznaczyła zatem wyraźnie ten obszar jako inuicki, choć działający dla inwestora amerykańskiego. Waszyngton przeznaczył na potrzeby Grenlandii w ramach kontraktu określonego na razie do 2035 r. blisko 28 mld koron duńskich (ok. 16 mld zł). Duński rząd ocknął się dopiero po ostatniej wypowiedzi Trumpa, w której po raz kolejny odwoływał się on do kwestii bezpieczeństwa, i w zaledwie kilka godzin po niej duński minister obrony Troels Lund Poulsen ogłosił, że „Kopenhaga zainwestuje miliardy duńskich koron w poprawę obronności kraju”, jednak trudno zakładać, żeby Dania była zdolna konkurować na tym polu ze Stanami Zjednoczonymi. Baza, która ma być rozbudowywana, służy Dowództwu Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej do wykrywania i przechwytywania pocisków rosyjskich w potencjalnym konflikcie z tym państwem. Wkrótce będzie największą siedzibą bombowców strategicznych i samolotów patrolowych P-8 A Poseidon6 monitorujących ruchy rosyjskich okrętów podwodnych. Najprawdopodobniej w związku z obecną sytuacją międzynarodową Pentagon powróci też do koncepcji z lat 60. XX w., kiedy w ramach projektu „Iceworm”7 zakładano umieszczenie w lodowych tunelach Grenlandii 600 pocisków średniego zasięgu Minuteman8 w wersji Iceman. Niewykluczone jest także rozlokowanie na wschodnich wybrzeżach Grenlandii hipersonicznych systemów rakietowych dalekiego zasięgu Dark Eagle9, zdolnych do rażenia celów w rosyjskich regionach arktycznych, w Archangielsku, Krasnojarsku czy Omsku. I o to toczy się gra.

1. https://www.thearcticinstitute.org/about-us/

2. https://crsreports.congress.gov/product/pdf/R/R47912

3. https://www.state.gov/announcement-of-u-s-extended-continental-shelf-outer-limits-2/

4. https://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_morza#Trzecia_konferencja

5. https://pl.wikipedia.org/wiki/James_Monroe

6. https://pl.wikipedia.org/wiki/Boeing_P-8_Poseidon

7. https://en.wikipedia.org/wiki/Project_Iceworm

8. https://pl.wikipedia.org/wiki/LGM-30G_Minuteman_III

9. https://en.wikipedia.org/wiki/Long-Range_Hypersonic_Weapon

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news