Na Ukrainie możliwy jest w tym roku nowy Majdan. Tym razem jednak od razu dojdzie do krwawej łaźni. I władza i potencjalni demonstranci mają już doświadczenie ubiegłych lat.
Trudno w to uwierzyć, ale wskaźniki rozwoju ekonomicznego i kluczowe parametry socjalne twardo plasują Ukrainę wśród państw Afryki. Reformatorskie deklaracje władz są pustymi frazesami lub jedynie pozorują niezbędne zmiany. Nie od dziś ani od czasu Majdanu, tylko przez minione 27 lat. Efektem jest postępujący chaos i demoralizacja, które sprawiają, że Ukraina traci zdolność do partnerstwa z UE i NATO.
Ukraiński problem Europy
Rewolucja Godności 2014 r. udowodniła, że Ukraińcy dorośli do niepodległego państwa, a zarazem nie zasługują na los zgotowany im przez własne elity rządzące. Nie ma bowiem wątpliwości, że głównym i jedynym źródłem cywilizacyjnego korkociągu, w jaki wpadła Ukraina, jest długoletnia władza złodziejskiej oligarchii okradającej naród. Postępujący chaos, demoralizacja, a nade wszystko korupcja są tylko symptomami tego zjawiska. We władzy oligarchii kryje się także klucz odpowiedzi na pytania, jakie nasuwają się każdemu, kto obserwuje scenę polityczną oraz sytuację ekonomiczną i społeczną Ukrainy. Jak to się stało, że Ukraina wchodząca w niepodległość z lepszej pozycji startowej niż Polska, dziś odnotowuje ogromne opóźnienie we wszystkich bodaj dziedzinach rozwojowych? Co się stało z ogromnym kapitałem wyjściowym? Przecież w 1991 r. był to kraj przemysłu kosmicznego, lotniczego i precyzyjnego. Ukraina miała czwartą armię świata, ogromną rzeszę dobrze wykształconych specjalistów, a wszystko wsparte zasobami bogactw naturalnych i energetyką jądrową. Co ważne, nadal ma rozbudowaną sieć gazociągów wraz z infrastrukturą magazynową, zbudowane przez radzieckie imperium ze względu na strategiczne położenie tranzytowe.
Tymczasem dziś Ukraina jest gospodarką mniejszą od polskiej, o wyraźnie surowcowym profilu, głównym zaś towarem eksportowym pozostaje tania, bo niewykwalifi kowana siła robocza. Żeby była jasność, stały i ciągle przyspieszający upadek w cywilizacyjną przepaść, nurtuje przede wszystkim samych Ukraińców przerażonych degradacją ojczyzny. Jak zatem obrazowo ujął problem opiniotwórczy tygodnik „Dzerkało Tyżnia”, przez 27 lat niepodległości Ukraina dokonała regresu z ery XXI w. mierzonej rakietami kosmicznymi, do epoki niemego kina początku zeszłego stulecia. Co najważniejsze, kraj i społeczeństwo stoją obecnie przed największym wyzwaniem w historii. Dla nas, postronnych widzów jest to swojego rodzaju fenomen, którego zrozumienie wymyka się z racjonalnej logiki, czyli spojrzenia na nasz własny, niekłamany dorobek ostatniego ćwierćwiecza. Tymczasem pytanie ukraińskich publicystów brzmi tak: czy kraj przetrwa kolejny rok, zważywszy, że sytuacja, w której się znalazł, jest jeszcze gorsza niż przed Majdanem z 2014 r.? Inaczej mówiąc, czy Ukraina wytrzyma prawdopodobną eksplozję piorunującej mieszanki, na którą składają się: głęboki kryzys społeczny oraz ekonomiczny, rosnąca niestabilność polityczna oraz kompletna utrata zaufania obywateli do wszelkich instytucji państwa? Niestety dla nas, od pozytywnej lub negatywnej odpowiedzi zależy nie tylko przyszłość samej Ukrainy, ale także stabilność Europy, a być może i świata. Ukraiński chaos jest nie tylko wyzwaniem, lecz zagrożeniem euroatlantyckiego bezpieczeństwa. Co gorsza, Zachód bardzo łatwo może zostać wojennym zakładnikiem oligarchicznych elit Ukrainy. Eskalacja konfliktu w Donbasie jest doskonałym instrumentem zachowania władzy i uniemożliwienia niezbędnych reform, które tej władzy zagrażają. Choćby z tego powodu warto przyjrzeć się procesowi afrykanizacji naszego strategicznego, bądź co bądź partnera.
Afrykański regres
Jeśli uważniej prześledzić rozwojowe meandry Ukrainy po uzyskaniu niepodległości, nietrudno o wniosek, że nasz wschodni sąsiad znalazł się w „elitarnym” gronie państw świata, których gospodarki uległy zmniejszeniu. Tak, to nieprawdopodobne, ale jednak prawdziwe…
Cały artykuł w najnowszym wydaniu Gazety Finansowej
{source}
{/source}