Trump dogaduje się z Wielką Brytanią
Zawarte przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone wstępne porozumienie handlowe pokazuje, w jaki sposób świat będzie układał swoje relacje z Donaldem Trumpem.

Wielka Brytania jest pierwszym tak dużym i bogatym krajem, który znacząco przybliżył zawarcie porozumienia z USA. Donald Trump obwieścił wprawdzie całemu światu, że wkrótce zostanie zawarta „wielka umowa handlowa”, lecz na jej finalizację trzeba będzie jeszcze nieco poczekać.
Fantastyczny i historyczny dzień
W równie entuzjastyczny sposób na temat przebiegu rozmów wyraził się brytyjski premier, który mówił o „fantastycznym i historycznym dniu” dla jego kraju. Tak wzniosłe słowa zostały użyte nieco na wyrost, choć nie sposób nie zauważyć, że – przynajmniej dla strony brytyjskiej – osiągnięcie wstępnego porozumienia może przedstawiać się jako wielka ulga. Stany Zjednoczone są dla Wielkiej Brytanii głównym partnerem handlowym, odpowiadającym za ponad 21 proc. eksportu oraz 9,7 proc. importu (ustępując tylko Niemcom). Ogłoszenie przez Donalda Trumpa w Dniu Wyzwolenia zwiększenia stawek celnych oznaczało dla Londynu prawdziwy cios, wymogło podjęcia szybkich rozmów oraz zawarcie możliwie jak najszybszego porozumienia.
Wojna celna dała się we znaki głównie brytyjskim producentom aut, z których część zrezygnowała nawet przejściowo z eksportu do USA. W świetle zawartego właśnie porozumienia Brytyjczycy będą mogli sprzedać kontyngent 100 tys. aut po stawce zmniejszonej
z 27,5 do 10 proc. Dzięki temu brytyjscy producenci nie będą zmuszeni do redukcji zatrudnienia, podobnie jak producenci stali, którzy zyskali całkowite zniesienia cła (wynoszącego dotąd 25 proc.). Sektor motoryzacyjny chciał uzyskać dokładnie takie samo zwolnienie, ale niestety dla niego strona amerykańska nie wyraziła zgody.
Keir Starmer może cieszyć się z tego, że przynajmniej w dwóch ważnych dla tradycyjnego przemysłu sektorach sytuacja się nie pogorszy. W kontekście całej gospodarki będzie musiał jednak zmierzyć się z faktem, że zamiast obowiązujących dotąd przeciętnie 3,3 proc. ceł na brytyjskie towary w USA większość z nich wzrośnie do 10 proc. Wielka Brytania obniży zaś przeciętny poziom ceł na amerykańskie towary z 5,1 do 1,8 proc.
Korzyści brytyjskie
Ważne ustalenia zapadły także w odniesieniu do rynku rolnego. Brytyjczycy zdołali utrzymać swoje wysokie i ściśle przestrzegane standardy dla importu żywności. Mało kto na świecie chce u siebie amerykańskiej wołowiny, przy której produkcji stosuje się hormony wzrostu lub kąpanych w chlorze kurczaków, dlatego Trump musiał ugiąć się pod żądaniami drugiej strony i stwierdził, że Brytyjczycy będą kupowali to, co będą chcieli. W zamian za zwolniony z cła 13-tysięczny kontyngent brytyjskiej wołowiny Stany Zjednoczone będą mogły odtąd eksportować dodatkowo produkty rolne o wartości 5 mld dol.
Niewątpliwym sukcesem Wielkiej Brytanii jest to, że udało się jej wynegocjować utrzymanie 2 proc. podatku cyfrowego od amerykańskich firm technologicznych. USA mocno naciskały na jego obniżenie lub nawet wycofanie, lecz bez efektu. W pewnym momencie Donald Trump zagroził nawet, że wprowadzi 100-procentową stawkę celną na produkcje filmowe, co w oczywisty sposób uderzałoby najmocniej w brytyjską branżę rozrywkową, czerpiącą od dekad z faktu językowej i kulturowej wspólnoty z USA ogromną premię. Do wprowadzenia żadnych tego typu rozwiązań ostatecznie nie doszło, choć samo sięgnięcie po tego typu argument obrazuje wysoką temperaturę negocjacji.
Nie jest wszak tajemnicą, że pod względem światopoglądowym rządowi Keira Starmera i administracji Donalda Trumpa nie jest po drodze. Tarcia zaczęły się jeszcze przed zmianą władzy w USA, gdy Trump zaczął oskarżać brytyjską Partię Pracy o rażącą ingerencję w amerykańskie wybory. Jego komitet złożył nawet protest w związku z faktem, że brytyjscy działacze wspierali kampanię Kamali Harris. Trump już nie raz dawał do zrozumienia, że uważa Starmera za skrajnego polityka. Podobnie było w przypadku J.D. Vance’a, który w czasie swojego pamiętnego przemówienia na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium jako przykład niedopuszczalnego łamania praw obywatelskich podawał sprawy z Wielkiej Brytanii.
Brytyjczycy przecierają szlak
W czasie rozmów na temat umowy handlowej wszelkie kwestie światopoglądowe zeszły jednak na margines. Stawka w grze jest bowiem bardzo wysoka: Stany Zjednoczone Trumpa chcą zademonstrować całemu światu, że można się z nimi sprawnie i szybko dogadać. Pamiętny Dzień Wyzwolenia miał miejsce 2 kwietnia i od tego czasu nie sfinalizowano jeszcze żadnego kompleksowego porozumienia. Amerykańska administracja twierdzi, że prowadzi rozmowy niemal z całym światem, lecz jak dotąd najbliżej sukcesu są Indie, Argentyna, Japonia. Kanada i Meksyk. W ostatnich dniach najwięcej uwagi mediów przyciągają negocjacje prowadzone z Pekinem, który w następstwie wojny handlowej wypowiedzianej przez Trumpa znalazł się pod szczególną presją. Nie jest więc wcale wykluczone, że kolejnym krajem, który ogłosi porozumienie, będzie właśnie Państwo Środka.
Najważniejsze punkty porozumienia handlowego między Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi pozwalają na wyciągnięcie pierwszych wniosków. Oczywistym wygranym negocjacji jest Donald Trump, który jednostronnie wymógł na europejskim mocarstwie daleko idące ustępstwa, uzyskując trwałą podwyżkę ceł na jego towary. Wielka Brytania nie mogła wesprzeć się żadnym innym państwem czy Wspólnotą, gdyż nie przynależy już do Unii Europejskiej i stojąc w obliczu katastrofy kilku branż (brytyjski rząd musiał pospiesznie znacjonalizować British Steel), ugiął się pod najważniejszymi żądaniami partnera zza Atlantyku.
Jak łatwo przewidzieć, na podobne ustępstwa będą musiały pójść wkrótce także inne, posiadające porównywalną pozycję na arenie międzynarodowej państwa. Stany Zjednoczone mają wystarczająco wiele argumentów militarnych i finansowych po swojej stronie, aby wymusić uległość nawet najbardziej buńczucznie nastawionych przywódców państw.
Trump był dotąd bardzo silnie krytykowany za wypowiedzenie wojny handlowej całemu światu, ale z punktu widzenia amerykańskich interesów jego posunięcie wydaje się być prawdziwym majstersztykiem. Podnosząc nagle stawki dla całego świata, uniemożliwił wszystkim odpowiednie przygotowanie się do rozmów, a wywołane w ten sposób perturbacje stały się dodatkowym czynnikiem wymuszającym pospieszne zawarcie porozumienia. Trump zastrzegł także, że chce rozmawiać z każdym z państw z osobna, co silnie podkopało znaczenie wielu dotychczasowych multilateralnych umów handlowych na świecie.
Według doniesień prasy Donald Trump miał osobiście zadzwonić do Keira Starmera tuż przed finalizacją negocjacji, domagając się dużo większych ustępstw, niż wywalczono. Bez względu na to, w jakich okolicznościach ustalono ostateczny kształt porozumienia, należy zauważyć, że stanowi ono wydarzenie przełomowe. Nieprzychylne Trumpowi media nie nazwą tego wprost, ale w oczywisty sposób zwycięzcą okazały się Stany Zjednoczone. Na tym nie koniec, ponieważ w najbliższych tygodniach możemy się spodziewać kolejnych amerykańskich zwycięstw, gdy ogłaszane będą porozumienia z innymi krajami. Autor „The Art of the Deal” potwierdza swoje kwalifikacje.