|

Tak działa podziemna bankowość

Hawala to system przekazywania pieniędzy poza oficjalnym obiegiem bankowym, oparty niemal wyłącznie na zaufaniu – korzystają z niego m.in. arabscy terroryści. Słowo hawala (arab. حوالة, wym. hawāla) oznacza dosłownie „przekaz” lub „transfer” – inne tłumaczenie to: „zaufanie”. Sprawdzamy, jak działa.

Magda Groń

Schemat podstawowej operacji hawala jest prosty. Osoba, która chce przesłać pieniądze (np. emigrant zarobkowy) nawiązuje kontakt z lokalnym hawaladarem (zazwyczaj znanym w społeczności imigrantów). Hawaladar to osoba prowadząca normalny biznes – kiosk z papierosami lub budkę z kebabem, która jednocześnie świadczy zaufanym klientom usługę transferu pieniędzy bez pozostawiania jakiegokolwiek śladu w systemie bankowym. Wręcza mu gotówkę równą kwocie, jaką pragnie przekazać odbiorcy za granicą, oraz ustala z nim hasło – ciąg znaków lub słowo, które posłuży do autoryzacji wypłaty. Tradycyjnie jako jednorazowe hasła stosowano np. cytaty z Koranu, imiona czy umówione powiedzenia, a we współczesnej praktyce często są to ciągi cyfr lub słów uzgodnione między stronami.


BEZPIECZEŃSTWO NARODOWE: Polska między USA a Chinami – co nas czeka? | Derlatka ujawnia kulisy


Lokalny hawaladar przyjmuje depozyt i natychmiast informuje hawaladara w kraju przeznaczenia o konieczności wypłaty ustalonej sumy. Komunikacja odbywa się różnymi kanałami – dawniej listownie lub przez faks, obecnie zwykle telefonicznie, e-mailem czy nawet komunikatorem internetowym – w taki sposób, by nie wzbudzać podejrzeń. W treści przekazu podaje się hasło oraz kwotę do wydania. Odbiorca pieniędzy udaje się do zaufanego lokalnego hawaladara w swoim kraju. Podaje mu wcześniej ustalone hasło i na tej podstawie otrzymuje gotówkę w lokalnej walucie, odpowiadającą wartości wpłaconej przez nadawcę (pomniejszoną o drobną prowizję). Fizycznie żadne pieniądze nie przekraczają granicy w sensie dosłownym. Rozliczenie między hawaladarami następuje w późniejszym terminie w ramach wewnętrznej sieci. W praktyce każdy hawaladar prowadzi coś w rodzaju „księgi rozrachunkowej” z innymi partnerami: ewidencjonuje, ile jest im dłużny lub ile oni są dłużni jemu po serii transakcji.

Rolą hawaladarów jest zatem prowadzenie „podziemnych banków”, które udzielają pożyczek, przyjmują depozyty i realizują przelewy – lecz poza nadzorem bankowym i niemal bez dokumentacji. Siłą systemu hawala jest prostota i szybkość: transakcja może zostać rozliczona w kilka minut, nawet pomiędzy bardzo odległymi krajami, a prowizje często są niższe niż w bankach czy firmach typu Western Union. Kluczowym elementem jest zaufanie – hawaladarzy utrzymują reputację rzetelnych pośredników, bo od tego zależy ich pozycja w społeczności i biznesie. Transakcje opierają się na wzajemnym zaufaniu.

Ponieważ hawala nie zostawia typowych śladów papierowych ani elektronicznych, stanowi wyzwanie dla organów nadzoru finansowego. Brak formalnej dokumentacji i centralnego systemu sprawia, że przepływy pieniędzy w hawali są trudne do wyśledzenia. Wystarczy, że dwaj hawaladarzy w różnych krajach mają ze sobą kontakt (np. przez telefon lub komunikator internetowy) i rozliczają się co jakiś czas – nie ma łatwego sposobu, by powiązać daną wypłatę z konkretną wpłatą, zwłaszcza jeśli rozrachunek między pośrednikami dokonuje się np. poprzez handel towarami lub nieruchomościami. W istocie transfer „bez transferu”, czyli przesył wartości bez fizycznego przemieszczania gotówki – jest sednem hawali.
Hawala: dawniej i dziś
Paradoksalnie, ten „nowoczesny” problem służb bezpieczeństwa ma korzenie sięgające głębokiej historii. Hawala wywodzi się z subkontynentu indyjskiego i Bliskiego Wschodu – historycy finansów znajdują ślady jej istnienia już w XIV w. W czasach Jedwabnego Szlaku kupcy korzystali z systemów zwanych hawala (w Indiach także hundi), aby bezpiecznie przenosić wartość na odległość bez fizycznego wożenia złota czy monet, narażonych na kradzież. Transakcje opierały się na sieci zaufanych rodzin kupieckich i pośredników od Chin po Bliski Wschód. W imperium islamskim hawala wpisała się w prawo zwyczajowe jako metoda hawala (od niej wywodzi się zresztą pojęcie aval w prawie wekslowym Francji czy Włoch). Przez stulecia system przetrwał w społecznościach kupieckich Indii, Pakistanu, Persji i Arabii, a w XX w. odrodził się w nowej formie jako kanał transferów dla emigrantów zarobkowych oraz społeczności pozbawionych dostępu do banków.

Hawala ma też aspekt kulturowy i religijny. W krajach muzułmańskich jest postrzegana jako zgodna z zasadami szariatu (nie pobiera odsetek, opiera się na etyce słowa, a nie spekulacji pieniędzmi jak banki). Dla wielu tradycjonalistów korzystanie z hawali jest wręcz kwestią tożsamościową – wolą swojego zaufanego sarafa (jak określa się hawaladarów w Afganistanie) niż obce, zachodnie banki. To sprawia, że próby narzucenia wyłącznie formalnej bankowości bywają odbierane jako kulturowy zamach na odwieczne zwyczaje.
Dziś hawaladarów można znaleźć na całym świecie: w londyńskim East Endzie, w kafejkach Dubaju, na bazarach w Kabulu czy w dzielnicach migrantów w Nowym Jorku. Najbardziej rozpowszechniona hawala pozostaje jednak tam, gdzie zawodzi oficjalny system finansowy. Przykładem jest Afganistan – według szacunków, jeszcze w końcu ubiegłej dekady aż 90 proc. transakcji finansowych w kraju odbywało się kanałami hawali, za pośrednictwem około 900 nieformalnych brokerów. Podobnie w Somalii, pogrążonej w chaosie lat 90., hawala zastąpiła zniszczony system bankowy i stała się jedynym sposobem na przesył pieniędzy od somalijskiej diaspory do rodzin w kraju. Somalijczycy na emigracji co roku przysyłali do ojczyzny ok. 700 mln dol., stanowiących finansowy kręgosłup tamtejszej gospodarki. W krajach rozwiniętych hawala również znalazła swoje nisze – głównie wśród imigrantów z Azji, Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy ufają bardziej rodzimym pośrednikom niż obcym bankom. Według polskiego Generalnego Inspektora Informacji Finansowej hawala kwitnie zwłaszcza tam, gdzie istnieją liczne społeczności diaspor, podczas gdy w krajach homogenicznych (jak Polska) jest ciekawostką wykorzystywaną incydentalnie.
Dla przykładu: kilka lat temu we Wrocławiu zarzuty usłyszało dwóch Irakijczyków, którzy za pośrednictwem systemu hawala mieli wspierać działalność tzw. Państwa Islamskiego. Śledztwo w tej sprawie prowadziła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, której udało się zgromadzić dowody potwierdzające, że obaj mężczyźni korzystali z systemu hawala, a ich środki finansowe wspierały terrorystów. Finalnie – sąd we Wrocławiu uniewinnił ich obu, ponieważ uznał, że „nie znali oni osobiście nadawców, jak i odbiorców, pieniędzy w Iraku”. System hawala jest zatem tak bezpieczny, że nawet w wypadku finansowania za jego pośrednictwem organizacji terrorystycznych, polskie sądy nie będą widziały podstaw do skazania.

Bo kto korzysta z hawali? Z jednej strony – zwykli ludzie: emigranci zarobkowi, pracujący nierzadko na czarno, którzy chcą tanio i szybko wysłać oszczędności rodzinom. System bywa nazywany „parabankiem uchodźców” – np. syryjscy czy afgańscy uchodźcy w Europie dzięki hawali utrzymują kontakt finansowy z bliskimi, omijając drogie przelewy bankowe czy restrykcje prawne. Dla wielu mieszkańców państw Trzeciego Świata hawala to jedyna dostępna bankowość: nie trzeba mieć konta, dokumentów ani zdolności kredytowej. W przeciwieństwie do bezdusznych instytucji finansowych hawaladar często zna osobiście swoich klientów i cieszy się opinią członka społeczności.


Trump przyjął Nawrockiego jak SOJUSZNIKA! Co to oznacza dla Polski?


Z drugiej strony – klientelę hawali stanowią też ludzie z półświatka: przemytnicy, handlarze narkotyków, skorumpowani urzędnicy, nielegalni imigranci przerzucani przez granice, a przede wszystkim organizacje terrorystyczne. Dla nich atrakcyjność systemu wynika z anonimowości i braku formalnego nadzoru. Nie zostawiają cyfrowego śladu, nie obowiązują ich limity ani procedury Know Your Customer.

Hawala zyskała ponurą sławę po zamachach z 11 września 2001 r., kiedy to agencje wywiadowcze zaczęły nerwowo tropić wszelkie ślady finansowania Al-Kaidy. Okazało się, że terroryści posługują się mieszanką metod – zarówno formalnych (przelewy bankowe, karty kredytowe), jak i nieformalnych. W toku śledztwa wyszło na jaw, że jeden z głównych kanałów przekazywania funduszy do komórek terrorystycznych w Pakistanie i Afganistanie stanowiły tradycyjne sieci hawala. Amerykańskie władze początkowo reagowały brutalnie: już 7 listopada 2001 r. prezydent George W. Bush zamroził aktywa somalijskiej firmy Al-Barakaat, oskarżając ją o bycie „koniem trojańskim” Al-Kaidy. Al-Barakaat była największą „firmą hawala” obsługującą somalijską diasporę – jej nagłe zamknięcie sprawiło, że transfery pieniędzy do Somalii spadły z 700 mln do 200 mln dol. rocznie, wywołując katastrofę humanitarną. Decyzja USA (podjęta na podstawie mglistych poszlak) pokazała dylemat: jak odciąć finansowanie terroru, nie niszcząc przy okazji finansowych arterii dla całych narodów?
Kolejne lata przyniosły liczne dowody na wykorzystywanie hawali przez organizacje terrorystyczne. W 2003 r. głośny stał się proces tzw. Jain Hawala w Indiach, ujawniający siatkę polityków finansujących separatystów w Kaszmirze za pomocą nieformalnych transferów. W 2005 r. FBI rozbiło w Nowym Jorku punkt hawali maskujący się jako lodziarnia „Carnival Ice Cream”, przez który przepłynęły setki tysięcy dolarów – część trafiła na konta osób powiązanych z Al-Kaidą. W 2008 r. w Waszyngtonie aresztowano pakistańskiego pośrednika Saifullaha Ranjhę (prowadzącego firmę Hamza Inc.), który w ramach operacji podstawionej przez agentów zaoferował pranie milionów dolarów rzekomo przeznaczonych na finansowanie Al-Kaidy i przemytu narkotyków. Ranjha przyznał się do winy – w ciągu czterech lat przesłał za granicę 2,2 mln dol. środków podstawionego klienta, biorąc za to 5 proc. prowizji. Z kolei w 2010 r. w USA wykryto powiązania hawali z niedoszłym zamachem na Times Square w Nowym Jorku. Pakistański imigrant Mohammad Younis prowadził na Long Island nielegalny punkt przekazów pieniężnych. Okazało się, że jedna z jego transakcji dostarczyła gotówkę Faisalowi Shahzadowi, który 1 maja 2010 r. próbował zdetonować bombę samochodową na Times Square. Younis przyznał się do winy – działał jako hawaladar, przekazując „bez pytań” tysiące dolarów od klientów z USA do odbiorców w Pakistanie. Rzekomo nie miał pojęcia, że jeden z tych klientów planuje zamach – dla niego to był po prostu biznes.

Najbardziej spektakularne żniwo hawala zbierała jednak podczas wojny z Państwem Islamskim. Gdy międzynarodowa koalicja bombardowała w latach 2014-2017 centra finansowe kalifatu w Syrii i Iraku, bojownicy ISIS przerzucili się właśnie na tradycyjne arabskie metody transferu. Do gry wkroczyły setki syryjskich i irackich hawaladarów, niekiedy działających na obszarach obozów dla uchodźców, którzy zaczęli przerzucać fortuny poza kurczące się terytorium kalifatu. Według raportów koalicji anty-ISIS tylko w 2018 r. aresztowano kilkunastu pośredników hawala zaangażowanych w obsługę finansów Państwa Islamskiego – część ukrywała się pod przykrywką sklepików w tureckich obozach dla uchodźców. Ujawniono też, że dziesiątki milionów dolarów pochodzących z działalności kryminalnej w Europie (np. z handlu narkotykami i oszustw) zostały poprzez hawalę przekierowane do syryjskich kurierów działających dla ISIS. W jednym z procesów w Hadze w 2021 r. udowodniono, że siatka złożona z 67 osób wykorzystując hawalę przesłała do Państwa Islamskiego ok. 200 mln dol. – pieniądze te pochodziły głównie z przestępstw w krajach UE. Tego rodzaju transnarodowe przepływy finansowe, poza zasięgiem tradycyjnych banków, pozwoliły ISIS utrzymać finansową żywotność nawet po utracie terytorium.


GENTLEMAN.TV: Michał Probierz – Selekcjoner reprezentacji Polski | Wojciech Zawioła ‪@GentlemanTV1‬


Według ekspertów, z hawali korzystają także inne ugrupowania ekstremistyczne na Bliskim Wschodzie – np. Hamas i Hezbollah – zwłaszcza te objęte sankcjami, dla których formalny dostęp do banków jest utrudniony. Choć coraz częściej stosują one również nowoczesne metody (np. kryptowaluty czy mikropłatności internetowe), to stare, sprawdzone kanały oparte na osobistych powiązaniach wciąż stanowią istotny segment ich finansowej infrastruktury. W efekcie walka z terroryzmem po 2001 r. stała się w znacznym stopniu walką z „niewidzialną bankowością”. FATF – międzynarodowa grupa ds. przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu – w szeregu raportów ostrzegała, że hawala i podobne systemy (określane zbiorczo jako HOSSP – Hawala and Other Similar Service Providers) są szczególnie podatne na nadużycia. Aż 81 proc. państw ankietowanych przez FATF uznało, że u nich hawala stanowi istotne ryzyko finansowania terroryzmu. FBI w swoim raporcie dla Kongresu krótko po 11 września, wymieniało hawalę jednym tchem obok przemytu gotówki, fałszywych kont bankowych i oszustw kartowych jako ulubione narzędzia finansowe Al-Kaidy. Rządy odpowiedziały nowymi regulacjami, ale całkowite wyeliminowanie zagrożenia okazało się niemożliwe.
„Niewidzialne” pranie pieniędzy
Nie tylko terroryści docenili zalety podziemnej bankowości. Zorganizowane grupy przestępcze – zwłaszcza te działające na skalę międzynarodową – od lat 90. coraz śmielej korzystają z hawali do prania pieniędzy i transferu zysków za granicę. Schemat bywa podobny: mafia narkotykowa czy gang przemytników ma nadwyżki gotówki w kraju A, które chce bez wzbudzania podejrzeń przemieścić do kraju B (gdzie np. mieszka boss lub skąd pochodzą ich dostawcy towaru). Zamiast taszczyć walizki przez granice czy ryzykować przelewy bankowe, nawiązują współpracę z siecią hawaladarów. Ci, za odpowiednią opłatą, „tunelują” fortunę – gotówka w kraju A jest przyjmowana i wrzucona do obiegu (np. kupuje się za nią legalny towar eksportowy albo nieruchomości), a równowartość minus prowizja wypłacana jest w kraju B z puli miejscowego hawaladara. Luki w rejestracji transakcji i brak raportowania sprawiają, że organy ścigania często orientują się, dopiero gdy pieniądze dawno „wyparowały” z ich jurysdykcji.

Warto tutaj przypomnieć słynną historię z Niemiec: Düsseldorf, 6 października 2021, godzina 6:00 rano. Ponad tysiąc niemieckich policjantów, uzbrojonych w nakazy i sprzęt do wyważania drzwi, jednocześnie szturmuje dziesiątki adresów w trzech landach. To skoordynowany atak na rozległą sieć finansową działającą w podziemiu. W jednej z piwnic funkcjonariusze otwierają skrytkę, w której znajdują sportową torbę wypchaną plikami banknotów euro – sumy idące w setki tysięcy. W tej samej chwili we wsi pod Bremą inna grupa policjantów zakłada kajdanki 39-letniemu Syryjczykowi podejrzanemu o wspieranie Frontu al-Nusra, syryjskiej organizacji terrorystycznej. Trwają największe w historii Niemiec obławy na system hawala – zdaniem śledczych posłużył on do „wyprania” co najmniej 140 milionów euro z działalności przestępczej. Gotówka zebrana z haraczy, handlu narkotykami i napadów była przez tę tajną bankowość transferowana do Turcji i Syrii, by zasilić konta gangów i ugrupowań ekstremistycznych. Sceny jak z filmu sensacyjnego – skrytki pełne pieniędzy, sztabki złota, luksusowe zegarki – to efekt zderzenia nowoczesnych służb z prastarą metodą finansową. Ta słynna obława w Niemczech nie była pierwszą ani ostatnią – podobne operacje przeprowadzano w całej Europie. W 2016 r. Europol ogłosił rozbicie siatki hawali działającej na terenie Francji, Belgii i Holandii, która prała pieniądze z handlu narkotykami i przemycała je następnie – poprzez pośredników na Bliskim Wschodzie – do Maroka. W ramach śledztwa aresztowano 36 osób, a wartość ujawnionych środków przekroczyła 300 mln euro. Była to wówczas rekordowa operacja tego typu w UE. Rok później kolejne śledztwo odsłoniło powiązania siatek przestępczych z komisami telefonicznymi w Hiszpanii i Francji, które pod szyldem sprzedaży telefonów prowadziły nielegalne transfery hawala – w jednym z lokali znaleziono kilkaset kart SIM i kajety z zapiskami świadczącymi o setkach nieudokumentowanych transakcji. Niemcy stały się szczególnie „żyznym gruntem” dla tego procederu w Europie, ze względu na dużą diasporę turecką i arabską. Szacuje się, że w Niemczech co roku pranych jest ok. 100 mld euro brudnych pieniędzy wszelkimi metodami, z czego spora część może przepływać właśnie przez hawalę. Tamtejsze służby w ostatnich latach przeprowadziły kilka spektakularnych akcji: we wrześniu 2019 r. około 850 funkcjonariuszy wkroczyło jednocześnie do 62 lokali w pięciu landach, zatrzymując 27 osób podejrzanych o prowadzenie „niewidzialnych banków” hawala. Śledczy ustalili, że w ciągu zaledwie dwóch lat ta grupa przelała nielegalnie co najmniej 213 mln euro (głównie do Turcji). Zarekwirowano przy okazji m.in. około 14 mln euro w gotówce, złocie i precjozach – dowód skali procederu.

Podobne zjawiska odnotowano w Wielkiej Brytanii, gdzie już w 2001 r. raport służb wskazywał, że gangi pakistańskie wykorzystują tradycyjne „curry houses” (restauracje curry) jako przykrywkę do prowadzenia hawali, przenosząc narkotykowe zyski z Birmingham do Peszawaru. Hiszpania i Włochy monitorują z kolei przenikanie kapitałów marokańskich mafii haszyszowych – znane są przypadki, gdy pieniądze z przemytu haszyszu były w Melilli (hiszpańskiej enklawie w Afryce Płn.) zbierane i wysyłane hawalą do rodzin mafiosów w Casablance. USA również mają swoją historię: latami niedoścignionym bossem prania pieniędzy był tu Alizera Moghadam, irański biznesmen z Los Angeles, który w latach 80. i 90. stworzył globalną siatkę hawala obracającą setkami milionów dolarów – jego imperium rozbito dopiero w 2002 r., gdy stwierdzono, że obsługiwał kartele narkotykowe z Meksyku.
Wszystko to pokazuje, że hawala stała się czymś w rodzaju „finansowego darknetu” – przestrzeni, gdzie spotykają się podaż i popyt na anonimowe transfery. Dla gangsterów to idealna pralnia: „wrzucają” brudne euro w Berlinie, „wyskakuje” czyste w Dubaju czy Karaczi. Dla skorumpowanych elit – bezpieczny azyl: chiński urzędnik czy afrykański dyktator mogą wywieźć fortunę za granicę bez ryzyka wykrycia przez własny rząd. Nic dziwnego, że międzynarodowe instytucje finansowe biją na alarm. Europol w raporcie SOCTA 2017 nazwał hawalę „silnikiem napędowym przestępczości zorganizowanej”, a ONZ ostrzegała, że rozkwit alternatywnych systemów transferu podważa wysiłki w walce z praniem pieniędzy.
Prawo kontra hawala
Rządy i instytucje finansowe od lat głowią się, jak poskromić hawalę, by ograniczyć jej nadużycia, a zarazem nie odciąć potrzebujących od ich pieniędzy. Rozwiązania przyjęte w różnych krajach są rozmaite – od pełnej legalizacji pod nadzorem, po surowy zakaz i represje.
Stany Zjednoczone już w 2002 r., w ramach ustawy USA PATRIOT Act, zobowiązały wszystkie podmioty prowadzące przekazy pieniężne (w domyśle także hawalę) do rejestracji jako Money Service Business i przestrzegania wymogów przeciwdziałania praniu pieniędzy. Niezarejestrowana działalność hawalowa jest tam przestępstwem federalnym – stąd wyroki, które otrzymali Younis czy Ranjha w przytoczonych przypadkach (np. Younis został skazany za prowadzenie niezarejestrowanego biznesu przekazów i pomoc w transferze funduszy terrorysty). Po 11 września Departament Skarbu USA utworzył specjalną jednostkę do ścigania nieformalnych transferów, a FBI wysłało agentów łącznikowych do krajów Bliskiego Wschodu, by razem z miejscowymi służbami monitorować przepływy gotówki. Zamknięto kilka punktów hawali m.in. w Nowym Jorku, Minnesocie (gdzie działa duża diaspora somalijska) i Kalifornii. Jednak amerykańskie służby szybko zorientowały się, że bez współpracy międzynarodowej niewiele zdziałają – pieniądze i tak wypływały za granicę. Dlatego w kolejnych latach USA postawiły na wymianę informacji wywiadowczych z krajami Zatoki Perskiej i Azji Południowej oraz wsparcie ich w tworzeniu lokalnych regulacji hawali.

Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA) to przykład kraju, który zamiast walczyć z hawalą, postanowił ją oswoić. Dubaj od dekad jest globalnym hubem hawali – emigranci z Indii, Pakistanu czy Filipin masowo przesyłają stamtąd zarobki do domów, a także bogaci biznesmeni z regionu transferują przez Dubaj pieniądze inwestycyjne. W 2003 r. Centralny Bank ZEA wprowadził system rejestrowania hawaladarów – każdy, kto chce legalnie prowadzić hawalę, powinien uzyskać licencję i raportować podstawowe dane transakcji. Organizowane są nawet konferencje hawaladarów w Abu Zabi, gdzie pośrednicy z różnych krajów spotykają się z regulatorami. Oczywiście nie wszyscy się rejestrują, ale ci legalni tworzą zalążek przejrzystości. Wielka Brytania poszła podobną drogą: formalnie działalność hawala jest dozwolona, ale pod warunkiem rejestracji w HM Revenue & Customs i przestrzegania przepisów AML/CFT (przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu). W praktyce w UK działa wiele nieformalnych hawali w społecznościach pakistańskich czy bengalskich – władze starają się je identyfikować i albo zamykać, albo skłonić do wyjścia z cienia.

Niemcy, jak wspomniano, uznają hawalę za całkowicie nielegalną (po prostu jest to świadczenie usług płatniczych bez zezwolenia). BaFin – niemiecki regulator finansowy – od 2014 r. wzmógł kontrole w imigranckich dzielnicach, sprawdzając np. sklepy z elektroniką czy bary z kebabem pod kątem podejrzanie wysokich obrotów gotówkowych. Niemieckie prawo przewiduje kary więzienia za udział w nielegalnym transferze pieniędzy, co znajduje odzwierciedlenie w dziesiątkach postępowań wszczynanych każdego roku. Podobnie Francja i Hiszpania – choć tam problem hawali jest nieco mniejszy, bo diaspora z Azji Południowej nie jest tak liczna. Indie – będące historyczną kolebką hawali – już w latach 70. zdelegalizowały ją surowo jako naruszenie przepisów dewizowych. Słynna afera Jain z lat 90., w którą zamieszani byli ministrowie i wysocy urzędnicy, skompromitowała ten system w oczach opinii publicznej (do dziś słowo „hawala” w Indiach kojarzy się z korupcją). Obecnie indyjski urząd Enforcement Directorate ściga hawalę jako przestępstwo przeciw gospodarce – wyroki więzienia sięgają 7–10 lat. Mimo to w dużych miastach Indii i tak kwitnie nieformalny obrót gotówkowy, zwłaszcza związany z handlem złotem i nieruchomościami, gdzie hawala pomaga unikać podatków.


Więzienie czy wolność? Psycholog ujawnia prawdę o Mieszku R.


Unia Europejska stara się ujednolicić podejście do hawali w ramach pakietów AMLD (Anti-Money Laundering Directives). Zgodnie z dyrektywami UE, wszystkie „usługi przekazu pieniężnego” muszą być licencjonowane – a to dotyczy również tradycyjnych systemów typu hawala, choć nie są one explicite wymieniane. W praktyce więc hawala w UE jest legalna tylko teoretycznie, bo niemal nikt z nieformalnych pośredników się nie rejestruje. Trudno sobie wyobrazić np. afgańskiego sklepikarza w Hamburgu, który wypełnia skomplikowane wnioski po niemiecku, by zgłosić swój biznes sarafa. Dlatego realnie hawala w Europie funkcjonuje w szarej strefie, a władze skupiają się na jej aspektach kryminalnych, rozbijając konkretne siatki powiązane z przestępcami.
Polskie prawo nie przewiduje osobnej kategorii dla hawali – po prostu świadczenie usług transferu pieniędzy bez zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego jest nielegalne. Generalny Inspektor Informacji Finansowej w raporcie oceny ryzyka z 2020 r. stwierdził, że „w Polsce nie ma licznych mniejszości etnicznych, w których systemy typu hawala są rozpowszechnione”, w związku z czym ryzyko prania pieniędzy tą metodą oceniono jako niskie. Mimo to GIIF uczula banki, by zwracały uwagę na podejrzane transfery zagraniczne, które mogą sugerować, że klient korzysta z pośredników hawala (np. częste wpłaty gotówkowe na konto, a potem zbiorczy przelew za granicę na konto firmy w Dubaju lub Stambule – taki „most” bywa używany przez hawaladarów).
Przyszłość hawali
Czy w erze cyfrowych finansów i kryptowalut hawala ma rację bytu? Wielu ekspertów uważa, że hawala przetrwa jeszcze długo, choć może ewoluować. Jej konkurencją stają się nowoczesne technologie – dziś emigrant w USA może wysłać pieniądze rodzinie w Nigerii jednym kliknięciem smartfona dzięki aplikacjom fintech. Kryptowaluty umożliwiają transfery wartości bezpośrednio, z pominięciem banków (choć nie zawsze prosto przekuć je na gotówkę na miejscu). Jednak hawala wciąż wygrywa prostotą i zakorzenieniem społecznym. Dla osób mniej biegłych technologicznie, starszego pokolenia czy żyjących na obszarach bez dostępu do banków, lokalny hawaladar jest bardziej realny niż wirtualny portfel bitcoin.

Co więcej, przestępcy również adaptują się do nowinek – nie rezygnują z hawali, lecz raczej łączą ją z innymi metodami. Przykładowo, gang może zyski z ransomware wypłacić w gotówce, kupić za nie złoto, a złoto sprzedać za granicą przez siatkę hawala. Albo wykorzystać hawalę cyfrową – coraz częściej pośrednicy komunikują się szyfrowanymi komunikatorami, korzystają z bankowości internetowej do wzajemnych rozliczeń (np. przelewają sobie nawzajem środki na konta firmowe, maskując to jako transakcje handlowe). Hawala także się internacjonalizuje – dawniej ściśle powiązana z konkretnymi diasporami, dziś tworzy multinarodowe konstelacje, gdzie np. w jednym łańcuchu współpracują pakistański hawaladar z dubajskim, nigeryjskim i chińskim, tworząc globalną sieć transferu wartości poza radarem państw.

Regulatorzy stoją przed trudnym zadaniem: jak włączyć hawalę w globalny ład finansowy, by wykorzystać jej dobre strony, a zminimalizować złe. FATF zaleca, by kraje „identyfikowały i rejestrowały” dostawców usług hawala oraz wymagały od nich podstawowej transparentności. Jednak brak takiego rejestru w jednym kraju niweczy wysiłki drugiego – to typowy problem „najsłabszego ogniwa”. Jeśli np. w Emiratach wprowadzono kontrolę hawaladarów, ale już w Jemenie czy Syrii nie, to pieniądze i tak popłyną tamtędy, gdzie jest „dziura w murze”. Współpraca międzynarodowa jest więc kluczowa. Tu nastąpił pewien postęp – m.in. Interpol i Europol utworzyły zespoły analizujące schematy hawali, a nawet infiltrujące środowiska pośredników. Powstały bazy danych podejrzanych transakcji, z których mogą korzystać służby różnych państw.
Niektórzy proponują podejście „jeśli nie możesz pokonać – przyłącz się”. Skoro hawala jest efektywna i tania, może należałoby wyciągnąć z niej lekcję dla formalnej bankowości? Instytucje finansowe już wdrażają rozwiązania imitujące szybkość i niskokosztowość hawali (np. systemy natychmiastowych przekazów mobilnych). W Indiach rząd uruchomił program Unified Payments Interface (UPI), który daje możliwość błyskawicznych przelewów telefonem – częściowo, by zniechęcić ludzi do uciekania w nieformalne kanały. Konkurencja technologiczna może z czasem uszczknąć udział hawali w rynku przekazów.

Całkowite wyeliminowanie hawali wydaje się jednak nierealne. Zbyt głęboko jest zakorzeniona w zaufaniu społecznym i potrzebach ludzi, których nie zaspokaja oficjalny system. Nawet Talibowie w Afganistanie, przejmując władzę w 2021 r., zalegalizowali hawalę, ale natychmiast wprowadzili własne regulacje i nadzór. Zdali sobie bowiem sprawę, że inaczej krajowy obrót pieniężny mógłby stanąć. Poza tym chcieli kontrolować przepływy, by nie ułatwiać np. ucieczki kapitału. To ironiczny dowód, że nawet reżim wyjęty spod prawa międzynarodowego dostrzega konieczność monitorowania tego, co dzieje się w tzw. bankowości cieni.

Jaką zatem przyszłość ma hawala w globalnym systemie finansowym i bezpieczeństwa? Zapewne pozostanie elementem tła – nielegalnym, a jednak tolerowanym do pewnego stopnia, niczym czarny rynek walut. Światowe potęgi finansowe będą starały się zagonić ją do narożnika regulacji, ale póki istnieją wojny, dysproporcje bogactwa i migracje, póty hawala będzie jak cień oficjalnej gospodarki – zawsze obecny tuż obok. Być może jedynym realistycznym podejściem jest minimalizacja szkód: ściganie tych, którzy używają hawali do przestępstw, przy jednoczesnym zapewnieniu alternatyw dla zwykłych ludzi (tańsze przelewy, inkluzja finansowa), aby zmniejszyć ich zależność od nieformalnych usług. Hawala to wytwór ludzkiej pomysłowości w obchodzeniu barier – a tak długo jak będą bariery (polityczne, ekonomiczne, społeczne), systemu tego typu będą dalej funkcjonować.

Podobne wpisy