Szalona lokomotywa na torach Wall Street
Co z szaloną lokomotywą, o której pisał Stefan Grabiński? Szalona lokomotywa fascynacji ekspresją, dynamiką, siłą dowiozła świat pisarza horrorów do komunizmu i hitleryzmu – stacji niczym z jego upiornych powieści. Czy taki sam los czeka świat podczepiony pod lokomotywę napędzaną AI i pędzącą obłąkańczo po torach Wall Street?
„Maszyna rozpętała się. Obłąkane chyżością koła wykonywały nieuchwytne, fantastycznie chybkie obroty, uznojone tłoki cofały się, to znów parły wprzód skwapliwym gestem, tłukły się opętańczo zziajane kolby. Wskazówka na manometrze szła wciąż w górę – rozżarzony do czerwoności kocioł zionął skwarem, przepalał skórę, parzył dłonie. Nic to! Jeszcze! Dalej! Prędzej! W cwał! W cwał!” – pisał przed stu laty Stefan Grabiński w zbiorze nowel „Demon ruchu”, ukrywając w metaforze szalonej lokomotywy swe obawy związane z fascynacją ruchem, gwałtem, pędem, jaki dostrzegł wśród sobie współczesnych. Jego obawy nie były bezzasadne, o czym niebawem miał się przekonać świat.
„Wall Street kiedyś był rynkiem. Dziś zachowuje się bardziej jak maszyna. Nie byle jaka maszyna, ale szybki, zautomatyzowany system stworzony, by służyć największym graczom na rynku, jednocześnie spychając mniejszych inwestorów na jeszcze większy margines”. Tak zaczyna się tekst zamieszczony na stronie American Thinker, który „rozpalił Internet”, jak to się dziś mówi i pisze.
⚠️Więcej podatków = więcej pieniędzy? Prof. Modzelewski: To nie takie proste
Dlaczego wszyscy najwięksi gracze na Wall Street inwestują w systemy transakcyjne oparte na sztucznej inteligencji? – pytał przed sześciu laty Robotic Marketer (RM) i odpowiadał, że to obawa przed powtórzeniem się kryzysu finansowego z lat 2007–2009 sprawiła, iż „wszyscy wielcy gracze na Wall Street inwestują w systemy transakcyjne oparte na sztucznej inteligencji, aby zminimalizować wpływ przyszłego zaangażowania człowieka i zapobiec powtórzeniu się czegoś takiego jak kryzys finansowy z powodu ludzkiej chciwości”. Któż by pomyślał, że z wielkich graczy na Wall Street tacy moraliści? Choć – z drugiej strony patrząc – nie ma co robić min, wszak to spośród nich wywodzą się najwięksi „filantropi” i „dobroczyńcy ludzkości”.
Dr Piotr Gratton, profesor ekonomii z Nowego Orleanu, ekspert w dziedzinie technologii finansowych, mówił w marcu tego roku: „Handel na Wall Street zdominowały elitarne firmy wykorzystujące autorskie systemy sztucznej inteligencji (AI) – kosztowne algorytmy opracowywane za zamkniętymi drzwiami i dysponujące ogromnymi zasobami. Instytucje te historycznie utrzymywały swoją przewagę, łącząc zasobne środki finansowe, wyspecjalizowaną kadrę i zaawansowaną infrastrukturę obliczeniową. Niedawna analiza branżowa (Portfolio Community) wskazuje, że opracowanie zaawansowanych modeli handlu AI wymaga inwestycji od 500 000 do znacznie ponad 1 mln dol., nie uwzględniając przy tym bieżących kosztów utrzymania kadry i infrastruktury.”
W niektórych przypadkach fundusze hedgingowe (fundusze wysokiego ryzyka) płacą fachowcom od AI od 400 000 do 500 000 dolarów – powiedział Agni Ghosh, dyrektor w firmie rekrutacyjnej Stott and May. Dodał, że szefom AI fundusze hedgingowe wypłacają łącznie co najmniej 1,5 mln dol.
Innymi słowy – utrzymanie się na powierzchni w handlu na Wall Street to horrendalne koszty, na które mogą pozwolić sobie tylko najwięksi gracze. Bo „sztuczna inteligencja to tylko jeden z elementów bardzo kosztownych procesów, więc nie oznacza to, że taki handel będzie dostępny dla każdego” – studzi zapały „drobnicy” Piotr Gratton i dodaje: „Wejście na pokład nie jest tak proste, jak pobranie kodu open source. […] Chociaż sztuczna inteligencja typu open source może obniżyć koszty zaawansowanych technologii transakcyjnych, jest mało prawdopodobne, że wkrótce pobierzemy platformy transakcyjne oparte na sztucznej inteligencji typu open source, tak jak w przypadku aplikacji do robienia notatek typu open source” – wyłuszcza dr Gratton.
Powróćmy do artykułu, cytatem z którego rozpoczęliśmy naszą podróż po meandrach „cyfrowego” Wall Street. Jego autorem jest Mark Minnella, doświadczony doradca inwestycyjny. „Nie jest już tajemnicą, że boty i handel algorytmiczny dominują obecnie na rynku akcji. Szacunki wskazują, że ponad 70 proc. dziennego wolumenu obrotu jest generowane nie przez ludzkie decyzje, ale przez komputery reagujące na mikrowahania cen i nastrojów rynkowych w ciągu milisekund. Oznacza to, że jeśli uważasz, iż przemyślana strategia napędza rynek – zastanów się jeszcze raz.” Bo to nie myśl króluje na rynku i go kształtuje – „to prędkość”.
Szukasz nowego domu, inwestycji, stylu życia? Z Agentem HMTV to proste! @PatrickNey
Minnella uważa, że w ten sposób wielka finansjera odmieniła zachowanie rynków. Akcje mogą rosnąć lub spadać w ciągu zaledwie kilku sekund – i to nie zawsze z logicznych powodów, ale dlatego, że „oprogramowanie uruchomiło reakcję łańcuchową zautomatyzowanych transakcji”. I dalej pisze autor tak: „Widzieliśmy błyskawiczne krachy, które w ciągu kilku minut wyzerowały miliardy, a następnie tendencje odwróciły się. Widzieliśmy firmy, które natychmiast straciły 30 proc. swojej wartości rynkowej, ponieważ niektóre programy handlowe błędnie odczytały nagłówki wiadomości. To nie jest inwestowanie. To cyfrowy hazard na dużą skalę [podk. R.K.].”
Wall Street nazywa to „ewolucją rynku” lub „efektywnością”. Jednak według autora to zalegalizowana manipulacja, niemająca nic wspólnego z rynkiem. „Te systemy nie dbają o realną wartość, realne zyski ani o realnych ludzi. Zależy im na ruchu – jakimkolwiek ruchu – bo ruch oznacza pieniądze. Ich zyski pochodzą z wykorzystywania zmienności, a nie z budowania długoterminowego bogactwa. To system, który nagradza tych, którzy posiadają najszybsze kable i największą moc obliczeniową, a nie tych, którzy rozumieją ekonomię lub podstawy działania firmy [podk. R.K.].”
To „gra komputerowa”, w której wygrywa nie ten, kto potrafi wyczuć koniunkturę rynkową, tylko ten, kto ma lepsze urządzenia techniczne i dojście do „wysokich częstotliwości”. Te walory posiada wąskie grono funduszy hedgingowych i firm handlujących wysokimi częstotliwościami. „Grupy te wynajmują wieże mikrofalowe, aby skrócić czas transakcji o milisekundy. Lokalizują serwery obok komputerów giełdowych, aby wyprzedzić twoje zlecenie, zanim jeszcze klikniesz >Wyślij<.”
To nie jest wolny rynek; to kontrolowany system, który nie daje szans uczciwym inwestorom. Daje nieuczciwą przewagę graczom dysponującym narzędziami, do których przeciętny Amerykanin nigdy nie będzie miał dostępu.
„Ale oto prawda, której Wall Street nie chce, żebyś usłyszał: ten system może wygrać tylko wtedy, gdy przyjmujesz jego zasady. Żyje dzięki odruchom. Karmi się emocjami. Ale boty nie pokonają cierpliwości. Algorytmy nie potrafią wyczuć długoterminowej wartości. W takich czasach inwestorzy indywidualni muszą wykazać się dyscypliną, która przez pokolenia budowała prawdziwy majątek – posiadać silne firmy, ignorować codzienny szum, nie ulegać panice i inwestować zgodnie z przekonaniem, a nie chaosem. Na rynku manipulowanym przez szybkie maszyny transakcyjne świadomość jest twoją przewagą konkurencyjną. Żaden bot tego nie zmieni.”
Kto sprzedał nasze bezpieczeństwo? Płk. Derlatka OSTRO o Polskich Inwestycjach.
I to jest jedna sprawa. A druga to ta, że inwestorzy nie mogą milczeć. „Musimy nalegać, aby systemy finansowe służyły ludziom, a nie odwrotnie. Rynek nigdy nie miał być kasynem dla elit. Miał być miejscem, w którym ciężko pracujący Amerykanie mogliby budować przyszłość, inwestować na emeryturę i zapewnić byt swoim rodzinom.”
A co z szaloną lokomotywą, o której pisał Stefan Grabiński? „Łypiąca demonicznym reflektorem szalona lokomotywa […] pędzi wprost w ciemny tunel obsesji i urojeń, mistycznych teorii i obłąkańczych wizji, szaleństwa i zguby” [wyd. Dwie Siostry]. Szalona lokomotywa fascynacji ekspresją, dynamiką, siłą dowiozła świat pisarza horrorów do komunizmu i hitleryzmu – stacji niczym z jego upiornych powieści. Czy taki sam los czeka świat podczepiony pod lokomotywę napędzaną AI i pędzącą obłąkańczo po torach Wall Street?