Na pytania czytelników gf24.pl odpowiadał dr Wojciech Szewko, ekspert ds. stosunków międzynarodowych, terroryzmu i krajów islamskich.
Kilka dni temu szef Europolu ostrzegał, że w Europie może znajdować się nawet 5 tys. bojowników ISIS. Czy w Pana ocenie liczba ta odpowiada stanowi rzeczywistemu?
Dr Wojciech Szewko: To bardzo ostrożny szacunek. Ich liczba może nawet być większa. Pamiętajmy, że do Europy w rzeszy imigrantów docierają również osoby z innych organizacji, które w międzyczasie składają przysięgę bay’ah kalifowi (przyłączają się do IS). Przykładem takiej fuzji byli zamachowcy z Charlie Hebdo, należący do AQAP (Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego), ale jeden z nich w międzyczasie „przepisał się” do IS.
Czy zagrożeniem są tylko przechodzący treningi na Bliskim Wschodzie wyszkoleni terroryści, czy mogą oni budować podległe sobie siatki z europejskich muzułmanów?
Mogą i to robią. Przykład sprzed kilku dni: szef centrum islamskiego na Łotwie ogłosił (nagrał, opublikował) że przystępuje do IS. Wielu w tym czasie mniej znanych mogło przystąpić do IS nie ogłaszając tego publicznie.
Czy terroryści z ISIS dokonując zamachów w Europie mają jakiekolwiek inne cele niż sianie paniki? Dotychczasowe zamachy celowały głównie w jak największy rozgłos, ale ich celem nie były głowy państw ani oficjele.
Naturalnie. Celem IS nie jest „sianie paniki”, ale również, a może przede wszystkim pokazanie innym grupom dżihadu, że są jedyną organizacją zdolną do adekwatnego odwetu na tych, którzy bombardują Syrię, Irak, Afganistan, Mali itd. To działanie służy rekrutacji mudżahedinów, nie tylko indywidualnych osób, ale przede wszystkim całych grup zbrojnych.
Które kraje (i dlaczego) mogą być głównym celem ataku terrorystów z ISIS?
Celem ataków w Europie są przede wszystkim te kraje, które czynnie walczą z IS. Szczególnie takie, w stosunku do których narracja odwetu będzie szczególnie czytelna i zrozumiała publicznie. Czyli w pierwszej kolejności: Francja, USA, UK, Hiszpania, Belgia, Holandia, Rosja itd. Są również cele wynikające z narracji ideologiczne – z tego punktu widzenia atak na Rzym byłby najbardziej pożądany dla propagandy IS.
Czy Polska może również stać się celem ataku ze strony ISIS?
Zdecydowanie tak, choć „atrakcyjność marketingowa” takiego zamachu jest wielokrotnie mniejsza niż np. na Paryż czy Londyn.
Jakie inne – obok ropy – są źródła finansowania Państwa Islamskiego? Czy można je odciąć od środków do prowadzenia działań?
Państwo Islamskie nie żyje w izolacji. Gazety irackie ujawniły np., że istnieje swoboda transferu pieniędzy miedzy bankami w Bagdadzie i Mosulu. Towary wyprodukowane na terytorium IS, odkryto w sklepach aż w Kanadzie. Ponadto jest cała sieć dotacji i donatorów na całym świecie. Listę już tych zlikwidowanych można prześledzić np. na stronach Departamentu Skarbu USA (instytucji i osób objętych sankcjami USA). Ich trzon stanowią instytucje zakatu z Zatoki, prywatni donatorzy, całe grupy przemysłowe. Nie ukrywajmy, że szczególnie w Zatoce IS cieszy się wielkim poparciem i sympatią wśród bardzo bogatych ludzi. Realizuje ich cele, ich wizję Islamu. Żeby skutecznie odciąć finansowanie IS, trzeba byłoby najpierw zerwać tradycyjne sojusze USA z niektórymi państwami Zatoki. To scenariusz nieprawdopodobny.
Ilu Polaków może walczyć po stronie ISIS?
Nie ma takich rzetelnych i obiektywnych danych. W środowisku IS pojawiła się (raz, rok temu) informacja, że ok 200. Wielu z nich występuje jednak jako obywatele innych państw – głównie Niemiec. Nawet ów, który zaatakował centrum polowe Hashd pod Beiji walczył pod pseudonimem Abu Muhammad al Alemani (czyli „Niemiec”). Podobnie zabity w bitwie pod Kirkukiem inny Polak z Wrocławia.
Czy zgodzi się Pan, z perspektywy czasu, że obalanie dyktatur nie było dobrym rozwiązaniem?
Tak – tym bardziej, że nie było żadnego, nawet mglistego pomysłu, co zaproponować w ich miejsce.
Który kraj – oprócz Libii – może stać się następnym celem ekspansji Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie?
Egipt, Arabia Saudyjska, Jemen – to cele pożądane.
Jak Pan ocenia zachowanie Rosji w stosunku do Państwa Islamskiego?
To skomplikowane. Rosja zwalcza IS na własnym terytorium. IS utworzyło na Kaukazie wilajat rywalizując z emiratem podległym Al-Kaidzie. W Syrii IS nie było w tej wojnie priorytetem, ponieważ nie zagrażało poważnie wojskom i terytorium Assada (za 1-2 wyjątkami). To się zasadniczo zmieniło.
Czy sytuacja na Bliskim Wschodzie jest do opanowania?
Jest to praktycznie niemożliwe, nieprawdopodobne. Nie ma czegoś takiego jak pozytywny scenariusz. Przykładem niech będzie wojna w Afganistanie, która ciągnie się nieprzerwanie od 1989 do 2016 r.
Ile może jeszcze potrwać wojna z ISIS?
20 – 25 lat. Otwieranie kierunków na studiach pt. islamski terroryzm lub zakładanie kadr na uniwersytetach to jest bardzo dobry pomysł.
Co może zrobić koalicja Europejsko-Amerykańska?
Wszystkie siły, które toczą walki na Bliskim Wschodzie nie są anonimowe, mają swoich sponsorów. Walka ze sponsorami poszczególnych grup może jednak okazać się walką z wiatrakami.
Co musiałoby się stać, by państwa arabskie sąsiadujące z Państwem Islamskim podjęły działania przeciwko niemu?
Państwo Islamskie musiałoby bezpośrednio i głęboko zagrozić ich istnieniu. Np. Saudyjczyków, Turków. To jest mało prawdopodobne, bo nie kąsa się ręki, która karmi.
Czy są przesłanki mówiące o możliwości powtórzenia się wydarzeń z Majdanu w Polsce? Czy próba destabilizacji sytuacji wewnętrznej jest prawdopodobna?
Nie sądzę. Polska jest krajem stabilnym politycznie i gospodarczo. Natomiast „tajemniczy snajperzy”, którzy pojawili się na Majdanie, ale też w Tunisie, w Kairze, w Homs – to zagrożenie realne dla każdego państwa. Ale to nie jest zagrożenie terrorystyczne, ale klasyczne – z tradycyjnej domeny kontrwywiadu.
Jak Pan ocenia polski wywiad i kontrwywiad? Czy jesteśmy gotowi zmierzyć się z wrogiem, którego „nie widać” w XX wieku?
Taka ocena nie wynika z domniemań tylko z pewnej praktyki. Oceniany jako wybitny kontrwywiad francuski popełnił szkolne i kompromitujące błędy, które doprowadziły do masakry w sercu Francji. W Polsce nic (jeszcze) nie wyleciało w powietrze. i to pomimo naszej walki w Afganistanie, Iraku, określaniu Polski jako „najbliższego sojusznika Izraela” itd.