Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego pod przewodnictwem posła PiS Adama Abramowicza zaproponował rewolucyjnie niską stawkę podatku dla małych przedsiębiorstw. Rząd kurtuazyjnie obiecał, że rozważy tę propozycję, ale nie ma cienia wątpliwości, że nie zamierza jej wprowadzić w życie.
Wrzesień 2015 r. Szczyt kampanii wyborczej. Walcząca o możliwie jak najlepszy wynik wyborczy dla swojej formacji politycznej przyszła premier Beata Szydło składa w czasie specjalnej konwencji wyborczej obietnicę obniżenia stawki CIT dla firm nieprzekraczających 1,2 mln euro obrotu rocznie do zaledwie 15 proc. Słowa idą w świat, a część osób prowadzących własny biznes skłania się ostatecznie ku głosowaniu na Prawo i Sprawiedliwość.
Obietnica obniżenia CIT-u została później powtórzona w listopadzie 2015 roku przy okazji expose nowej premier. Problem polegał jednak na tym, że wśród wygłoszonych wówczas zapowiedzi znalazła się także obietnica podniesienia kwoty wolnej od podatku, która jednak kilka tygodni temu poległa w Sejmie. Obietnica obniżenia CIT-u została wprawdzie wymieniona w gronie tych, które miały zostać zrealizowane w dalszej perspektywie (czyli nie pierwszych 100 dni), lecz na razie rząd nabrał w tej kwestii wody w usta. Chociażby dlatego, że od prawie pół roku trwają prace nad nowym podatkiem od supermarketów, który pochłania coraz więcej uwagi i czasu najważniejszych decydentów w kraju.
Ad kalendas graecas
Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa obniżenie CIT-u zostało odłożone ad kalendas graecas dokładnie tak samo, jak obniżenie stawek VAT, o czym oznajmił niedawno otwarcie minister finansów Paweł Szałamacha, wykluczając taki scenariusz nie tylko w 2016, ale i w 2017 roku. Rząd Beaty Szydło naobiecywał obywatelom zbyt wiele (m.in. program 500+, obniżka wieku emerytalnego, czy też ustawa stoczniowa) i dlatego w obozie władzy daje się wyczuć poważne obawy co do tego, czy budżet faktycznie wytrzyma tak wielkie zobowiązania oraz czy obniżka podatków faktycznie przyniosłaby zwiększone przychody do budżetu.
Najbardziej wymowne w całej sytuacji jest to, iż program realnej obniżki podatków dla małych przedsiębiorców został zgłoszony nie przez ministra finansów, ministra rozwoju, czy też kancelarię prezydenta, lecz przez szeregowego posła w partii, który do swojej propozycji zdołał namówić partyjnych kolegów oraz przyciągnąć uwagę środowisk zainteresowanych realną poprawą warunków prowadzenia własnej działalności w Polsce. Co prawda sejmowy Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego zrzesza aż 49 posłów i 2 senatorów, lecz część z nich to członkowie Kukiz’15, a nawet Platformy Obywatelskiej i .Nowoczesnej. Z całą pewnością o gronie tym nie można więc powiedzieć, że stanowi przybudówkę rządu, lecz że grupuje osoby, którym bardzo zależy na tym, aby wyciągnąć rękę do wszystkich tych, którzy chcieliby uczciwie prowadzić interesy przy zdecydowanie mniejszych obciążeniach fiskalnych.
Uzasadnione jest nawet mówienie o swego rodzaju rokoszu w gronie Prawa i Sprawiedliwości, którego część posłów i działaczy czuje coraz większe zażenowanie i zakłopotanie tym, iż reprezentujący ich rząd tak szybko rezygnuje z obietnic wyborczych oraz lekceważy liczną, a jednocześnie strategiczną grupę wyborców, jaką są samozatrudnieni i prowadzący własne, małe biznesy, Polacy. Zgłoszona propozycja to swego rodzaju votum separatum wobec działań rządu.
Jak zaznaczył poseł Adam Abramowicz, propozycja jego zespołu nawiązuje do rozwiązań, które funkcjonują w innych krajach Europy i świata, a które biorą pod uwagę fakt, że składki ubezpieczenia społecznego są zwyczajnie zbyt wysokie dla osób prowadzących działalność na niewielką skalę. Obecnie funkcjonujące w Polsce przepisy zrównują jednak małych i wielkich, nie uwzględniając ogromnych różnic w skali prowadzonej działalności oraz faktycznej skali dochodów. Z tego właśnie względu sejmowy zespół we współpracy ze Związkiem Pracodawców i Przedsiębiorców oraz innymi instytucjami przygotował projekt noszący nazwę Mała Działalność Gospodarcza, w ramach którego przy dochodach nieprzekraczających 30 tys. zł w skali roku przedsiębiorcy płaciliby 15-procentowy podatek od obrotu.
Nowy podatek miałby tym samym zwolnić od płacenia nie tylko podatku VAT, lecz także składki zusowskiej. Zwolnienie z daniny na rzecz ZUS-u może jednak stanowić największe zagrożenie dla przedstawionego projektu, gdyż sytuacja polskiego systemu ubezpieczeń społecznych jest na tyle dramatyczna, że liczą się każde wpłaty i rząd przy swoim obecnym nastawieniu raczej nie zrobi sobie tak znaczącej „wyrwy”. Autorzy projektu zmian argumentują wprawdzie, że wprowadzenie w życie ich propozycji poskutkowałoby wyjściem z szarej strefy wielu osób, które do tej pory nie płaciły podatków i składek, lecz niewątpliwie zasoby ZUS-u musiałyby zostać uzupełnione w inny sposób. Być może właśnie z dodatkowych przychodów budżetowych, które zaistniałyby w wyniku opuszczenia szarej strefy przez tysiące Polaków.
Metoda drobnych ustępstw
Przyglądając się kształtowi propozycji sejmowego zespołu pod przewodnictwem posła Abramowicza ciężko jednak oprzeć się wrażeniu, że stanowi ona próbę skruszenia ideologicznego betonu Prawa i Sprawiedliwości, które z natury rzeczy nie czuje ducha przedsiębiorczości. Program Mała Działalność Gospodarcza dotyczy wszak tylko tych mikroprzedsiębiorców, których dochody wahają się na granicy średniej krajowej. Oprócz nich jednak w Polsce funkcjonują także przedsiębiorcy prowadzący działalność na większą skalę, którzy jak do tej pory mają prawo czuć się traktowani jako wrogowie władzy.
Wydaje się więc, że środowisko, które wsparło inicjatywę sejmowego zespołu, pragnie wymusić na władzy choćby jedno, małe ustępstwo, którego korzystne skutki mogłyby w dalszej perspektywie przynieść ze sobą kolejne ustępstwa ze strony Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższego otoczenia. Z tego właśnie względu propozycja dotyczy najpierw najbiedniejszych przedstawicieli polskiego sektora przedsiębiorców.
Ostatecznie jednak wydaje się, iż rząd Beaty Szydło nie wprowadzi w życie nowego i ciekawego projektu, gdyż zanadto kurczowo trzyma się już istniejących wpływów do budżetu. Pierwsze miesiące rządów pokazały wyraźnie, że zamiast poszukiwać polepszenia kondycji budżetowej przy pomocy obniżki podatków, rządzący gabinet o wiele chętniej poszukuje dodatkowych źródeł dochodu, np. postulując uszczelnienie systemu podatkowego, czy też wprowadzając nowe podatki. W ramach tej strategii proponowana obniżka podatku CIT do 15 proc. i zastąpienie nim VAT-u oraz składki na ZUS oznaczałaby prawdziwą rewolucję, oraz wykonanie kroku stojącego w sprzeczności z dotychczasową logiką poczynań rządu.
Jak do tej pory przedstawiciele rządu (jedynie w randze wiceministrów) kurtuazyjnie wyrazili gotowość do dyskusji na temat projektu zespołu posła Abramowicza, lecz wszystko wskazuje na to, że na kurtuazji się skończy. Mając na uwadze to, że w ostatnich dniach PiS skutecznie zablokował nawet prezydencki projekt pomocy dla frankowiczów, przyjęcie propozycji posiadających o wiele słabszą pozycję posłów wydaje się bardzo mało prawdopodobne.
Lekceważenie nacisków środowisk reprezentujących polski mały i średni biznes może jednak długofalowo przynieść Prawu i Sprawiedliwości jedynie problemy. Platforma Obywatelska przez wiele lat także skutecznie mamiła obietnicami obniżki podatków, umiejętnie przyciągając poparcie wielu rodzimych przedsiębiorców. Nieliczenie się ze złożonymi obietnicami sprawiło jednak ostatecznie, iż partia ta straciła społeczne poparcie i władzę z brakiem perspektyw na jej odzyskanie. Analogicznie Prawo i Sprawiedliwość może obecnie lekceważyć inicjatywy takie jak ta, którą zaprezentował niedawno poseł Abramowicz, lecz ostatecznie może to jedynie doprowadzić do utraty zaufania społecznego i odsunięcia od władzy.