4.2 C
Warszawa
czwartek, 26 grudnia 2024

Tańczymy w rytm amerykańskich korporacji

Wejście w życie negocjowanej w tajemnicy umowy o wolnym handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską doprowadzi do zalania europejskiego rynku rakotwórczą żywnością i zduszenia sektora rolniczego w krajach rozwijających się, a więc takich jak Polska. Szacuje się, że w wyniku nowych regulacji pracę straci kilka milionów Europejczyków. Jeszcze większe kontrowersje wiążą się z tzw. sądami arbitrażowymi – potężną bronią korporacji w walce z krajowym wymiarem sprawiedliwości. Niedawno wyciekły wstępne założenia umowy, które potwierdziły obawy opinii publicznej. „Jest gorzej niż myśleliśmy”– to komentarz jednego z brytyjskich eurodeputowanych.

Od 2013 roku prowadzone są tajne negocjacje dotyczące utworzenia strefy wolnego handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Sprawa od samego początku owiana jest tajemnicą – dokumenty i sprawozdania z negocjacji trzymane są pod kluczem, a dostęp do nich ma tylko wybrana grupa osób. Brytyjski Guardian podał niedawno, że 80 proc. osób biorących udział w negocjacjach to lobbyści i przedstawiciele wielkich koncernów. TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership) jest krytykowane jak Europa długa i szeroka. Inicjatywę obywatelską „TTIP Stop” poparło prawie 3,5 mln Europejczyków. W Niemczech, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii świadomość zagrożenia jest największa (ponad 1,6 mln podpisów w Niemczech, prawie 1 mln w Hiszpanii). W Polsce zebrano 48 tys. podpisów. Dopiero po zebraniu minimum miliona podpisów z przynajmniej siedmiu krajów Unii Inicjatywa Obywatelska może zostać przedłożona Komisji Europejskiej. Wątpliwości co do umowy mają szefowie kilku europejskich państw. Prezydent Francji, Francois Hollande oświadczył, że Francja „nigdy nie zaakceptuje podważania zasad istotnych dla francuskiego rolnictwa, kultury, wzajemności w dostępie do publicznych rynków”. Po drugiej stronie stoją przede wszystkim Niemcy oraz Stany Zjednoczone. O tym jak ważne dla USA jest ratyfikowanie umowy może świadczyć fakt, że Barack Obama w swoją ostatnią podróż w roli prezydenta wybrał się do naszego zachodniego sąsiada. Podczas wizyty prezydent USA oraz kanclerz Niemiec, Angela Merkel, wydali wspólne oświadczenie, w którym wskazywali na konieczność przyspieszenia prac nad TTIP. Skąd ten pośpiech? Po pierwsze wynika on z presji amerykańskich koncernów, które są zaniepokojone wynikiem zbliżających się wyborów prezydenckich. Zarówno Donald Trump, jak i Hillary Clinton, a więc najbardziej prawdopodobni elekci, niejednokrotnie w krytyczny sposób odnosili się do TTIP. W przypadku Niemiec mamy do czynienia z silnym lobbingiem, szczególnie ze strony koncernów samochodowych, dla których wejście w życie umowy otworzyłoby drogę do największego rynku zbytu. Należy również pamiętać o ciągle malejącym poparciu dla Angeli Merkel. Ratyfikacja TTIP zostałaby zapewne wykorzystana w celach pijarowych i uznana za wielki sukces kanclerza. Oficjalne przesłanki otworzenia strefy wolnego handlu to wyrwanie światowej gospodarki z „pułapki średniego wzrostu” oraz odpowiedź na zakusy imperialne Chin.

Podczas gdy w Polsce toczą się jałowe, kazuistyczne spory dotyczące Trybunału Konstytucyjnego, nad naszymi głowami najważniejsi gracze próbują rozdać zupełnie nowe karty. Dla krajów rozwijających się, a więc takich, jak Polska, to rozdanie może okazać się zabójcze.

Prywatny arbitraż

Najbardziej kontrowersyjne zapisy umowy dotyczą tak zwanej klauzuli o ochronie inwestorów i inwestycji, czyli ISDS (Investor-State Dispute Settlement). Chodzi o prywatne sądy, rozstrzygające spory na linii inwestor-rząd. Istotne jest to, że roszczenia mają kierunek jednostronny, innymi słowy ISDS nie przewiduje sytuacji, w której to rząd występuje w roli pokrzywdzonego. Mechanizm ISDS znany jest z umów bilateralnych i od dawna przynosi straty w budżetach krajów UE. Na dzień dzisiejszy straty te wynoszą prawie 4 miliardy euro. Polska od czasu transformacji ustrojowej podpisała około 60 umów, które gwarantują zagranicznym inwestorom skorzystanie z sądów arbitrażowych. Jedną z pierwszych była podpisana w 1993 roku umowa ze Stanami Zjednoczonymi. Warto w tym miejscu podkreślić, że na początku lat 90. taki system rozstrzygania sporów był charakterystyczny w przypadku inwestycji w krajach Trzeciego Świata, co wydaje się niejako uzasadnione ubogim systemem sprawiedliwości w tychże krajach. Koncerny zagraniczne, zdawszy sobie sprawę, jak potężną bronią jest ISDS zaczęły lobbować za wykorzystaniem sądów arbitrażowych na szerszą, niż dotychczas, skalę. O ile w 1993 roku mówimy o kilkunastu toczących się sprawach w systemie ISDS, o tyle już w 2004 roku takich spraw było ponad czterysta. Znane są liczne orzeczenia, których zasadność budzi wiele zastrzeżeń. Przykładowo, niedawny spór pomiędzy libijskim rządem, a firmą z Kuwejtu zakończył się przyznaniem tej ostatniej 935 milionów dolarów odszkodowania, z czego 5 milionów dotyczyło faktycznych strat, 30 milionów strat moralnych i aż 900 milionów utraconych, przyszłych zysków (sic!).

Niezależny raport „Friends of the Earth Europe” pokazuje, że największe straty w związku z systemem ISDS ponoszą rządy państw, które do Unii Europejskiej wstąpiły w okresie 2004-2007. Z raportu dowiadujemy się o dwudziestu sprawach przeciwko polskiemu rządowi. W przypadku trzech uznano roszczenie powoda. Najbardziej dotkliwa, z punktu widzenia polskiego budżetu, to sprawa z 2003, kiedy to szwedzka firma Eureko, na mocy umowy bilateralnej łączącej Polskę i Szwecję, zażądała od Polski 1 miliarda dolarów odszkodowania. W 2002 roku Ministerstwo Skarbu Państwa z Wiesławem Kaczmarkiem na czele odstąpiło od wcześniej podpisanej umowy z Eureko dotyczącej sprzedaży 21 proc. udziałów w PZU S.A. Szwedzka firma skierowała sprawę do Trybunału Arbitrażowego, który ostatecznie przyznał rację powodowi. Rząd polski wypłacił Szwedom odszkodowanie w kwocie ponad 12 milionów złotych.

Obecnie toczą się cztery postępowania w systemie ISDS przeciwko Polsce. Pozwy wytoczyły dwie luksemburskie firmy, jedna norweska i jedna cypryjska. W 2014 roku luksemburskie Griffin Group oskarżyło rząd polski o bezprawne wywłaszczenie z, skądinąd historycznej, nieruchomości znajdującej się w sąsiedztwie warszawskich Łazienek. Rok wcześniej sprawę do Trybunału Arbitrażowego skierował norweski Almas, żądając odszkodowania w wysokości 75 milionów PLN za, ich zdaniem, bezprawne wywłaszczenie przez Agencję Nieruchomości Rolnych.

Polska jest w pierwszej dziesiątce krajów najczęściej pozywanych przed sądami arbitrażowymi. Co ciekawe, Komisja Europejska kilkukrotnie wydawała Polsce rekomendacje zachęcające do rezygnacji z systemu ISDS wynikającego z umów bilateralnych łączących Polskę z innymi członkami Unii Europejskiej. O ile w przypadku umów dwustronnych jest to możliwe, o tyle TTIP nie daje takiej możliwości, co bezspornie ogranicza narodową suwerenność.

————————————————

Więcej w najnowszej „Gazecie Finansowej”

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news