W 2011 r. właściciele tygodnika „Wprost” chcieli, by redakcja wydrukowała materiał zachwalający inwestycję warszawskiego dewelopera. Gdy dziennikarze odmówili, artykuł ukazał się w specjalnym dodatku załączonym do tygodnika. Kim był tajemniczy deweloper, o którym nie chcieli pisać dziennikarze Tomasza Lisa i na czym polegała jego umowa z wydającą „Wprost” spółką Michała Lisieckiego?
– Rysiek to nie musi być tekst wyłącznie o nich. Weź przykładowo ugryź jako stolica zamrożona w inwestycjach (…) Rozszerz myślenie i zakres. To szeroki problem skonfliktowany – Andryszczyk były rzecznik może się wypowiedzieć – ma zaufanie do Wprost. Przyjrzyj się kreatywnie, jak przez to Polska w tym aspekcie się nie rozwija. Tym samym Ursus potraktuj jako jeden z casów (…) Może do pulsu gospodarki, jak nie widzisz w głównym grzbiecie. Zawodowo i profesjonalnie jak zwykle. Pomyśl i porozmawiamy we wtorek – pisała 17 czerwca 2011 r. w mailu do redaktora Ryszarda Holzera Katarzyna Gintrowska – żona wydawcy „Wprost” Michała Lisieckiego.
– Hej, to jakieś wariactwo z tym Ursusem. Teraz dopiero złapałem chwilę, żeby się wczytać i sorry, ale ja tego nie ruszę. (…), gdyby coś takiego się u nas ukazało, to oczywiście z miejsca sprawa śmierdziałaby na kilometr, a jak potem by się okazało, że mamy z tym deweloperem deal, to ktoś by to wcześniej czy później wyciągnął – przecież tamte firmy też zatrudniają zręcznych piarowców. A pokazanie, że ja biorę udział w takich gierkach (albo, że Lis w nich bierze udział) to publiczna kompromitacja w zawodzie – odpisał kilka godzin później zaniepokojony dziennikarz.
Do rozmowy włączył się też ówczesny redaktor naczelny – Tomasz Lis. – Sorry, wiadomo, o co tu idzie. Trzeba załatwić zniżkę na nieruchomość, więc Holzer ma dać ciała. W razie czego to przecież o nim, a nie o was powiedzą, że jest szmatą. Tak samo, jak o mnie mówią, że jestem oszustem, chociaż to wy dawaliście dane do ZKDP. Jak jest proces z Czarneckim, to się grzecznie wycofujecie, żeby wasze interesy nie ucierpiały. Dla Holzera i dla mnie nasz interes to nasze twarze i nazwiska. Nie będziemy ich używali do załatwienia komuś interesów – czytamy w mailu Lisa.
Kim był tajemniczy warszawski deweloper i na czym miał polegać „deal”?
Artykuł widmo
Gdy pierwszy raz zwróciliśmy się do Tomasza Lisa ws. nacisków ze strony szefostwa „Wprost” dot. publikacji tekstów kryptoreklamowych odpisał nam: – Na dwa miesiące przed wręczeniem mi wymówienia, powiedziałem przy świadkach słysząc, iż „musimy dawać kryptoreklamy”, że tak długo, jak będę naczelnym, żadnej kryptoreklamy nie będzie i na żadne ingerencje w pismo się nie zgodzę, a jeśli właściciele chcą jednego i drugiego, to czas zmienić naczelnego. W związku z powyższym nie rozumiem zupełnie pytania numer 2. Komuś, kto walczył jak lew z kryptoreklamami miano zarzucać puszczanie kryptoreklam? Jakiś nonsens. Próby ingerencji zaś z założenia były przeze mnie całkowicie ignorowane, bo jestem naprawdę bardzo asertywny. I mam straszliwą alergię na wszelkie próby jakiegokolwiek ograniczania dziennikarskiej niezależności.
Przeglądając wydania „Wprost” z 2011 r., z czasów, gdy powyższa korespondencja miała miejsce, trafiamy jednak na dodatek zatytułowany „Nieruchomości Mazowsze”. Był on dodawany do lipcowego wydania „Wprost” – cztery tygodnie po całej rozmowie. Wewnątrz znajdujemy artykuł „Warszawa, rok 2030”. Autor skupia się w nim na inwestycji firmy Celtic Property Developments (w tekście przedstawiana jako spółka z zachodnim kapitałem, notowana na GPW). Ma ona zbudować w warszawskim Ursusie „miasteczko złożone z budynków mieszkalnych przeznaczonych dla 25-30 tys. ludzi oraz biurowców o łącznej powierzchni około 200 tys. mkw”, według „panujących od dłuższego czasu na Zachodzie trendów” rewitalizacji obszarów poprzemysłowych.
Pod tekstem podpisany jest Adam Motek. Z pytaniami o tego autora i artykuł zwróciliśmy się do szefostwa „Wprost”. W odpowiedzi czytamy, że „pan Adam Motek nie był ani pracownikiem, ani stałym współpracownikiem tygodnika Wprost”, a „współpraca z firmą Celtic była standardową współpracą reklamową”.
Sam dodatek do „Wprost” miał natomiast nie być wydany przez „Wprost” ani AWR „Wprost” i nie podlegać redagowaniu przez redakcję „Wprost”.
Sprawdzamy, kim był autor tekstu – Adam Motek. Taki dziennikarz najwyraźniej nie istnieje – to pseudonim. W tekście wypowiadają się jednak osoby, które już jak najbardziej istnieją i musiały prawdziwe personalia Motka znać. Zwracamy się do Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Ursusa, które w tekście zarzuca, że „studium zagospodarowania, na podstawie którego robiony jest projekt planu, uchwalono niezgodnie z prawem. Zwróciło na to uwagę Ministerstwo Gospodarki (wówczas kierował nim Waldemar Pawlak – red.). Nie uszanowano też prawa własności właścicieli nieruchomości. Umieszczono np. części osiedla na działających firmach zatrudniających kilkaset osób, bez porozumienia z przedsiębiorcami”.
Okazuje się, że ich rozmówcą był Mladen Petrov – urodzony w Bułgarii, pracujący w Polsce dziennikarz, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Był on też autorem tekstów we „Wprost” – co potwierdza archiwum tygodnika.
Zanim pojawił się Amber Gold
W sprawie publikacji dodatku do „Wprost” jest coś bardziej zastanawiającego. W czasie, gdy artykuł się ukazał, do Centralnego Biura Antykorupcyjnego spłynęło zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa. Dotyczyło m.in. „korupcji w rozumieniu ww. ustawy, ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych za czyny zabronione pod groźbą kary oraz przepisów kodeksu karnego przez spółkę Celtic Property Developments S.A. poprzez składanie propozycji oddania do nieodpłatnego korzystania Miastu dróg posadowionych na działkach gruntu, będących w użytkowaniu wieczystym ww. grupy kapitałowej – w przypadku pozytywnego zaopiniowania projektu planu zagospodarowania przestrzennego przez Radę Dzielnicy i zatwierdzenie projektu planu przez Miasto”. Zawiadamiającym był prezes zarządu spółki Energetyka Ursus. CBA postępowania jednak nie wszczęło.
Co ciekawe – po latach, w wyniku wyroków sądowych okazało się, że protestujący przedsiębiorcy, działający na terenie po fabryce traktorów w Ursusie mieli rację. Świadczą o tym trzy wyroki NSA, stwierdzające, że uchwała Rady m. st. Warszawy w przedmiocie studium uwarunkowań i kierunku zagospodarowania przestrzennego została wydana w odniesieniu do nieruchomości skarżących z rażącym naruszeniem prawa (np. ostatni wyrok Najwyższego Sądu Administracyjnego z 15 marca 2016 r., gdzie sąd oddalił skargę kasacyjną m. st. Warszawy od wyroku przyznającego słuszność przedsiębiorcy).
Ciekawa jest również historia okoliczności, w jakich Celtic stał się właścicielem gruntów w Warszawie. Jak opisywaliśmy półtora roku temu w „Gazecie Finansowej”: we wrześniu 2003 r. została ogłoszona upadłość Zakładów Przemysłu Ciągnikowego Ursus. Rok później do KRS wpisana zostaje spółka Kwant, której prezesem został słynny oficer WSI Piotr P. (ten sam od afery SKOK Wołomin). Wśród udziałowców znalazł się m.in. mec. Marek Małecki – obrońca Lwa Rywina po głośnej aferze. W radzie nadzorczej do lipca 2006 r. zasiadał syn Rywina – Marcin. Spółka kapitana Piotra P. wpłaciła wadium w wysokości 4 mln zł spółce mec. Małeckiego „Challenge Eighteen”. Skąd pieniądze w Challenge Eighteen? W 2007 r. Małecki w rozmowie z „Gazetą Polską” przekonywał, że pochodziły z pożyczki bankowej. Challenge Eighteen zakupił 52 hektary terenów za 94 mln zł. Ówczesne przeznaczenie gruntów było takie, jak w poprzednio obowiązującym planie zagospodarowania przestrzennego przewidywał wykorzystanie terenu pod kątem przemysłowym (funkcje techniczno-produkcyjne). Rada Miasta uchwaliła nowe studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego jako dokument bazowy dla planów miejscowych, które muszą być z nim zgodne. W momencie wyłożenia projektu uchwały w sprawie studium do publicznego wglądu, interesy przedsiębiorców na tym terenie nie były zagrożone, ponieważ zapisy studium przewidywały funkcje produkcyjne i usługowe. Jednak wkrótce po sprzedaży terenów nastąpiła drastyczna zmiana przeznaczenia tych terenów bez wyłożenia nowych propozycji do publicznego wglądu, bez możliwości wypowiedzenia się na ten temat przez ich właścicieli, a także bez ich wiedzy. Zasadnicze znaczenie ma fakt, że w tajemnicy przed przedsiębiorcami usunięto z zapisów studium funkcje produkcyjne na ich nieruchomościach. Tereny mogły być przeznaczone pod zabudowę mieszkalną, usługową, ale nie produkcyjną. Na skutek tych zmian wartość nieruchomości nabytych przez Challenge Eighteen wzrosła niemal dwukrotnie. Tereny Challenge Eighteen trafiły następnie do Celtica, który zapłacił za nie 212 mln zł. Co ciekawe w 2011 r. jedna ze spółek zależnych Celticu – Celtic Asset Management – zmieniła nazwę na KMA. Obecnie, po jej sprzedaży, nazwa firmy to Maddy Investments. Prokurentem firmy został syn ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego – Tadeusz.
Reprezentująca Celtic Urszula Łoś w rozmowie telefonicznej przyznała, że w 2011 r. spółka kupowała reklamy we „Wprost” (w środę 15 czerwca wycofała się z tego twierdzenia i stwierdziła, że reklamy pojawiły się dopiero w 2012 r.). Dopytywana o artykuł „Warszawa, rok 2030”, stwierdziła, że nie jest w stanie się do niego i naszych pytań odnieść. Treści korespondencji mailowej właścicieli „Wprost” i redakcji kierowanej przez Tomasza Lisa nie chciała komentować. Zaznaczyła jednak, że wydawnictwo nie kupowało od nich nieruchomości.