Więcej Polaków ginie od rosyjskich papierosów niż rosyjskiej broni.
Stanęliśmy w obliczu śmiertelnego zagrożenia, które nadciągnęło ze Wschodu. Tym razem nie chodzi o rosyjskie rakiety lub czołgi, a o równie śmiercionośne papierosy. Polskę zalewa powódź tytoniowych podróbek, bo przemyt osiągnął przemysłowe rozmiary. Na kontrabandzie tracą wszyscy. Polacy – zdrowie, a Skarb Państwa miliardy złotych. Najwyższa pora, aby nasze władze poważnie zmierzyły się z zabójczym problemem. Niestety, jak na razie efektywność walki z tytoniowym przemytem pozostawia wiele do życzenia.
Dramatyczne cyfry
Wiele osób uzna tytoniowy alert za przesadę. Na dodatek ludowa mądrość głosi, że póki istnieją granice, póty był, jest i będzie miał miejsce wszelki przemyt. Niestety w przypadku papierosów takie argumenty brzmią jak mało wiarygodna wymówka lub próba samooszukiwania. Grozę sytuacji najlepiej oddają statystyki. Rozpocznijmy od powszechności kontrabandy, którą łatwo udowodnić, sięgając do oficjalnych komunikatów. Tylko w jednym tygodniu maja 2017 r. policja, Krajowa Administracja Skarbowa (Służba Celna) i Straż Graniczna udaremniały dziennie pięć prób przemytu papierosów zza wschodniej granicy. Konfiskowane towary idą w setki kilogramów lub miliony sztuk papierosów. Straty Skarbu Państwa z tytułu niedoszacowanego podatku akcyzowego sięgają dziesiątek milionów złotych. A przecież to rezultat tylko jednego tygodnia walki z tytoniową kontrabandą, co pozwala się domyślać rzeczywistej skali procederu i jego szkodliwości. Zresztą komunikaty wymienionych służb mówią same za siebie. I tak we wrześniu 2015 r. nasi celnicy kontrolujący pociąg relacji Mińsk – Warszawa udaremnili na stacji Małaszewicze próbę przemytu 5 mln sztuk białoruskich papierosów o łącznej wartości 3 mln złotych. 241 tys. paczek nie było nawet specjalnie ukrytych. Akurat podczas tego epizodu kontrabandziści działali metodą na tzw. rympał, czyli bezczelnie, licząc na łut szczęścia. Choć wówczas media okrzyknęły rekordową wielkość kontrabandy, nie był to odosobniony przypadek. W czerwcu tego roku na tej samej stacji funkcjonariusze Izby Celnej z Białej Podlaskiej odnaleźli 112 tys. paczek ukrytych dla odmiany w pociągu towarowym. W czerwcu 2016 r. CBŚP skonfiskowało 26 mln papierosów w porcie gdańskim. Przemycany towar o łącznej wartości 26 mln zł był ukryty w trzech kontenerach, które przypłynęły na pokładzie malezyjskiego statku. W grudniu tego roku funkcjonariusze podlaskiego oddziału Straży Granicznej przechwycili 718 tys. paczek białoruskich papierosów przemycanych w cysternach do przewozu skroplonego gazu. Wartość kontrabandy wyniosła 9,5 mln złotych, ale jeśli papierosy zostałaby wprowadzone na polski rynek, straty Skarbu Państwa z tytułu niedopłaconego podatku akcyzowego wyniosłyby 15 mln zł. W lutym 2017 r. funkcjonariusze warszawskiego CBŚP udaremnili kontrabandę 600 tys. papierosów o łącznej wartości 400 tys. zł i 700 tys. zł z tytułu niedopłaconej akcyzy. Może nie była to największa z przemycanych partii, ale za to najbardziej oryginalna. Paczki papierosów zostały ukryte w wydrążonych balach sosnowych, odprawionych, rzecz jasna, z Białorusi. Pomysłowość przemytników nie zna granic, bo też opłacalność procederu jest ogromna, ryzyko zaś nikłe. Jak podkreśla raport MSWiA o stanie bezpieczeństwa państwa z 2015 r., zyski osiągane z tytoniowej kontrabandy są porównywalne do kwot uzyskiwanych przez handlarzy narkotyków. Takie dane potwierdzają także instytucje Unii Europejskiej. Nielegalny rynek tytoniowy Europy jest szacowany na 70–80 mld sztuk rocznie. Zyski zorganizowanej przestępczości sięgają kwot przekraczających 10 mld euro rocznie, co jest porównywalne z opłacalnością handlu kokainą i heroiną. Natomiast wymiar ewentualnych kar jest nieporównywalny. Polski kodeks karny przewiduje maksymalnie osiem lat pozbawienia wolności za przemyt używek bez akcyzy. Nasze prawo przewiduje także możliwość nałożenia grzywny karnoskarbowej, nawet w wysokości 14 mln zł. Tyle że jak pokazuje praktyka ostatnich lat, najwyższy wymiar kary orzeczonej przez sądy za przemyt ograniczył się do dwóch lat pozbawienia wolności (także warunkowo). Miały także miejsce kary finansowe w zawrotnej i zapewne dotkliwej dla kontrabandzistów kwocie 2 tys. zł. Trudno się dziwić, że przestępczość tytoniowa nie tylko ma się dobrze, ale i gwałtownie przyspiesza, a to stanowi główny problem do pokonania. Z raportów odpowiednich służb i kontroli skarbowej wynika, że w latach 2014–2017 r. skala przemytu tytoniowego w Polsce zwiększyła się dwukrotnie. W takim razie, jeśli w 2013 r. straty polskiego budżetu z tytułu kontrabandy papierosów sięgały 3,2 mld złotych, to łatwo oszacować tegoroczne. Sytuacja jest naprawdę alarmowa choćby z tego względu, że dwa lata temu ilość papierosów i innych wyrobów tytoniowych wprowadzona nielegalnie do obrotu handlowego sięgała 25 proc. legalnych obrotów. Obecnie skala przemytu może zbliżać się nawet do 35 proc. całego rynku tytoniowego w Polsce. Lub ujmując sprawę inaczej, w 2010 r. z nielegalnych źródeł pochodził co szósty wypalany papieros, a dwa lata temu już co czwarty. W 2017 r. każdy statystyczny palacz filtrował płuca, każdym trzecim przemyconym papierosem. Ze względu geografii zagrożenia na szczególne niebezpieczeństwo narażone były wschodnie województwa przygraniczne. Wprawdzie brak tegorocznej statystyki, ale ta z 2014 r. jest dostatecznie obrazowa. Zgodnie z danymi w województwie warmińsko-mazurskim ilość papierosów z kontrabandy wyniosła 39 proc. wyrobów tytoniowych w sprzedaży, w województwie podlaskim – 53 proc., w województwie lubelskim – 50 proc., w województwach podkarpackim i małopolskim – po 20 proc. Niestety z całą pewnością można stwierdzić, że wobec podwojenia przemytu obecna statystyka wygląda znacznie gorzej, a krzywa wykresu rośnie dramatycznie w przypadku dwóch ostatnich województw. Przyczyna tkwi w nasileniu tytoniowej kontrabandy z Ukrainy, która awansowała do roli głównego kanału przerzutowego. A jak wygląda problem z punktu widzenia paczek i sztuk papierosów?
W 2010 r. przemyt ze Wschodu był szacowany na 8 miliardów sztuk papierosów, co stanowiło ok. 14 proc. rynku tytoniowego. Jak cztery lata później oceniła sytuację organizacja Pracodawcy RP (inicjator kampanii „Zatrzymać przemyt”), ilość nielegalnych papierosów sięgnęła 25 proc. rynku sprzedażowego, który wynosił wówczas 47 mld sztuk. Przy tym główny problem tkwi w zjawisku spadającej sprzedaży legalnej, która jest wypierana przez szarą strefę tytoniową. Inaczej mówiąc, dominującą tendencją jest redukcja legalnego rynku wyrobów tytoniowych o 6 proc rocznie. Nie oznacza to jednak wcale, że Polacy masowo rzucili palenie, bo deklarowany poziom konsumpcji tytoniu utrzymuje się na stałym poziomie. Palacze przerzucili się najzwyczajniej na nielegalne wyroby. Dlaczego? To proste, handlarze oferują przemycone papierosy po cenie stanowiącej 50–60 proc. wartości legalnej paczki, a to dla niebogatych Polaków gra warta ryzyka. Jeśli legalne opakowanie papierosów kosztuje 12–14 zł, to koszt nielegalnej paczki wynosi 4–6 zł. Im dalej jednak na Zachód, tym drożej. Ta sama paczka wschodnich papierosów kosztuje w Niemczech i Francji 5 euro, a w Irlandii i Norwegii nawet 10 –15 przeliczeniowych euro. Różnica jest ogromna i z pewnością odczuwalna w portfelu europalacza. Jakie czynniki wpływają na taki stan rzeczy w Polsce? Odwołując się do cytowanej wyżej analizy, organizacja Pracodawcy RP wskazuje jednoznacznie na skutki polityki fiskalnej państwa. W nadziei na wyższe wpływ budżetowe skarbowe instytucje wprowadziły progresywną skalę akcyzy. Na przykład w latach 2010–2014 akcyza na wyroby tytoniowe wzrosła o 40 proc., a podatek VAT uległ podwyższeniu z 22 do 23 proc. Stawka akcyzowa ulega podwyższeniu rok do roku, dlatego konsumenci coraz chętniej korzystają z alternatywnych cenowo źródeł zaopatrzenia, czemu z drugiej strony sprzyja powszechna dostępność nielegalnych wyrobów tytoniowych. Przykładem jest handel suszem tytoniowym. Wartość kilograma tytoniu objętego akcyzą sięga ok. 200 zł, podczas gdy w szarej strefie kilogram suszu można kupić już za 20 zł. Problem w tym, że stałe podwyższanie podatku i akcyzy doprowadziło legalną branżę tytoniową na skraj załamania. Produkcja maleje, na czym traci głównie Skarb Państwa. W miejsce planowanych przychodów budżet odnotowuje deficyt wpływów z branży tytoniowej. Na przykład już w 2012 r. dochody z akcyzy tytoniowej wyniosły 18,2 mld zł, ulegając obniżeniu o 373 mln rok do roku. Aby uzmysłowić sobie rolę wpływów akcyzowych dla finansów państwa, warto dodać, że w 2013 r. stanowiły one 8,3 proc. całości wpływów budżetowych. Inaczej mówiąc, głównymi beneficjantami niespójnej polityki akcyzowej państwa są przemytnicy papierosów. Im większa redukcja legalnego rynku wyrobów tytoniowych powstała na skutek nieopłacalności produkcji, obłożonej zbyt wysoką akcyzą, tym większy popyt na kontrabandę. W ten sposób zorganizowana przestępczość wypiera legalnych producentów, a także legalne sieci dystrybucji handlowej. Co więcej, im droższe stają się legalne papierosy, tym bardziej opłacalny staje się ich przemyt. O tym za chwilę, bo najpierw mała uwaga o skutkach zdrowotnych. Otóż przemycane papierosy i inne wyroby tytoniowe takie jak cygara, cygaretki i susz dzielą się z producenckiego punktu widzenia na dwie podstawowe grupy. Pierwszą i dominującą w nielegalnym obrocie na terenie Polski i UE stanowią towary wytworzone legalnie w kraju produkcji i tam akcyzowane, ale nielegalnie, czyli bezakcyzowo włączone w polski obrót handlowy. Takie papierosy noszą nazwę Illicit Whites i są produkowane przez legalne fabryki. Od biedy spełniają normy sanitarne, choć w porównaniu do polskich i europejskich odpowiedników, są dość odległe jakościowo. Gorzej z tzw. czarnymi podróbkami, czyli wyrobami tytoniopodobnymi, wytwarzanymi za pomocą nielegalnych urządzeń. Takie papierosy nie gwarantują żadnych standardów ze względu na skandalicznie antysanitarne warunki procesu produkcyjnego. Podobnie rzecz ma się z przechowywaniem surowca oraz zawartością tego ostatniego. Jako przykład podam Niemcy, które podobnie jak Polska borykają się z problemem przemycanego tytoniu. Otóż nasi zachodni sąsiedzi wypalają szacunkowo 110–112 mld papierosów i cygar rocznie. Jednak kupują legalnie zaledwie 90–92 mld sztuk. Resztę stanowi przemyt, co wywołuje ból głowy niemieckich instytucji sanitarnych. Jak wykazały badania wielu próbek skonfiskowanych partii, wyroby tytoniowe ze Wschodniej Europy zawierają dość powszechnie stront-90. Tak, tak, to ten sam promieniotwórczy, a więc i rakotwórczy pierwiastek, przed którego chmurą drżała cała Europa po pamiętnej katastrofie jądrowej w Czarnobylu. Warto więc choćby z tego powodu zastanowić nad konsekwencjami zdrowotnymi kupna paczki papierosów nieznanego pochodzenia. Warto, aby do walki z tytoniowym przemytem przystąpiły pełną parą nasze władze. Przemnożone przez tysiące osób dodatkowe koszty leczenia, w warunkach niewydolności finansowej polskiej służby zdrowia to chyba dostateczny argument.