Rury doprowadzające wodę do naszych kranów są mniej kontrolowane niż te odprowadzające wodę do szamba.
Swego czasu modne było hasło „Polska Chinami Europy”. Kusił styl, w jakim Chiny z kraju bez tradycji kapitalistycznej stały się ważnym ogniwem światowej gospodarki. Obecnie doczekaliśmy się spełnienia tego hasła w stopniu, o jakim nie śniliśmy w najgorszych koszmarach. Mamy najbardziej zanieczyszczone powietrze, największe problemy z wysypiskami oraz najbardziej zanieczyszczone rzeki. Już samo to sprawia, że warunki życia w naszym kraju są uciążliwe. Tymczasem Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa postanowiło przyjść z pomocą wszystkim trucicielom, którzy produkują rury doprowadzające wodę do naszych domów i mieszkań. Zmieniło tak przepisy prawa, że rura doprowadzająca wodę do kranu nie będzie kontrolowana, w przeciwieństwie do tej doprowadzającej wodę do szamba. Umożliwiają to przepisy, które obowiązują już blisko 5 miesięcy.
O tym, jak ważna jest kwestia bezpieczeństwa spożywanej wody, nie ma potrzeby przekonywania nikogo. To najprawdopodobniej zanieczyszczona związkami ołowiu woda doprowadziła do upadku cywilizacji rzymskiej. Wszystkiemu winne były ołowiane rury, które służyły doprowadzaniu wody rzymskim metropoliom. Zanieczyszczenie wód Zatoki Tokijskiej rtęcią wywołało plagę deformacji noworodków. Według Głównego Inspektoratu Sanitarnego metale ciężkie, które znajdują się w wodzie z kranu, mogą zagrażać zdrowiu. Skąd się tam biorą? Wszystkiemu winna jest korozja. Z rur i armatury mogą przenikać do wody substancje toksyczne, z których są zbudowane. Dlatego to takie ważne, aby producenci rur oraz armatury podlegali stałej kontroli i nadzorowi. Do niedawna tak było. Z początkiem roku 2017 roku Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa zmieniło rozporządzenie Ministra Infrastruktury i Budownictwa „w sprawie sposobu deklarowania właściwości użytkowych wyrobów budowlanych oraz sposobu znakowania ich znakiem budowlanym”. Rozporządzenie to jest aktem wykonawczym do ustawy „o wyrobach budowlanych”. Zmieniony akt prawny określa krajowe systemy oceny i weryfikacji jakości wyrobów budowlanych.
Systemy oceny
Na czym polega cała afera? Chodzi właśnie o system oceny oraz jakości wyrobów budowlanych, które są dopuszczane do obrotu. Istnieje pięć systemów oceny i weryfikacji właściwości użytkowych wyrobów budowlanych. Są to systemy nazwane numerycznie „1+”, „1”, „2+”, „3” oraz „4”. Najbardziej rygorystyczny jest model „1+” i ”1”. W tych systemach producent danego wyrobu musi uzyskać certyfikat stałości właściwości użytkowych wyrobu budowlanego wydanego przez notyfikowaną jednostkę certyfikującą wyrób. System „2+” wymaga uzyskania certyfikatu zgodności zakładowej kontroli produkcji, wydanego przez notyfikowaną jednostkę certyfikującą zakładową kontrolę produkcji. W systemie „3” producent sam określa typ wyrobu budowlanego na podstawie oceny właściwości użytkowych wyrobu budowlanego, wykonanej przez notyfikowane laboratorium badawcze na podstawie badań tego laboratorium. System „4” polega na tym, że wszystkie zadania oceny i weryfikacji właściwości użytkowych wyrobów budowlanych wykonuje sam producent bez udziału strony trzeciej. Podczas gdy systemy „1+”, „1”, „2”, „3” wymagają udziału innych podmiotów niż producent (laboratoriów), to w systemie „4” to producent określa sam, że jego produkt spełnia stawiane mu wymagania. To tak, jakby producentom leków powierzyć swobodę w określaniu przez nich skutków terapii. W systemie „4” producent w rzeczywistości nie podlega żadnej kontroli. On po prostu deklaruje, że dany wyrób budowlany spełnia normy ochrony środowiska lub reakcji z wodą.
Oczywiście, im bardziej restrykcyjny system oceny, tym większa pewność, że dany wyrób budowlany jest bezpieczny dla nas lub środowiska. No dobrze, ale czy gra jest warta świeczki? Odpowiedź na to pytanie daje wywiad, którego udzielił Robert Dziwiński, były już Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego. Jeszcze w 2007 roku, na łamach pisma branżowego stwierdził: – Wzorując się na przepisach europejskich przyjęto, że wyroby budowlane, które mają największy wpływ na spełnienie wymagań podstawowych przez obiekty budowlane, objęte będą systemem oceny zgodności „1+” albo „1” np. cementy, stal zbrojeniowa, wyroby mające kontakt z wodą przeznaczoną do spożycia przez ludzi (…).
Można by odpowiedzieć, no tak, ale pomimo tego, że to producent będzie stwierdzał, że jego produkt spełnia wymagania, to przecież wyroby będą mogły być poddane badaniom. I tutaj też należy przytoczyć wypowiedź Roberta Dziwińskiego z roku 2007. Według niego: „Organ nadzoru budowlanego może poddać badaniom wyrób budowlany lub zlecić ich przeprowadzenie wówczas, kiedy producent nie przedstawi dokumentów związanych z oceną zgodności wyrobu budowlanego albo jeśli z przedstawionych dokumentów nie wynika, że wyrób budowlany spełnia wymagania określone przepisami”. Zatem jeżeli producent wyrobu budowlanego uzyska na podstawie swojej deklaracji aprobatę techniczną na dany wyrób, Główny Urząd Nadzoru Budowlanego nie będzie mógł nawet sprawdzić jakości wyprodukowanego produktu. Dlatego odpowiedni system oceny wartości użytkowej wyrobu budowlanego jest tak ważny.
System „1+” jest najbardziej rygorystyczny. Zobowiązuje producenta wyrobu, jak i akredytowaną jednostkę certyfikującą do szeregu działań kontrolnych. Producent w tym systemie jest zobowiązany do prowadzenia zakładowej kontroli produkcji, przeprowadzenia badań uzupełniających próbek pobranych w zakładzie produkcyjnym. Natomiast instytucja zajmująca się wydawaniem certyfikatów i aprobat technicznych ma obowiązek prowadzenia ciągłego nadzoru i przeprowadzania badań podczas produkcji. Im niższy system oceny zgodności, tym mniejsza kontrola. W przypadku systemu „4” producent jest pozbawiony nadzoru ze strony instytucji nadzoru.
Historia choroby
Co kierowało Ministerstwem Infrastruktury i Budownictwa, które postanowiło wydać nas na pastwę producentów wyrobów budowlanych lub ich importerów prosto z Chin? Do końca nie wiadomo. Autorem rozporządzenia jest Tomasz Żuchowski, wiceminister w resorcie budownictwa, który po tym, jak ministrem został Andrzej Adamczyk, zajął się budownictwem w Polsce. Jest on autorem kodeksu urbanistyczno-budowlanego, który niedawno został skrytykowany przez Radę Legislacyjną przy Prezesie Rady Ministrów. Minister Żuchowski nadzoruje Instytut Techniki Budowlanej, który trochę ma za uszami, jeżeli chodzi o system oceny wyrobów budowlanych. Do 1 stycznia 2017 roku, wobec wyrobów budowlanych doprowadzających wodę przeznaczoną do spożycia należało stosować system oceny „1+” lub „1”. Dziennikarzom „Gazety Finansowej” udało się dotrzeć do Aprobaty Technicznej wydanej przez Instytut Techniki Budowlanej AT-15-8710/2011. Została ona wydana na elastyczne przewody przyłączeniowe WADEP w oplocie ze stali odpornej na korozję. Produkt ten był przeznaczony do stosowania w instalacjach sanitarnych wodnych do podłączenia armatury oraz innych urządzeń instalacyjnych. Ich producentem jest firma o dalekowschodniej nazwie Hangzhou Kelinpu Import & Export Co. Według aprobaty, przewody przyłączeniowe mogą być stosowane w instalacjach wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi. I chociaż wówczas obowiązywał system oceny „1+”, to z aprobaty wynika, że zastosowano system „4”. W aprobacie możemy też przeczytać, że ITB nie bierze odpowiedzialności za właściwą jakość wyrobów budowlanych objętych aprobatą. Czyli wystarczyło ściągnąć tanie rury z Chin, udać się po aprobatę do ITB i zalać rynek tańszymi produktami.
Dlatego pojawiają się głosy, że wykorzystano okazję do legitymizacji błędnych działań ITB z przeszłości. Okazją ku temu było wygaśnięcie decyzji Komisji Europejskiej, które zobowiązywały nas do stosowania systemu oceny „1+” lub „1” w przypadku wyrobów budowlanych mających styczność z wodą spożywczą. – To jest skandal. Rury doprowadzające wodę przeznaczoną do spożycia przez ludzi będą mniej kontrolowane, niż doprowadzające wodę do szamba – twierdzi Lech Dzierżawski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Firm Budowlano-Wykończeniowych. – Wykorzystano okazję, aby przykryć swoje błędy. Ucierpimy na tym wszyscy, bo producenci wrażliwych dla zdrowia i życia ludzkiego wyrobów będą mogli oszukiwać na jakości oferowanych produktów – podsumowuje Dzierżawski.
Nowe znaczy gorsze
Można by przypuszczać, że z czasem producenci wyrobów budowlanych powinni być poddawani większym kontrolom, niż to było wcześniej. Tymczasem według rozporządzenia obowiązującego od 1 stycznia 2017 roku: wyroby do transportu, magazynowania wody, rury, kształtki, zbiorniki będą podlegały systemowi „4”. O ile nie będą stosowane w instalacjach grzewczych oraz w miejscach podlegających wymaganiom dotyczącym reakcji na ogień. Zlewozmywaki, umywalki czy wanny będą podlegały takiemu samemu reżimowi kontroli. Do 31 grudnia 2016 roku były poddane systemowi kontroli „1+” lub „1”. Dla porównania urządzenia do oczyszczania i gromadzenia ścieków w miejscu ich powstawania będą objęte systemem „3”. Asfalt stosowany przy budowie dróg będzie objęty systemem „2+”. W uzasadnieniu do rozporządzenia, za którego przygotowanie odpowiedzialny był Tomasz Żuchowski, można przeczytać, że efektem wprowadzonych zmian jest uzyskanie wiarygodnej informacji o właściwościach użytkowych wyrobów budowlanych przez odbiorców wyrobów budowlanych. W natłoku przywołanych dyrektyw unijnych Ministerstwo zakamuflowało prawdziwe skutki wprowadzonych zmian. Zmiany dotyczą nie tylko urządzeń doprowadzających wodę. W system „4” zostały ujęte niektóre wyroby ze stali i betonu, czyli to, co decyduje o funkcjonowaniu i wytrzymałości każdego budynku.
Stracimy na tym my – konsumenci. Zyskają producenci wyrobów budowlanych, którzy będą poddani mniejszym kontrolom podczas produkcji. Dlatego to tutaj należy szukać inspiracji, jeżeli chodzi o zmianę przepisów prawa. Jest prawdą, że wygasły decyzje Komisji Europejskiej, które nakazywały nam stosowanie systemów oceny „1+” oraz „1”. Jednak jak uzasadnić takie obniżenie standardów kontroli wyrobów budowlanych?
Nie ma wątpliwości, że zmiany w rozporządzeniu nie przyczynią się do poprawy jakości wody i bezpieczeństwa konsumentów. Co więcej, uderzają wprost w akcje zachęcające do picia wody prosto z kranu. Zadaliśmy pytanie ministrom Żuchowskiemu i Adamczykowi: czy są gotowi napić się wody przepuszczonej przez wyroby objęte aprobatą techniczną ITB w systemie „4”? Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Dlaczego zatem Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa skazuje nas na dobre intencje producentów wyrobów budowlanych?