PiS w niecałe dwa lata po wygranych wyborach, po wykonaniu świetnej roboty przez świetnego (via Beata Szydło) i świetnie jak najszybciej zapomnianego Ministra Skarbu Dawida Jackiewicza znowu rozkręcił karuzelę stanowisk w spółkach Skarbu Państwa. Wtedy kiedy pieniądz lubi spokój i ciszę, znowu trwa przymierzanie wszystkich do wszystkiego.
Skąd ta kolejna rewolucja kadrowa zjadająca „własne” dzieci? Wszystko wskazuje na przetasowania i tarcia związane z poszczególnymi frakcjami, które zajadle walczą o spółki głównie z sektora finansowego. Nie obywa się przy tym bez głośnego ujadania, połajanek, skandali, chaosu i niepokoju. Sztandarowym przykładem tutaj jest sprawa wokół PZU S.A. walk w łonie zarządu i konfliktów wszystkich ze wszystkimi za czasów popieranego przez Zbigniewa Ziobro Michała Krupińskiego, oraz cała „akcja” przy okazji jego odwołania sprokurowana przez Mateusza Morawieckiego. Widać, że zarówno frakcja ziobrystów jak i Morawieckiego to w tej kwestii ludzie wojny. Destabilizują, przepychają kolanem swoich, są jak załatwiacze dla Sadurskiej. W to wszystko musiała, aż wkroczyć premier Beata Szydło, która właśnie stara się rozepchnąć i uspokoić sytuację w spółkach z sektora finansowego. Co łatwo jej wcale nie przychodzi i co gorsza dla PiS szkodzi mu wizerunkowo.
Ewidentnie frakcyjność PiS się pogłębia, a w zasadzie należałoby mówić nie o frakcyjności PiS, ale o wybijaniu się na niepodległość koalicjantów: stronnictwa Rydzyka, Ziobry, Morawieckiego czy Gowina. To wszystko są sprzymierzeńcy PiS, nie krew z ich krwi. Wszyscy pamiętają wolty zakonnika z Torunia w czasach dawno minionych, duża część może pamiętać Zbigniewowi Ziobro co robił jak był w separacji od PiS, mniejsza część może pamiętać skąd się wziął Mateusz Morawiecki i jak przesiadywał w Radzie Gospodarczej przy premierze Tusku i że był (jest?) protegowanym Jana Krzysztofa Bieleckiego, a jeszcze mniej orientuje się jak bardzo wzmacnia swoje struktury i obecność w spółkach Jarosław Gowin zapewne w celu wzmocnienia swojego suwerena czyli PiS (dla mało zorientowanych to był sarkazm). To wszystko są póki co wasale Jarosława Kaczyńskiego. Baroni wzmacniają się finansowo, odbierają przysięgi wiernopoddańcze od swoich managerów w spółkach skarbu państwa i te przysięgi obowiązują wiecznie, trwają całe życie. Jarosławowi Kaczyńskiemu wierność przysięgają polityczni baronowie, a co jest warte ich słowo przekonał się Leszek Miller.
Jak bardzo te kalkulacje polegające na „dziel i rządź” bywają zwodnicze, niech świadczy to, że w obliczu przeciągających się przepychanek i niebezpieczeństwem wkurzenia Seniora, który wkroczy i rozsądzi ich, skłócone do tej pory frakcje Ziobry i Morawieckiego, zawarty pakt w kwestii obsadzenia i rozprowadzenia się po stanowiskach w najważniejszych finansowych spółkach Skarbu Państwa. Chwilowa obawa, że w końcu ktoś trzeci wkroczy i zgarnie im pulę sprzed nosa co osłabi ich doprowadził do kruchego rozejmu. Bardzo kruchy i trwający, dopóki ktoś komuś nie naciśnie na odcisk. Spokoju nie będzie.
Jarosław Kaczyński może się nie znać na gospodarce, może się nie znać na zarządzaniu firmami i to jest zrozumiałe. Nie można się znać na wszystkim. Ale Jarosław Kaczyński potrzebuje swoich managerów, bo nieposiadanie swoich managerów to gigantyczna strata, szczególnie w sektorach, które są krwioobiegiem gospodarki, a PiS oddaje te pola … coraz silniejszym wasalom. PiS stracił sektor finansowy, który jest trzymany przez Morawieckiego i Ziobrę, a spółki finansowe są jak spółka „Srebrna”, kto je kontroluje ten rządzi.
Można odnieść wrażenie, że na zagrożonych odcinkach, trudnych są wysyłani ludzie z PiS, urabiają się po łokcie. Do spijania śmietany są przeznaczani „złoci chłopcy”, „genialni” managerowie co to w gruncie rzeczy nigdy „biznesowego prochu” nie wąchali. Nie obejmowali spółek z kłopotami, by je wyprowadzić na prostą. Nie, oni się tam nie pchają, oni wolą spijać śmietanę w bankach, ubezpieczycielach itd. w naoliwionych maszynach, krwioobiegu gospodarczym do którego paliwo muszą dowieźć wszyscy inni. W takich samograjach w których i Sadurska da radę, pod warunkiem, że nie będzie pchała łap w tryby naoliwionej, sprawdzonej, działającej maszyny. Gdzie wystarczy nie popsuć i będzie śmigać. Tak, tam i Sadurska się nadaje. Na koniec należy sobie zadać pytanie. Czy Ci wszyscy wyciągani jak króliki z kapelusza przez koalicjantów „mangerowie” to są złoci czy tombakowi goście. Warto ich sprawdzić, tym bardziej, że ich wojowniczość przy nadchodzącej zmianie strategicznej rządu i uspokojeniu retoryki jaka czeka PiS przed zbliżającymi się wyborami, kiedy trzeba będzie znowu pokazać trochę łagodniejszą, spokojną i fachową twarz, będzie ewidentnie szkodzić i tu strategia dziel i rządź może się nie sprawdzić, a PiS potrzebuje kolejnej 4 letniej kadencji, by utrwalić swoją wizję państwa.