1.1 C
Warszawa
czwartek, 12 grudnia 2024

Ślepa sprawiedliwość

Czy ślepy pozew trafi do polskiego prawa?

Ślepy pozew ma coraz więcej zwolenników. O wprowadzenie go do procedury cywilnej postuluje m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich. Teraz projekt nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego zgłosiła sejmowa opozycja.

Ślepy pozew – czyli co?

Ślepy pozew umożliwia wniesienie do sądu cywilnego pozwu bez określania podstawowych danych pozwanego – w tym nawet jego imienia i nazwiska. Ustalenie tożsamości pozwanego oraz pozostałych danych osobowych potrzebnych do prowadzenia procesu dokonuje sąd.

Instytucja ślepego pozwu spopularyzowana została na zachodzie (np. amerykański John Doe lawsuit). Procedura taka pozwala ściganie ukrywających się pod pseudonimami lub anonimowych autorów obraźliwych treści – przede wszystkim w Internecie.

Największym orędownikiem wprowadzenia do polskiego prawa ślepego pozwu jest od dawna Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Argumentem za wprowadzeniem ślepego pozwu jest według RPO skala i specyfika zjawiska mowy nienawiści w Internecie. Publikowane w sieci komentarze zawierające mowę nienawiści są często publikowane pod pseudonimem, co utrudnia pokrzywdzonym ściganie autorów.

Jak dzisiaj ścigać hejterów?

Chcąc wytoczyć pozew musimy określić strony – a tym samym potrzebujemy takich danych jak imię, nazwisko i adres zamieszkania pozywanego. Obecnie gdy nie podamy tych danych będziemy poproszeni o uzupełnienie braków formalnych pozwu. Jeśli tego nie zrobimy pozew zostanie zwrócony.

Sprawia to, że wiele osób nieznających tych danych decyduje się na postępowanie karne (gdy prokuratura zwraca się o dane osoby zazwyczaj je dostaje), a gdy już uzyska dane sprawcy wykorzystuje je w procesie cywilnym.

– Instytucje prawa karnego nie powinny być traktowane jako narzędzie do ustalania danych osobowych – przekonywał rok temu Bodnar, apelując do Ministra Sprawiedliwości, o wprowadzenie ślepego pozwu. RPO twierdził, że niezawisły i niezależny sąd zapewni równowagę między potrzebą ochrony dóbr osobistych oraz wolnością słowa.

– To sąd dbałby o to, aby nie ujawniać danych konkretnej osoby bezpodstawnie, gdy zamiarem powoda jest np. wyłącznie rewanż czy zastraszanie komentatora, a do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych w rzeczywistości nie doszło – przekonywał Bodnar.

– Oczywiście instytucja ślepego pozwu nie musiałaby służyć tylko przeciwko hejterom. Na pewno przydałaby się także w przypadku naruszenia praw autorskich, gdzie często równie trudno jest ustalić tożsamość sprawcy (ale i tu ustawa zostawia otwartą drogę dla procedury karnej i pomocy policji). Niestety, wprowadzenie takich rozwiązań prawnych wymaga dość szczegółowego zastanowienia się nad ich konsekwencjami (w postaci na przykład zasypania sądu sprawami lub – co gorsza – zasypania sądu bzdurnymi sprawami noszącymi znamiona copyright trollingu). Niewykluczone więc, że taka drobna sprawa skutkowałaby większą liczbą zmian w kodeksie postępowania cywilnego – oceniała rozwiązanie prawniczka Maja Werner z portalu Bezprawnik.pl.

Tym samym sędziowie zwracający się do administratorów portali zastąpiliby prokuratorów ze spraw karnych. Dodatkowo dzięki ślepemu pozwowi pozywający zaoszczędziliby na usługach prawników, którzy pomagają zdobyć dane pozywanego.

Ślepy pozew wejdzie w życie?

Projekt nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego o ślepy pozew został wniesiony przez posłów Nowoczesnej Ryszarda Petru (który sam często pada ofiarą ataków w Internecie).

Projekt przewiduje, że w sprawach o ochronę dóbr osobistych, jeżeli do ich naruszenia doszło za pośrednictwem Internetu, a powód nie zna danych osobowych pozwanego, koniecznych do wniesienia pozwu, pozew będzie wnosiło się bez wskazania danych osobowych skarżącego ale pozywający będzie musiał przytoczyć treść naruszającej jego dobra osobiste wypowiedzi, podać adres URL, gdzie zostały opublikowany komentarz, datę i godzinę publikacji oraz nazwę profilu lub login użytkownika.

Pozywający będzie również musiał złożyć oświadczenie, że zarówno przed, jak i po opublikowaniu tych wypowiedzi nie naruszył dóbr osobistych pozwanego.

Dodatkowo pozywający będzie musiał złożyć oświadczenie, że podjął próbę powiadomienia pozwanego za pośrednictwem Internetu o zamiarze wytoczenia przeciwko niemu powództwa, bądź, że powiadomienie takie nie było możliwe.

Pozywający musi też dołączyć do pozwu (jako załącznik) zapis wypowiedzi naruszającej dobra osobiste w formie elektronicznej oraz w formie wydruku przedstawiającego skopiowany obraz ekranu z widocznym adresem URL oraz datą i godziną publikacji.

Marek Krześnicki, prawnik z portalu Bezprawnik.pl, opisujący projekt wniesiony przez Nowoczesną, podkreślił, że do pozwu będzie trzeba załączyć zapis „wszystkich wypowiedzi powoda i pozwanego, które nastąpiły przed lub po opublikowaniu zakwestionowanych wypowiedzi, jeżeli mają związek lub odnoszą się do tych wypowiedzi”.

– Jeśli zatem w toku dyskusji obu stronom puściły nerwy – nici z procesu. Sąd będzie bowiem odrzucał pozwy nie tylko oczywiście bezzasadne, ale i takie, w których pozew zawiera obustronny flame war, albo precyzyjniej: „jeżeli treść wypowiedzi wskazuje na obustronne naruszenie dóbr osobistych przez powoda i pozwanego” – pisze Krześnicki.

Gdy sędzia uzna, że wymogi ślepego pozwu zostały spełnione i pozew nie zostanie odrzucony, zwróci się do operatora publicznej sieci telekomunikacyjnej lub dostawcy publicznie dostępnych usług telekomunikacyjnych o udostępnienie danych osobowych.

Wówczas dostarczenie zidentyfikowanej w ten sposób osobie pozwu nie będzie najmniejszym problemem (a pozwany będzie zobowiązany do wniesienia odpowiedzi na pozew w wyznaczonym terminie, nie krótszym niż dwa tygodnie).

Mały problem

Prawnicy z Bezprawnika.pl zauważają jednak pewne problemy. Wśród nich kwestia ustalenia autora w przypadku kilku użytkowników sieci. Teoretycznie pozew powinien być doręczony osobie, która zawarła umowę z dostawcą Internetu. Jednak gdy kilka osób, korzysta z danego połączenia trudniej ustalić, kto był np. autorem obraźliwego komentarza.

FMC27news