0.9 C
Warszawa
niedziela, 24 listopada 2024

Za co Polacy kochają PiS

Korzystne dane gospodarcze oraz stabilne wyniki w sondażach każą sądzić, że PiS już dziś zapewnił sobie reelekcję w kolejnych wyborach.

Najnowsze badania opinii publicznej dają partii Jarosława Kaczyńskiego nawet 41 proc. głosów (IPSOS), co stanowi nieporównanie lepszy wynik niż jeszcze na wiosnę, gdy jej poparcie spadło do nieco ponad 30 procent. Chwilowa obniżka formy nie zmieniła jednak ogólnej tendencji, w ramach której PiS od ponad dwóch lat niezmiennie prowadzi w sondażach i może się przejmować jedynie tym, czy w kolejnym sejmowym rozdaniu będzie mogło rządzić samo, czy też z przedstawicielami Kukiz’15. Wyniki osiągane przez ugrupowania opozycyjne nie są w stanie zagrozić pozycji rządzących, na co niebagatelny wpływ mają kolejne wpadki liderów Platformy Obywatelskiej czy też Nowoczesnej.

Tak dobre wyniki w sondażach nie dziwią, gdyż jak do tej pory PiS-owi udaje się unikać wielkich afer, a jednocześnie pomimo kosztownych programów socjalnych gospodarka ma się nadzwyczaj dobrze. Choć od dwóch lat opozycja wieściła rychłe nadejście gospodarczego kryzysu, rząd Beaty Szydło wyszedł na prostą i może się nawet pochwalić wymiernymi sukcesami.

Program wybory plus

Wysokie wyniki w sondażach Prawo i Sprawiedliwość zaczęło osiągać regularnie od momentu ogłoszenia programu 500 plus, czyli pierwszej połowy 2015 roku. Według wielu komentatorów to właśnie ta propozycja przesądziła o zwycięstwie w ostatnich wyborach parlamentarnych oraz podtrzymuje nieustannie wysokie poparcie partii Kaczyńskiego. Obejmując systemem zasiłków aż 3,8 mld dzieci, PiS przekonał do siebie szerokie masy społeczne, które uwierzyły, iż wreszcie znalazła się partia skłonna pomagać finansowo zwykłym ludziom. Wizerunkowy sukces programu 500 plus jest na tyle ogromny, że partie opozycyjne przekonują dziś, że w razie przejęcia władzy skierowałyby pomoc do wszystkich dzieci (tak chciałaby m.in. Platforma Obywatelska).

Samo wprowadzenie programu 500 plus nie gwarantowało jednak natychmiastowego sukcesu w sondażach, gdyż rocznie kosztuje on blisko 23 mld zł. To dość spore obciążenie dla budżetu państwa, dlatego PiS musiał zmierzyć się z problemem znalezienia odpowiednich funduszy. W pierwszych miesiącach rządów ekipa Beaty Szydło zwiększała zadłużenie (w ciągu pierwszych pięciu miesięcy wzrosło aż o 56 mld zł), lecz od czasu przejęcia teki ministra finansów przez Mateusza Morawieckiego szczególny nacisk położony został na poprawienie ściągalności podatków, walkę z mafiami wyłudzającymi VAT oraz redukcję wydatków.

Choć do środków, przy pomocy których Morawiecki osiągnął zamierzone cele można mieć sporo zastrzeżeń, rezultatem wszystkich jego działań jest to, iż po pierwszych pięciu miesiącach br. udało się osiągnąć najniższy od 25 lat deficyt budżetowy w wysokości zaledwie 0,2 mld zł, co stanowi 0,3 proc. planowanego wyniku. Na uwagę zasługuje szczególnie to, iż pomimo kładzenia wielkiego nacisku na poprawę ściągalności podatków, rząd doprowadził także do znaczącej redukcji wydatków. Podkreślając nieustannie konieczność zwiększania wydatków na cele socjalne oraz infrastrukturalne, rząd PiS dokonał tak naprawdę sporych samoograniczeń po stronie rozchodów, za co należy mu się spore uznanie.

Rzecz jasna, sukcesy w zakresie bieżącej obsługi budżetu nie rozwiązują w żaden sposób strukturalnych problemów polskiej gospodarki, jak choćby starzenia się i kurczenia siły roboczej, bankructwa systemu ubezpieczeń społecznych czy też wysokiego opodatkowania pracy, lecz w szerokim odczuciu społecznym rządy PiS przyniosły zauważalną różnicę w porównaniu do tego, z czym wszyscy mieli do czynienia w czasie poprzednich rządów.

Spory wpływ na to ma bez wątpienia rosnący poziom wynagrodzeń, które wprawdzie wciąż pozostają na poziomie średnio czterokrotnie niższym niż w krajach zachodu Europy, lecz wykazują stałą tendencję wzrostową (średnie wynagrodzenie brutto wynosi obecnie 4390 zł brutto). Jeśli dodatkowo uwzględnimy fakt, że wiele domowych budżetów uzupełniają środki z programu 500 plus, dla tysięcy polskich rodzin okres rządów PiS oznacza niewątpliwie finansową zmianę na lepsze.

Za bezsporny sukces rządu Beaty Szydło należy także uznać sprawną walkę z mafiami wyłudzającymi podatek VAT oraz mafią paliwową. Co prawda walka ta okupiona została zwiększoną uciążliwością ze strony urzędników oraz udostępnieniem strukturom skarbowym i śledczym nowych narzędzi inwigilacji, lecz mafie żyjące kosztem polskich podatników nie mogą już być spokojne o swoje zyski jak do tej pory.

„Będziemy rządzić do 2031 roku”

Kilka miesięcy temu wicepremier i minister finansów Mateusz Morawiecki wzbudził poruszenie swoimi stwierdzeniami, iż PiS będzie rządzić co najmniej trzy kadencje. Jeszcze bardziej buńczucznie zabrzmiała wypowiedź dla tygodnika „W Sieci”, w ramach której zapewnił, iż jego formacja zachowa władzę co najmniej do 2031 roku. W tamtym okresie jego słowa brzmiały zdecydowanie na wyrost; tym bardziej, iż PiS odnotowywał lekki zjazd w sondażach. Na dodatek jak do tej pory jedynie Platformie Obywatelskiej udało się osiągnąć w 2011 roku reelekcję, a wszystkie pozostałe partie rządzące w kolejnych wyborach odnosiły sromotne porażki. W pamięci całej klasy politycznej pozostaje także przypadek Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który uzyskawszy w 2001 roku 41 proc. głosów, cztery lata później odnotował spektakularną porażkę.

Wydaje się jednak, że PiS ma spore szanse na to, że nie powtórzy losu SLD, gdyż nauczyło się na jego błędach. Rząd Leszka Millera miał wielkie poparcie społeczne, lecz wprowadził szereg niepopularnych i uciążliwych decyzji, jak choćby podatek Belki, podwyższył akcyzę na paliwo czy też VAT do 22 proc. SLD doprowadziło także do prawie 20-procentowego bezrobocia oraz podwojenia wartości zadłużenia Skarbu Państwa. Spadkobierca PZPR nie zdobył się też nigdy na żadną prawdziwe socjaldemokratyczną ustawę, taką, jaką od dwóch lat może się pochwalić w postaci 500 plus Prawo i Sprawiedliwość.

W odróżnieniu od epoki Leszka Millera, PiS rządzi w okresie historycznie najniższego poziomu bezrobocia, nie podwyższa żadnych podatków (ale też ich nie obniża), zachowuje odpowiednią dyscyplinę finansową i nie pozwala na wybuch żadnej poważnej afery podkopującej jej wiarygodność. Po dwóch latach rządów SLD cały kraj żył już aferą Rywina, a następnie aferą starachowicką, podczas gdy do tej pory największą aferą rządów PiS było zamieszanie wokół Bartłomieja Misiewicza.

Partia Jarosława Kaczyńskiego od dawna deklaruje, że wiernie naśladuje rozwiązania Viktora Orbana, który rządzi Węgrami już od siedmiu lat, a według najnowszych sondaży może liczyć w 2018 roku na kolejne, trzecie już z rzędu zwycięstwo wyborcze. Swoją niezwykle silną pozycję (nawet 50-procentowe poparcie w sondażach) Orban zbudował w sposób, który obecnie pilnie naśladuje PiS. Przepisem na sukces w naszych szerokościach geograficznych okazuje się dyscyplina budżetowa, zachowanie podatkowego status quo, obrona interesu narodowego, walka z zagranicznym kapitałem oraz wysokie transfery socjalne. Rzecz jasna, działania te nie rozwiązują długofalowych problemów trapiących polską czy węgierską gospodarkę, lecz na chwilę obecną wystarczają w zupełności do tego, aby samodzielnie sprawować rządy.

Obecnie musiałaby się więc wydarzyć prawdziwa katastrofa, aby PiS stracił w 2019 roku władzę. O ile więc wkrótce nie wybuchnie nowa afera Rywina czy też afera Amber Gold powinniśmy się przyzwyczajać do myśli, że Mateusz Morawiecki wcale nie przesadzał, stwierdzając, że jego formacja będzie rządziła co najmniej trzy kadencje. A może nawet co najmniej do 2031 roku?

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news