13.4 C
Warszawa
środa, 9 października 2024

Kasa od Niemców

Sprawa niemieckich reparacji wojennych dla Polski musi wreszcie zostać oficjalnie podjęta. Polski rząd musi naprawić zaniechania swoich poprzedników.

Ostatni tydzień upłynął pod hasłem niemieckich reparacji za krzywdy doznane przez Polskę w czasie II wojny światowej. Ten znany od lat problem wrócił ponownie za sprawą wypowiedzi ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Szef MON stwierdził m.in., że „Niemcy mogą teraz jedynie zadośćuczynić i spłacić straszliwy dług, jaki zaciągnęły wobec narodu polskiego i ludzkości” i że „nie jest prawdą, że Polska zrzekła się reparacji”. Minister zaznaczył, że istnieją mocne podstawy prawne, aby Polska zaczęła się w końcu ubiegać o reparacje wojenne od Niemiec.

Jak podkreślił Macierewicz, rzekome zrzeczenie się ich przez władze PRL po wojnie w sensie prawnym nie ma żadnego znaczenia, albowiem nasz kraj nie był wówczas suwerenny, był jedynie „sowiecką kolonią” i dlatego właśnie nie mógł podejmować decyzji zgodnie ze swoimi narodowymi interesami. Według szefa MON z punktu widzenia prawa nie ma żadnych wątpliwości, że Niemcy winne są Polsce gigantyczne odszkodowania. Macierewicz podkreślił również, że kwestia reparacji wojennych dla Polski była już stawiana przez niego w Sejmie w 2000 r., kiedy jako poseł Ruchu Katolicko-Narodowego zaprezentował dokumenty, jakie udało się zebrać w tej sprawie.

Polskie władze nie zainteresowały się wówczas tym problemem. Teraz szef MON jest jednym z najbardziej wpływowych polityków obecnego obozu rządzącego. Jego wypowiedź dotycząca reparacji wojennych, jakich możemy się domagać od Niemców może sugerować, że już niebawem działania w tym zakresie mogą nabrać bardziej sformalizowanego charakteru.

Poruszona przez Macierewicza sprawa reparacji wojennych od Niemców ma również kontekst czysto polityczny. Otóż od kilku tygodni słyszymy, że jeśli Bruksela uzna, że nasz kraj łamie standardy demokratycznego państwa prawa, może wstrzymać Polsce wypłatę środków z unijnych funduszy strukturalnych. Takie głosy mogliśmy usłyszeć w związku z realizowaną przez rząd reformą polskiego sądownictwa i protestami, do jakich dochodziło w związku z tą sprawą. Nie należy zatem wykluczać wersji, że przywołanie sprawy reparacji wojennych ma być przede wszystkim takim straszakiem wobec Niemiec, które dzisiaj rządzą unijną Europą i powstrzymać je w działaniach, których celem ma być zablokowanie Polsce unijnych funduszy.

Niemcy się przestraszyli

Sprawa reparacji wojennych dla Polski najwidoczniej uznana została w Niemczech za bardzo istotną, skoro zaraz po wypowiedzi Macierewicza, nastąpiła oficjalna reakcja. Zastępca rzecznika niemieckiego rządu Ulrike Demmer podkreśliła, że „władze w Berlinie poczuwają się do politycznej, moralnej i finansowej odpowiedzialności za II wojnę światową”, ale jak wyraźnie podkreśliła, „wypłaciły reparacje w znacznej wysokości za ogólne szkody wojenne, także dla Polski”. W jej ocenie „kwestia niemieckich reparacji dla Polski została w przeszłości ostatecznie uregulowana, zarówno prawnie, jak i politycznie”. Demmer przypomniała, że „w 1953 roku Polska wiążąco, a dotyczyło to całych Niemiec, zrezygnowała z dalszych świadczeń reparacyjnych dla całych Niemiec i w okresie późniejszym wielokrotnie to potwierdziła”. Poinformowała również, że do tej pory rząd Niemiec nie otrzymał od strony polskiej żadnego oficjalnego stanowiska w sprawie reparacji, do którego mógłby się ustosunkować.

W zasadzie ton wypowiedzi nie odbiegał od wcześniejszych opinii niemieckich polityków odnoszących się do reparacji wojennych dla Polski, ilekroć ta sprawa gdzieś się pojawiała. Jednak tym razem w wypowiedzi Demmer można było zaobserwować pewne podenerwowanie. Chyba dlatego, że sprawę reparacji postawił tym razem jeden z najbardziej prominentnych polityków obozu rządzącego w Polsce. Niemcy spodziewają się, że za wypowiedzią Macierewicza mogą pójść formalne działania strony polskiej. Na pewno, gdyby tak się stało, byłby to dla nich olbrzymi cios i to zadany w chwili, gdy nie mogą się one uporać nie tylko z wieloma problemami, jakie trawią dzisiaj UE, lecz także problemami wewnętrznymi.

Wywołana przez Macierewicza sprawa reparacji wojennych wystraszyła również niektóre niemieckie media, które w ostatnich miesiącach nie znały umiaru w krytykowaniu sytuacji w Polsce i działań rządzącego PiS. Wprawdzie niemiecki „Die Welt” po raz kolejny jak mantrę powtórzył, że w sprawie tej zapadły uzgodnienia na konferencji poczdamskiej, na mocy których reparacje wojenne zostały zaspokojone z części odszkodowań wojennych, jakie przypadły Związkowi Sowieckiemu i że 24 sierpnia 1953 rząd PRL sam zadeklarował zrzeczenie się reparacji „w interesie pokojowego rozwoju Niemiec”. Jednak niemiecki „Die Zeit” o sprawie reparacji dla Polski napisał już nieco innym tonem. Dziennik nie kwestionował już zasadności tych reparacji, tak jak zrobił to „Die Welt”, ale o dziwo wskazał na to, że nie byłyby one do udźwignięcia dla żadnego państwa. Jak można było się domyślać, nie byłyby one do udźwignięcia także dla Niemiec i dlatego właśnie nie można o nich mówić w wymiarze realnym. A zatem Polska powinna dać sobie z nimi spokój i nie domagać się odszkodowań za starty, jakie poniosła w czasie II wojny światowej. Niewątpliwie w tonacji „Die Zeit” na temat sprawy reparacji wojennych dla Polski czuć było spore obawy, ale nie przed tym, co się ostatnio stało (za sprawą wypowiedzi Macierewicza), ale tym, co w tej sprawie może się jeszcze stać. Na pewno taką sprawą byłoby oficjalne zgłoszenie roszczeń wobec Niemiec przez stronę polską, bo to dopiero zapoczątkowałoby oficjalnie całą sprawę.

————–

Całość w najnowszym numerze “Gazety Finansowej”.

FMC27news