3.6 C
Warszawa
wtorek, 24 grudnia 2024

Porachunki krzywd

Precedensowa decyzja w spółce skarbu państwa. Zarząd PGNiG chce odszkodowań od swoich poprzedników, nominowanych za rządów PO, za ich błędne decyzje.

Walne zgromadzenie akcjonariuszy państwowego giganta – Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, zwołane na dzień 13 września 2017 roku ma w swoim porządku głosowanie nad uchwałą i pociągnięciu do odpowiedzialności byłych członków zarządu. Według obecnych władz spółki, Radosław Dudziński, Sławomir Hinc, Mirosław Szkałuba oraz Grażyna Piotrowska-Oliwa swoim bezprawnym działaniem lub zaniechaniem wyrządzili szkodę firmie. Mieli dopuścić do nieprawidłowego rozliczania umów handlowych z odbiorcami gazu. Spółka miała naliczać cenę bez uwzględnienia korekty z uwagi na ciepło spalania. W skrócie chodzi o to, że w wyniku błędu, nie uwzględniano w cenie wszystkich parametrów gazu, przez co spółka poniosła straty.

O jakich kwotach mówimy? Oficjalnie nikt nie mówi o wysokości strat, jakie miała ponieść spółka w 72 proc. kontrolowana przez Skarb Państwa. Nieoficjalnie mówi się o wielomilionowych kwotach. Przy skali obrotu PGNiG nawet 0,5 proc. różnicy to astronomiczna suma. Korektę ceny gazu stosuje się w przypadku kontraktów na dostawy gazu dla największych odbiorców. Jeden kontrakt na dostawy gazu do zakładów azotowych obecnie zrzeszonych w Grupie Azoty wart był ponad 1 miliard złotych. W tym przypadku przytoczony 0,5 proc. błędu w ustaleniu ceny wynosiłby aż 5 milionów złotych.

Gwiazdy czy gwiazdeczki?

Jeżeli na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy dojdzie do przyjęcia uchwały o pociągnięciu byłych członków zarządu do odpowiedzialności, będzie to precedens. Nigdy wcześniej na taką skalę nowe kierownictwo spółek Skarbu Państwa nie rozliczało z działalności swoich poprzedników. Na niekorzyść byłych menadżerów PGNiG przemawia układ sił. Skarb Państwa reprezentowany przez ministra właściwego ds. energii dysponuje, aż 72 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. Sprawa odszkodowania, którego domagać się zamierza państwowy gigant, będzie też precedensowa z innego względu. Do niedawna nikt, nie kwestionował kompetencji Grażyny Piotrowskiej-Oliwy, która była przedstawiana jako supermenadżer. Jako prezes PGNiG miała naprawdę dobrą prasę.

Do czasu kiedy to straciła posadę w związku z memorandum podpisanym na początku 2013 roku. Chodzi o porozumienie z 2013 roku pomiędzy spółką EuRoPol Gaz i Gazpromem. Przewidywało ono analizę możliwości budowę drugiej nitki gazociągu jamalskiego.

O zamiarze podpisania memorandum miał nie być informowany Donald Tusk, który publicznie zażądał wyciągnięcia konsekwencji personalnych wobec członków zarządu PGNiG w tym Piotrowskiej-Oliwy. Wówczas rada nadzorcza PGNiG podjęła decyzję o niewypłaceniu byłym menadżerom odpraw. W zeszłym roku Sąd Okręgowy w Warszawie zasądził byłej prezes 812 tysięcy złotych. Radosław Dudziński uzyskał wyrok zasądzający na jego rzecz 738 tysięcy złotych. Łącznie spółka powinna zapłacić menedżerom około 2 milionów złotych. Wszystko przez odsetki i koszty postępowania. Poza wyżej wymienionymi osobami, które mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności, tylko Sławomir Hinc nie pozostaje w sporze prawnym z PGNiG. Pytani o komentarze do sprawy byli członkowie zarządu twierdzą na łamach innych mediów, że uchwała o pociągnięciu ich do odpowiedzialności to przejaw rewanżyzmu i próba potrącenia należnych im odpraw.

Zamieszanie z absolutorium

Członkowie zarządu, którzy odeszli z PGNiG w 2013 roku to nie jedyni byli szefowie PGNiG, którzy mieli problemy z „rozliczeniem się”. W podobnej sytuacji znaleźli się menadżerowie, którzy przyszli do państwowego giganta po 2013 roku. Zarząd PGNiG w ubiegłym roku rekomendował, by na walnym zgromadzeniu nie udzielać absolutorium poprzednim władzom firmy i aż 5 członkom rady nadzorczej. Powodem miały być błędne decyzje podjęte podczas procesu inwestycyjnego w elektrociepłownię Stalowa Wola i współpracy z „partnerem rosyjskim”. Wówczas na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy 28 czerwca 2016 absolutorium nie zostało udzielone, co stanowiło podstawę do zmian personalnych w zarządzie i radzie nadzorczej PGNiG. W sprawie inwestycji w elektrociepłowni Stalowa Wola chodziło o niedokończony blok gazowo-parowy 449 MW w Stalowej Woli, w którego realizację były zaangażowane Tauron oraz PGNiG.

Inwestycja nie dość, że czasowo to i kosztowo miała nie odpowiadać założeniom. Według przedstawicieli Skarbu Państwa, inwestycja w elektrociepłowni Stalowa Wola była przykładem tego, jak nie należy prowadzić inwestycji. Nie podano szczegółów zarzutów dotyczących  dotyczących współpracy z Rosjanami. Najprawdopodobniej chodziło o długoterminowy kontrakt na dostawy gazu. Wówczas byli już członkowie zarządu argumentowali tak, jak dziś robi to Grażyna Piotrowska-Oliwa. Według nich był to przejaw działania które miało na celu dokonanie zmian w zarządzie i radzie nadzorczej spółki.

Co na to prawo?

Członek zarządu spółki akcyjnej ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą wobec spółki, jeśli sąd uzna, że zachodzą przewidziane okoliczności. Przede wszystkim spółka musi doznać szkody w wyniku działania lub jego zaniechania przez członka zarządu. Działanie to lub jego brak musi być sprzeczne z przepisami prawa powszechnie obowiązującymi. W tym wypadku członek zarządu może bronić się, że jego zachowanie było zgodne ze statutem spółki. Z punktu widzenia prawa akt prawny jakim jest regulamin zarządu, nie stanowi dla członka zarządu przepisów prawa, które musi bezwzględnie przestrzegać w przypadku odpowiedzialności odszkodowawczej. Oczywiście, jeżeli przepisy regulaminu zarządu są tożsame z przepisami ustaw, to należy ich przestrzegać. Odpowiedzialność odszkodowawcza członków zarządu zakłada domniemanie winy. Dlatego chcąc się bronić, to on musi wykazywać, że szkoda powstała bez jego winy. Członkowie zarządu najczęściej odpowiadają za szkodę wyrządzoną spółce akcyjnej celowo, gdy wykorzystywali stanowisko dla własnych interesów lub działali w sposób nieprofesjonalny. Co istotne za wyrządzoną spółce szkodę członek zarządu odpowiada całym swoim majątkiem bez ograniczenia.

Byłym członkom zarządu PGNiG grozi nie tylko odpowiedzialność cywilna, ale i karna. Zgodnie z treścią przepisu artykułu 296  Kodeksu Karnego członek zarządu, jeżeli nadużyje przysługujących mu uprawnień lub niedopełni ciążących na nim obowiązków i wyrządzi spółce wielką szkodę majątkową, podlega karze pozbawienia wolności nawet do lat 10. Wymiar szkody wielkich rozmiarów określony jest przez przepis art. 115 § 6 i 7  Kodeksu Karnego. Jest to tysiąckrotność najniższego wynagrodzenia. Trzeba też pamiętać, że szkoda to nie tylko fizyczne uszczuplenie majątku, ale także utracone korzyści. Gdyby członek zarządu celowo zerwał kontrakt na którym spółka mogłaby zarobić, to wówczas też groziłaby mu odpowiedzialność karna.

Audyty powinny być normą

Pojawiają się głosy, że zachowanie obecnych władz spółki to w zasadzie polityczna zemsta. Jest to argument osób, które miały wyrządzić szkodę. Tymczasem kontrola polityczna może być tym, czym powinna być kontrola korporacyjna, która w naszym kraju wciąż kuleje. Jeżeli faktycznie doszło do wyrządzenia szkody na majątku spółek skarbu państwa, należy zdecydowanie wyciągać odpowiedzialność względem osób, które zawiniły. Wciąż w Polsce panuje trochę syndrom z czasów PRL, polegający na przekonaniu, że wyrządzanie szkody państwowym podmiotom nie jest szczególnym złem. Tylko że za straty spółek skarbu państwa płacimy my wszyscy w postaci mniejszych wpływów budżetowych.

Czas pokaże, czy wypadek PGNiG będzie jedynie wyjątkiem, czy też wstępem do nowej jakości w zarządzaniu spółkami Skarbu Państwa. Być może warto stworzyć specjalną instytucję kontrolną o uprawnieniach występowania w interesie pokrzywdzonej spółki Skarbu Państwa, tak aby przy następnej zmianie ustawy nie dochodziło do „wygaszania” toczących się spraw. Jak wiemy, postępowanie sądowe może trwać wiele lat. Przy częstotliwości zmiany władzy nawet co 8 lat, może się okazać, że zabraknie czasu i nowa większość nie będzie chciała już ścigać danego członka zarządu.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news