2.6 C
Warszawa
czwartek, 26 grudnia 2024

Koniecznie przeczytaj

Kradzione znieczula i odmóżdża

Wicepremier Jarosław Gowin poinformował o zaprzestaniu prac rządu nad projektem tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej.

To w zasadzie dobra wiadomość, bo zawarta w dokumencie koncepcja krzywdziła część poszkodowanych przez nacjonalizacje dokonaną przez komunistów.

Projekt tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej został ogłoszony 20 października 2017 r. Wywołał on ogromne kontrowersje, albowiem nie uwzględniał całej grupy właścicieli przedwojennych majątków, którym władze komunistyczne zagrabiły ich własność. Co więcej, zostali oni zrównani w swych prawach z Niemcami i kolaborantami. Z pewnością to słaba koncepcja dla państwa, które chce uchodzić nie tylko za prawe, ale i sprawiedliwe.

Oświadczenie Wicepremiera Jarosława Gowina sprowokowało Polskie Towarzystwo Ziemiańskie do opublikowania stanowiska w sprawie zaniechania realizacji przepisów pozwalających na uczciwą reprywatyzację. Organizacja uważa, że wycofanie się z prac nad ustawą cofa Polskę „do roku 2001, gdy weto ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego zamroziło temat reprywatyzacji na kolejne 17 lat, dopuszczając – poprzez brak regulacji – do stanu niepewności prawnej”. Jej skutkiem pośrednio była możliwa dzika reprywatyzacja czyli arbitralne decyzje urzędników o zwrocie majątków. Dziwnym trafem nieruchomości przekazywano osobom nieuprawnionym, co teraz stało się pożywką dla Komisji Weryfikacyjnej zorganizowanej przez Sejm.

Moim zdaniem, zaniechanie prac nad projektem tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej, biorąc pod uwagę jej patologiczne ułomności, leżące u podstaw jej powstawania, to dobra wiadomość. Jednak z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że to jeszcze bardziej oddala proces uregulowania spraw związanych z komunistyczna nacjonalizacją. Polskie Towarzystwo Ziemiańskie uważa, że „Państwo Polskie po raz kolejny uchyla się od obowiązku całościowego uregulowania kwestii własnościowych”. Organizacja zwraca się z apelem „do organów władzy o normalizację sytuacji prawnej w taki sposób, aby słuszne roszczenia rzeczywistych spadkobierców mogłyby być procedowane przez sądy i organy administracji z poszanowaniem prawa i interesów wszystkich stron”. Dotyczy to przede wszystkim ujednolicenia oraz odblokowania orzecznictwa i procedur. Polska powinna dążyć choćby do częściowego zadośćuczynienia pokrzywdzonym w wyniku nacjonalizacji, w przeciwnym razie staje się dziedzicem całego komunistycznego dorobku.

Agencja Informacyjna w swojej depeszy z 25 maja 2018 r. zauważa, w zasadzie pomijany w dyskursie aspekt, dotyczący reprywatyzacji, moim zdaniem jednak bardzo ważny: „na nacjonalizacji majątków ziemskich i fabryk, de facto, skorzystały całe pokolenia Polaków. Czy to jednak oznacza, że demokratyczne państwo powinno czuć się komfortowo w roli pasera?” Dla mnie to pytanie ma charakter retoryczny, bo odpowiedź może być tylko jedna: „nie”. Mam jednak wrażenie, że zbyt wielka grupa społeczna skorzystała na nacjonalizacji, dla innych, z kolei, jest to już tylko stan zastany, a elementarne poczucie sprawiedliwości to za mało, aby być siłą napędową dla racjonalnych działań zmierzających do naprawienia krzywd.

Jeśli moje odczucie jest prawdziwe, to bardzo zła wiadomość dla koncepcji społeczeństwa obywatelskiego, którego nie da się budować bez empatii i szacunku dla własności prywatnej. Dlatego spodziewam się poważnych strat społecznych, których nie da się wyrazić w wartościach finansowych.

Źródło: blogi.polskatimes.pl

Projekt tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej

został ogłoszony 20

października 2017 r. Wywołał on

ogromne kontrowersje, albowiem

nie uwzględniał całej grupy właścicieli

przedwojennych majątków,

którym władze komunistyczne zagrabiły

ich własność. Co więcej,

zostali oni zrównani w swych prawach

z Niemcami i kolaborantami.

Z pewnością to słaba koncepcja dla

państwa, które chce uchodzić nie

tylko za prawe, ale i sprawiedliwe.

Oświadczenie Wicepremiera Jarosława

Gowina sprowokowało Polskie

Towarzystwo Ziemiańskie do

opublikowania stanowiska w sprawie

zaniechania realizacji przepisów

pozwalających na uczciwą reprywatyzację.

Organizacja uważa, że

wycofanie się z prac nad ustawą

cofa Polskę „do roku 2001, gdy

weto ówczesnego prezydenta Aleksandra

Kwaśniewskiego zamroziło

temat reprywatyzacji na kolejne 17

lat, dopuszczając – poprzez brak

regulacji – do stanu niepewności

prawnej”. Jej skutkiem pośrednio

była możliwa dzika reprywatyzacja

czyli arbitralne decyzje urzędników

o zwrocie majątków. Dziwnym trafem

nieruchomości przekazywano

osobom nieuprawnionym, co teraz

stało się pożywką dla Komisji Weryfikacyjnej zorganizowanej przez

Sejm.

Moim zdaniem, zaniechanie prac

nad projektem tzw. dużej ustawy

reprywatyzacyjnej, biorąc pod

uwagę jej patologiczne ułomności,

leżące u podstaw jej powstawania,

to dobra wiadomość. Jednak

z drugiej strony trzeba mieć świadomość,

że to jeszcze bardziej oddala

proces uregulowania spraw

związanych z komunistyczna

nacjonalizacją.

Polskie Towarzystwo Ziemiańskie

uważa, że „Państwo Polskie

po raz kolejny uchyla się od obowiązku

całościowego uregulowania

kwestii własnościowych”. Organizacja

zwraca się z apelem „do organów

władzy o normalizację sytuacji

prawnej w taki sposób, aby słuszne

roszczenia rzeczywistych spadkobierców

mogłyby być procedowane

przez sądy i organy administracji

z poszanowaniem prawa i interesów

wszystkich stron”. Dotyczy

to przede wszystkim ujednolicenia

oraz odblokowania orzecznictwa

i procedur. Polska powinna dążyć

choćby do częściowego zadośćuczynienia

pokrzywdzonym w wyniku

nacjonalizacji, w przeciwnym razie

staje się dziedzicem całego komunistycznego

dorobku.

Agencja Informacyjna w swojej depeszy

z 25 maja 2018 r. zauważa,

w zasadzie pomijany w dyskursie

aspekt, dotyczący reprywatyzacji,

moim zdaniem jednak bardzo

ważny: „na nacjonalizacji majątków

ziemskich i fabryk, de facto, skorzystały

całe pokolenia Polaków. Czy

to jednak oznacza, że demokratyczne

państwo powinno czuć się

komfortowo w roli pasera?” Dla

mnie to pytanie ma charakter retoryczny,

bo odpowiedź może być

tylko jedna: „nie”. Mam jednak

wrażenie, że zbyt wielka grupa społeczna

skorzystała na nacjonalizacji,

dla innych, z kolei, jest to już tylko

stan zastany, a elementarne poczucie

sprawiedliwości to za mało, aby

być siłą napędową dla racjonalnych

działań zmierzających do naprawienia

krzywd. Jeśli moje odczucie jest

prawdziwe, to bardzo zła wiadomość

dla koncepcji społeczeństwa

obywatelskiego, którego nie da się

budować bez empatii i szacunku dla

własności prywatnej. Dlatego spodziewam

się poważnych strat społecznych,

których nie da się wyrazić

w wartościach finansowych.

Źródło: blogi.polskatimes.pl

Najnowsze