2.5 C
Warszawa
wtorek, 24 grudnia 2024

Konfucjusz na celowniku

Chińskie instytuty naukowe trafiły na celownik FBI, które podejrzewa je o działalność szpiegowską. W Europie działają swobodnie.

 Afera z agentem chińskiego wywiadu Yanjun Xu i skandal szpiegowski z udziałem chińskiego studenta Ji Chaoquna w Chicago wstrząsnęły amerykańskimi mediami i politykami. Teraz Kongres najpewniej przegłosuje ustawę o przeciwdziałaniu szpiegostwu na uczelniach, które pozwoli Federalnemu Biuru Śledczemu (FBI) określać instytucje stanowiące zagrożenie, i nakładać na uczelnie obowiązek informowania o wszelkich związkach z tymi organizacjami. Mimo że ustawa nie mówi wprost o Chinach, to nie jest tajemnicą, że FBI na celownik wzięło Instytuty Konfucjusza, których w Stanach Zjednoczonych działa ok. 12. Dość powiedzieć, że szef FBI – Christopher Wray uznał je za organizacje wywiadowcze i zapowiedział, że jego podwładni będą im się bacznie przyglądać. Czy Europa, w której Instytuty Konfucjusza działają na znacznie większą skalę, ma się czego obawiać?

Wojna z instytutami

Sprawa Instytutów Konfucjusza od początku roku rozpala amerykańskie media. Najgłośniej zrobiło się o nich po wystąpieniu dyrektora FBI przed Kongresem. Mianowany na to stanowisko w 2017 roku Christopher Wray to legenda amerykańskich służb. Jeszcze jako szef wydziału przestępstw kryminalnych w Departamencie Sprawiedliwości prowadził śledztwo ws. afery Enronu (skandal skończył się upadkiem jednej z najbardziej wpływowych na świecie fi rm audytorskich – Arthura Andersena). W trakcie posiedzenia senackiej komisji ds. wywiadu Wray mówił o infiltracji środowiska naukowego i akademickiego przez chiński wywiad oraz tworzeniu się silnego lobby, któremu coraz łatwiej wpływać na społeczeństwo właśnie dzięki światowi nauki i edukacji.

Jak podkreślał Wray – celem Chin nie są już tylko duże ośrodki miejskie, ale coraz częściej średnie i mniejsze miejscowości. – Chińczycy mają być w głównej mierze zainteresowani projektami oraz badaniami w sferze nauk ścisłych, matematyki, fizyki etc. W tym celu pozyskują osobowe źródła informacji wśród kadry naukowej, badaczy, jak również studentów. W dodatku chińskie służby bardzo sprawnie i umiejętnie wykorzystują otwartość w sferze badań, która dominuje wśród znacznej części naukowców w XXI w. i stanowi niejako podstawę funkcjonowania tej części społeczeństwa. Nie trzeba przypominać, że cywilne, otwarte ośrodki naukowe, szczególnie w mniejszych miejscowościach, nie mają takiej osłony kontrwywiadowczej jak np. wojskowe placówki badawcze – opisywała zjawisko redakcja InfoSecurity24. Jak podkreślali eksperci, działaniom chińskiego wywiadu sprzyja słaba świadomość kontrwywiadowcza wśród Amerykanów.

Co warto podkreślić – Chińczycy stanowią już jedną z największych grup wśród zagranicznych studentów, uczących się na terenie Stanów Zjednoczonych (w roku akademickim 2016-2017 było to ok. 350 tys. chińskich studentów). Wówczas (w lutym) szef FBI pierwszy raz publicznie poinformował, że jego podwładni monitorują aktywność Instytutów Konfucjusza, które mają olbrzymie możliwości kreowania wizerunku i wpływania na społeczeństwo – oczywiście pod potrzeby chińskich władz. Sprawa wywołała spore kontrowersje – na Wraya posypały się gromy ze strony Demokratów i liberalnej części mediów.

Październikowe łowy

Od czasu wystąpienia Wraya minęło trochę czasu, ale tylko w październiku amerykańskie służby poinformowały o dwóch ważnych wydarzeniach. Pierwszym było wydanie Stanom Zjednoczonym Yanjun Xu – agenta chińskiego wywiadu, do którego pojmania doszło już poza granicami Stanów Zjednoczonych – w Belgii (dwa miesiące po głośnym wystąpieniu szefa FBI). Yanjun (używał też imion Qu Hui i Zhanga Hui) został oskarżony o próbę szpiegostwa gospodarczego – a dokładniej kradzieży tajemnic przemysłowych amerykańskich firm branży lotniczej i astronautycznej. Yanjun swoją sieć informatorów budował zręcznie – nawiązywał kontakty z ekspertami, a następnie namawiał ich na podróż do Chin. Agent oferował zwrot kosztów i niezłe wynagrodzenie. Celem podróży miało być udzielenie wykładu na uczelni. Asystent prokuratora generalnego ds. bezpieczeństwa narodowego – John Charles Demers informował wówczas, iż nie jest to przypadek odosobniony, a część polityki gospodarczej Chin, polegającej na „rozwoju kosztem Ameryki”.

– Nie możemy tolerować, by jakiś kraj kradł nasz arsenał i owoce, jakie daje nasz potencjał umysłowy – mówił Demers w wystąpieniu dla mediów. Przed sądem w Cincinatti Yanjun Xu został oskarżony o działania wymierzone w firmę GE Aviation. Drugim przypadkiem było aresztowanie Ji Chaoquna. Urodzony w Pekinie 27-latek przebywał na terenie Stanów Zjednoczonych od pięciu lat. Mieszkał w Chicago i studiował inżynierię elektryczną na Illinois Institute of Technology. Według FBI Chaoqun w rzeczywistości miał werbować amerykańskich naukowców i inżynierów. Jego bezpośrednimi zwierzchnikami mieli być trzej oficerowie chińskiego wywiadu.

– Gdy Chaoqun przybył do USA, agenci poprosili go o dostarczenie danych dotyczących ośmiu naturalizowanych Amerykanów, którzy urodzili się w Chinach lub na Tajwanie. Wszyscy pracowali w świecie nauki i technologii, choć niektórzy przeszli już na emeryturę. Siedmiu zatrudniały firmy współpracujące z resortem obrony, często w przemyśle lotniczym – wyjaśniał red. Maciej Czarnecki z „Gazety Wyborczej”. Chaoqun w trakcie konfrontacji z FBI przyznał się do kontaktów z oficerami i wyjawił kulisy swoich zadań. Wśród nich było pozyskanie danych technicznych silnika samolotu produkowanego przez firmę współpracującą z amerykańskim wojskiem. Co ciekawe 27-latek wskazał dwóch oficerów – Zha Ronga i Chai Menga, których Amerykanie oskarżają o to, że działając wspólnie z grupą hakerów, wykradli technologię turbowentylatorową, używaną w amerykańskich oraz europejskich komercyjnych liniach lotniczych.

– Cyberprzestępcy – Zhang Zhang-Gui, Liu Chunliang, Gao Hong Kun, Zhuang Xiaowei i Ma Zhiqi – infiltrowali firmy, które zajmowały się produkcją części do wspomnianych silników turbowentylatorowych. Wysyłali spear-phishingowe e-maile do pracowników firmy, następnie infekując złośliwym oprogramowaniem systemy komputerowe korporacji. Wirus znajdował się również na głównych stronach zakładów, przez co pojedynczy klienci byli zagrożeni. Zhang Zhang-Gui został dodatkowo oskarżony o wykorzystywanie skradzionych informacji dla własnej korzyści – informował red. Szymon Palczewski z branżowego portalu CyberDefence24. Za szpiegostwo 27-latkowi grozi do 10 lat więzienia.

Trump chce zmian

Prezydent Donald Trump od dłuższego czasu domaga się zmiany prawa, zaostrzenia polityki przyjmowania zagranicznych studentów. W wariancie skrajnym – wstrzymaniu wydawania wiz studenckich dla obywateli Chin. Dotychczas prezydent spotykał się z oporem nie tylko swoich oponentów, ale części sojuszników z partii republikańskiej. Wskazywali oni, że takie rozwiązanie byłoby ciosem dla amerykańskiej gospodarki (studenci zostawiają w Stanach Zjednoczonych miliardy dolarów), jak też większych i mniejszych ośrodków akademickich. Największym sojusznikiem Trumpa na wojnie z chińskimi studentami jest oczywiście szef FBI. Po ostatnich głośnych przypadkach do Kongresu trafił projekt ustawy o przeciwdziałaniu szpiegostwu i kradzieży na uczelniach.

– Jeśli prawo wejdzie w życie, FBI będzie mogła określać instytucje stanowiące zagrożenie dla uczelni i nakładać na nie obowiązek informowania o wszelkich związkach z tymi organizacjami. W ustawie nie ma wprost mowy o Chinach, ale przesłanie jest jasne. Nie ma wątpliwości, że na celowniku FBI znajdą się Instytuty Konfucjusza. W USA działa 12 takich organizacji – wyjaśniał red. Jarosław Kociszewski z „Wirtualnej Polski”. W Europie Instytutów Konfucjusza jest znacznie więcej. Tylko w Polsce działa aż pięć placówek (przy Uniwersytecie Jagiellońskim, Wrocławskim, Gdańskim, Mickiewicza w Poznaniu oraz przy Politechnice Opolskiej).

FMC27news