14.4 C
Warszawa
piątek, 29 marca 2024

Niemcy szukają żołnierzy

Koniecznie przeczytaj

Bundeswehra rozważa nabór obywateli z innych krajow Unii Europejskiej. Pomysłowi otwarcia niemieckiej armii na obcokrajowców przeciwna jest prawica z Alternatywą dla Niemiec na czele.

 Bundeswehra będzie rosła, dlatego potrzebujemy wykwalifikowanego personelu. Starannie rozpatrujemy wszystkie możliwe opcje – poinformował rzecznik ministerstwa obrony. Jedną z tych opcji ma być dopuszczenie do służby w niemieckiej armii obywateli z innych państw członkowskich Unii Europejskiej jak Polska. Pomysł reorganizacji armii od dłuższego czasu forsuje szefowa niemieckiego MON Urszula von der Leyen. Jednak armia to dopiero początek. Nowy minister pracy – Hubertus Heil ujawnił, że Niemcy wciąż potrzebują nowych rąk do pracy i chce ułatwić cudzoziemcom znalezienie pracy w RFN.

Żołnierz potrzebny od zaraz

W niemieckiej armii służy ok. 180 tys. osób. Minister von der Leyen chce, by liczba ta wzrosła już wkrótce do 200 tys. ale chętnych wśród Niemców brakuje (w 2011 roku RFN zrezygnowała z zasadniczej służby wojskowej). Od reformy z 2011 roku temat przekształcenia Bundeswehry w Legię Cudzoziemską wracał kilkukrotnie – najgłośniej dwa lata temu, w trakcie prezentacji Białej Księgi polityki bezpieczeństwa i obrony. Wówczas to swój plan na przyszłość zaprezentowała szefowa resortu obrony.

Minister von der Leyen szybko spotkała się z krytyką niemieckiej prawicy, ale pomysł rekrutowania obcokrajowców pozytywnie przyjęła prasa i część koalicjantów w rządzie Angeli Merkel. Jednak niektórzy z niemieckich komentatorów podkreślali, że otwarcie na cudzoziemców powinno ograniczyć się do werbowania specjalistów np. w dziedzinie obrony przed zagrożeniem cybernetycznym. Teraz pomysł sprzed dwóch lat wrócił i został ujęty w nowej strategii polityki personalnej niemieckiej armii.

Prawica bije na alarm

Podobnie jak za pierwszym razem, gdy minister von der Leyen zgłosiła swój pomysł, sprawa spotkała się z ostrą krytyką niemieckiej prawicy, której teraz ton nadaje Alternatywa dla Niemiec (AfD). Nowa szefowa AfD dr Alice Weidel (w 2017 roku przejęła tę funkcję po dr Frauke Petry) stwierdziła nawet, że „tradycyjne partie całkowicie już straciły zdrowy rozsądek”. Dr Weidel oceniła też, że problemy kadrowe Bundeswehry to pokłosie zniesienia powszechnej służby wojskowej, a lekarstwem jest jej przywrócenie.

– Niemiecka ustawa o żołnierzach mówi o szczególnym stosunku wierności między żołnierzem a państwem, czego podstawą jest niemieckie obywatelstwo – wyjaśniał kontrowersje wokół pomysłu reformy armii portal „Deutsche Welle”.

– Jeżeli będą przyjmowani obywatele innych państw Unii Europejskiej, wręcz za obietnicę otrzymania niemieckiego paszportu, Bundeswerze grozi, że stanie się rodzajem armii najemników – alarmował z kolei ekspert ds. obronności Socjaldemokratycznej Partii Niemiec Karl-Heinz Brunner w rozmowie z „Augsburger Allgemeine”. Jednak rządząca koalicja pozytywnie przyjęła plan minister obrony narodowej. Ekspert do spraw obronności Florian Hahn (Unia Chrześcijańsko-Społeczna) przekonywał dziennikarzy, że „w ramach europejskiej swobody przepływu osób mogą być rozwijane nowoczesne modele” naboru o ile wyjaśnione zostaną „kwestie lojalności”.

Wydatki na wojsko

Obok debaty na temat problemów kadrowych, w Niemczech na nowo poruszona została również kwestia wyposażenia armii. Opozycja i media od lat zarzucają minister von der Leyen, że sprzęt na stanie niemieckiej armii jest po prostu przestarzały i wadliwy. Już w 2014 roku tygodnik „Der Spiegel” alarmował, że np. na 109 myśliwców Eurofi ghter zaledwie osiem jest w pełnej gotowości bojowej, na 67 helikopterów transportowych Sea Stallon tylko siedem. Według niemieckich mediów stan armii to wynik wielokrotnego obniżania budżetu Bundeswehry (dziś wydatki na obronność Niemiec stanowią ok. 1,2 proc. ich PKB – co jest o tyle ważne, że według natowskich zobowiązań powinny one wynosić co najmniej 2 proc.).

Von der Leyen stara się jednak robić dobrą minę i z jednej strony chwali się zwiększeniem liczby kobiet w armii, z drugiej wabi nowych rekrutów wyższymi zarobkami. Niemiecki rząd zobowiązał się również do podniesienia budżetu MON z 34,3 mld euro do 39,2 mld euro w roku 2020. Obecnie zarobki w niemieckim wojsku są średnio ponad dwukrotnie wyższe niż w wojsku polskim.

Nie tylko armia

Jednak nie tylko niemiecka armia ma obecnie poważne problemy z chętnymi do pracy. O tym, że niemiecki rynek potrzebuje cudzoziemców, najlepiej świadczą kroki podjęte przez ministra pracy HubertusaHeila (SPD). Minister Heil zapowiedział, że wprowadzi ułatwienia dla cudzoziemców poszukujących zatrudnienia w RFN. W rozmowie z „Frankfurter Allgemeinen Sonntagszeitung” minister pracy wyjawił, że chce ściągać do Niemiec zagranicznych pracowników z branż, w których na krajowym rynku powstaje na nich zapotrzebowanie – tacy pracownicy będę mogli liczyć na otrzymanie specjalnej okresowej wizy wjazdowej. Jak wyjaśnił portal „Deutsche Welle”, największe zapotrzebowanie w Niemczech jest obecnie na personel opiekuńczo-pielęgnacyjny dla opieki domowej.

– Mogę sobie wyobrazić, że opiekunowie z zagranicy mogliby przyjeżdżać do Niemiec na pół roku w celu znalezienia w tym czasie pracy dla siebie. Jeśli im się to nie uda, wtedy będą musieli powrócić do swych krajów – mówił minister Heil. Zaznaczył jednak, że zagraniczni pracownicy nie będą mieli dostępu do świadczeń socjalnych. Nowa otwarta polityka wobec cudzoziemców ma się ograniczyć do kwestii biurokratycznych – czyli kompleksowej pomocy w załatwianiu formalności urzędowych. Według niemieckich mediów formacja ministra pracy ma naciskać na koalicjantów i kanclerz Merkel, by uchwalić nowe przepisy w zakresie zagranicznych pracowników do końca roku. Według „Deutsche Welle” nowe przepisy mają ułatwić znalezienie pracy w Niemczech również cudzoziemcom bez wyższego wykształcenia (czego efektem ma być ograniczenie nielegalnej migracji do RFN).

– Pomysł zezwolenia na czasowy pobyt w Niemczech obcokrajowców bez wyższego wykształcenia poszukujących pracy, popierają także przedstawiciele niemieckiej gospodarki. Jak informuje tygodnik „Der Spiegel”, ich stanowisko w sprawie wspomnianej wyżej ustawy zawiera siedmiopunktowy plan, opracowany przez Federalne Zrzeszenie Niemieckich Organizacji Pracodawców – informował portal „Deutsche Welle”. Pozytywnie o nowym prawie zdążyła w ub. tygodniu wypowiedzieć się sama kanclerz. Angela Merkel określiła ustawę Heila mianem „najważniejszego” projektu jej nowego rządu. Prace nad nowymi przepisami wspierać ma m.in. resort spraw wewnętrznych. Jego szef – Horst Seehofer ma przedstawić kluczowe punkty ustawy na jesieni tego roku. Od 2015 roku liczba Polaków pracujących w Niemczech znacznie się zwiększyła – z ok. 650 tys. do ok. 800 tys. osób. Jednak – jak informuje portal Money.pl – liczba Polaków pracujących w Niemczech może być znacznie wyższa.

– Nie ma wątpliwości, że na krótkie wyjazdy decyduje się jeszcze więcej. Spokojnie można przewidywać, że po pracę sięga tam milion osób – wyjaśnia red. Mateusz Ratajczak. Obok Polaków mocno reprezentowaną grupą pracowników zewnętrznych stanowią w Niemczech Włosi (ok. 600 tys. osób) i Rumuni (ok. 500 tys. osób).

– W Niemczech pracuje 43,5 mln osób. Bardzo optymistycznie zakładając, że wszyscy przebywający w Niemczech na stałe Polacy pracują, to polskie ręce stanowią dokładnie 1,83 proc. całej krajowej siły roboczej. Gdyby przyjąć, że w takim samym stopniu odpowiadają za niemieckie PKB, to w ciągu roku nasi rodacy za Odrą wytwarzają dobra za około 66 miliardów dolarów. Milion Polaków w Niemczech wytwarza w ciągu roku tyle, co wszyscy Polacy w ciągu miesiąca w ojczyźnie. PKB Polski szacowane jest na 500 mld dolarów – wylicza red. Ratajczak z Money.pl.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze

Parasol Nuklearny

Co z Ukrainą?

Wpadka Google’A

„Szok Trumpa”