2.5 C
Warszawa
środa, 25 grudnia 2024

Uciekajcie z Rosji

Poradnik dla polskiego biznesu

Kreml zaprasza biznesowy świat do inwestowania. Zachodnia, w tym polska przedsiębiorczość trwa w przekonaniu, że Rosja to ryzykowny, ale opłacalny rynek. Tak było do wybuchu afery „Baring Vostok”. Od marca 2019 r. nowe motto międzynarodowego biznesu brzmi: uciekać z Rosji, dopóki nas nie aresztowali i nie okradli!

Przykład Calveya.
Na sylwestrowym spotkaniu z oligarchami Władimir Putin powiedział: „Wspieranie rosyjskiego biznesu należy do kluczowych zadań państwa”. Nieco wcześniej, podczas forum organizowanego przez bank WTB, rosyjski prezydent oświadczył, że liczy na udział zagranicznych inwestycji w rozwoju gospodarczym kraju. Putin zapewnił również mały i średni biznes, że staną się nowymi filarami unowocześnienia i cyfryzacji. Zadeklarował, że rząd federalny maksymalnie uprości procedury zakładania i prowadzenia tego rodzaju przedsiębiorstw, bez względu na to, skąd pochodzą kapitały.

Dużo i wyłącznie w pozytywnej tonacji
To tylko mały wybór cytatów z rosyjskiego prezydenta, który o polepszeniu warunków dla przedsiębiorczości, a zwłaszcza o klimacie inwestycyjnym, mówi zawsze chętnie, dużo i wyłącznie w pozytywnej tonacji. Putin wie co robi. Mimo narastającej konfrontacji międzynarodowej i coraz szczelniejszych sankcji, światowe rynki odbierają słowa zachęty jako wyraz menedżerskiej zręczności Kremla. Świadczą o niej postępy Rosji w rankingu Doing Business, corocznym raporcie Banku Światowego dotyczącym globalnego klimatu inwestycyjnego. Jeśli chodzi o Rosję, w 2013 r. zajmowała 51 miejsce wśród 190 badanych państw. W 2018 r. dokonała ogromnego postępu, przesuwając się o 20 miejsc w górę. Obecnie wyprzedza nawet Polskę (spadek z 27 na 33 pozycję). Dodać należy, że wśród analizowanych kryteriów znajdują się: klarowność prawa o działalności gospodarczej, dostępność kredytów czy systemy podatkowe i regulacje w sferze zatrudnienia. Wszystko można wziąć na poważnie, ponieważ wśród zachodnich, a więc i polskich biznesmenów nadal panuje przekonanie, że Rosja pozostaje niezwykle atrakcyjnym, a zatem opłacalnym rynkiem. Izolacja izolacją, a obroty handlowe z Chinami, a nawet USA ciągle rosną. Akcje rosyjskich gigantów surowcowych są z powodzeniem emitowane na światowych giełdach. Państwowe obligacje czy papiery dłużne słyną z korzystnego oprocentowania. Gdyby nie to, że całość jest niczym innym tylko starannie wyreżyserowaną farsą lub precyzyjniej pułapką po to, aby naiwnych pozbawić majątku, a często i wolności.

Przypadek Calveya
Dowodem jest największa afera finansowa od czasu zabójstwa Siergieja Magnitskiego, a może nawet operacji zniszczenia naftowego koncernu Jukos Michaiła Chodorkowskiego, która miała miejsce w 2003 r. Na dniach jeden z moskiewskich sądów rejonowych przedłużył o kolejne trzy miesiące areszt dla amerykańskiego milionera Michaela Calveya. Właściciel funduszu inwestycyjnego „Baring Vostok” został zatrzymany w lutym tego roku przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Usłyszał zarzut zawyżenia wartości aktywów wniesionych do finansowej spółki z rosyjskim przedsiębiorcą Artiomem Awetisianem. W ubiegłym roku „Baring Vostok” doprowadził do fuzji kontrolowanego przez siebie banku „Wostocznyj” z bankiem „Juniastrumbank” (top-30 największych banków Rosji), którego głównym akcjonariuszem jest Awetisian. Po fuzji nowa instytucja finansowa została skontrolowana przez bank centralny. Na podstawie oceny zgromadzonych środków, rosyjski regulator nakazał dokapitalizowanie do poziomu bezpiecznego dla klientów. Wtedy „Baring Vostok” wniósł akcje luksemburskiej spółki – córki, wycenione na 2,5 mld rubli. Tymczasem do FSB zwrócił się współpracownik Awetisiana, a zarazem członek rady dyrektorów banku „Wostocznyj”. Szerzod Jusupow zarzucił Calveyowi działanie na szkodę wspólnego przedsięwzięcia. Śledczy FSB potwierdzili znamiona takiego przestępstwa. Doszli do wniosku, że aktywa luksemburskiej spółki były warte tylko 600 mln rubli, zatem rzekome oszustwo „Baring Vostok” wyniosło co najmniej 38 mln dolarów.

Patent na szwindel
Aresztowanie Calveya i jego pięciu najbliższych współpracowników, w tym obywatela Francji, wstrząsnęło światem finansów. O ich niewinności zaświadczyła największa organizacja biznesowa Rosji. Związek Rosyjskich Przemysłowców i Pracodawców stwierdził wprost, że „zasługi twórcy „Baring Vostok są nie do przecenienia”. Calvey zaczął inwestować w 1994 r. a jego fundusz stał się akuszerem dzisiejszych gigantów w rodzaju Jandexu, Ozonu czy telekomunikacyjnego giganta Wympiełkom. Na przykład przyciągnął 10 mln dolarów inwestycji w Jandex, warty wówczas 15 mln dol. Dwa lata później rosyjski konkurent Google był notowany na światowych giełdach i wyceniony już na 2,5 mld dol. W sumie chodzi o ponad sto topowych firm, które zaistniały i rozwinęły się dzięki „Baring Vostok”. Co najważniejsze Calvey nie mieszał się nigdy do polityki i jak mógł, chronił fundusz przed inwestycjami w rosyjski kompleks surowcowo-energetyczny. Wiedział, że o takie aktywy toczy się walka na śmierć i życie, czego dowodem został Chodorkowski. Innymi słowy nigdy nie wszedł w paradę Kremlowi i oligarchom państwowego kapitalizmu. Mimo tego „Baring Vostok” obraca dziś 3,7 mld dolarów powierzonych funduszy, wkładając środki wyłącznie w rosyjską gospodarkę. Jako jedyny pozostał w tym kraju po nałożeniu sankcji. Od 2016 r. przyciągnął kapitał wysokości 900 mln dolarów, co stanowi połowę bezpośrednich, niespekulacyjnych inwestycji zagranicznych w rosyjską gospodarkę. Nic dziwnego, że były wicepremier i finansowy Kremla Aleksiej Kudrin nazwał aresztowanie Calveya „katastrofą dla międzynarodowego prestiżu i ciosem w klimat inwestycyjny”.

W obronie Amerykanina
Zachodnie media jak jeden mąż podniosły alert w obronie Amerykanina czemu trudno się dziwić. „Financial Times” nazwał aferę uderzeniem w wolny rynek i bezwzględną ochronę prywatnej własności. „To wcześniej niespotykany i nieprawdopodobny wstrząs, który stawia pod znakiem zapytania reguły rządzące gospodarką Rosji”. „The Economist” nazwał aresztowanie zarządu „Baring Vostok” szokiem dla rosyjskiego biznesu i międzynarodowej opinii publicznej. Szwajcarski „Neue Zurcher Zeitung” ostrzegł, że Rosja „igra z ogniem międzynarodowego zaufania”. Dlaczego Kreml zarżnął złotą kurę? Dlaczego Putin nie wystąpił w obronie Calveya? Co więcej, w czasie specjalnego spotkania z zagranicznymi inwestorami powiedział, że „nie może ograniczać uzasadnionych podejrzeń wymiaru sprawiedliwości, ani jego prerogatyw ujawniania przestępstw gospodarczych”. A to oznacza, że Kreml nie kiwnie palcem, aby przywrócić sprawie cywilizowany wymiar. W każdym kraju pretensje akcjonariuszy rozstrzyga arbitraż gospodarczy, a nie jak w przypadku Rosji, służba specjalna wraz Komitetem Śledczym, a więc instytucje do specjalnych poruczeń, spraw godzących w bezpieczeństwo państwa. Jak wyjaśnia ekonomista Andriej Mowczan, nie chodzi o żadną sprawiedliwość, ani tym bardziej podatkowy interes budżetu federalnego. To nic innego, jak klasyczna prowokacja aby o odebrać Calveyowi biznes, który mozolnie budował przez ponad ćwierć wieku. Mowczan dodaje, że paradoksalnie klimat inwestycyjny nie ucierpi wcale, ponieważ takie pojęcie już dawno nie istnieje. Z Rosji uciekł cały zachodni świat finansowy. „Baring Vostok” był wyjątkiem, zaś Calvey „ostatnim Mohikaninem” potwierdzającym diagnozę sytuacji.

Nie zmienia to jednak groźnego precedensu, którym jest wzięcie zakładnika z grona zagranicznych biznesmenów. Takie określenie właściciela „Baring Vostok” wcale nie jest przesadą, co potwierdzają nieoficjalne lecz wiarygodne źródła. Calvey działa w Rosji dostatecznie długo, aby poznać mechanizm szwindli. Audyt po fuzji dowiódł, że bank „Juniastrumbank” Awetisiana wniósł w udziale 90 proc. aktywów najwyższego ryzyka, co też spowodowało żądanie banku centralnego dotyczące podwyższonej kapitalizacji. Taka prawda posłużyła „Baring Vostok” do wszczęcia arbitrażu przed brytyjskim sądem. Calvey zorientował się, że celem fuzji było wydrenowanie banku „Wostocznyj” ze środków i jego przymusowa sanacja przez bank centralny. Tyle że kuratorem, a następnie nowym właścicielem, zostałby Awetisian. Jest bardzo ustosunkowany politycznie, gdyż jednocześnie pełni funkcję dyrektora państwowej agencji wdrażania innowacji. To oczko w głowie Putina, który jest prezesem instytucji. Agencja ma ogromny budżet, a jak wiadomo, podstawą państwowego kapitalizmu jest kradzież strumieni budżetowych pieniędzy. Do takiej operacji niezbędny jest bank, najlepiej międzynarodowy, a taki status gwarantuje „Wostocznyj”. Reasumując, fuzja miała przekształcić spółkę-córkę „Baring Vostok” w typową wydmuszkę służącą transferowi korupcyjnych pieniędzy do zachodniego systemu finansowego. Niedawno zdemaskowano identyczny schemat innego banku, „Trojka Dialog”, przez który wyprowadzono z Rosji ok. 6 mld dol.

Poradnik dla biznesu
Polski Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zachęca biznes do inwestowania w Rosji. Opublikował nawet raport ukazujący specyfikę rynku. Podobne treści często pojawiają się w mediach, usiłując wypełnić luki informacyjne i doradcze. Tyle że mocno teoretycznie, bowiem żadna z publikacji nie wskazuje wprost na rzeczywiste niebezpieczeństwa. Tymczasem w przypadku wyboru rosyjskich partnerów nie liczy się jedynie rachunek ekonomiczny, czyli wypłacalność lub opłacalność przedsięwzięcia, tylko tzw. krysza nad nimi. Mówiąc wprost, chodzi o to, do jakiej grupy interesów należą, komu się z tego tytułu opłacają, bo tak czy inaczej są skorumpowani. Czystego biznesu w Rosji nie ma, a od odpowiedzi na pytania zależy majątek, a może i wolność polskiego przedsiębiorcy. Przypadek Calveya jest pouczający, ponieważ jego nieuczciwy partner cieszy się ochroną FSB. Służba, która zazwyczaj się nie spieszy, dzięki czemu tysiące rosyjskich biznesmenów latami żyje w aresztach śledczych, tym razem szybko przeszła do dzieła. Według wskazówek Awetisiana śledczy FSB skonstruowali lipne oskarżenie w trzy miesiące. Pomogła prywatna przyjaźń z synem byłego szefa służby gen. Nikołaja Patruszewa. Dziś potężnego sekretarza Rady Bezpieczeństwa Rosji i długoletniego współpracownika Putina. To zarazem odpowiedź na pytanie, dlaczego Kreml nie odpuści „Baring Vostok”. Tyle że identycznymi regułami rządzi się cały rosyjski biznes i przedsiębiorca, bez mocnego poparcia tzw. siłowików, jest słabą rybką skazaną na pożarcie. Dlatego zgodnie z ocenami socjologów 60 proc. rosyjskiej własności „prywatnej” należy do klanów powiązanych z FSB lub bezpośrednio do jej funkcjonariuszy. Oczywiście za pomocą prostego tricku, jakim jest przepisanie własności na członków rodzin. Tyle że najpierw pod fałszywymi zarzutami oszustwa, działania na szkodę firmy lub korupcji (nieco bezczelne) trzeba zamknąć uczciwego przedsiębiorcę i być może partnera w polskim interesie. Dopóty, dopóki ofiara nie przepisze aktu własności na wskazanego przez służbę figuranta.

Tak najprawdopodobniej stanie się z Calveyem. Zostanie publicznie napiętnowany jako złodziej, aby za bezcen wyprzedać rosyjskie dzieło życia. Warto zatem rozpoznać, z kim ma się do czynienia, bo może się zdarzyć, że od początku do samego końca polsko-rosyjski biznes organizowany jest tylko po to, aby stał się jedynie rosyjski. Podobnie, jak na to czy partnerem jest przedsiębiorca o rozpoznawalnej reputacji, czy nikomu nie znany oferent. Wtedy istnieje wysoki stopień prawdopodobieństwa, że to podstawiony figurant, a kukiełką steruje właściwy beneficjent ukryty w cieniu służb. Co więcej, w FSB działa Zarząd Bezpieczeństwa Ekonomicznego z komórkami nadzorującymi poszczególne gałęzie gospodarki. Calveya „zrobił” wydział „K” kontrolujący sektor finansowy. Dzięki szerokim uprawnieniom SBE, FSB ma oficerów w każdej firmie działającej na terenie Rosji, której roczne zyski oscylują wokół 3 mln dolarów. Choć podobno kryzys i sankcje obniżyły próg zainteresowania nawet do 300 tys. dolarów rocznie. A to oznacza, że także wspólne przedsięwzięcia z polskim kapitałem są spenetrowane przez FSB, która poprzez zakonspirowanych funkcjonariuszy ma dostęp do umów, transakcji i rozliczeń finansowych. Słowem do całości wrażliwej dokumentacji, która może stać się argumentem odebrania biznesu lub złożenia propozycji określanej w naszym prawie jako zdrada lub szpiegostwo.

Chrapka na polskie pieniądze
Jeśli jeszcze tak nie jest, należy uważać na intencje rosyjskich partnerów. Oni także mają chrapkę na polskie pieniądze i wykorzystają kontakty w służbach specjalnych. Może po to, aby fałszywie oskarżyć zagranicznego wspólnika, na przykład o niekorzystną umowę lub podważyć ustne porozumienie, czego czynić nie można w żadnym przypadku. W takiej sytuacji podstawianie fałszywego świadka jest jedną z ulubionych metod prowokacji. To dlatego, że miejscowy biznes działa według tzw. poniatij, czyli bez prawnej podstawy. Metoda jest szeroko stosowana choćby dla podatkowej optymalizacji, co lokuje przedsięwzięcie w szarej strefie, a to dodatkowy powód zainteresowania FSB. Zresztą każdy pretekst jest dobry, jeśli polski przedsiębiorca zetknie się z próbą nieuczciwego przejęcia środków finansowych, towarów lub nieruchomości. Zostanie wtedy na placu boju kompletnie sam, a w dodatku całkowicie bezbronny. Liczenie na wymiar sprawiedliwości jest naiwnością, gdyż takowy w Rosji nie istnieje. Prokuratorzy i sędziowie są w pełni dyspozycyjni wobec regionalnego lub federalnego ośrodka władzy, pod warunkiem, że władza należy do klanu związanego ze strukturami siłowymi. Szukanie patronów wśród cywilnej administracji lub wręcz przedstawicieli władzy politycznej niezwiązanej z siłowkami, byłoby dziś kluczowym błędem. Ta „wieża Kremla”, jak nazywane są federalne grupy wpływów, została dziś zepchnięta do rozpaczliwej defensywy. Świadczy o tym los nie tylko właściciela „Baring Vostok”, lecz także ministra współpracy gospodarczej i kilku gubernatorów związanych z konkurencyjnym ośrodkiem samego premiera Dmitrija Miedwiediewa. Wszyscy nieszczęśnicy po udanych prowokacjach FSB, dokonanych na polecenie konkurencyjnego „siłowego gangu”, zostali aresztowani i skazani na długoletni pobyt w łagrach.

Bez łapówki ani rusz
I wreszcie łapówki. Wszystkie firmy, oprócz gigantów państwowej gospodarki, opłacają się patronom ze struktur siłowych, po to, aby uzyskać immunitet działalności gospodarczej. Ale to nie koniec, gdyż bez wziatki (łapówki) do przodu nie posunie się żadna sprawa administracyjna. Lepiej chcą żyć wszyscy urzędnicy, od celnika, po urzędników szczebla lokalnego, regionalnego i krajowego. Wszyscy nie tylko biorą łapówki, lecz także przesyłają ich pokaźną część wyższym przełożonym. Po co? Aby bezkarnie brać łapówki. I niech ktoś powie, że Rosjanie nie wymyślili perpetuum mobile. Korupcyjnego, ale za to na miarę Nagrody Nobla z ekonomii. Z tego powodu w aresztach i łagrach siedzi kilka tysięcy przedsiębiorców, którzy na taki układ nie poszli. Za to w ostatnich latach za korupcję skazano tylko kilkudziesięciu biurokratów i funkcjonariuszy służb specjalnych. Prawdopodobnie wyłącznie dlatego, że nie chcieli się dzielić z przełożonymi. Byli zbyt pazerni. To dość przyziemne sprawy wyśnionego przez Putina klimatu inwestycyjnego. A propos to dopiero hipokryzja Doing Business, skoro analitycy Banku Światowego nie wiedzą tego, co przeciętny Rosjanin. Tym niemniej polska przedsiębiorczość w Rosji musi liczyć się również ze wzrastającym ryzykiem politycznym. Nie chodzi wyłącznie o kremlowskie embargo na wybrane grupy unijnej produkcji. Raczej o coraz ostrzejsze amerykańskie sankcje, na które Putin nie może symetrycznie odpowiedzieć, bo Rosja jest ekonomicznym karłem. Co pozostaje? Na przykład branie zakładników spośród zagranicznych biznesmenów, szczególnie związanych z USA lecz w razie rozwoju sytuacji także z państw UE i NATO. Polska jest bliskim sojusznikiem Waszyngtonu, członkiem obu wspólnot o wyraźnie antyputinowskim nastawieniu. Wszystko razem sprawia, że ze względów politycznych, a to one rządzą rosyjską gospodarką, nasze firmy mogą stać się celem odwetowych ataków i prowokacji Kremla. Takie działania ułatwia asymetria dwustronnych relacji, bowiem w razie czego, Warszawa nie odpowie retorsjami wobec rosyjskiego biznesu w Polsce. Takowego bowiem na adekwatnym poziomie po prostu nie ma. A zatem czy rację ma sekretarz prasowy Putina? Dmitrij Pieskow zapytany o międzynarodowe skutki skandalu „Baring Vostok” wzruszył ramionami, dodając, że „na miejsce zajmowane przez amerykański fundusz mają chrapkę dziesiątki zagranicznych firm”.

Uciekać z Rosji czy nadal działać?
Do ostatniej afery kontynuacja nie ulegała wątpliwości. Dziś niestety aktualne jest hasło ucieczki. Szybkiej, aby zminimalizować skalę nieodległych strat. Jeśli pozostać, to z pełną świadomością sytuacji. Przydałyby się również skuteczne instrumenty państwowego wsparcia, nie ograniczone jedynie do systemu ubezpieczeniowego. Gwarancje nie wyciągną przedsiębiorcy z rosyjskiego więzienia. Z tym jest gorzej. Putin tylko udaje, że kolejne sankcje są mu obojętne. Calvey został zakładnikiem dokładnie w czasie, gdy Waszyngton zaczął rozważać finansowe uderzenie w osobisty majątek rosyjskiego prezydenta. Skarb ukryty w rajach podatkowych i zarejestrowany na licznych figurantów. Może taka groźba to najlepsza metoda samoobrony zachodniego, a więc polskiego biznesu w Rosji.

 

FMC27news