2.3 C
Warszawa
niedziela, 22 grudnia 2024

Wenezuela czeka na pucz

Czy konflikt zakończy się rozlewem krwi?

Opozycja w Wenezueli wzywa swoich zwolenników do marszu na Caracas. Czy konflikt może zakończyć się rozlewem krwi?

Lider opozycji w Wenezueli Juan Guaido wezwał swoich zwolenników do marszu na pałac prezydenta Nicolasa Maduro. „Operacja wolność” – bo tak Guaido nazwał swój marsz – ma obalić Maduro i jego zwolenników, którzy oskarżani są o kryzys gospodarczy w kraju. Niewykluczone jednak, że próba siłowego odebrania władzy w kraju skończyć się może rozlewem krwi. Maduro wciąż może liczyć na poparcie wielu wojskowych i Rosji. Z kolei Guaido może liczyć na wsparcie m.in. Stanów Zjednoczonych. Chaos w państwie staje się coraz bardziej odczuwalny również dla cudzoziemców – tylko w ubiegłym tygodniu ofiarą pobicia padł polski korespondent.

Marsz w chaosie
– Wkrótce, kiedy odwiedzimy i zorganizujemy każdy centymetr (kraju – red.), pójdziemy do Miraflores (pałac prezydencki w Caracas – red.) i odbierzemy to, co należy się narodowi (…) Dziś zaczyna się nowy etap organizacji – powiedział do swoich zwolenników w Valencii Guaido. Guaido, który w styczniu ogłosił się tymczasowym prezydentem Wenezueli, po przemówieniu zamieścił na Twitterze wpis „przyszłość i demokracja są nasze”. Na wezwanie Guaido zareagował przewodniczący Zgromadzenia Konstytucyjnego i wiceszef Partii Socjalistycznej Maduro, Diosdado Cabello. – Grożą, że pójdą do Miraflores. Nie możemy na to pozwolić. Już raz opuścili to miejsce i już nigdy nie dostaną się do pałacu ludzi rewolucji – powiedział Cabello. Trwająca od dwóch miesięcy „dwuwładza” w Wenezueli, pogłębiła chaos w państwie. Tylko w ostatnich tygodniach doszło m.in. to gigantycznej awarii i problemów z dostawami energii elektrycznej. Rząd oskarżył Stany Zjednoczone o prowadzenie „wojny elektrycznej”, opozycja rząd o udział w sabotażu systemu energetycznego kraju. Minister komunikacji Jorge Rodriguez nazwał awarię „atakiem terrorystycznym”, jaki Stany Zjednoczone przypuściły na sieć energetyczną Wenezueli. Natomiast prokurator generalny Tarek William Saab nakazał Sądowi Najwyższemu wszcząć śledztwo wobec Guaido w związku z „jego domniemanym zaangażowaniem w sabotaż systemu energetycznego Wenezueli”. Sam Nicolas Maduro wcześniej oskarżał Stany Zjednoczone o atak na system energetyczny i nakazał amerykańskim dyplomatom opuszczenie kraju.

Z kolei parlament, w którym większość ma samozwańczy prezydent tymczasowy, uchwalił dekret o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na terenie całego kraju – co postulował Guaido. Wojsko, które w większości pozostaje lojalne Maduro, objęło kontrolą 114 elektrowni na terenie całej Wenezueli. – Rozpoczynają się ćwiczenia pod kryptonimem Akcja Integralna, mające na celu ochronę strategicznych systemów usług w kraju. Nie pozwolimy, aby wrogowie ojczyzny ponownie naruszyli spokój bohaterskiego narodu wenezuelskiego – wyjaśnił Maduro na Twitterze. Co ciekawe – eksperci Centralnego Uniwersytetu Wenezueli ustalili, że przyczyną chaosu było przeciążenie linii przesyłowych oraz awaria w głównej wenezuelskiej elektrowni wodnej w Guri, zaspokajającej 80 proc. potrzeb energetycznych kraju. Elektrownia ta została oddana do użytku ponad 30 lat temu i mimo mniejszych awarii rząd nie zainwestował pieniędzy w jej odnowę.

Opozycja liczy na Amerykanów
Od końca stycznia, gdy Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem, oczy Wenezuelczyków skierowane są na Waszyngton. To właśnie prezydent Donald Trump jako jeden z pierwszych odbył rozmowę (telefoniczną) z Guaido i publicznie wyraził dla niego poparcie. Rzecznik Białego Domu Sarah Sanders poinformowała, że Trump i Guaido uzgodnili m.in., iż będą w regularnym kontakcie, a Trump pogratulował Guaido „historycznego przejęcia prezydentury”. – Rozpoczęła się walka o wolność – napisał na Twitterze Trump 30 stycznia. Silne poparcie ze strony Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii i Izraela wzbudziło zaniepokojenie Rosji, która jest sojusznikiem prezydenta Maduro.

– Analiza polityki Rosji w styczniu 2019 roku, jak też charakter wcześniejszego zaangażowania Moskwy w Wenezueli (politycznego, militarnego, ekonomicznego) wskazują, że Kreml będzie do końca wspierał obecny reżim w Caracas. Gdyby Moskwa poparła opozycję, zapewne uratowałaby przynajmniej część kontraktów i koncesji. Ale wojskowa współpraca odeszłaby w zapomnienie. Dla Kremla ważniejsze są kwestie geopolityczne, niż straty finansowe. Maduro nie wykazuje chęci ucieczki, ma też poparcie generałów. Utrzymanie lojalności wojska będzie priorytetem dla prezydenta Wenezueli, jak też Rosjan. Stąd można się spodziewać, że Moskwa pomoże w utrzymaniu finansowania reżimu. Jeśli nie zwycięstwo Maduro, to długotrwały kryzys i chaos w Wenezueli też będą na rękę Rosji. Strategicznym celem Moskwy jest destabilizacja Ameryki Łacińskiej. Kryzys w Wenezueli temu sprzyja, bo ma przecież wpływ także na sąsiadów, i to tych, którzy są sojusznikami USA. Plan Moskwy sprowadza się do przedłużania agonii reżimu Maduro maksymalnie długo. Rosja może nawet próbować podsycić w Wenezueli konflikt do takiego stopnia, że wybuchnie wojna domowa – czytamy w analizie Warsaw Institute, opublikowanej w marcu na łamach Defence24. Jak przekonują eksperci Warsaw Institute, Rosja może nawet udzielić wsparcia militarnego Maduro – za pomocą najemników, pod rękę z Kubańczykami. – Upadek Maduro oznaczał będzie straty finansowe dla Rosji. Najmocniej ucierpieć może naftowy Rosnieft, któremu Wenezuela jest winna 3,1 mld dolarów – dodają w raporcie eksperci Warsaw Institute.

Kryzys dyplomatyczny
Konflikt w kraju przekłada się również na wenezuelską dyplomację. W poniedziałek 17 marca okazało się, że stronnicy Guaido zajęli… obiekty dyplomatyczne Wenezueli w Waszyngtonie oraz konsulat generalny w Nowym Jorku. W Waszyngtonie przejęto m.in. biuro attaché obrony. – To element naszych działań na rzecz ochrony majątku państwowego Wenezueli – przekonywał w mediach Carlos Alfredo Vecchio, charge d’affaires Wenezueli, który opowiedział się po stronie Guaido. Co ciekawe – to właśnie attaché obrony, płk Jose Luis Silva, jako jeden z pierwszych wenezuelskich wojskowych przeszedł na stronę Guaido. Sprawa wywołała międzynarodowy skandal, gdy okazało się, że w przejmowaniu budynków pomagała amerykańska administracja. Rzecznik Departamentu Stanu Robert Palladino wprost stwierdził, że administracja prezydenta Trumpa „z zadowoleniem pomogła w realizacji próśb”. Na te działania zareagował minister spraw zagranicznych Wenezueli Jorge Arreaza, który zażądał od Stanów Zjednoczonych powstrzymania nielegalnej okupacji placówek dyplomatycznych.

– Jeśli rząd amerykański nie wywiąże się ze swoich międzynarodowych zobowiązań, rząd Wenezueli zastrzega sobie prawo do podjęcia podobnych kroków na swoim terytorium – poinformował Arreaza. Z kolei w Kostaryce rząd Maduro złożył doniesienie do prokuratury na ambasador Marię Farię (mianowaną przez Guaido), która miała bezprawnie przejąć kontrolę nad budynkiem ambasady w San Jose. W tym przypadku opozycja, po interwencji kostarykańskiego rządu, poddała się, a ambasador oddała klucze do przejętej placówki.

Co zrobi Trump?
W ostatni weekend ostatnie duże amerykańskie linie lotnicze – American Airlines poinformowały o wstrzymaniu lotów do Wenezueli, powołując się na względy bezpieczeństwa. Z kolei Stany Zjednoczone i Holandia porozumiały się ws. użycia infrastruktury Curacao, terytorium zależnego Holandii na Karaibach, w celu dystrybucji pomocy humanitarnej do Wenezueli. O ile wszystkie strony utrzymują, że pomoc ma mieć charakter pokojowy, to dynamiczna sytuacja może wymusić na sojusznikach Guaido, podjęcie zdecydowanych kroków. Wenezuela ma największe złoża ropy na świecie (około jednej czwartej światowych zasobów). Obecnie największymi beneficjentami chaosu w państwie są konkurenci Caracas na światowym rynku ropy.

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news