11.7 C
Warszawa
czwartek, 28 marca 2024

Sztuka a kobiety

Koniecznie przeczytaj

Kobieta była w sztuce inspiracją, a rzadko twórcą

Nike z Samotraki, Nefretete, „Wolność wiodąca lud na barykady” Delacroix czy „ Mona Lisa” Leonardo da Vinci – najbardziej znane i rozpoznawalne na świecie dzieła sztuki przedstawiają kobiety. Ich piękno, boskość, waleczność, zdolności przywódcze. Malowane i rzeźbione przez mężczyzn w czasach, kiedy kobieta była w sztuce inspiracją, a rzadko twórcą.

Agnieszka Gniotek historyk i krytyk sztuki właścicielka Xanadu Galeria i Dom AukcyjnyAgnieszka Gniotek – historyk i krytyk sztuki, właścicielka Xanadu Galeria i Dom Aukcyjny

Przez wieki kobietom w sferze artystycznej przypadała rola pomocnicza. Jeśli zdecydowały się na zawód artysty, to miały prawo przedstawiać kompozycje, które zdaniem mężczyzn przystoją ich płci, a także tematy, które w hierarchii sztuk były mniej cenione, takie jak układy kwiatowe, martwe natury czy miniatury portretowe.

Przełamany schemat męskiej dominacji
Kobietom to jednak nie wystarczało, co oczywiste. Już w XVI w. schemat męskiej dominacji przełamała Artemisia Gentileschi, córka malarza, najzdolniejsza z jego dzieci. Mimo tragicznych przejść w życiu prywatnym, gwałtu i publicznego procesu o gwałt, w trakcie którego poddawana była torturom, osiągnęła najwyższe uznanie jako malarka scen historycznych i biblijnych. Podobną karierę zrobiła, pochodząca z arystokratycznego rodu, Sofonisba Anguissola, którą w karierze artystycznej – o dziwo – wspierał ojciec, zabiegający o najlepsze zlecenia portretowe dla swojego dziecka. Najsłynniejszą malarką XVIII w. była natomiast Élisabeth Vigée-Lebrun, córka i żona malarza, słynna portrecistka królowej Francji – Marii Antoniny. W tym samym czasie, wśród Polek, wielkim uznaniem cieszyła się stypendystka króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, będąca córką malarza – Anna Rajecka – długo pomawiana o to, że względy królewskie zdobyła w alkowie, a nie dzięki talentowi.

Na równi z mężczyznami
Dziś śmiało można powiedzieć, że w sztuce kobiety zdobywają uznanie na równi z mężczyznami. Liczebnie artystek jest nawet więcej niż artystów. Takie nazwiska jak Yayoi Kusama, Cindy Sherman, Louise Bourgeois, Agnes Martin, Joan Mitchell, Nan Goldin czy Marina Abramović są powszechnie znane. Wystawy tych autorek prezentowane są w najważniejszych światowych muzeach, a za ich prace kolekcjonerzy płacą milionowe kwoty. Kobiety nie tylko tworzą, lecz także są wybitnymi krytyczkami sztuki i kuratorkami. Korzystając ze swojej pozycji i możliwości od kilku dekad upominają się o rewizję treści historycznych, tak aby historia sztuki opowiadana była także z kobiecej perspektywy i uwzględniała rolę kobiet. Feministyczne spojrzenie na dzieje, nazwane „herstory”, zapoczątkowała w krytyce artystycznej Linda Nochlin w 1971 r. publikując esej „Why have there been no great women artists? / Dlaczego nie ma wielkich artystek?”. Ważne w tym kontekście było też wystąpienie z 1985 r. nowojorskiej artystycznej grupy feministycznej „Guerilla Girls”, złożonej wyłącznie z kobiet, które potępiły fakt dominacji w największych światowych muzeach sztuki tworzonej przez mężczyzn. Slogan „Czy kobiety muszą być nagie, aby dostać się do muzeum?” na zawsze wszedł już do kanonu historii sztuki i dodaje odwagi kolejnym pokoleniom artystek, krytyczek, kuratorek, a także marszandek rynku sztuki. W Polsce scena artystyczna i rynek sztuki to domena silnych kobiet. Co jakiś czas na kolejnych ASP realizowane są akcje młodych artystek, które starają się zmieniać patriarchalną, mizoginiczną i duszną atmosferę artystycznych uczelni. Wśród nauczycieli akademickich dominują mężczyźni, oni też pełnią na uczelniach najważniejsze funkcje w hierarchii. Młode artystki skarżą się na trudności w awansie, niepoważne traktowanie, niewybredne dowcipy. Akademie jawią się ostojami nieprzyjemnego konserwatyzmu. Poza ich murami jest już jednak zdecydowanie lepiej.

Wyraziste i silne osobowości
Każdy, kto choć trochę interesuje się sztuką współczesną, zna nazwiska cenionych polskich artystek, od nestorek – takich jak nieżyjąca już Magdalena Abakanowicz, poprzez prekursorki sztuki feministycznej Natalię LL i Ewę Partum, po gwiazdy światowej sceny artystycznej: Katarzynę Kozyrę czy Monikę Sosnowską i wygrywającą we wszystkich konkursach i rankingach, wybitną malarkę nieco młodszego pokolenia – Ewę Juszkiewicz. Zapewne, gdyby chcieć patrzeć na zagadnienie statystycznie, to wśród najważniejszych nazwisk więcej będzie męskich. Nie jest to jednak zdecydowana dominacja. Kobiece osobowości są tu wyraziste i silne. Najważniejsze polskie krytyczki i kuratorki to Bożena Kowalska i Anda Rottenberg, które zdeklasowały męskich konkurentów. Także w rodzimym muzealnictwie dziewczyny radzą sobie świetnie. Najważniejsze stanowiska w instytucjach wystawienniczych pełnią Hanna Wróblewska, Dorota Monkiewicz, Aneta Szyłak, Joanna Mytkowska czy Agnieszka Morawińska. I choć borykają się z wieloma problemami, to raczej nie są one odmienne od wyzwań ich kolegów.

Po prostu biznes
Kiedy zdecydowałam się na otwarcie swojej galerii i domu aukcyjnego Xanadu, nawet przez chwilę nie zastanawiałam się, czy odnajdę się na rynku sztuki jako kobieta. Miałam inne problemy związane z prowadzeniem biznesu i stawaniem się przedsiębiorcą. Wchodziłam w środowisko, które dobrze znałam jako krytyk sztuki i marchand. Wiedziałam, że na tej scenie jest tyle samo mocnych kobiet, co silnych mężczyzn. Kiedy 30 lat temu tworzył się rynek aukcyjny w Polsce, jego ton określały trzy kobiece osobowości: Zofia Szukalska – prowadząca dom aukcyjny Agra-Art, Małgorzata Lalowicz – szefująca krakowskiej Desie i Iwona Büchner – właścicielka Polswiss Art. Do ich grona w ostatnich latach dołączyły inne moje koleżanki, które pracują na rynku z wielkimi sukcesami: Anita Wolszczak ( Art in House) czy Iwona Pleskot ( Bohema). Żadna z nas nie robi kobiecego biznesu, tylko po prostu biznes. Musimy czasami walczyć ze stereotypami. Wiele osób uważa, że sztuka jest domeną kobiet, że mamy większą wrażliwość i lepszy gust. To nie jest prawda, choć chętniej rozmawiamy o emocjach i umiemy określić oraz nazwać to, co nam się podoba. Dlatego praca z kolekcjonerami często stanowi nieco większe wyzwanie na drodze doradztwa niż z kolekcjonerkami. Mężczyźni też częściej myślą o sztuce w kontekście inwestycyjnym, co wymusza bardziej analityczne podejście do procesu zakupu dzieł sztuki.

Rośnie zainteresowanie sztuką
Problemów w obrocie dziełami sztuki jest sporo. W naszym społeczeństwie edukacja związana z estetyką jest prawie żadna. Do galerii i muzeów chodzi niewielkie grono osób. Jednak zainteresowanie sztuką, nabywaniem dzieł do przestrzeni domowej i firmowej oraz kolekcjonerstwem i inwestowaniem systematycznie rośnie. W środowisku przedsiębiorców często spotykam się jednak z mniej lub bardziej jawnie wyrażaną opinią, że prowadzenie galerii to dość niepoważne, kobiece zajęcie. Czuję, że koledzy prowadzący „twarde biznesy” postrzegają mnie jak „dziewczynkę od sztuki”, która nie prowadzi firmy, tylko „przechadza się między obrazami”. Trochę mnie to irytuje, ale lubię też ich zaskakiwać. Czy w moim biznesie kiedykolwiek uważałam, że jako kobieta mam mniejsze szanse, albo coś mi się nie uda? Nie. Muszę się jednak przyznać do jednej kwestii. Nie potrafiłam się pozbyć stereotypowego myślenia o tym, że aukcjoner licytujący na aukcji nie powinien być kobietą. Uważam, że to męski zawód, a dziewczyny wyglądają w tej roli jakoś poważnie. Obiektywnie wiem, że to nie prawda, szczególnie kiedy patrzę na licytujące z powodzeniem w swoich domach: Anitę Wolszczak i Iwonę Pleskot. Siebie w tej roli nie widziałam. Zdecydowałam się na zatrudnienie aukcjonera. Nie żałuję.

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze