Skarbówka notorycznie ignoruje wyroki krajowych sądów oraz unijnego Trybunału
Nic dziwnego, skoro resort finansów twierdzi, że to coś normalnego.
Ministerstwo Finansów dało fiskusowi zielone światło do pomijania dorobku orzeczniczego przy wydawaniu decyzji podatkowych. Skarbówka zazwyczaj korzysta z wyroków, ale tylko takich, które są po jej myśli. Gdy sądy mają inne zdanie od urzędników, wówczas ignorują oni wyroki korzystne z perspektywy podatnika. Przykładów takiego postępowania jest co nie miara. Pierwszy z brzegu: w kwietniu br. Naczelny Sąd Administracyjny wytknął fiskusowi, że ten ma gdzieś orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, z którego wynika, że usługi szkoleniowe są zwolnione z podatku VAT. I co? I nic. Skarbówka wciąż ma inne zdanie na ten temat. Kolejny przykład: usługi reprograficzne. Sądy już dawno uznały, że nie podlegają one opodatkowaniu. Co na to urzędnicy? Nadal żądają od podatników zaległego VAT-u od tego typu usług. Podobnych przykładów jest znacznie więcej. Dotychczas było jasne, że takie postępowanie stoi w sprzeczności z literą prawa, szczególnie w tych obszarach, w których polskie prawo wprost wypływa z unijnych dyrektyw (np. polska ustawa o podatku od towarów i usług). Okazuje się jednak, że resort finansów nie widzi w tym nic złego. Przeciwnie, ministerstwo twierdzi, że tak właśnie powinno być. Tym samym urzędnicy dostali zielone światło na orzeczniczą samowolkę.
Przykład idzie z góry
Pod koniec kwietnia br. posłanka Henryka Krzywonos (Platforma Obywatelska) zapytała urzędników resortu finansów (interpelacja poselska nr 31 130), „jakie ministerstwo zamierza podjąć kroki, aby organy skarbowe respektowały wyroki TSUE?”. Po dwóch tygodniach odpowiedział jej Podsekretarz Stanu Paweł Cybulski podkreślając, że „organy podatkowe działają w ramach autonomii orzeczniczej i podejmują stosowne rozstrzygnięcia na podstawie i w oparciu o obwiązujące przepisy prawa”. Doprecyzował jednak, że skarbówka często bazuje na orzecznictwie sądowo-administracyjnym, poglądach doktryny, jak również na opiniach Ministra Finansów wyrażonych m.in. w interpretacjach ogólnych oraz objaśnieniach podatkowych. Jednocześnie zauważył, że to organy podatkowe decydują we własnym zakresie, jakich „narzędzi” użyją w konkretnej sprawie. Zatem z odpowiedzi Cybulskiego wynika, że fiskus może, ale nie musi bazować na dorobku orzeczniczym. To skarbówka, jego zdaniem, decyduje, kiedy wesprzeć się wyrokiem, a kiedy nie. Innymi słowy, nie ma nic nagannego w tym, że fiskus będzie powoływał się na korzystne dla niego wyroki, jednocześnie pomijając orzeczenia sprzyjające podatnikom. Bo skoro resort finansów twierdzi, że tak można, to dlaczego urzędnicy, pośrednio podlegający pod ministerstwo, mieliby nie słuchać głosu „z góry”? Sprawa jest poważna, ponieważ wydawanie wyroków oraz decyzji (np. podatkowych) sprzecznych z orzecznictwem TSUE stanowi naruszenie krajowych przepisów. Organy państwowe nie mogą pomijać w swoich rozstrzygnięciach dorobku orzeczniczego unijnego Trybunału. Dotyczy to głównie spraw regulowanych na poziomie wspólnotowym. Tak jest chociażby w przypadku przepisów polskiej ustawy o podatku od towarów i usług, stanowiącej implementację unijnej Dyrektywy VAT-owskiej. Krajowe regulacje w tym zakresie muszą być zbieżne z unijnymi. Jeżeli TSUE stwierdzi, że jakiś przepis jest sprzeczny z Dyrektywą, wówczas organy nie mogą rozstrzygać na jego podstawie. Decyzja oparta na przepisie niezgodnym z unijnymi regulacjami może zostać unieważniona przez sąd.
Jak grochem o ścianę
Tyle teorii. W praktyce bowiem organy podatkowe celowo i ostentacyjnie ignorują wyroki krajowych sądów administracyjnych oraz luksemburskiego Trybunału. Przykład? Pomimo jednoznacznej linii orzeczniczej, fiskus nadal twierdzi, że usługi szkoleniowe są zwolnione z podatku VAT tylko wówczas, gdy nad ich organizacją czuwają organy państwowe. Już sześć lat temu TSUE orzekł, że polski ustawodawca dokonał wadliwej implementacji w tym zakresie (wyrok z 8 listopada 2013 r. w sprawie MDDP, sygn. C-319/12) oraz zarzucił fiskusowi działanie niezgodne z Dyrektywą VAT. Sprawa dotyczyła firmy organizującej szkolenia dla lekarzy i fizjoterapeutów. Podatnik twierdził, że tego typu usługi nie podlegają opodatkowaniu, nawet jeżeli świadczy je prywatna firma. Sędziowie unijnego Trybunału przyznali rację przedsiębiorcy, przypominając, że nie ma znaczenia status podmiotu, lecz podobieństwo w realizacji celów. „Jeżeli działanie fi rmy jest komplementarne względem działań państwa, wówczas podatnikowi przysługuje zwolnienie z VAT” – stwierdził TSUE. Tak jednoznaczny wyrok nie zrobił jednak na skarbówce żadnego wrażenia. Przez ostatnie lata urzędnicy uparcie twierdzą, że firmy muszą odprowadzać VAT od sprzedaży szkoleń, a wiec sądy swoje, fiskus swoje. O tym, że orzeczenie TSUE z 2013 roku jest celowo ignorowane, media i eksperci trąbią od kilku lat. Cóż jednak z tego, skoro wspomniany Paweł Cybulski nie widzi w tym nic niestosownego? Przeciwnie, jego słowa wręcz zachęcają fiskusa do dalszego bagatelizowania dorobku orzeczniczego. Na początku kwietnia tego roku o szkoleniach znów zrobiło się głośno za sprawą wyroku NSA (sygn. akt I FSK 723/17), w którym sędziowie po raz kolejny zarzucili fiskusowi „całkowite ignorowanie stanowiska prezentowanego w orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości UE i polskich sądach administracyjnych”. To trochę jak rzucanie grochem o ścianę. Nawet byłoby to zabawne, gdyby nie fakt, że przez urzędnicze „widzi mi się” cierpią uczciwi podatnicy.
Przykłady
Przykładów nierespektowania wyroków TSUE przez fiskusa jest znacznie więcej. Jeden z głośniejszych dotyczy usług reprograficznych. Na początku 2017 roku unijny Trybunał orzekł, że usługi te nie podlegają opodatkowaniu (sygn. akt C-37/16), zaś pół roku później w tym samym tonie wypowiedział się Naczelny Sąd Administracyjny (wyrok z 26 czerwca 2017 r., sygn. akt I FSK 1718/13). Skarbówka zignorowała oba te wyroki i dalej wydawała decyzje „po swojemu”. Na szczęście w październiku 2018 r. Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej ograniczył samowolkę fiskusa, wydając interpretację ogólną zbieżną ze stanowiskiem TSUE oraz NSA. To jednak wyjątek, a przecież interwencja KIS-u w takich sytuacjach powinna być regułą. Na tym właśnie polega rola instytucji państwowych, by jak najszybciej reagować w sytuacji, gdy do systemu wkradnie się przepis sprzeczny z prawem UE i szkodzący zwykłym podatnikom. Kolejny przykład to podatek od czynności cywilnoprawnych (PCC), pojawiający się w przypadku wniesienia wkładu do spółki komandytowo-akcyjnej (SKA). Zgodnie z obowiązującymi przepisami, jeżeli wkład wnoszony jest do spółki osobowej, wówczas opodatkowaniu PCC podlega cała jego wartość. Natomiast w przypadku spółki kapitałowej daninę należy odprowadzić tylko od tej części wkładu, która trafi a na kapitał zakładowy. Powstaje zatem pytanie, jakiego rodzaju spółką jest SKA? Skarbówka uparcie twierdzi, że osobową, z kolei podatnicy i eksperci, że kapitałową. Cztery lata temu TSUE przyznał rację tym ostatnim (wyrok z 10 kwietnia 2015 r., sygn. akt C-357/13) i na tym właściwie powinna zakończyć się dyskusja. Resort finansów nie potrafi ł jednak pogodzić się z tym wyrokiem i dlatego wydał interpretację ogólną, w której co prawda zaakceptował stanowisko TSUE, jednak tylko w odniesieniu do wkładów dokonywanych w ramach czynności restrukturyzacyjnych. W pozostałych przypadkach, zdaniem ministerstwa, wkłady do SKA podlegają w całości opodatkowaniu. Ta kuriozalna wykładnia została wielokrotnie storpedowana przez sądy I i II instancji, a mimo to urzędy wciąż wydają decyzję, bazując na wadliwym stanowisku resortu finansów.
Przyszłość w czarnych barwach
Opinia Pawła Cybulskiego jeszcze bardziej rozzuchwali aparat skarbowy w ignorowaniu sądowych wyroków. W kolejce czeka chociażby orzeczenie WSA w Warszawie z kwietnia br., w którym sąd skrytykował fiskusa za domaganie się od przewoźników wysyłania pocztą paragonów za bilety sprzedane przez Internet (sygn. akt III SA/ Wa 2042/18 i III SA/Wa 2043/18). WSA zarzucił skarbówce brak zdrowego rozsądku oraz interpretowanie przepisów w oderwaniu od rzeczywistości gospodarczej (pisaliśmy o tym w artykule „Sąd ustawia fiskusa do pionu”, GF nr 17/18). Sąd przyznał wówczas rację podatnikowi, który zaskarżył niekorzystną dla siebie interpretację Dyrektora KIS-u. Nie oznacza to bynajmniej, że przewoźnicy mogą spać spokojnie. Dotychczasowa praktyka organów podatkowych, „pobłogosławiona” przez Cybulskiego, każe zakładać, że już niedługo fiskus będzie ścigać podatników, którzy nie dostosują się do absurdalnej interpretacji.