6.8 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia 2024

PIT na wodę, fotomontaż

“Zerowy PIT” z zarzutami

Przepisy o zwolnieniu z PIT dla młodych pracowników są niedopracowane, ułatwiają drogę do unikania danin, dyskryminują pozostałych podatników, a przez to są narażone na zarzut niekonstytucyjności.

Każdy rząd, który obniża podatki, zasługuje na pochwały. Szczególnie, gdy beneficjentami nowych przepisów są „etatowcy”, którym klin podatkowy pożera nawet 40 proc. ich pensji brutto. Jednak zmiana regulacji w tym zakresie powinna być przemyślana i poprzedzona kompleksową analizą z uwagi na wrażliwość materii, jakiej dotyka. Nieprzypadkowo w Konstytucji RP z 1997 roku wprowadzono zasadę, że ustawy podatkowe nie mogą być wprowadzone w trybie pilnym, czyli ze skróconymi: procesem legislacyjnym oraz vacatio legis (art. 123 ust. 1 Konstytucji). Wszelkie zmiany w przepisach podatkowych powinny uwzględniać zasady powszechności opodatkowania (art. 84 konstytucji), sprawiedliwości społecznej (art. 2) oraz proporcjonalności. A ponadto powinny być sformułowane w sposób czytelny tak, by nie pozostawiały pola do nadinterpretacji, co wynika z postulatu językowej wykładni prawa podatkowego.

Ponadto nowe regulacje nie mogą prowadzić do wypaczenia systemu podatkowego poprzez zachęcanie do nadużyć, oszustw oraz unikania opodatkowania. Jakkolwiek nie byłaby ta nasza konstytucja, to innej nie mamy, dlatego trzeba się nią kierować, gdy rzecz dotyczy podstawowych praw obywatela. Niestety przepisy obowiązujące od 1 sierpnia br. dotyczące zwolnienia z podatku PIT osób poniżej 26-roku życia nie spełniają tych kryteriów. Zarówno środowisko ekspertów jak i ludzie biznesu w nowych regulacjach dopatrują się naruszenia konstytucji. I jedni, i drudzy zwracają także uwagę, że „zerowy PIT” otwiera furtkę do oszustw podatkowych i paradoksalnie może powiększyć szarą strefę (ten ostatni problem poruszaliśmy w tekście „Etat na słupa”, GF nr 26/27). Skąd tyle niedociągnięć? To efekt pisania ustaw na kolanie, pod dyktando wyborczego kalendarza, z myślą o spotach i billboardach kampanijnych, nie zaś o kompleksowym uzdrowieniu systemu.

Zwolnienie w liczbach
Przepisy wprowadzające zwolnienie podatkowe dla osób poniżej 26. roku życia obowiązują od 1 sierpnia br. Preferencją zostali objęci etatowi pracownicy oraz zleceniobiorcy zarabiający rocznie poniżej 85 528 zł (w tym roku kwota limitu jest proporcjonalna do okresu kalendarzowego i wynosi 35 636,67 zł). Dzięki zwolnieniu osoby zatrudnione na umowę o pracę z najniższą krajową (2250 zł brutto, tj. ok. 1634 zł na rękę) zaoszczędzą 133 zł miesięcznie, zaś pracownikom z wynagrodzeniem na poziomie rocznego limitu zwolnienia (7127 zł brutto) zostanie w kieszeni dodatkowe 564 zł. Osoby na umowach zlecenie zyskają jeszcze więcej. Dla najniższej krajowej będzie to 278 zł/mc., natomiast dla maksymalnej pensji mieszczącej się w limicie – 900 zł. Oznacza to, że zleceniobiorcy zarabiający miesięcznie ok. 7127 zł brutto zyskają w skali roku równowartość 150 proc. ich miesięcznego wynagrodzenia. Nie da się zatem ukryć, że nie są to tylko symboliczne kwoty, lecz rzeczywisty zysk, wpływający na potencjał konsumpcyjny oraz oszczędnościowy osób poniżej 26. roku życia. 500 zł miesięcznie ekstra to konkret, który pozwala np. wynająć większe mieszkanie, wyjechać na weekend lub po prostu odłożyć na lokacie.

Wykluczenie
Niestety na tym kończą się pozytywy nowego zwolnienia. Największym mankamentem „zerowego PIT-u” jest pominięcie osób zatrudnionych na umowach o dzieło. Jak do tej pory resort finansów nie przedstawił żadnych racjonalnych argumentów za takim wykluczeniem. Jak się zdaje, jedynym uzasadnieniem jest fakt, że większość z tych osób odlicza 50 proc. kosztów uzyskania przychodu, podczas gdy na umowach o pracę i zlecenie kwoty te są zryczałtowane na znacznie niższym poziomie. To jednak słaby argument. Znacznie więcej jest ich po drugiej stronie dyskusji. Krytycy nowych regulacji zwracają uwagę, że zwolnienie nie obejmuje kilku tysięcy młodych programistów, wykonujących swoją robotę w ramach umów o dzieło. Jest to typowa forma zatrudnienia w tej branży, która charakteryzuje się duża elastycznością, częstymi zmianami miejsc oraz stanowisk pracy. W związku z błyskawicznym rozwojem branży IT w Polsce (mamy jednych z najlepszych programistów na świecie), z roku na roku rośnie liczba młodych osób zatrudnionych w tym sektorze. Tym samym z każdym rokiem będzie przybywało pracowników wykluczonych ze zwolnienia podatkowego. Premier Morawiecki wiele razy podkreślał, jak bardzo zależy mu na informatyzacji kraju i wsparciu osób, które mogą się do tego przyczynić. „Zerowy PIT” stoi w sprzeczności z tymi zapewnieniami. Gdyby szefowi rządu rzeczywiście na tym zależało, to nowe przepisy objęłyby również młodych informatyków.

Programiści to tylko jedna z wykluczonych grup. Jest przecież wiele innych branż, w których podstawową formą zarobkowania jest umowa o dzieło. Graficy, fotografowie, architekci – to tylko nieliczne przykłady. Dlaczego resort finansów odebrał im prawo do zwolnienia? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi, mimo że było wielokrotnie zadawane jeszcze na etapie prac legislacyjnych. Nawet Biuro Analiz Sejmowych (BAS) było przeciwne tak dyskryminującej formie zwolnienia. „Biuro (BAS – red.) przyznaje, że nowe przepisy stawiają osoby pracujące na podstawie umowy o dzieło lub prowadzące działalność gospodarczą w nieporównywalnie gorszej sytuacji pod względem obciążeń fiskalnych” – czytamy w jednej z opinii. „Organizacja zwraca uwagę, że o ile młody człowiek wykonujący pracę biurową skorzysta z preferencji, to np. dziennikarz czy fotograf już nie, bo natura jego pracy wymusza zatrudnienie na umowie o dzieło” – to z kolei opinia Konfederacji Lewiatan. „KL” twierdzi ponadto, że nowe zwolnienie doprowadzi do sytuacji, w której bardziej będzie się opłacać iść do pracy od razu po szkole średniej niż studiować dziennie. I jest w tym sporo racji, ponieważ studenci dzienni najczęściej dorabiają właśnie na umowach o dzieło (np. wspomniani programiści). Z kolei tylko „zaoczni” mogą pozwolić sobie na mniej elastyczne formy zatrudnienia, jak umowa o pracę czy umowa zlecenie.

A co z samozatrudnionymi?
Ze zwolnienia wykluczone zostały ponadto osoby będące na samozatrudnieniu. Młodzi przedsiębiorcy dostali wyraźny znak, że państwo nie nagradza ambitnych i przedsiębiorczych inicjatyw. Co istotniejsze, taka forma działalności jest często narzucana przez samych pracodawców, którzy wolą otrzymać od pracownika jedną fakturę na miesiąc, niż bawić się w ZUS-y oraz PIT-y. Na samozatrudnieniu jest przecież wiele młodych osób, które pod pozorem działalności gospodarczej wykonują pracę jak zwykli etatowcy. Oni też nie skorzystają z „zerowego PIT-u”, mimo że odprowadzają do budżetu także inne podatki, np. VAT (z tyt. wystawionej faktury dla pracodawcy). „Zwolnienie powinno dotyczyć także osób prowadzących działalność gospodarczą” – domagała się państwowa Spółka PGNiG. Na wykluczenie samozatrudnionych zwracała również uwagę Krajowa Izba Gospodarcza, nie zgadzając się ze stwierdzeniem, ze „zerowy PIT” zmniejszy szarą strefę. Zdaniem KIG, cezura wiekowa w postaci 26. roku życia sprawi, że osoby, które ją przekroczą zaczną pracować na szaro, bo będzie się to bardziej opłacać. Mechanizm ten występuje od wielu lat wśród osób prowadzących jednoosobową działalność. Przez pierwsze dwa lata płacą oni niski ZUS, a później zawieszają biznes i przechodzą do szarej strefy.

Pozostałe paradoksy
„Zerowy PIT” to pierwsze zwolnienie w polskim systemie podatkowym, w którym rozstrzygającym kryterium jest wiek podatnika (poza limitem dochodów, który ma charakter wtórny wobec kryterium wiekowego). Takie rozwiązanie prowadzi do wielu paradoksów, ocierających się o zarzut dyskryminacji ze strony państwa osób powyżej 26. roku życia. Otóż od 1 sierpnia 25-latek z miesięczną pensją 7 tys. zł brutto nie zapłaci złotówki podatku, podczas gdy jego o kilkanaście miesięcy starszy kolega z najniższą krajową musi oddać do budżetu 18 proc. dochodu. Załóżmy, że ten drugi miał w dzieciństwie trudną sytuację rodzinną, później rozpoczął edukację, bo był potrzebny w domu, a tym samym później wkroczył na rynek pracy. Idźmy dalej: ten pierwszy pochodzi z majętnej rodziny, natomiast drugiemu się nie przelewa i każda dodatkowa złotówka jest dla niego ważna. Jaki będzie efekt działania „zerowego PIT-u” na tym przykładzie? Ten pierwszy na zwolnieniu zarobi ekstra 500 zł, drugi zapłaci 130 zł podatku. Ale to dopiero część paradoksu. Zwolnienie nie wprowadza bowiem nowej, zerowej stawki, tylko po prostu zwalnia z daniny, a zatem młodszy kolega od każdej złotówki dochodu powyżej 85 528 zł (rocznie) zapłaci 18 proc. podatku, podczas gdy starszy – 32 proc., zgodnie z obowiązującą skalą podatkową. Poza problemami natury systemowej, nowe przepisy nie precyzują, w jaki sposób należy ustalić dokładny moment utraty ulgi w postaci zwolnienia. Tym samym nie wiadomo, do kiedy pracodawca powinien naliczać zaliczki na PIT od pracowników, którzy przekroczyli 26 rok życia: czy proporcjonalnie do dnia, w którym to nastąpiło, czy też do końca miesiąca, w którym podatnik stracił zwolnienie. Nie jest także jasne, w jaki sposób należy to uwzględnić w informacji PIT- 11 składanej do końca lutego. Środowiska księgowych oraz doradców podatkowych domagają się od resortu finansów jak najszybszych wyjaśnień w tym zakresie, ponieważ nie chcą narazić swoich klientów na wizytę kontroli podatkowej.

Co z konstytucją?
Nie jest przesadą stwierdzenie, że ulga w PIT dla młodych może naruszać podstawowe prawa obywatelskie, zapisane w Konstytucji RP. Niejeden konstytucjonalista udowodniłby, że nowe zwolnienie stoi w sprzeczności z zasadą powszechności opodatkowania, wyrażoną w art. 84, który stanowi, iż każdy (obywatel) jest obowiązany do ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, w tym podatków, określonych w ustawie. Z łatwością dowiódłby ponadto, że wprowadzenie zróżnicowania ze względu na wiek oraz formę zatrudnienia jest sprzeczne z zasadami sprawiedliwości społecznej, równości oraz zakazem dyskryminacji. Pozostaje kwestią czasu, kiedy na wokandzie Trybunału Konstytucyjnego wyląduje ten problem. I wcale nie musi się to stać w formie skargi konstytucyjnej, wystarczy bowiem, że jeden z sądów administracyjnych zwróci się do TK z pytaniem prawnym w tej sprawie. Biorąc jednak pod uwagę obecny skład Trybunału, próżno czekać na głębszą refleksję z jego strony.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze