4.5 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Barcagate

Czy władze FC Barcelona okradały własny klub?

Byłe kierownictwo ujawniło kulisy afery hejterskiej, a PwC swój audyt.

Już przed świętami z FC Barcelony odszedł wiceprezydent klubu Emili Rousaud oraz pięciu kluczowych dyrektorów. Sytuacja wywołała niemałe zamieszanie, jednak prawdziwą bombę odpalił sam Rousaud, który zarzucił w mediach władzom Barcelony, iż okradały zespół. Jak się wkrótce okazało, chodziło mu o dziwne umowy z firmami zewnętrznymi – w tym tajemniczą agencją i3 Ventures, która zarządzać miała internetowymi trollami, atakującymi krytyków klubu. Na umowę z nią natrafi li audytorzy PriceWaterhouseCoopers (PwC).

Afera hejterska
Skandal, który dzisiaj trzęsie jednym z najlepszych klubów piłkarskich świata, miał swój początek w lutym. Wówczas to pierwszy raz do mediów trafiły informacje o tajemniczej agencji od czarnego PR-u, która miała niszczyć wrogów FC Barcelony. Na początku lutego Lionel Messi na swoim profilu w serwisie społecznościowym Instagram mocno odniósł się do wywiadu, jaki udzielił dyrektor sportowy Barcelony, Eric Abidal. Francuz skrytykował zawodników i powiedział, że za Ernesto Valverde niektórzy „nie pracowali zbyt intensywnie”. – Wielu zawodników nie było zadowolonych i nie pracowało zbyt intensywnie. Były też problemy z komunikacją wewnątrz drużyny. Jako były zawodnik czuję, że były takie sprawy. Powiedziałem klubowi, co o tym myślę, trzeba było podjąć jakieś działania – powiedział Abidal, cytowany przez portal fcbarca.com. Dyrektor stwierdził, że działania w sprawie odejścia trenera rozpoczęły się już 18 grudnia, po meczu z Realem Madryt na Camp Nou, który zakończył się remisem 0:0. Zapewnił natomiast, iż nowego trenera chciał zatrudnić już latem 2018 roku, ale wtedy prezydent Josep Maria Bartomeu zdecydował o przedłużeniu kontraktu z Valverde.

Na te fragmenty wywiadu zareagował argentyński piłkarz. Messiemu nie spodobała się krytyka zawodników i opisywanie kulis zwolnienia szkoleniowca w mediach.
– Każdy jest odpowiedzialny za swoje zadania i podejmowanie swoich decyzji. My, piłkarze, robimy to na boisku i jako pierwsi przyznajemy się do tego, kiedy nie zagraliśmy dobrze. Osoby z dyrekcji sportowej również powinny być odpowiedzialne za swoje zadania i przede wszystkim za podejmowane decyzje. Ponadto uważam, że kiedy mówi się o zawodnikach, trzeba podać nazwiska, bo w innym wypadku niszczy się wizerunek wszystkich i podsyca nieprawdziwe rzeczy – stwierdził kapitan Blaugrany.

Wpis piłkarza wywołał duże poruszenie. Poparło go wielu fanów drużyny. Słowa dyrektora padły bowiem w momencie, gdy klub wkraczał w decydującą fazę sezonu i miał przed sobą trudne, a zarazem kluczowe mecze. Część fanów domagała się wręcz zwolnienia dyrektora sportowego. Smaczkowi walki zawodnika z dyrektorem dodał fakt, że Francuz w wywiadzie odniósł się do przyszłości Argentyńczyka w klubie. Kontrakt Messiego kończy się bowiem w 2021 roku, ale ma klauzulę, na mocy której latem tego roku będzie mógł opuścić klub bez kary.

– Leo może powiedzieć nam, że będzie dalej u nas, ale jest parę szczegółów do negocjacji. Mowa o kontrakcie na dwa, trzy lub więcej lat – powiedział w wywiadzie Abidal, podkreślając, że klub woli podpisać z zawodnikiem umowę długoterminową, niż przedłużać ją co roku. Niedługo po wpisie kapitana i przychylnych mu komentarzach pojawiła się fala krytyki. Kapitan i jego sprzymierzeńcy został zalany falą nienawistnych komentarzy w sieci, na portalach społecznościowych. Sytuacja nabrała nieoczekiwanego obrotu niecałe dwa tygodnie później.

Dziennikarze hiszpańskiego Radio Cadena SER opublikowali reportaż śledczy, w którym ujawnili, że kierownictwo Barcelony wynajęło tajemniczą agencję i3 Ventures. Ta miała odpowiadać za robienie czarnego PR-u i hejtu w sieci skierowanym w zawodników krytycznych wobec władz klubu.

Według reportażu i3 Ventures zleciła stworzenie dziesiątek fikcyjnych kont w sieci. Fikcyjni fani klubu wylewali pomyje krytycznych wobec władz zawodników, a jednocześnie chwaliły kierownictwo FC Barcelony. Na celowniku trolli znalazł się nie tylko Messi, ale również byli piłkarze jak Pep Guardiola czy Carles Puyol. Politycznego zabarwienia aferze dodaje fakt, że oprócz ww. celem ataków byli też: piłkarz Gerarda Piqué, były prezydent FC Barcelony Joan Laporta czy stojący za referendum w Katalonii europoseł Carles Puigdemont. Co ciekawe, już wówczas dziennikarze wskazali, że za usługi firmy FC Barcelona zapłaciła ok. miliona euro. Po publikacji radia władze Barcelony wydały oświadczenie, w którym zaprzeczyły, jakoby współpraca z i3 Ventures miała taki charakter. W odpowiedzi dziennikarze poinformowali, że nie wycofują się z niczego, co napisali.

Kwietniowa bomba
Po sensacyjnym lutym nastąpiła dłuższa cisza. Jednak afera wróciła ze zdwojoną siłą w kwietniu. Na kilka dni przed świętami wielkanocnymi, 9 kwietnia hiszpańskie media poinformowały, że prezydent FC Barcelony Josep Bartomeu zdegradował wiceprezesa Emilia Rousauda oraz trzech dyrektorów (w tym Enrique Tombasa) i domaga się usunięcia ich ze stanowisk. – Bartomeu przekazał im, że stracił do nich zaufanie i chce odebrać ich stanowiska. Na akceptację tej decyzji dostali tylko 24 godziny – napisał magazyn „As”. Według dziennikarzy Bartomeu prowadzi wewnątrz klubu prywatną wojnę, bo boi się odpowiedzialności za długi, w jakie FC Barcelona popadła pod jego kierownictwem. A w związku z epidemią koronawirusa i odwoływanymi meczami zaczęło brakować pieniędzy.

Co ciekawe, niektóre media zaczęły równolegle do tych informacji opisywać sytuacje w Realu Madryt, gdzie piłkarze i trenerzy zgodzili się na obniżkę zarobków. Taką postawę chwalono i sugerowano jako wzór. Niecałe 24 godzin później wiceprezydenci FC Barcelony Emili Rousaud i Enrique Tombas (był szefem departamentu ekonomicznego) oraz czterech dyrektorów (w tym Maria Teixidor, w której niektórzy widzieli przyszłą prezydent klubu) podało się do dymisji. W piątek 10 kwietnia Rousaud udzielił wywiadu radiu RAC1, który wywołał burzę.

Były wiceprezydent stwierdził w nim wprost, że klub był okradany przez swoje władze. – Myślę, że przy tej sytuacji (afery hejterskiej) któryś z pracowników Barçy położył łapę na majątku klubu. Nie wiem, czy prezydent o tym wiedział, ale dla mnie to oczywiste. Bo kiedy płacisz milion euro za usługi, które są warte przynajmniej dziesięć razy mniej. Nie wiem, kto ciągnął kasę, ale łatwo się domyślić, o kogo chodzi – wypalił Rousaud. Zdaniem dziennika „Marca” chodziło mu o Jaume Masferrera, niedawno wyrzuconego przez Bartomeu dyrektora obszaru prezydenckiego, który mimo zwolnienia miał utrzymywać wpływy w klubie.

Mało tego, w nocy z czwartku na piątek wiceprezydent udzielił też krótkiej wypowiedzi nt. umowy z agencją, która miała odpowiadać za ataki w serwisach społecznościowych. – Nie ma sensu robić żadnego dodatkowego audytu. Wiemy, że faktury dla firmy i3 Ventures były przygotowywane tak, by nie przechodziły żadnej dodatkowej wewnętrznej kontroli – powiedział Rousaud. Na sugestie Rousauda, jakoby w Barcelonie miała miejsce malwersacja pieniędzy, odpowiedziały władze klub. FC Barcelona stwierdziła, że trwa audyt PwC i „jej śledztwo” nie wykazało, jakoby dochodziło „do korupcji”. Zapowiedziały też pozew i zapewniły, że Bartomeu nie poda się do dymisji.

Audyt wstydu?
W następnych dniach na jaw wyszły kolejne rewelacje. W tym sam audyt PwC. Sprawę opisał hiszpański magazyn „Sport”, który wskazał, iż audytorzy potwierdzili przypuszczenia dotyczące współpracy FC Barcelony z i3 Ventures. Audytorów PwC zaniepokoiła bardzo wysoka wartość kontraktu. Umowa opiewała na 980 tys. euro, a jej rynkowa wartość to 120–150 tys. euro. Dziennikarze dodali od siebie, że reputacja firmy jest dość wątpliwa i trudno wytłumaczyć, dlaczego szef klubu wybrał akurat przedsiębiorstwo z Urugwaju.

Natomiast audytorzy zauważyli, że dokumenty rozliczeniowe podzielono na pięć części, by uniknąć kontroli ze strony komitetu arbitrażowego. Ten zajmuje się bowiem sprawami o wartości od 200 tysięcy euro, a faktury opiewały na kwotę 190 tysięcy euro. Zamieszanie z „Baracagate” skomentował w poniedziałek 13 kwietnia Victor Font, biznesmen, który ubiega się o fotel prezydenta klubu. – Ten klub to finansowe i moralne bankructwo. Dość tego – powiedział Font i zaapelował m.in. o opóźnienie decyzji w sprawie projektu Espai Barca, czyli modernizacji obiektów Barcelony (w tym stadionu Camp Nou i hali Palau Blaugrana) do czasu wyboru nowych wicedyrektorów.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news