W ostatnim półroczu Polacy założyli 5,5 tys. nowych sklepów internetowych.
„Powiem wam, jak zostać bogatym. Zamknijcie drzwi. Bądźcie pełni obaw, gdy inni są chciwi. Bądźcie chciwi, gdy inni są pełni obaw” – radzi od lat nestor amerykańskich miliarderów Warren Buffett (30 sierpnia skończył 90 lat). W uproszczeniu jego rada sprowadza się do bycia ostrożnym w czasach, gdy indeksy giełdowe pną się do góry i bycia odważnym, gdy kryzys ciągnie wszystkie wskaźniki w dół. Jeszcze lepiej rozumieją to Chińczycy, w których języku słowo kryzys to połączenie dwóch słów: zagrożenia i szansy. Taką szansę w kryzysie dostrzegło dla siebie tysiące Polaków. Od wybuchu pandemii koronawirusa w Polsce powstało aż 5,5 tys. nowych sklepów internetowych (zlikwidowano 2 tys.). E-handel zwany też u nas z angielska e-commerce, to biznes, który nie wymaga dużych nakładów finansowych. Bardziej liczy się pomysł i coś unikalnego, co można zaproponować klientowi. Koszty założenia sklepu w Internecie nie są może duże, ale wypromowanie się i znalezienie klientów jest już dużym wyzwaniem.
Epidemia koronawirusa sprawia, że Polacy coraz chętniej robią zakupy online. Szczególnie, gdy uświadamiają sobie, że zakupiony towar mogą odesłać po otrzymaniu przez dwa tygodnie. Rośnie podaż towarów, bo rośnie popyt. Już 7 na 10 Polaków (73 proc.) kupuje w sieci, to aż o 11 p.p. więcej niż rok temu – wynika z opublikowanego właśnie raportu Gemius, a zakupów dokonuje głównie w polskich sklepach (7 na 10 polskich kupujących).
Ulubiony biznes koronawirusa
Stwierdzenie, że internetowy biznes jest odporny na epidemię koronawirusa, to eufemizm. Najbogatszy człowiek świata Jeff Bezos, właściciel Amazon.com, największego domu handlowego w Internecie, zwiększył w czasie pandemii wielkość swojego majątku ze 110 mld dolarów do ponad 200 mld (jako pierwszy bogacz w historii przekroczył tak wysoki pułap). Gdy inne branże zwalniają pracowników, Amazon zatrudnia.
Polacy przez Internet kupują najczęściej odzież i obuwie (odpowiednio 69 proc. i 58 proc.), miesięcznie wydając na ten cel średnio ok. 190 zł. Później są kosmetyki – 57 proc. za ok. 130 zł miesięcznie, a dalej książki, filmy, gry i programy komputerowe – 56 proc. za ok. 76 zł miesięcznie. Z badania Gemius wynika też, że 8 na 10 Polaków (82 proc.) decyduje się na zakupy w sieci z powodu wygody. Mogą je robić z domu, o dowolnej porze. Dla trzech na czterech pytanych kluczowe jest to, że kurier przynosi im zakupioną rzecz bezpośrednio do domu lub do pracy.
Znacznie więcej Polaków zaczęło też robić zakupy żywności przez Internet. W pierwszych tygodniach po ogłoszeniu zamknięcia gospodarki branża ta została faktycznie sparaliżowana liczbą chętnych i wielkością zamówień. Według danych portalu Szopi.pl wartość pojedynczych zamówień wzrosła w czasie pandemii aż o 70 proc. Polacy zaczęli kupować żywność na zapas w ilościach hurtowych. Zmienił się też koszyk produktów. W trakcie zamknięcia gospodarki więcej kupowaliśmy półproduktów, a nie gotowych dań. Krótko mówiąc, Polacy zaczęli przymusowy pobyt w domach spędzać w dużej mierze na gotowaniu.
Handlować każdy może
W czasie II wojny światowej popularna była (po wojnie również) piosenka zaczynająca się od słów: „Teraz jest wojna, kto handluje, ten żyje”. Był to komentarz do niemieckich restrykcji przyznających Polakom głodowe racje żywnościowe i likwidujących wolny handel. Mimo grożących strasznych kar czarny rynek w czasie wojny kwitł, a pokątną sprzedażą trudnili się niemal wszyscy. Masowe zainteresowanie handlem Polaków tym razem wywołał koronawirus.
Z danych platformy Shoper, która pomaga zakładać e-sklepy, od 31 grudnia 2019 r. do 30 czerwca 2020 r. aż o 2 tys. wzrosła liczba obsługiwanych przez nią aktywnych sklepów (w sumie jest ich ponad 13 tys.). Wyraźnie wzrosła liczba start-upów w sektora delikatesów. Co piąty zakładany sklep zaliczał się właśnie do tej branży. Było o co się bić. Obroty sklepów spożywczych w Internecie w kwietniu br. wzrosły cztery razy!
„Ewidentnie mamy do czynienia z efektem pandemicznym. Internetowi sprzedawcy wyczuli zapotrzebowanie klientów i byli w stanie szybko uruchomić sklepy z podstawowym, potrzebnym na co dzień asortymentem. Konsumenci z kolei zmienili swoje nawyki, ograniczając zakupy w stacjonarnych sklepach. Przypuszczamy, że na stałe” – komentowała Oliwia Tomalik, Marketing Manager w Shoper. Wciąż najwięcej sklepów na platformie prowadzi działalność w kategorii dom i ogród – 23 proc. i ubrania – 17 proc. Na trzecim miejscu jest zdrowie i uroda – 14 proc, a na kolejnym z prawie 8 proc. udziałem sklepy z produktami dla dzieci.
Jak nietrudno się domyślić, w czasie pandemii najbardziej ucierpiały sklepy oferujące asortyment z kategorii podróże i sport, chociaż nawet w tej branży liczba nowych sklepów wzrosła. Zmniejszył się jednak strumień płynącej do nich gotówki (o 6 proc.), czyli o podział mniejszego tortu walczy dziś więcej przedsiębiorców. Wciąż najwięcej nowych przedsiębiorców stara się szukać zysków w branży Dom i Ogród oraz w kosmetykach i drogeriach. Trzeba mieć jednak świadomość, że konkurencja jest bardzo duża.
Tania próba sił
Założenie w Internecie sklepu, który będzie obsługiwał automatycznie karty płatnicze, to koszt nie większy niż 1 tys. zł. Oczywiście można kupić wyszukaną platformę kosztującą kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale nie ma to większego sensu. To co kusi w branży internetowej tysiące Polaków, to właśnie niskie koszty początkowe prowadzenia biznesu. Nie potrzeba nawet własnego działu logistyki wysyłkowej. Na zakupionym szablonie sklepu można podpisać umowę, np. z serwisem furgonteka.pl, który oferuje usługi praktycznie wszystkich firm kurierskich działających w Polsce i pocztowe.
Pozostaje decyzja odnośnie wyboru branży i znalezienie sposobu na promocję. Najlepiej żyje się w niszach. Z badań wspomnianej platformy Shoper wynika, że ok. 6 proc. udział w zakupach Polaków ma pojemna branża o nazwie „hobby”, ale trzeba pamiętać, że największych sukcesów nie odnoszą wcale nowatorskie sklepy z oryginalnym asortymentem, ale te z tradycyjnym. Fakt, iż duzi gracze nie byli w stanie realizować zamówień na zakupy online w czasie pandemii otworzył mniejszym firmom drogę do zaspokojenia rosnącego popytu. W czasach szybko zmieniającego się rynku duże korporacje reagują na sygnały płynące od klientów zbyt wolno. Tutaj jest właśnie miejsce dla nowych graczy: małego biznesu, który może błyskawicznie, bez korporacyjnych procedury wdrażać to, na co czekają ludzie.
W trakcie zamknięcia gospodarki pierwszy raz dokonało zakupów przez Internet aż 20 proc. Polaków. Gdy już przełamali strach przed nieznanym, stali się częścią wielkiej społeczności klientów. Liczba ta będzie rosnąć z roku na rok, bo coraz mniej jest osób wykluczonych cyfrowo, czyli takich, które nie robią zakupów przez Internet, bo nie umieją obsługiwać komputera lub bankowości elektronicznej.
Dlatego jeżeli decydować się na robienie biznesu w czasach kryzysu, to handel w sieci jest świetnym pomysłem. Koszty start-upu nie są duże, a biznes, nawet jeśli nie odniesie oszałamiającego sukcesu, będzie cenną lekcją dla przedsiębiorcy.